Czerwiec, 2016
Dystans całkowity: | 1589.87 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 52:35 |
Średnia prędkość: | 30.24 km/h |
Suma podjazdów: | 16213 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (106 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (92 %) |
Suma kalorii: | 36479 kcal |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 72.27 km i 2h 23m |
Więcej statystyk |
Rege
-
DST
50.90km
-
Czas
01:51
-
VAVG
27.51km/h
-
HRmax
137( 76%)
-
HRavg
97( 54%)
-
Kalorie 1385kcal
-
Podjazdy
568m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kończę czerwiec spokojną przejażdżką niezbyt bardzo oddalając się od Krakowa.
Bochnia Camp
-
DST
101.00km
-
Czas
03:28
-
VAVG
29.13km/h
-
HRmax
148( 83%)
-
HRavg
105( 58%)
-
Kalorie 2601kcal
-
Podjazdy
1064m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd jak zawsze wieczorem tym razem inny kierunek. Wieliczka i Dobczyce, dalej kierunek Bochnia. Ale tam płasko, jedzie się i jedzie ale o to chodzi :D Dojeżdżam do Bochni gdzie znajduje się fajny podjazd na treningi :D Zrobiłem swoje i dalej już jakoś musiałem wrócić o Krakowa. No szału nie było ale się dotoczyłem :)
Bez vervy
-
DST
56.60km
-
Czas
02:08
-
VAVG
26.53km/h
-
HRmax
136( 76%)
-
HRavg
95( 53%)
-
Kalorie 1604kcal
-
Podjazdy
696m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kwadrat z zachaczeniem o Niepołomice, zupełnie bez mocy, bardziej przeturlane niż przejeżdżone.
Rozjazd
-
DST
57.10km
-
Czas
01:56
-
VAVG
29.53km/h
-
HRmax
145( 81%)
-
HRavg
105( 58%)
-
Kalorie 1450kcal
-
Podjazdy
624m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazd po Wilczycach, dojechałem do Targowiska i nawróciłem. Niby lekko się kręciło ale jak na delikatnym zjeździe przestałem kręcić to tętno momentalnie spadło do 52 ...
Road Maraton - Wilczyce 2016
-
DST
110.87km
-
Czas
03:04
-
VAVG
36.15km/h
-
HRmax
189(106%)
-
HRavg
151( 84%)
-
Kalorie 2086kcal
-
Podjazdy
900m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem Wesołym Autobusem udajemy się do Wilczyc, niedaleko Sandomierza na wyścig Doliną Opatówki z serii Road Maraton. Pierwsze co się rzuca w oczy to wszechobecny upał. Udaje nam się załatwić miejsce dla busa teamowego w cieniu na boisku piłkarskim i chociaż tyle że możemy się w chłodzie przygotować do wyścigu. Wiele to nie daje bo i tak jest gorąco :D BodyiCoach dziś w składzie Agnieszka, Kasia, Rafał, Łukasz i ja. Poza tym Maciek i Coach Kuba we własnej osobie więc jest team :) W końcu udaje się na spokojnie przygotować do wyścigu i rozgrzać :D No może poza Kubą z telefonem jest spokój :) Start pod górkę, objazd kawałka pętli, no nie jest źle poza tym startem pod górkę. Samopoczucie wybitnie średnie, ludzie zaczęli się ustawiać do startu, tłok jakby rzucili Prince Polo. Ustawiamy się z Rafałem całkiem z boku i taktyka na start- Rafał celowo opóźnia start żebym mógł wjechać od boku z Sikorkami :)
Gotowi do startu © labudu
Udaje się to zrobić w miarę płynnie i jedziemy !!! Nie czuje się w tej temperaturze więc raczej zachowawczo, ale tak żeby być z przodu. Ale zaraz zaraz, tempo idzie takie że momentami to są problemy żeby komfortowo jechać w grupie. Porażka ze mną ciężko podjazdy, na płaskim też brakuje, chowam się gdzieś w środku grupy i czekam aż noga puści. Całe szczęście chłopaki chyba zrozumieli że przy takiej lampie z nieba nie da rady przejechać całego wyścigu na full, no chyba że jesteś Chuckiem Norrisem. Tempo trochę zwolniło aż za bardzo to zaczęły się ucieczki. Peleton bardzo się nie garnął na kasowanie odważnych, ja nie miałem siły, do tego jeszcze doszedł ból w stopach i było pozamiatane. Nie pozostało nic tylko walczyć o utrzymanie w grupie, i o miejsce na bufecie żeby można było sobie pobrać bidon :) Gdzieś po podjeździe spadł mi łańcuch. Zmuszony byłem się zatrzymać i co za wieś, podnosze ręke i mówie że defekt zjeżdżam do prawej a ludzie albo jadą równo ze mną albo się ryją jeszcze z tej prawej strony. A czas leci, ostatecznie zostałem spory kawał za peletonem, zakładam łańcuch i widziałem ze tempo nie szło jakieś mega to spokojnie swoim tempem dojeżdżam do grupy. Z tyłu Cukier na lajcie sobie kręci, powoli się przebijam tam gdzie moje miejsce czyli z przodu. Niedługo po moim defekcie gumę łapie Rafał i odpada z wyścigu. Zostałem sam w peletonie. Jak dojeżdżałem grupę to jechali koło 30km/h, a ucieczki dalej z przodu, dałem w palnik 45km/h a chłopaki za mną. Dzięki Arek, Krzysiek i Krzysiek bo to pewnie wasza robota, i nici z ucieczki. Ale ja robił za wszystkich nie będę, daje jakieś tam zmiany ale z rozsądkiem.
