Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | 1285.42 km (w terenie 73.00 km; 5.68%) |
Czas w ruchu: | 58:04 |
Średnia prędkość: | 22.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Suma podjazdów: | 14767 m |
Suma kalorii: | 20580 kcal |
Liczba aktywności: | 33 |
Średnio na aktywność: | 38.95 km i 1h 45m |
Więcej statystyk |
Puchar Tarnowa MTB 2014 #3
-
DST
30.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
15.00km/h
-
Kalorie 1000kcal
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ta ostatnia niedziela- sierpnia oczywiście. 31 sierpnia to dzień Pucharu Tarnowa, generalnie start spisany na straty, ostatnie 2 tygodnie to głównie nauka na kampanie, ostatni raz na poważnie na rowerze siedziałem w poniedziałek, wczoraj tylko lekki test roweru czy się nie rozleci, dziś rower do samochodu bo przecież daleko mam. Około godziny 10 udałem się na Marcinkę, obowiązkowy postój na przejeździe kolejowym, dobrze że są telefony to mi się nie nudziło :) Dalej z Leszkiem zapisaliśmy się do startu, po chwili przyjechał Krzysiek czyli stróż roweru :) Rozkładanie roweru, ostatnie regulacje z ciśnieniem, standardowa procedura startowa czyli szybki kurs do Mościc i około 11:45 melduję się znów pod basenem, przebranie, przygotowanie wszystkiego co potrzebne i szukam roweru. Znajduję go przy zakręcie na kostce i wybieram się na rozgrzewkę. Oj ciężko dziś, spotykam kolejnych kolarzy, co to jakiś wyścig czy co? Jest i Piotrek, chwilę rozgrzewamy się razem, ja straciłem poczucie czasu bo nie mam licznika czy też innego zegarka. Gdy na Alejach zaczęło robić się pusto stwierdziłem ze do startu już niedługo więc w jego okolicach pojawiłem się chyba 7 minut przed czasem. Chwila odpoczynku i ustawianie się na linii.
Na Bruku © labudu
I krawężnik © labudu
Startujemy z Elitą czyli dobrze i źle, dobrze bo będzie większa motywacja, źle bo będzie tłok na trasie. Ustawiam się za Olkiem, ale muszę zmienić swoją pozycję ze względu na jego szosowe bloki. Minuta do startu, tym razem jakoś bez stresu. Startujemy, Olek nie wystartował źle, wyprzedzam kilka osób i chwilę jedziemy równo z Olkiem. Ale jedzie się zaskakująco dobrze więc przycisnąłem nieco mocniej i przebijam się do przodu. Podobno byłem czwarty, ale skończyła się kostka, zaczął się betonowy podjazd i już było ciężej. Zaczął się kawałek zjazdu i uświadomiłem sobie że nie wiem gdzie mogę przycisnąć a gdzie muszę uważać bo nie objeżdżałem trasy więc jadę na tzw czuja. Ale trzeba przyznać początkowo nieco mnie nosi po tych ścieżkach, z czasem dochodzę do wprawy. Gorsza sprawa bo siły całkiem odeszły, na łące wyprzedza mnie Piotrek, niedługo później w lesie Olek. Kolejny fragment na łące, coś dziwnego dzieje się z napędem i muszę prowadzić. Ale po chwili mogę jechać dalej. Wjazd na kostce, jest ciężko, chcę przycisnąć ale nie bardzo jest czym. Na drugim kółku, mniej więcej w połowie wyprzedzają mnie juniorzy z Bieniasz Bike`u - a ja ledwo korbę przepycham, dubel będzie jak nic.
Jadę do domu © labudu
Ciężko © labudu
Mam wrażenie ze jestem przedostatni, w połowie trzeciego kółka coś puściło. Jedzie się zdecydowanie lepiej, tylko po co, generalnie to aby dojechać do mety, chociaż meta bardziej prawdopodobna na 4 okrążeniu niż na 5. Ale jednak tempo musiało wzrosnąć bo oglądając się na łące na 4 okrążeniu nie widzę nikogo więc mogę spokojnie przejechać 5 okrążenie. Zjeżdżam z kostki, na chwilę przestaję pedałować by odpocząć, teraz już lajt, byle się dotoczyć. Miejscami już było faktycznie ciężko kręcić ale dokręciłem. Na mecie zjawiam się gdy wszyscy udali się w bliżej nieokreślonym kierunku, z czasem 1:23:23 lub coś koło tego.. Do tego dostaję miłe powitanie od spikera :) Miejsce 7, w sumie wyprzedziłem jednego zawodnika, inny miał gumę i się wycofał, drugi przez zablokowany hamulec również był zmuszony się wycofać, to tyle co wiem.
