Pojeździć
-
DST
55.55km
-
Czas
01:55
-
VAVG
28.98km/h
-
VMAX
45.90km/h
-
Temperatura
-5.0°C
-
Kalorie 2333kcal
-
Podjazdy
301m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zimno? no i co z tego :) Dziś temperatura z termometru a odczuwalna różniły się na korzyść tej drugiej, do tego suche główne asfalty więc nic tylko jeździć. W Zawadzie oczywiście nikt drogi nie odśnieżał, bo taka anomalia dziś była że śniegiem sypało tylko na wschodzie, wedle moich obserwacji gdzieś w okolicach Lidla na Mościckiego a ulicy hodowlanej. Efekt taki że w Mościcach czy Koszycach o śniegu nie słyszeli a w Zawadzie czy na Woli widać go było na drogach aż do wieczora, bo drogi odśnieża firma z Koszyc... Tak więc jakoś koło 13 powolny zjazd do Tarnowca, tam już suchy asfalt więc można było pocisnąć. Był dziś wtorek MTB więc chciałem ich złapać na trasie :) Ale coś mi internet w telefonie nawalał i dużo czasu straciłem czekając aż się załaduje. Na światłach w Ładnej skręt na Wole i masakra- tam droga też biała. Ale tutaj jest płasko wiec 30-33 można było jechać, wiem wiem trochę debilizm :D Dalej w kierunku Lipia bo tam widać ślady X-kinga, tam też biało, jadę tak 28-30. Trochę ludzi spaceruje, jedna kobita skreciła mi prawie pod koła, skręciłem i uderzyła tylko kijkiem w mojego buta, fart. Od ronda już po śladach ale chłopaków nigdzie nie widać, straciłem jakieś 2-3 minuty co najmniej, przebicie przez miasto i podjeżdżam pod garaż Kolosa, który dopiero co wszedł do garażu. Czyli niewiele mi zabrakło. Pogadaliśmy chwilę i pojechałem Krakowską na obwodnicę. Na obwodnicy nudno, od zachodu sucho, na wschodzie już prawie całkiem przeschło. W cieniu dosyć chłodno, w słońcu jest ok. Przejazd pod Merkurego, znów do Zbylitowskiej i powrót do domu. Noga fajnie kręciła, szkoda że jest styczeń :/ A gdy myłem rower to można było zobaczyć różne śniegowe konstrukcje, a woda wręcz marzła więc szybko schowałem do piwnicy :D
Śnieg na ramie © labudu
Sucho z rana
-
DST
33.16km
-
Czas
01:08
-
VAVG
29.26km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Kalorie 1410kcal
-
Podjazdy
462m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd jeszcze w półzmroku, trzeba korzystać z dobrej pogody. Najpierw pod Biedronkę na Tuchowskiej do Bankomatu, a później z wiatrem rundka do Tuchowa. Tempo umiarkowane, zależy od kierunku wiatru. Jedno jest pewne, przy bocznym wiatrze i ciężko się jedzie na tym czymś co jest takie lekkie, normalnie miota nim jak szatan na boki i ręce zaczynają pobolewać. Podjazd na Piotrkowice wydawało mi się że jadę płynnie, okazało się że jechałem wolno po prostu :P Zjazd do Tuchowa, nawrót w okolicach rynku. Sporo samochodów dziś na drodze. W stronę Tarnowa jakby pod wiatr, w każdym razie ciężej było a i wiało trochę. Na Piotrkowice już delikatnie z młynka i jakoś zjechałem w dół i znalazłem się w domu.