Wesoły autobus © labudu
Ucieczkę mamy na wyciągnięcie ręki ale nie bardzo chcą chłopaki współpracować, taki kraj że każdy jest sprinterem czego ja ciągle nie rozumiem. Jak można zapłacić startowe w wyścigu tylko po to żeby przetoczyć go na kole... mnie by było szkoda :P Teraz widzę że kluczowy będzie podjazd na kilka kilometrów do mety. I tam idzie ogień, niestety cały wyścig jechało się ciężko to i podjazd nie poszedł po mojej myśli, wyjechałem chyba 3 albo 4 i do tego jeden zawodnik sporo odjechał, a kilka osób w ucieczce jeszcze jest. Teraz już bez kalkulacji do mety. Na zjeździe mocne tempo, udaje się trochę odrobić, niby grupa się zjechała ale zaczęły się kalkulacje. Ja nie kalkulowałem, nie wiem pewnie ze 2 km przed metą poszedł ogień, a na ostatnich 500 metrach to już stal topiło, tego z przodu powoli dojeżdżaliśmy, słyszałem tylko odgłosy rowerów z tyłu, a za mną spora grupka kolarzy. Bałem się że wyjdą mi z koła, ostatni zakręt i zaginka do mety. Pierwszego z peletonu nie udało się dojechać, ale też nikt mnie już nie wyprzedził.
Aga na podium © labudu
Okazało się też że w ucieczce nie było nikogo z kategorii A, czas na mecie 2:47:01 co daje średnią 36.6. Ucieczka przyjechała 24 sekundy wcześniej. I w końcu, po niewiele ponad roku ścigania na szosie udało mi się wygrać wyścig w kategorii :) i to Road Maraton :) Na mecie dowiaduje się że Aga wygrała w Openie czyli ZROBILIŚMY TO - podwójne zwycięstwo dla BodyiCoach Cycling Team :D , co ciekawe na ubiegłorocznej edycji Wilczyc Nasz Team zdobył dokładnie te same miejsca, tylko wtedy dokonali tego Aga i Łukasz. Wypada przyjechać tutaj za rok :)
Dawid na podium © labudu
Wprowadzenie
-
DST
44.80km
-
Czas
01:29
-
VAVG
30.20km/h
-
HRmax
154( 86%)
-
HRavg
114( 64%)
-
Kalorie 1111kcal
-
Podjazdy
363m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę pokręcone po obwodnicy :D
Odcinkowy pomiar © labudu
Rozjeździk
-
DST
54.90km
-
Czas
02:01
-
VAVG
27.22km/h
-
HRmax
147( 82%)
-
HRavg
108( 60%)
-
Kalorie 1510kcal
-
Podjazdy
609m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na spokojnie na południe od Tarnowa. Lubinka po tych bardziej płaskich podjazdach :)
Bochnia
-
DST
81.50km
-
Czas
02:47
-
VAVG
29.28km/h
-
HRmax
158( 88%)
-
HRavg
108( 60%)
-
Kalorie 2095kcal
-
Podjazdy
803m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem nieco spokojniej do Bochni. W Bochni nawrót. Początek ciężki, później nieco lepiej ale na końcu to już nogi nie było.
Trening z kapciem
-
DST
97.10km
-
Czas
03:02
-
VAVG
32.01km/h
-
HRmax
172( 96%)
-
HRavg
119( 66%)
-
Kalorie 2286kcal
-
Podjazdy
856m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd dosyć późno ale to lepiej bo nie grzało tak. Najpierw delikatnie na południe od Krakowa, później do Wieliczki i dalej DK94 aby zrobić trening. Nawet leci, lekko nie było, mijam Bochnie i robi się ciemno. Oczywiście połowa świateł w samochodach ustawiona na czubki drzew i mnie oślepia aż w końcu najeżdżam na jakiś kamień na poboczu i flak. Komary gryzą, załatałem dętkę i dalej w drogę. Nawróciłem od razu i kierunek Kraków. W tą stronę chyba jeszcze ciężej. Podjazd w Bochni mija sprawnie, mijam Szarów i przerwa na stacji bo w bidonach pusto. Dalej już toczenie się do domu chociaż siły jakby wróciły. A na koniec foto nowych butów :D
Buty 1 © labudu
Buty 2 © labudu
Byle do przodu
-
DST
51.60km
-
Czas
01:45
-
VAVG
29.49km/h
-
HRmax
148( 83%)
-
HRavg
115( 64%)
-
Kalorie 1322kcal
-
Podjazdy
502m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak popatrzeć na Dare2B Maraton w Skrzyszowie i dalej tak mega lajtem aby cokolwiek przekręcić bo noga czuje jeszcze MP