labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2015

Dystans całkowity:732.44 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:32
Średnia prędkość:27.60 km/h
Maksymalna prędkość:82.00 km/h
Suma podjazdów:9194 m
Suma kalorii:28331 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:61.04 km i 2h 12m
Więcej statystyk

Niedzielna w peletonie

  • DST 100.94km
  • Czas 03:38
  • VAVG 27.78km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Kalorie 3969kcal
  • Podjazdy 1217m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 lutego 2015 | dodano: 25.02.2015

Niedziela, próba zebrania większego peletonu. ale w Tarnowie to chyba już nikt na szose nie jeździ. Albo robią forme po cichu a później i tak nic z tego nie wyjdzie, bo jazda na jakieś liczby wykresy nigdy nie zastąpi rywalizacji z kimś innym :P Ale niech żyją dalej w swoim głupim świecie :D Tak więc kilka minut po 12 wyjeżdżamy z Krzyśkiem do Tarnowca. Na podjeździe spotykamy Kamila, niestety nie pojedzie z nami- dziś pierwszy raz na rowerze więc nie da rady. Chwilkę pogadaliśmy i dalej w drogę bo podobno widział Olka na skrzyżowaniu. Tak więc w dół, Olek jest, nikogo więcej- czyli skład dopisał :D Ruszamy w kierunku Lubinki, cel na dziś to Ruda Kameralna. Po płaskim bardzo spokojnie , tak 35 a za mostem nawet mniej. Na moście liczyliśmy że ktoś jeszcze będzie czekał ale było pusto. Lubinkę podjeżdżamy z Olkiem tak 19km/h czyli ciut wolniej niż 2 dni temu. Jedziemy po płaskim, z naprzeciwka jedzie Iza- konkurencja nie śpi, łapka w górę i jedziemy dalej, nawet Krzysiek nas od razu dogonił. Przejeżdżamy skrzyżowanie i w dół do Janowic, dziś spokojniej bo ostatnio jechałem sam, dziś Olek się zdołał utrzymać zaraz za mną. Przejeżdżamy obok sklepu w Janowicach i grupka kolarzy na pitstopie- Brzesko? chyba tak- zawracamy bo mieli tutaj jakoś jechać, spodziewaliśmy się ich na podjeździe na Lubinkę, a okazało się że oni jadą w tym samym kierunku co my. Chwila rozmyślań jedziemy razem kawałek :D

Peleton Brzeski
Peleton Brzeski © labudu

Peleton
Peleton © labudu

W Zakliczynie
W Zakliczynie © labudu

Ruszamy w kierunku Zakliczyna- małe zdziwienie co się dzieje :D  Peleton 9 osobowy a my jedziemy z młynka? Postanawiam coś podciągnąć tempo, jadę na przód peletonu i powoli przyspieszam. Dojechaliśmy pod Malinkę to dalej już myśle równo. Mijamy jakiegoś miejscowego rowerzystę kawałek dalej się oglądać jedziemy tylko w 3 Tarnowską grupa. Brzesko z tyłu to zwalniamy, jakieś tam fotki porobiliśmy i dalej zbieramy się w grupe. Spokojnym tempem dojeżdżamy do Zakliczyna i przez most na Melsztyn. Tam głownie Piotrek prowadził, gdzieś tam wyjechałem i zaraz był skręt na Gwoździec chyba. Zbieramy grupę, zjeżdżają się za godzinę. Kręcimy chwile po płaskim, tam gdzie drogę przecinał Maraton Wojnicki po kamienistym wąwozie. Zaczyna się coś do góry, pytam gdzie ten Kom- za kawałek. Widzę jakieś tasowania z przodu więc zbieram Olka, 2 mocniejsze obroty korbą i jedziemy do przodu. Wiem że ten podjazd jest średnio łagodny i dosyć długi. Jadę tak na tętnie ok 150-160, jak noga zaczyna palić to delikatnie odpuszczam, jedziemy jedziemy i gdzie jest koniec nie wiemy. Na kole nam nikt nie siedzi więc pierwsze wypłaszczenie, chyba koniec ale dla pewności jedziemy do momentu gdzie zaczyna się zjazd. Nawracamy, jedzie Krzysiek, grupa Brzeska czeka wcześniej koło przystanku czyli tam się musiał KOM kończyć. Można było z tego podjazdu wycisnąć sporo więcej myślę, Olek miejscami miał coś 310W  a to dosyć sporo. Ale tak żebyśmy zrobili najlepszy czas to wydawało mi się za mało. W domu okazało się że chyba 9 sekund brakło do mojego ubiegłorocznego wyniku, ale i tak nasza dwójka jest na tym podjeździe najszybsza bo o sekundę pokonaliśmy czas Piotrka. Na górze Baton Break, zebrali się wszyscy i gotowi do jazdy to zjeżdżamy serpentynkami w dół. Trochę chamskie są jak się ich nie zna bo zaciskające ale udaje się szybko zjechać Po zjeździe w Łoniowej obok stacji benzynowej odłączamy się od grupy i jedziemy już dalej sami na Złotą. Kawałek podjazdu i wielkie zdziwienie bo rondo gdzieś w polach. Zjeżdamy przez Złotą, strasznie podobna miejscowość jak Rybna obok Krakowa, niemal identycznie się przejeżdża. Dojeżdżamy do głównej drogi na Jurków, skręt na rondzie na Czchów i lecimy równo z tirami. Nie no trochę wolniej - tak 36km/h. Skręcamy z Krzyśkiem w lewo na zaporę- Olek pojechał dalej, chyba dobrze mu się jechało i pętelkę wokół jeziora chciał zrobić :)