Oczywiście podziękowania dla Sylwii i Xouted, bez zdjęć słaby start nie byłby miło wspominany, a tak to chociaż fajne zdjęcia sa :)
fot. Sylwia Poręba
W lesie © labudu
Bike Test
-
DST
6.53km
-
Czas
00:19
-
VAVG
20.62km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Kalorie 244kcal
-
Podjazdy
180m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rower doprowadzony do stanu myślę używalności a jutro Puchar więc postanowiłem przetestować czy działa. Powiedzmy że działa :)
Praca
-
DST
13.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
19.50km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota więc trzeba, rowerkiem :)
Dworzec
-
DST
14.00km
-
Czas
00:45
-
VAVG
18.67km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na dworzec i powrót
Poniedziałkowe MTB
-
DST
69.02km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:09
-
VAVG
16.63km/h
-
VMAX
62.00km/h
-
Kalorie 2000kcal
-
Podjazdy
1368m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Spontaniczna akcja, prognozy pogody nie są ciekawe więc Wtorek MTB z wtorku przeniesiony na poniedziałek. Start o 10:30 ale jak zapowiadaliśmy spóźnimy się z Krzyśkiem kilka minut. Tak więc z Mirkiem w trójkę zaczynamy szutrową wspinaczkę na Marcinkę. Tempo jak to na Wtorku, przejeżdżamy przez Zawadę i rodzi się jakiś dziwny asfaltowy pomysł podjazdu Brzanki od Klasztoru ale dojazdówka to bardziej na szosę. Zjeżdżamy więc do Poręby i przez Świebo dojeżdżamy do Pleśnej. Tam w końcu zaczęło się robić ciekawiej- podjeżdżamy żółtym na Rychwałd. Dawno albo wgl tam nie jechałem w tą stronę. Patrząc na łysego Ralpha z tyłu jestem zdziwiony że udało mi się aż tyle podjechać, wyszło na to ze najdalej z naszej trójki. A w czasie kawałka podejścia znalazłem fajny objazd leżącego na szlaku drzewa :) Widać nie byłem pierwszy bo ślady już są i z górki rowerem będzie jechać się fajnie :) Z Rychwałdu przez Meszną Opacką zjeżdżamy do Lubaszowej.
Piękne widoki z granic © labudu
Mirek na podjeździe © labudu
Na żółtym © labudu
Przy kałuzy © labudu
Krzysiek przy kałuży © labudu
Mirek na zjeździe © labudu
Cudownie jest © labudu
Tam plan był by jechać na klasztor ale jechałem pierwszy więc skręciłem w prawo na trasę XC w Lubaszowej. Dosyć mocny podjazd i w końcu wjeżdżamy do lasu. Ja na podjazdach już dziś nie cisnę bardzo mocno bo wieloklin na korbie mi się obrobił. W lesie pokazuje chłopakom ten ostry kawałek w wąwozie. Dziś nie odważyłem się zjechać bo dosyć mokro na lądowaniu, kiedyś przyjadę na spokojnie się przełamie i będę to zjeżdżał od tak :) , za to przejechałem sobie wcześniejsze serpentynki i był fun :) Mirek proponuję jechać dalej żółtym - no to jedziemy. Powiem szczerze chyba jeden z lepszych fragmentów w całym paśmie Brzanki. Po pierwsze coś nowego, poza tym sama trasa bardzo ciekawa, są niemałe zjazdy a przede wszystkim trasa nie jest schodzona przez ludzi, rowery i samochody jak na odcinku Brzanka-Liwocz wiec bardzo przyjemnie się jedzie pośród natury.