A dziś Wtorek MTB w Poniedziałek przeniósł się na wyciąg na Lubince :)
Tuchów
-
DST
30.82km
-
Czas
01:05
-
VAVG
28.45km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Kalorie 1318kcal
-
Podjazdy
398m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Między pracą a skokami wybrałem się do Tuchowa, nie żebym coś załatwiał ale przejechać się trzeba było :)
Szosa
-
DST
50.20km
-
Czas
01:35
-
VAVG
31.71km/h
-
VMAX
55.80km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Kalorie 2077kcal
-
Podjazdy
415m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiało i nie zachęcało do jazdy, ale 13:15 i udało się zebrać. Wcześniej umówiłem się z Olkiem obok sądu, oczywiście przejazd kolejowy był zamknięty, ale nie stałem długo, jakieś półtorej minuty, dojeżdżam pod sąd, chwile czekam i jedziemy. Początek powoli bo autobus jedzie i co chwila ma przystanek. Dalej już bardziej płynnie tyle że wieje i nie można poszaleć. Cały czas przed siebie, trochę obok siebie, trochę to Olek prowadził. Tak żeby zabić kilometry, wyjazd na Zalasową średnio mocno, chwila przerwy na obsługe telefonu. Zjazd do Ryglic, trochę powiewało ale bez tragedii, w Ryglicach woda na drodze. No żesz co oni tutaj robią że powódź. Dalej na Tuchów hopkami, oj dały trochę w kość, chyba za mocno jechaliśmy :P Dalej już do domu, główną drogą Tuchowa bo tam jest pewność że będzie sucho. Podjazd na Piotrkowice, powiedziałem sobie że podjadę z blatu- i podjechałem. Nawet to jeszcze nie było 100%, na podjeździe dostawczak wyprzedza mnie na gazetę, pięścią dostał w pakę, oglądam się i widzę że jadę sam bo Olek kawałek został. Okazało się że zrobiłem KOMa, ale bez szału, 2 sekundy lepiej niż w czerwcu a wtedy jechałem na Specu więc lipa ;/ Poczekałem na Olka i zjazd do Poręby. Po płaskim do Tarnowca, pożegnanie i podjazd do Zawady już samemu.
Piękna pogoda
-
DST
64.20km
-
Czas
02:12
-
VAVG
29.18km/h
-
VMAX
73.80km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Kalorie 2771kcal
-
Podjazdy
520m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem jechać wcześniej ale tak wyszło że wyjechałem o 12:30. Do asfaltu oczywiście pieszo bo na podwórku i drodze dojazdowej to na łyżwach można jeździć :) Zjechałem do Tarnowca, dzis zdecydowanie cieplej i mniej mokro niż wczoraj. W Tarnowcu zauważam że droga już prawie sucha więc skręciłem w kierunku Tuchowa. Zawsze to ciekawiej niż ta wciągająca obwodnica. Ale jedzie się mega ciężko, wiatr jest mocniejszy niż się spodziewałem. Już po kilku kilometrach odnoszę wrażenie jakby samochody były zbyt blisko mnie, dlatego postanowiłem zjechać pół metra dalej na środek. Wtedy już było bezpieczniej. Zjazd do Zabłędzy i po płaskim do Tuchowa dosyć żwawo, wyprzedza mnie ciężarówka i za 50 metrów muszę się zatrzymać bo skręca w prawo. No żesz... Tym razem zostawiłem gościa spokojnie, dojechałem do rynku w Tuchowie, runda dookoła i znów kierunek na Tarnów. W tą stronę już lepiej bo wiatr tak nie przeszkadza różowo nie jest. Gdy podjeżdżam na Piotrkowice pojawia się mocne słońce, jezdnia sucha- normalnie warunki jak w lecie :) Ale nie trwało to długo i znów były chmury. W końcowej części podjazdu mijam zepsuty samochód, pchają go pod górkę, pomógłbym ale nie w tych butach więc wyprzedziłem ich i dalej w drogę. Zjazd do Poręby dosyć szybki, akurat samochody jechały średnim tempem więc jechałem równo z nimi. Przejazd przez Tarnowiec i dalej na Tarnów, skręt na Obwodnicę i w kierunku Merkurego. Przejeżdżam wysokosć parku biegowego i zaczyna się mega wiatr. Normalnie masakra, ale jakoś da się jechać i dojeżdżam