Wielka woda
Wielka woda © labudu

W czchowie
W czchowie © labudu

Przejazd przez tamę i dalej już bardzo spokojnie do Zakliczyna. W ogóle od zapory człowiek czuł się już jakby w domu. W Zakliczynie na Rondzie w prawo na Gromnik i tam to mi się dobrze jechało. Przejechałem skręt na Siemiechów którego nie znałem wiec pojechaliśmy głowną drogą pod Jurasówkę.

Widok z Siemiechowa
Widok z Siemiechowa © labudu

Na górze Krzyśka jeszcze nie ma więc jedziemy pod górną stacje wyciągu- to nie był zły pomysł bo na drodze jeden żwir i rowery się ubrudziły. Ale nie ma tego złego- jadąc w kierunku Wału też woda i lód na drodze wiec rowery były brudne i tak. Z Rychwałdu to już standardowo jak najszybciej do domu, chwila pogawędki w Tarnowcu obok szkoły i w górę. 

Dzięki chłopaki za jazdę :) Wpadnijcie kiedyś jeszcze na tą stronę Dunajca :D

A po powrocie do domu... i na tym kończę - 11 dni na wolnym powietrzu, 10 dni jazdy, 700km pasuje odpocząć trochę a rower naładować
Na oparach
Na oparach © labudu



Sobotni rozjazd

  • DST 59.20km
  • Czas 02:12
  • VAVG 26.91km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Kalorie 2531kcal
  • Podjazdy 1115m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 lutego 2015 | dodano: 25.02.2015

Powiedziałem sobie że mimo wszystko póki jest pogoda do niedzieli jeżdżę codziennie na rowerze. Chociaż trochę męczące już to było ale tak sobie umyślałem to trzeba :) Trochę wiało więc wpadł pomysł żeby na Rychwałd. Tak też spokojnie przez Tarnowiec i Radlną dotoczyłem się do Pleśnej i zacząłem podjazd na Rychwałd. Od początku wiedziałem że po wczorajszym Rożnowie dziś trzeba delikatniej, ale z każdym metrem wydawało się że zmęczenie puszcza i jest lepiej. Na górę wyjeżdżam w 15:22 i sobie myślę że wracać do domu z 30 kilometrami to trochę wstyd. Zjechałem pod Rotunde do Pleśnej i nawrót- znów na Rychwałd. Tym razem nie jechało się dobrze - czas wyszedł 15:51, już miałem wracać do domu ale 2 powtórzenia to nie powtórzenia i jadę 3 raz :) Tym razem to chyba była tragedia- jadę bo jadę, niby czas wyszedł 15:17 czyli najlepszy dziś ale jak przed długa prostą ktoś zjeżdżał na szosie w dół to nie bardzo poznałem. Okazało się że to Piotrek z Tuchowa ale poznałem tylko bo niewiele wyżej od asfaltu był napis na ramie roweru, do góry w zasadzie nie spojrzałem. Wyjeżdżam na górę zjeżdżam i widzę ze Piotrek podjeżdża. Może będzie jeszcze raz zjeżdżał to zobacze gdzie się miniemy. Nawróciłem i 4 raz w górę na Rychwałd. Tym razem była jakby motywacja żeby jechać szybciej to wyszło 13:48. Piotrka już niestety nie spotkałem, pewnie pojechał do Tuchowa, ale na serpentynkach Marcin jechał autem. Na koniec już tylko zjazd w dół i do chaty odpocząć