Brzanka © labudu
Były tez zjazdy © labudu
Były też zejścia © labudu
Zjeżdżam :) © labudu
Gdzieś na dole mój rower © labudu
Fota musi być :) © labudu
Podobno końcówka przez asfaltem jest do schodzenia. Najpierw fragment który zasłaniają gałęzie choinek, sprowadzam z 10 metrów, w sumie dobrze bo był mały uskok na korzeniu którego zza gałęzi widać zbytnio nie było, ale przy odrobinie chęci myślę było by do zjechania. Dalej kawałek zjeżdżania i dosyć ostra ścianka- chwila zawahania, już miałem sprowadzać, ale myślę sobie nie ma co się poddawać i ruszam do zjeżdżania. Nie jechałem po korzeniach lecz lekko z boku a i tak chwilami było na krawędzi moich umiejętności. Ale cało zjeżdżam w dół, tam zostawiam rower i wracam się zobaczyć jak radzą sobie chłopaki. Oni schodzą mając kilkanaście kilogramów żelastwa za odważniki. Na dole okazuje się że szlak ktoś sobie zaogrodził i trzeba by przeciskać się przez chaszcze co z rowerem pewnie nie byłoby możliwe wiec szukamy jakiegoś przejazdu wzdłuż lasu- tam mniej krzaków :) Mirek zamiast jechać to szuka grzybów- nazbierał tyle że ledwo do kieszonki upchał. Krzysiek znajduje jakąś ściezke w lesie więc nią jedziemy. Na dole cos podobnego do ścieżki, kawałek trawami i dojeżdżamy do strumyka. Wydaje się dosyć głęboki, na 1/4 kola a może i głębiej. Idę na pierwszy rzut, chłopaki przejeżdżają a ja się jeszcze wracam na drugą stronę- fajna fotka będzie :) jeszcze przejechałem szybciej by woda chlapała :)
Strumyk © labudu
Mirek w wodzie © labudu
Polana Morga © labudu
Widoki © labudu
Dojeżdżamy do asfaltu i szukamy tego żółtego. Zaczyna się wspinaczka, trochę w kole, trochę z buta. Było kawałek podjazdu ale daliśmy radę. Omijamy leżące drzewo i dalej to już w zasadzie płasko. Dawno nie jechałem Brzanki od tej strony, nawet końcówki od Burzyna dawno nie jechałem, a obawiałem się że jednego fragmentu nie podjadę. Ale udało się i jeszcze po raz pierwszy byłem na Brzance, chodzi mi o ten szczyt przy kamieniu. Dojeżdżamy do Bacówki ale skręcamy pod wieże widokową. Po deszczach dobra przejrzystość powietrza więc trzeba wyjść i zobaczyć dookoła :) Po oglądnięciu wszystkiego co sie dało wracamy- zjeżdżamy do Burzyna, opcją zaraz w prawo. Tam fajne fragmenty, dodatkowo lekko przestraszeni ludzie na kamienistym fragmencie- ale obiecali że nie będą się śmiać gdy ktoś się wywróci :) Jeszcze zjazd Olka i tyle terenu na dziś.
Podziwiamy widoki © labudu
Z Brzanki © labudu
Kolejny widok © labudu
Brzanka © labudu
Krzysiek i Mirek © labudu
Przygrzało im © labudu
Bracia Labudu © labudu
Dojeżdżamy do Tuchowa i na rynek, a dalej w kierunku Łowczowa. Stamtąd aby nie było płasko to zaproponowałem najprostszą drogę do domu czyli przez Piotrkowice obok kościoła i na przełaj na Zawadę. Zawsze to dodatkowe 100 metrów do przewyższeń, tak też zrobiliśmy, podjazd spokojnie, zjazd też. Ostatnie metry po Zawadzie i pora zawitać w domu :)
Opuszczamy Brzankę © labudu
Zjazd Olka © labudu
Niedziela
-
DST
27.46km
-
Czas
01:03
-
VAVG
26.15km/h
-
VMAX
55.80km/h
-
Kalorie 1126kcal
-
Podjazdy
263m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś krótko, miał być Tuchów- Rychwałd ale gdy byłem w Piotrkowicach zaczeło padać wiec zawróciłem w kierunku Kłokowej. Dalej Koszyce, Zgłobice i powrót Obwodnica bo konkretnie sie rozpadało. Wyglada na to ze rower przez 2 tygodnie muszę odstawić do minimum, bo wrzesień ;/
Tarnowski "OTR"
-
DST
51.02km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:20
-
VAVG
15.31km/h
-
VMAX
54.90km/h
-
Kalorie 1915kcal
-
Podjazdy
585m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po południu padało ale wyglądało ze przestało więc pora wybrać się na Sobotę MTB. Wyjeżdżamy z Krzyśkiem powoli na Marcinkę, później zjazd lasem, w lesie dosyć sucho, przebijamy się przez miasto i chwilę przed 16 meldujemy się w Lipiu. Po chwili z pierwszej pętli po lesie wracają Mirek z Tomkiem. Jedziemy robić pętelki po Lipiu, niby trening techniczny czy jak to zwał, o ile w Lipiu można trenować technikę- chyba pedałowania. W niedługim czasie dociera Leszek i robi się spory peleton. Krzysiek juz zgubił część peletonu, w czasie mojej pętli przypomniało mi się kwietniowe lipie i zaczęło się szybkie pokonywanie zakrętów. Tez musiałem czekać, w końcu wyjeżdżamy z tego lasu. W kierunku na Wolę Rzędzińską i dalej na wchód. Ale chmury zmuszają nas do zmiany trasy i wracamy się w kierunku swiateł w Ładnej. Dalej asfaltem w kierunku Szynwałdu i szuterkiem na Trzemesną. Na koniec zjazd Żyrafy, dosyć błotniste ale nawet to błoto mnie trzymało także jechało się nie najgorzej. Na koniec pod kosciół i do domu :)
Przed przejazdem © labudu
Przejazd Kolejowy © labudu
Peleton © labudu
Z Żyrafą © labudu
Mirek i Leszek © labudu
Tomek © labudu
Po zjeździe żyrafy © labudu
Praca
-
DST
22.00km
-
Czas
01:03
-
VAVG
20.95km/h
-
Podjazdy
200m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dwa razy na Lwowską, rano w drodze powrotnej na Marcince spotkałem Mirka Bieniasza z GoPro
Rychwałd
-
DST
30.24km
-
Czas
01:06
-
VAVG
27.49km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Kalorie 1252kcal
-
Podjazdy
326m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś żużel, a wcześniej próbowałem się uczyć więc na sam rower zostało niewiele czasu. Wyjechałem jakoś po 16, plan był na godzinkę, półtorej asfaltem. Pojechałem wiec na Rychwałd i z powrotem. W drodze powrotnej przypomniało mi się że Krzysiek coś wspominał o KOMie w Nowodworzu od przedszkola więc spróbowałem i swoich sił. Cały podjazd mocno z siodełka i ostatecznie wyszło 1:32 na 800m, czyli 16s szybciej niż Krzysiek. Później jednak musiałem zwolnić tempa by odpocząć więc sam przejazd Tarnowca i Zawady zszedł nieco dłużej.