do Merkurego. Kawałek do świateł i skręt na Wole Rzędzińską. To nie była dobra decyzja bo tam droga jeszcze mokra. Ale przynajmniej tak nie wieje :D Przejazd przez tory i na Tarnów, tam spotykam tylko 1 rowerzystę, wracającego chyba ze sklepu. Znów wjeżdżam na Obwodnicę i z znów pod wiatr. Mijam drogę na Skrzyszów i zaczęła się masakra. Mega boczny wiatr, normalnie walka z rowerem, cały czas jadę przechylony jak na zakręcie a i tak ledwo mieszczę się na drodze, tak mną miota. Po kawałku zaczęły już boleć ręce bo cały czas musiałem mocno trzymać kierownice. Dopiero jak droga zaczęła lecieć w wałach ziemnych to zaczęło być lepiej. Dalej do Zbylitowskiej Góry zleciało już przyjemniej, nawrót na węźle. Trochę słychać piasek przy zmianie biegu, dojazd do Tuchowskiej i dalej standardowo Tarnowiec i w górę do domu :)
Pierwszy raz w 2015
-
DST
50.25km
-
Czas
01:42
-
VAVG
29.56km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
0.0°C
-
Kalorie 2719kcal
-
Podjazdy
268m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj optymistycznie założyłem oponę na zewnątrz bo ma być cieplej, ale nie sprawdziłem tego że będzie padać :/ Temperatura około zera, przy gruncie chyba mróz i marznący deszcz- ale jak wczoraj się zaplanowało jazdę na zewnątrz to nie może być inaczej :) Po pracy więc wyprowadziłem rower pod asfalt, bo wyjechać byłoby ciężko po tym lodzie, powolny zjazd asfaltem do Tarnowca i tam już można jechać :) Soli na asfalcie tyle że przyczepność jak w lecie. Ale masakra, już po zjeździe do Tarnowca czuje że mam całe stopy przemoczone, ehhh te ochraniacze to do niczego się nie nadają, ale jak było sucho to nawet w takiej temperaturze było bardzo ok. Kierunek na wschód z wiatrem i jedzie się fajnie :) Nawrót na węźle obok Merkurego i w drogę powrotną. Ten kierunek już nie był miły, wiatr wiał od zachodu, do tego na początku kawałek zjazdu to człowiek traci trochę ciepła. Płaskie to masakra, jadę jakieś 25 km/h bo nie mogę przepchać tego wiatru. Nogi dosyć przymrożone już, szczególnie stopy ale w okolicach Tuchowsiej jakby ciszej z wiatrem i jak jadę dalej w kierunku Zbylitowskiej Góry to robi się całkiem ok. Nawrót na węźle i znów w kierunku wschodnim. W okolicach Białej wyprzedza mnie samochód z rowerem na bagażniku, mrugnięcie awaryjnymi i od razu milej :) Tak się miło zrobiło że pojechałem jeszcze raz pod Merkurego, dobrze bo wiatr delikatnie w plecy to nie czuć tak tego zimna i się znów rozgrzałem. Nawrót pod Merkurym i powtórka z marznięciem w drodze powrotnej. Tym razem jakoś bardziej trzymam ciepło ale temperatura robi swoje i całą obwodnicę ostatecznie przejechałem jakieś pół minuty wolniej niż poprzednio. Na węźle na Krakowskiej rower już nieco za bardzo hałasuje więc postanawiam jechać w kierunku domu. Cały był pokryty impregnatem solnym i trzeba go zmyć :P zjeżdżam z obwodnicy, endomondo mi mówi liczbę kilometrów więc postanowiłem pojechać jeszcze do Nowodworza żeby dobić do 50. Na koniec jeszcze w Zawadzie kawałek wyżej domu bo metrów dalej brakowało :)
Sylwester z pedałami
-
DST
42.60km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
19.22km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
-5.0°C
-
Kalorie 1579kcal
-
Podjazdy