Nad Morze Rożnowskie

  • DST 129.22km
  • Czas 04:45
  • VAVG 27.20km/h
  • VMAX 82.00km/h
  • Kalorie 4995kcal
  • Podjazdy 1966m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 lutego 2015 | dodano: 25.02.2015

Pogoda się utrzymuje ładna, chętnych.... hmmm brak, poza trzema osobami- Krzysiek, Olek i ja. Wyjazd z samego rana, wyruszamy z Krzyśkiem z domu kilka minut po godzinie 10. Zjeżdżamy do Tarnowca, jeszcze na chwilkę do sklepu i przyjeżdża Olek. Wyruszamy równym tempem w kierunku Lubinki. Lubinke podjeżdżamy z Olkiem ze średnią 20km/h - dobrze ale bez szału, Krzysiek z tego co pamiętam został z tyłu. Szybki zjazd z Lubinki, powoli zaczynam czuć ten rower w zakrętach, już nie boję się pochylić także jestem zadowolony :) Dotaczamy się do Zakliczyna, tam Krzysiek zaczyna marudzić że zawraca bo nie czuje się dziś dobrze. Ale udaje nam się go przekonać, Olek tam jakieś skróty znajduje w razie W i ostatecznie jedziemy dalej w trójkę, tyle że już wolniej. Z początku Krzysiek prowadzi peleton, później na tych samych przełożeniach to ja staram się jechać z przodu. Trochę nie wyszło w Paleśnicy bo tam kawałek hopki jest niby jechałem na tym samym przełożeniu ale to było pod górkę :) Za Paleśnicą miłe zaskoczenie- elementy nowego asfaltu na tych największych dziurach. A tuż za nimi podjazd, tam to jest co podjeżdżać, podobno oszukali nas z nachyleniem ale to już nie moja wina :D Kawałek podjazdu, trochę Olek mnie przegonił ale wyjechaliśmy równo na górę. Chwila (dłuższa) czekania na Krzyśka i przerwa na batona. Jakiś piechur przyjechał busem i idzie gdzieś w pola zwiedzać, ale miał mape to może się nie zgubi :) Zjazd w dół, strasznie nierówno omijamy dziury i jesteśmy strąbieni przez samochód- wyprzedzający nas na podwójnej ciągłe, także nie wiem kto powinien kogo strąbić że jedziemy środkiem pasa :) Dojeżdżamy do Gródka nad Dunajcem i naszym oczom ukazuje się częściowo zamarznięte morze. Znajdujemy przyzwoitą miejscówkę i robimy kilka zdjęć :) 

Rowerki
Rowerki © labudu

Heheheh
Heheheh © labudu

Woda z lodem
Woda z lodem © labudu

Telefony Telefony
Telefony Telefony © labudu


Znowu rowery
Znowu rowery © labudu

A może by tak wyjechać w Bieszczady- Sprawdziłem na Garminie - za dużo kilometrów
A może by tak wyjechać w Bieszczady- Sprawdziłem na Garminie - za dużo kilometrów © labudu

Pod dwóch dniach odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Teraz czeka nas spokojny podjazd na jakąś tam górę :P Wyjeżdżamy od tak równym tempem, ale końcówka to już mocno była nie wiadomo czemu. Czekamy chwilkę na Krzyśka i zjazd w dół. Strasznie buja na tym asfalcie, metody były dwie- albo zwolnić albo pozwolić rowerowi samemu jechać a tylko kontrolować aby mniej więcej w drodze się mieścił. Moim zdaniem to była zdecydowanie lepsza opcja więc ją wybrałem i na dole jestem pierwszy. W Wielogłowach skręcamy w kierunku Łososiny i Krzyśkowi chyba niemoc minęła bo lecimy cały czas 36 i nie narzeka. Droga mija bardzo ciekawie asfalt dwie linie i setki mijających nas samochodów. W sumie możnabyło je liczyć z nudów ale chyba nikt się tego nie podjął. W końcu naszym oczom ukazuje się podjazd na Tęgoborze. Kilka serpentynek o długosci 1.5km ze średnim nachyleniem 7%(max 16% chyba na zakręcie). Zajmuje mi to 4 i pół minuty, czyli średnia niecałe 20km/h, Olek przyjeżdża jakieś 10 sekund za mną, Krzysiek za niecałe 2 minuty, chociaż wydawało mi się że był bliżej. Wgl fajna sprawa na takich serpentynach jedziesz sobie pierwszy i patrzysz w dół jak jadą kolejni- na prostej czy w lesie tak tego nie widać. Na szczycie zatrzymuję się na przystanku a w nagrodę miły zjazd:D

W końcu zjazd :)
W końcu zjazd :) © labudu

Po zjeździe jedziemy po płaskim 38km/h i Krzysiek dalej nie narzeka :D Z głównej drogi skręcamy w prawo na Witkowice i tam czeka nas jazda w górę. Najpierw fajnymi krętymi drogami, jedna hopka i kawałek po płaskim. W końcu przejeżdżamy przez most i robimy chwile przerwy. 