Zajazd z Olkiem
-
DST
74.80km
-
Czas
03:00
-
VAVG
24.93km/h
-
VMAX
72.00km/h
-
Kalorie 2740kcal
-
Podjazdy
1028m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem jechać wcześniej ale zamiast rowerem to jeździłem kosiarką :) O 17:30 Olek wspominał że jedzie grupa spod BP. Podjechałem ale nikogo nie było, Krzysiek z Marcinem juz pojechałem. Telefon w dłoń i ostatecznie jadę z Olkiem. Dojechałem do centrum i tam zrobiłem kilka pętelek czekając na Olka. W końcu zobaczyłem czerwone opony więc jedziemy :) Wyjazd z miasta w kierunku Tarnowca dosyć szybko, powiedziałbym aż za szybko. W Swiebodzinie chciałem mocno pojechać KOMa, nie było słabo ale jakoś nie byłem przekonany co do czasu, na 1,5km srednia prędkość wyszła 44,7km/h czyli tak średnio. Życiówka niby jest, ale bywało lepiej z tym że odpuszczałem koło ŚwieboKościoła a dziś jehcałem do końca. Jeszcze będzie okazja to poprawię to drugie miejsce :) Dalej odpoczywając dojeżdżamy do Pleśnej a tam podjazd obok kościoła. Niby jedzie się dobrze ale tempo jakieś wolne. Olek oczywiście odjeżdża, powoli go doganiam, a ten poczekał, powiedział ze teraz sprint do mety i tyle go widziałem :) U mnie z tym sprintem było zdecydowanie gorzej, nie straciłem wiele ale złapałem go dopiero na głównej drodze na Lubinkę. Na Lubince skręcamy w prawo i jedziemy cały czas góra. Zjeżdżamy obok domu weselnego w Janowicach i dalej na kolejny podjazd i Koma. 1km, średnie 12%, max wg gps 17%. Na takim czymś to z Olkiem nie mam szans, chyba ze w dół. Odjeżdża mi, ja z początku jadę mocniej, później tak już mocno ale normalnie. Wyjechałem w ciągu jednego dnia także nie jest źle. Na górze chwila zastanowienia, zjazd w dół i Lubinka opcja bardziej płaska. Wyjechaliśmy do góry w miarę normalnie, strava pokazuje w 11 minut. Zjeżdżamy w dół bo mamy spotkać Krzyśka z ekipą. Dojeżdżamy do Janowic ich nie ma wiec jedziemy dalej w kierunku Zakliczyna. Za kawałek spotykamy Krzyska, Marcina i Leszka. Kręcą już w kierunku Tarnowa, łapiemy się peletonu. Chwilę tak jedziemy, za chwile myślę sobie a pociągnę ich trochę po płaskim. Wyjechałem na przód, kręcę tak w miarę równo, za chwilę widzę z lewej koło Olka. Za chwilę okazało się że zostaliśmy już tylko we dwóch. I tak sobie jedziemy do góry, raz ja z przodu raz Olek. Zaczęły się serpentynki- zaczęło sie szarpanie. Olek szarpnął raz- jakoś dałem rade się utrzymac, szarpnął drugi- myślałem że zdechne ale udało się dospawać. Za trzecim razem wstałem ale już nie było czym i po kilkunastu metrach odpuściłem. Jechałem mocno ale z siodełka, na samym szczycie udało sie nawet zrównać. Na szczycie dłuższa chwila czekania, bo wyjechaliśmy wg Stravy w 8:57. Ciemno się robi więc wracamy, ja lampki oczywiście zdjąłem na Wtorek MTB a na dziś nie zakładałem bo i po co :P Ale jakoś docieramy do domu :)