641m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sylwester się zbliżał, a z racji tego że raczej osobą lubiącą wielkie imprezy nie jestem to powstał pomysł sylwestra na rowerach :) Popytałem, znalazło się kilku chętnych więc można jechać, bo samemu by mi się nie chciało. Miałem jechać Scottem solidarnie z Marcinem, ale Olek chciał jechać MTB to wziąłem górala- o ile można go tak nazwać :) Moja dojazdówka czyli Kross bez amortyzatora, z błotnikami i prawie niedziałającym tylnym hamulcem :) Paradoksalnie chyba wartość lampki Mactronica założonego na kierownicy przekraczała wartość roweru :D Wyjazd jakoś koło 21:40, wyjechałem z Pawłem (w sumie zdziwił mnie że pojechał), Krzysiek dojedzie za 3 minutki. Zjazd w dół dosyć powoli bo nie wiadomo gdzie lód a gdzie suchy asfalt. Dojechaliśmy do Tarnowca i zacząłem jechać swoim tempem na tym gracie. Mogłem od razu jechać mocniej, bo wiedząc że jedzie Marcin postanowiłem się godzine przed wyjazdem rozgrzać 30 min na trenażerze żeby czuć się bardziej dojechanym :D W sumie to ten Kross chyba nieźle się toczy bo Pawła na 29 zostawiłem nawet na płaskim. Co ciekawe dosyć ciepło, tego się nie spodziewałem, ale narzekać nie zamierzam. Pojechałem Tuchowską, bo nie wiadomo jak nawierzchnia na Przemysłowej. Dojeżdżam pod Świt, pod FotoCzajka pusto, czyli skład będzie 5 osobowy, reszta wybrała Sylwester w Gdyni :) Nie no spoko, ja też pierwszy raz, a w zasadzie drugi spędzam Sylwestra na rowerze :P Po jakiejś minucie dojeżdża Paweł, za kilka minut z zachodu przybywają Krzysiek i Marcin a za jakieś 2 godziny przyjeżdża Olek :)
Wszyscy są to jedziemy, przejeżdżamy przez parking obok świtu, tam grupka ludzi, wywołujemy małe zamieszanie, ja nie wiem co to za zwyczaje żeby w sylwestra stać na parkingu :) Przejeżdżamy przez przejście dla pieszych chłopaki zauważają Staszka, ja to bym chłopa przejechał i bym nie zauważył że to on. A Staszek podążał w kierunku bliżej nieustalonym. Legenda głosi że podążał na start kolejnej misji wahadłowca NASA którym tak naprawdę była rakieta z lidla za 5,99zł. Wpadamy na asfalt na Krakowskiej, rower Olka chyba długo stał nieużywany, w każdym razie gniazdo zrobiły sobie w nim osy i strasznie buczały opony, pewnie to przez za niskie ciśnienie, na oko 0.5 atm. Przejazd obok Biedronki, węzeł nad Obwodnicą i w wąską ścieżkę w kierunku Koszyc. Tam już widać że naspieszyć nie ma gdzie gdzie bo trzeba trzymać pion. Trochę się zagadaliśmy i przegapiliśmy skrzyżowania ale późnej udało się w miarę sensownie wrócić na właściwą drogę. Skręt w wąwóz i następnie w kierunku szkoły w Błoniu. Marcin chciał być pierwszy na podjeździe ale nie tędy droga i musiał zawrócić.
Dalej w górę na Szczepanowice, Paweł z początku jakby chciał się ścigać, ale chyba z Olkiem za mocno kręciliśmy bo znalazł swoje miejsce w szeregu gdzieś przy końcu. Na ostatnim podjeździe uformowały się dwie grupki w peletonie i tak w sumie zostało przez długi czas. Obok cmentarza skręt w prawo i dosyć ostry zjazd w dół, na szczęście obficie posypany kamieniami także można zjechać bez strachu, no może nie całkiem. Dalej obok kościoła w górę. Tam w końcu udaje mi się wrzucić młynek w korbie :) to podjechać z przodu na 38 mogłoby być ciężko... Dojeżdżamy z Olkiem do lasu i czekamy jakieś 2-3 minuty na resztę. W końcu przejeżdżamy szlaban i zaczyna się piękny fragment w lesie. W nocy jest tam nawet lepiej niż w dzień :) Oświetlony biały śnieg, no coś pięknego :) Przy kolejnym szlabanie spojrzenie na zegarek- no na bogato z czasem nie jest więc odpuszczamy zjazd żółtym szlakiem. Kurcze co my tyle robiliśmy... Zjazd w Pleśnej obok kościoła bardzo powoli, na dole mega zimno bo długo zjeżdżaliśmy i nie było się jak rozgrzać. Orientujemy się że do północy zostało jakieś 30 minut więc naprawdę trzeba się streszczać. Marcin w tym momencie dostał speeda, chyba nie chciał przegapić fajerwerek. Z Olkiem trzymaliśmy mu tempa, Paweł