Cofee Break
Cofee Break © labudu

Z innej perspektywy
Z innej perspektywy © labudu

A za nami most
A za nami most © labudu

Za mostem znów dłuższy odcinek płaskiego i jakiś większy podjazd. Z początku niepozorny kawałek w lesie, później jeszcze kawałek po wsi. Starałem się jechać równo okazało się że zrobiłem Koma, było to 1.7km podjazdu ze średnim nachyleniem 10%, max podobno 26(wg stravy). Można było się zmeczyć a predkość to już nie 30 ale 12-13 km/h :D Na górę wyjeżdżam i widzę takie widoczki.

Brzeziny
Brzeziny © labudu
Olek przyjeżdża po niecałych dwóch minutach, w międzyczasie jakieś dzieci jeżdżace na rowerkach. Dalej czekamy na Krzyśka i jedziemy dalej w stronę Paleśnicy. Przekichana droga bo topniejący śnieg tworzy wodę na drodze i zwalniamy żeby się nie pobrudzić :) i pomyśleć że jak człowiek jeździ po błocie to nigdy się nad tym nie zastanawia... tylko jedzie :) Zjazd do Paleśnicy fajny, tylko trochę ze żwirem przesadzili :) Paleśnicę przejeżdżamy prawie na wprost, wydawało się że asfalt się zaraz skończy ale to tylko taki mylny fragment a asfalt trwał dalej. Jakiś podjazd i wyjeżdżamy na pagórek skąd widać Jamną. Dalej ściana płaczu- tak ktoś na nazwał i  podjeżdżamy do punktu widokowego znanego z wycieczek na Jamną, tam przerwa na batona i jedziemy dalej. Z Policht szybki zjazd, Olek siedzi mi na kole, prędkość ponad 70km/h choć wydawało się więcej bo jest tam co zjeżdżać. W Gromniku na rondzie skręcamy w lewo (dosłownie :) i bocznymi drogami przez Chojnik kierujemy się na Rychwałd. A z Rychwałdu to już na autopilocie dojazd do samego Tarnowca. 

Wyjazd bardzo na plus, wyszło prawie 130km w super towarzystwie i pięknej pogodzie. Krótko mówiąc po co jechać do Calpe jak Calpe przyjechało do nas :D

link do trasy z endomondo



Gorszy dzień

  • DST 53.62km
  • Czas 01:57
  • VAVG 27.50km/h
  • VMAX 68.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 2300kcal
  • Podjazdy 906m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 lutego 2015 | dodano: 19.02.2015

Dziś szczęśliwe wyjechałem jeszcze za dnia :) jakoś przed 14, chociaż i na tą porę nie mogłem się zebrać od rana- tak jakoś zimno się wydawało. Zjazd do Tarnowca, spory ruch na drodze na Tuchów więc chwilę musiałem poczekać. Ale płynne włączenie się i jedziem dalej- kierunek na Tuchów. Oczywiście nie będę jechał główną drogą więc odbijam w Nowodworzu w dół. Ale jakoś pierwszy podjazd ciężko już idzie, krótki zjazd i dojeżdżam do przejazdu w Kłokowej. Tam skręcam na Rzuchową i dalej kierunek Lubinka. Równym tempem z młynka wytoczyłem się na górę, dojazd do skrzyżowania i górą podobnie jak wczoraj zjeżdżam w okolice domu weselnego. Podjazd główną drogą, wyciąg na Lubince stoi w miejscu, liny z kilofami leżą na śniegu- chyba coś poszło nie tak. Wyjazd, kawałek po płaskim i zjazd do Pleśnej obok kościoła. Tam jakby zmrożony deszcz czy co to było, mnie to nie przestraszyło bo już w głowie miałem ułożony plan że jadę na Rychwałd. Koma może nie było ale na szczyt wyjechałem, od razu zjazd w dół i na Słoną. Słona dziś bardzo dała w kość nie wiem czemu, do tego utwierdziłem się w przekonaniu że czeka mnie wizyta w BieniaszBike bo ostatnio odnosiłem wrażenie że ogranicznik się przestawił- dziś już jestem tego pewien(albo przerzutka nawala pod obciążeniem w co wątpię :) w każdym razie czasem gubi mi największą zębatkę z tyłu, też kwestia włożenia koła w ramę pewien. Dobrze że akurat największa zębatka w szosie to jest takie coś czego sporadycznie używam :)  Do tego utwierdziłem się w przekonaniu że czas wracać do domu bo jakoś dziś mi wybitnie nie idzie ta jazda. Przeleciałem górą do Zawady, dodatkowo w Zawadzie też kropiło to nie wiadomo co. W domu byłem zdziwony- wyszło 53km, w niecałe 2 godziny czyli średnia 27.4km/h jak na taką słabą końcówkę to jestem zadowolony i 900 metrów przewyższenia- ale tego akurat się spodziewałem



Po złomach

  • DST 52.20km
  • Czas 01:50
  • VAVG 28.47km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Kalorie 2200kcal
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 lutego 2015 | dodano: 19.02.2015

Dziś nietypowa jazda, typowe załatwianie spraw czyli jazda po złomach samochodowych. Nic ciekawego nie znalazłem, kolega potrzbuje a nie wiem z czego te złomy się utrzymują jak nic nigdy kupić nie można :P Tak więc najpierw do Skrzyszowa by przez Wolę Rzędzińską dojechać na Cmentarną. Później do Brzozówki ale tam też lipa więc wracam na Pogórską Wolę. I ciekawa sytuacja na tym łączniku do autostrady. Zrobiłem wyjątek bo zjechałem na drogę niby rowerową, bo bezpieczniej a jest ona  kostki bezfrezowej wiec prawie akceptowalna nawierzchnia. Ale dojeżdżam do skrzyżowania patrze i oczywiście przejazd jest przesunięty z 5 metrów w prawo aby spowolnić rowery ale to nic, nawierzchnia- na przejściu ładna równa kostka a tam metr albo i więcej z kostki granitowej do tego nierówno ułożonej- myśle sobie nie szosą- jadę przez przejście. Zatrzymuję się bo akurat jedzie samochód, ale ten mnie przepuszcza więc ruszam i przejeżdżam- a ten zatrzymał się tylko po to by zatrąbić i uświadomić mnie że przejazd dla rowerów jest 10 metrów dalej. No co za trep, pomyślałem tylko a weź sp....j i pojechałem dalej :P Przez Wolę dojechałem do DK94 i kierunek Pogórska Wola. Zleciało bardzo szybko i jestem na miejscu. Kawałek z buta bo nawierzchnia lipna, ale też nic nie znalazłem. Teraz to już tylko do domu, ale w tą stronę jakby już wolniej się jechało. Końcówka przez Skrzyszów żeby nie zacząć rzygać tą obwodnicą. 



Lubinka

  • DST 63.55km
  • Czas 02:13
  • VAVG 28.67km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Kalorie 2740kcal
  • Podjazdy 920m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 lutego 2015 | dodano: 19.02.2015

Dziś jakby zimniej, do tego nie mogłem się zebrać żeby wyjechać wcześniej, niby trochę się uczyłem ale aż tak to mnie nie wciągło. Wyjechałem, miał być Rychwałd, ale ostatecznie to nie chciało mi sie tam jechać i odbiłem w Pleśnej pod kościół. Z deszczu pod rynnę jak to mówią ale jakoś wyjechałem. Dotoczyłem się na Lubinkę, skręt w prawo, przejazd górą, tam goni mnie zerwany z łańcucha pies ale nie wie z kim się mierzy. Zjeżdżam w dół na wysokości Domu Weselnego i toczę się spokojnie na szczyt Lubinki. Wyjechałem i znów na Pleśną skręciłem. Tym razem zjechałem tym dłuższym wariantem, a co by- w dół to kilometry można nabijać :) Słońce powoli zachodzi więc trzeba jechać w słońcu pod górę- kierunek Słona- przed przejazdem spotykam Marcina K ale on na Słoną już nie dał się namówić. Ale też jest mu zimno więc nie jestem jedyny. Podjazd minął dosyć spokojnie, cały czas równo z młynka. Na górę wyjechałem i do głownej drogi na Tuchów dojechałem. Aż się zrobiło cieplej po tym podjeździe więc stwierdziłem ze trzeba coś dokręcic bo za mało kilometrów wyjdzie. Skręciłem więc na Łękawice, tam połowa drogi z górki więc samo jechało. Dojechałem do Skrzyszowa i na obwodnice. Takie powietrze fajne albo wiatr w plecy i szybko ją przejechałem, zjazd na Tuchowskiej i wolne toczenie się do domu :)



Rozjazd

  • DST 51.73km
  • Czas 02:01
  • VAVG 25.65km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Kalorie 2009kcal
  • Podjazdy 786m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 lutego 2015 | dodano: 19.02.2015