nie dawał już rady. Jak się okazało w czasie gdy my podążaliśmy tak żeby być na czas na zamku Krzysiek został i holował Pawła... (ja bym go zostawił :P bo fajerwerki puszczają wszędzie nie tylko na zamku). Do Tarnowca dojeżdżam już tylko z Olkiem, skręcamy w kierunku zamku, zostało nam 7 minut. To stąd to już spokojnie, dojeżdżamy pod zamek a tam tłumy :O Wdrapujemy się na to wzgórze po lewej, zostało nam 4 minuty, fajerwerek dookoła jakby już północ była. Reszta ekipy zjawia się na czas, Paweł się melduje chyba minute przed północą. Patrzymy na to ile karbonowych Speców właśnie wyfrunęło w powietrze, pojawia się też Krysia z dziewczynami, ehh wszyscy chcą widzieć te fajerwerki :) Jest miło ale trzeba się zbierać bo już późno :) Ku uciesze ludzi w szampańskich nastrojach zjeżdżamy z zamku na kołach a nie na tyłkach jak część z tłumu, jakieś tam gadanie i jedziemy do lasu. Paweł już jedzie do domu a pozostali wjeżdżamy przy szykanie na ścieżkę i kręcimy chwilę po lesie. Opony super się trzymają w tym lesie, ale jakoś nie jestem przekonany do tego sprzętu w takim terenie ;/ Ale udaje się przejechać w miarę przyzwoitym tempie, jeden fragment musiałem podprowadzić bo zabrakło przyczepności ale za to w innym wyprzedziłem Olka na 29 bo się chłopak przyklinował w koleinach a bloki miał ciężko wypinające- szosowe. Rozstanie obok basenu i pytanie czy mamy zimowe opony- tak oczywiście :) Wyjazd pod kościół i zjazd w dół do domu. Sylwester bardzo pozytywnie, nawet jeszcze na końcówkę transmisji w Polsacie zdążyliśmy :)
Sezon 2014 uważam za zakończony, przejechany dystans 15 364 km jest co poprawiać.
trasa na endomondo
A dla tych którzy w sylwestra pili na pełny gaz i do odcięcia i przegapili fajerwerki :)
http://youtu.be/_wupeczNgsQ
Oglądać przełaje
-
DST
20.77km
-
Czas
01:00
-
VAVG
20.77km/h
-
VMAX
57.20km/h
-
Kalorie 822kcal
-
Podjazdy
234m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wróciłem z Tarnowa dosyć późno ale mimo wszystko wybrałem się rowerem oglądać przełaje. Zdążyć mogłem już tylko na wyścig Elity i to z 10 minutowym spóźnieniem, ale szybko w dół do Tarnowca i główną drogą na Tarnów. Tak jakby wiatr mocny, ale to tylko złudzenie. Wpadam do Tarnowa i uroki jazdy przez miasto, światła, skrzyżowania i inne pierdoły. Przejazd przez plastikowe i żeby nikt się nie czepiał to zjechałem na chodnik- i to był błąd. Początek było ok, dalej to już było jedno wielkie lodowisko. Po chwili namysłu wróciłem na asfalt, do galerii podobnie jak wczoraj korek bo cały parking zajęty, na szczęście rowerem można przejechać bokiem. Wjazd do samej strefy kibicowskiej dosyć wąsko pomiędzy tabliczkami, chyba wymierzone pod kierownice szosową, wjechałem dosyć szybko :D Pooglądałem wyścig elity, później poszedłem na chwile do galerii, okazało się że nie wolno wprowadzać tam rowerów, ochroniarze się czepiali ale jak to zazwyczaj bywa inteligentną gadką można zdziałać wiele i panom zabrakło argumentów więc byłem tam w sumie z pół godziny :) Później jeszcze na przystanek z Olkiem i chciałem wrócić przez Skrzyszów. Wjechałem na Rydza Śmigłego a tam lód, powoli ale przejechałem i byłem zadowolony bo przy Błoniach chodnik był odśnieżony. Dojeżdżam do ronda i widzę że w kierunku Lipia jedno wielkie lodowisko. Tym razem odpuściłem i pojechałem w dół ul. Jana Pawła II, tam chodnik częściowo przylodzony ale trzymając pion dało się jechać. Dalej już asfaltem na Lwowskiej, czekanie na jednych światłach, później drugich i w końcu udało sie wyjechać z miasta. Tarnowiec to już sama przyjemność i ostatni podjazd do Zawady.