Dziś należał się rozjazd. Jestem jeszcze w pracy a dzwoni Olek kiedy będę na Marcince. Cholera nie pamiętam żebym się z nim umawiał, bardzo chętnie ale jeszcze trochę mi zejdzie. W sumie jutro poprawka na studiach, ale chrzanić to- na nauke już jest za późno. Przebieram się w domu, Olek z Marcinem K. przyjeżdżają pod bramę. Ruszamy w kierunku Łękawicy, jedzie się dosyć fajnie od startu, ale noga jednak zmęczona trochę. Najeżdżam na kawałek koleiny lodowej ale niegroźnie. Podjazd na Trzemesną- bardzo ciężko, jedziemy z Marcinem całkiem niewolnym tempem, już myślałem że będę musiał odpuścić ale jednak się utrzymałem i na górze byłem pierwszy :D Na górze zastanowienie gdzie jechać, jednak w dół do Karwodrzej i w Tuchowie odbicie na Rynku w kierunku na Rychwałd. Powoli się toczymy do góry, a na szczycie chwila przerwy, dłuższa chwila. Chłopaki się bawią swoimi komputerkami i w efekcie Marcinowi pokazuje moc z piasty Olka. Takie śledzenie konkurencji. Ja na szczęście mam ten problem z głowy, jedziemy jeszcze na Lubinkę. Toczymy się górą i zjazd obok sklepu. Z początku zostaję za Marcinem- dosyć wolno zjeżdża ale później go wyprzedzam i staram się gonić Olka, trochę odrobiłem ale jedzie dosyć szybko, a bez sensu byłoby ryzykować. Dalej skręt na Błonie, tam gdzie ostatnio kapcia złapałem, dojeżdżamy do Koszyc i zbiórka w Tarnowie koło Leadera. Tam dłuższy postój, a gadamy chyba z godzinę, ale zaczęło się robić chłodnawo więc mówię dość i jadę obwodnicą do domu. Olek też jedzie do domu a Marcin jeszcze na Myjkę rower umyć. Miło zleciało i przynajmniej nie musiałem się uczyć, ale sam podjazd na Zawadę już ciężej bo chyba zgłodniałem. 



Morze Rożnowskie

  • DST 120.00km
  • Czas 04:12
  • VAVG 28.57km/h
  • VMAX 78.30km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 4200kcal
  • Podjazdy 960m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 lutego 2015 | dodano: 19.02.2015

Jak jest pogoda to ludzi ciągnie nad Rożnów, kolarzy też, jak jest ciepło woda, słońce, asfalt - i nie ma potrzeby jechać w cieplejsze miejsca :D Przed wyjazdem oczywiście rower umyty, łańcuch nasmarowany i założone nowe siodełko :) Jedynym plusem wczorajszego dnia to była paczka z Chin która czekała na mnie w domu. W końcu siodełko jest czarne, pasujące do reszty- model oczywiście Vertu Spyder :) Jak zawsze w pierwszych dniach użytkowania Vertu daje trochę po tyłku, plastik po prostu musi się ułożyć, tak też było tym razem. Start zaplanowany na 12:15 w Tarnowcu, udało mi się wyrobić wcześniej więc próbowaliśmy wyjechać wcześniej o 12 ale oczywiście Marcin pół godziny ubierał buta :D i wyjechaliśmy dopiero o 12:20. Ruszamy w składzie: ja, Krzysiek, Olek, Maks, Marcin Cz. i Bartek. Mocny start do Nowodworza tak na rozgrzewkę bo trochę zmarzliśmy czekając Przejazd przez hopkę w Radlnej, szybki zjazd w dół i na dole trzeba zwolnić żeby zebrać peleton :) Dojazd do Rzuchowej bardzo powolnym tempem, zaczyna się podjazd na Lubinkę, z początku jedziemy równym tempem, później zawracam aby wspierać kontuzjowanego Marcina. Tutaj zauważam nie tylko syndrom kontuzji ale także dętki. Wyjeżdzamy na górę, chłopaków już nie widząc a że dętke mam w kieszeni więc Marcin zostaje a my jedziemy dalej. Chłopaki czekają na Lubince i zjeżdżamy w dół. 

W dół jak to w dół zawsze szybciej niż pod górkę :) Na płaskim odcinku w oddali dostrzegamy rowerzystę. Po chwili stwierdzamy że to szosowiec bo jedzie za szybko, ale Olek pociągnął zmianę i prawie go doganiamy gdy ten skręca w lewo na Siemiechów. Ale poznajemy po koszulce że to Lucjan więc go wołamy i ostatecznie dołącza do nas :D Dojeżdżamy do Zakliczyna i dalej w kierunku zapory w Czchowie. Lecimy bocznymi asfaltami przez te wsie, niektórzy twierdzą że to nie była spokojna jazda, w pewnym miejscu jakby szron na drodze, ehhh ten cień. Na zaporze chwila przerwy i lecimy dalej wzdłuż wody. Krzysiek jak ruszył to zostało nas chyba tylko dwóch, więc zwolniliśmy i jechaliśmy spokojnie, ja wiem pewnie z 35km/h. Zszedłem jeszcze zęba żeby jechać wolniej, dosyć spokojnie na drodze, ruchu nie ma jakoś bardzo dużego, dojeżdżamy do Łososiny Dolnej i zobaczyłem że nie ma Olka i Lucjana, dogonią nas na szczycie. Powoli się toczymy pod górkę, i przerwa na przystanku. Tam pamiątkowa fotka po dłuższej chwili przyjeżdża Lucjan a po chwili Olek. Reszta grupy była o czasie. 
Czekając na Olka :)

Skręcamy w lewo na jakieś wsie, Olek jakąś tam trasę wyznaczył na drugą stronę jeziora czy co to jest. Nawet fajne podjazdy tam były :D Coś podjeżdżamy, głownie jadę z Bartkiem- reszta z tyłu mimo że się nie zaginamy. Zjeżdżamy w dół do Tabaszowej i nie wiemy gdzie jechać. Okazuje się że tylko Olek z Krzyśkiem zostali na górze tam gdzie mieliśmy skręcić więc mamy bonusowy podjazd :D Skręcamy w tą drogę i po jakimś czasie kończy się asfalt :D Podobno tam jest 2.5 km szutru- to nie jedziemy, zawracamy :) Dobra decyzja ale ze względów czasowych czeka nas powrót tą samą drogą. Zjazd w dół, na początku zostałem z tyłu, ale jak zobaczyłem że chłopaki cisną w dół to się położyłem na kierownicy i dokręciłem lekko. Wpadło 78km/h może byłoby szybciej ale jechał taki jeden samochód co spowalniał bo bał się chłopaków wyprzedzić. Na dole miała być przerwa w biedronce ale nie było, tylko zatrzymanie i jedziemy dalej. Kawałek pociagnął Maks, później jedziemy 32km/h tak mniej więcej bo ja oczywiście ciągle bez licznika jeżdżę :D W Czchowie okazuje się że nie ma Olka, dobra już nie czekamy bo i tak jechał wolno, jedziemy dalej. Przez te wsie równym tempem, zaraz przed Zakliczynem przerwa na sklep, Lucjan jedzie prosto do domu. My chwila przerwy i na Lubinkę. Krzysiek zostaje z tyłu w Janowicach, kolano go coś zaczęło boleć. Wyjeżdżamy na górę, Bartek mówił że skręca na Rychwałd i do domu- jemu to dziś wyjdzie trochę więcej kilometrów niż nam. Tak więc na koniec jadę już tylko w 2 osobowej grupie z Maksem, dojazd do Tarnowca i na Zawadę toczę się już sam robiąc nijako rozjazd :) Krzysiek dociera do domu 19 minut później ode mnie.



Piątek Trzynastego

  • DST 29.87km
  • Czas 01:22
  • VAVG 21.86km/h
  • VMAX 60.30km/h
  • Kalorie 1165kcal
  • Podjazdy 564m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 lutego 2015 | dodano: 14.02.2015