Zima
-
DST
30.82km
-
Czas
01:01
-
VAVG
30.31km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Temperatura
-6.0°C
-
Kalorie 1336kcal
-
Podjazdy
444m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Święta się skończyły, sezon też, w drugi dzień świąt sypnęło śniegiem przez co zasiadłem na trenażerze. Od ślizgania jest lodowisko, jazda tym bardziej na szosie traci sens w takich warunkach, zamiast budować formę to człowiek się szarpie z śniegiem- bez sensu. Poza tym szkoda sprzętu bo błoto pośniegowe nie działa najlepiej a gleba na Foilu mogłaby do tanich nie należeć. Ale dziś widziałem że drogi przesychają, co prawda w Zawadzie jeszcze delikatnie śnieg na drodze leżał ale tak słońce zaświeciło że 14:30 i wyjechałem. Od razu do Tarnowca na główniejszą drogę i tam już było sucho. Co prawda biało od soli ale to się opłuka. Jedzie sie tak średnio, chyba to przez ten trenażer wczoraj, niby tylko godzina ale czułem to, poza tym na mrozie organizm chyba za dużo energii przeznacza na walke z zimnem. Wyjechałem do Piotrkowic w dosyć słabym czasie, zjazd w dół do Tuchowa ale nawet nie było tak bardzo czuć tych -6 które były jak wyjeżdżałem. Nawrót jak Endomondo powiedziało że zrobiłem 15 kilometrów. Poza endomondo w prawej słuchawce oczywiście RMF, nawracam obok Galerii Tuchowskiej, jak to brzmi :) Podjeżdżam do Piotrkowic, mniej wiecej w połowie górki widzę auto wracające chyba z dzisiejszych przełajów, jutro pod Gemini też będzie okazja pooglądać. Tak sobie uświadomiłem jadąc pod górkę że od początku jazdy każde auto zostawia ogrom miejsca przy wyprzedzaniu. Z początku myślałem że to przez tą pogodę, ale asfalt jest naprawdę suchy i przyczepny. Aha to już wiem czemu to- ktoś jadący rowerem przy takim mrozie nie może być obliczalny więc zostawiając sobie margines błędu. Na szczycie górki to już czuć że nogi miękną, zjazd do Poręby. Pod kościołem próba mocniejszego przyciśnięcia ale moment nogi spuchły i nie było czym jechać. Dojazd do Tarnowca i powolne wspinanie się pod górę do Zawady, ale poszło fajnie, myślałem że będzie bardziej ślisko. A po południu skoki
Nagły przypływ weny
-
DST
57.83km
-
Czas
01:49
-
VAVG
31.83km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Kalorie 2610kcal
-
Podjazdy
381m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnio jakoś mam problem żeby się wybrać na rower. Wczoraj przykładowo cały dzień zleciał na jakiś pierdołach, a wieczorem stwierdziłem że na siłe to nie ma sensu jechać. Dzis za to wybrałem się bardzo wcześnie bo o 21, ale święto to się inaczej liczy. Początkowo miało być tylko do Woźnicznej i z powrotem ale skręciłem w kierunku Rzuchowej i jakoś dobrze się jechało to postanowiłem pętle nieco wydłużyć . W Rzuchowej skręt na Lubinkę, ale nie wyjechałem na samą górę tylko odbiłem na Błonie. Patrzyłem za ozdobionymi domami ale lipa była pod tym względem więc w Zgłobicach na Koszyce żeby nie pchać się na DK94. Przejazd przez Koszyce i na Obwodnice. Obwodnica jak obwodnica- nudno, tak się zanudziłem że nie skręciłem na Tuchowską tylko przeleciałem pod Merkurego. Fajnie, nawet nie wiało w twarz :D Już wyjechałem na wiadukt żeby nawrócić z powrotem na zachód, ale cos mnie tknęło i pojechałem dalej w kierunku świateł i na Wole Rzędzińską. Tam Mactronic na 100% i można jechać, ruch dziś zerowy od rana- sklepy przecież zamkniete. Dojazd do Lwowskiej i powrót na obwodnice. W tą stronę już nieco gorzej ale dopchałem się do domu, wyszło ładnie kilometrów jak na taką porę :)