Ten dzień nie mógł wróżyć nic dobrego, nie żebym był przesądny ale tak musiało być :P Wyjazd o 14:30, dojeżdżam pod szkołę w Tarnowcu, po chwili przyjeżdża Olek i ruszamy. Najpierw w kierunku Łękawki, 20 metrów śniegu, trochę odjeżdża przednie koło ale delikatna podpórka i jadę dalej, Olek się lekko zakopuje, ja wyjeżdżam - zapewne to zasługa bieżnika Conti(żart :P ), w polach spotykamy Piotrka- też coś kręci po chorobie. Wspinamy się na Słoną Górę, zjeżdżamy do Piotrkowic i kończy się dobre :P W lesie przejezdne sa tylko koleiny, resztę pokrywa śnieg. Zjeżdżamy do Łowczowa i wspinamy się pod górę- spokojnym tempem bo jest luty. Przejeżdżamy obok cmentarza i dalej na Rychwałd. Zaczyna się las i kończy się przejezdność. Całą droge pokrywa śnieg i lód, czasem jakaś wyjeżdżona koleina się trafi- niestety spadnie nam średnia. Było tak dobre pół kilometra, przejeżdżamy Lubinkę i zjazd obok sklepu. Tam sporo żwiru ale można dosyć szybko zjechać. Dalej już kierujemy się w kierunku domu, Dojeżdżamy do Błonia i na jednej z bocznych dróg najeżdżam gdzieś na kawałek hasiu którym posypali drogę- swoją drogą debilizm sypać takim czymś wielkości 4cm drogę- jestem ciekaw kto płaci w przypadku wybicia szyby w samochodzie przez odskakujące takie coś. Zaczyna syczeć powietrze z przodu, powietrze uchodzi bardzo powoli ale myślę szybkie łatanie, 10 min i jedziemy dalej. Łatam, próbuje pompować- nie przybywa powietrza- myślę druga dziura, biorę zapasową dętke- też nie chce się pompować. Wniosek jeden- coś nie tak z pompką, do tego zaczyna się blokować tłok. W sumie przez durne próby zleciało prawie pół godziny- dziś piątek 13.... Dzwonię do Krzyśka żeby po mnie przyjechał a Olek odjeżdża do domu. Może jutro będzie lepiej 



Calpe Polska

  • DST 48.11km
  • Czas 01:22
  • VAVG 35.20km/h
  • VMAX 55.80km/h
  • Kalorie 2222kcal
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 lutego 2015 | dodano: 14.02.2015

Długo  nie pisałem ale nie było o czym. Z widoków które zobaczyłem podczas moich jazd- rower, ściana, podłoga, jakieś szafki i tym podobne :P Ale dziś wyszedłem do ludzi się pokazać :D 

Jedni wyjeżdżają do ciepłych krajów, inni mają Calpe w Polsce. Gdy wyjeżdżałem termometr w słońcu pokazywał 22*C :) Ale jednak nie byłem przekonany do tego topniejącego śniegu przepływającego przez asfalt więc wybrałem raczej suchy asfalt. Jak suchy asfalt to wybór mógł być tylko jeden- obwodnica. W Tarnowcu po płaskim bardzo lekko się kręciło :) Wjechałem na obwodnicę i w kierunku Merkury Marketu. Jedzie się miło, nawet tych minimalnych wzniesień nie odczuwam jakoś bardzo znacząco :D Wniosek może być jeden-nie wieje w twarz to pewnie dlatego :) Na węźle o dziwo woda, sam nie wiem skąd bo na wiadukt to nie bardzo miała skąd spłynąć. Nawrót i spokojnym tempem na drugi koniec obwodnicy. Tak się rozpędziłem że nie zauważyłem podjazdu w Koszycach. Nawróciłem i kolejny raz pod Merkurego. Tak dla odmiany :) Znowu pod Krakowską i stwierdziłem że na dziś wystarczy się chlapać i wróciłem do domu. W domu oczywiście mycie roweru bo napęd teraz się bardzo szybko brudzi a to najważniejsze w rowerze jest :) 

I jeszcze z rzeczy technicznych :P Założyłem nową oponę na tył. Continental Grand Sport Race, od razu po założeniu lekko się zdenerwowałem. Bo tak jak w oponach mtb Continental kantuje na rozmiarach opon i w rzeczywistości jest ona mniejsza o niecały rozmiar od opon pozostałych producentów. Tak więc krótko mówiąc mam teraz oponę 700x21 a zakładałem 700x23, nie wiem czy wytrzymam psychicznie na takich oponach bo gumy w szosie zbyt dużo nie ma a tutaj jeszcze się jej zmniejszyło. Wiadoma rzecz że przez to łatwiej dobić a i sam komfort jazdy jakby spadł w dół. Dojeżdżam do Tarnowca pierwsze hamowanie i koło idzie smykiem, no trzeba się przyzwyczaić, ale o dziwo Fusion przy poślizgu był bardziej śliski od Conti. Tyle że nie tak łatwo było go zblokować, zawsze wydawało mi się że to hamulce są słabe. Druga rzecz pękło siodełko Vertu, co najgorsze zaczęło łapać za spodenki. Temu problemowi zaradziłem po polsku- taśma izolacyjna, dwa gustowne paseczki z obu stron i siodełko jak nowe :P Trzecia rzecz to testuję nowy smar do łańcucha- Brunox Top Kett czy jak to się zwie. Polecono mi go że nie syfi tak napędu jak Finish Line którego do tej pory używałem Jak na razie odczucia są pozytywne, ale po jednej czy dwóch jazdach to ciężko cokolwiek stwierdzić a na trenażerze łańcuch aż tak się nie brudzi :)