labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:1519.93 km (w terenie 56.00 km; 3.68%)
Czas w ruchu:59:45
Średnia prędkość:25.44 km/h
Maksymalna prędkość:84.20 km/h
Suma podjazdów:21136 m
Suma kalorii:49572 kcal
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:40.00 km i 1h 34m
Więcej statystyk

Po południu

  • DST 57.72km
  • Czas 02:19
  • VAVG 24.92km/h
  • VMAX 69.70km/h
  • Kalorie 2239kcal
  • Podjazdy 773m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 kwietnia 2015 | dodano: 01.05.2015

Dziś z zasady miało być luźniej, te 130km z KWK trzeba jakoś rozjechać, a jeszcze w głowie coś tam świta odnośnie 1 maja. Wyjazd jakoś 17:15, w Tarnowcu. Olkowi jeszcze udaje się Krzyśka namówić na jazdę który niby pojechał tylko do BikeBrothers po coś tam. Startujemy, miałem jechać na Rychwałd ale Trzemesna- coś ciekawszego niż tylko ciągle ten Rychwał i Lubinka. Podjazd i zjeżdżamy do Karwodrzy. Później przez Zabłędze do Łowczowa a tam zamknięte szlabany na przejeździe kolejowym. Dalej podjazd na Rychwałd, nie idzie jakoś szczególnie lekko ale wspólnie ustalamy że nie bijemy KOMa Marcinowi, niech się jeszcze trochę pocieszy. Wyjeżdżamy na górę i na wprost. Zjazd do Lubinki i dalej do Szczepanowic. Końcówka przez Zgłobice, tam kręcenie za Marcinem, akurat go spotykamy i skończyło się na gadaniu a do domu wracamy Krakowską i Przemysłową już po zachodzie słońca. 



KWK- sponiewierało

  • DST 129.60km
  • Czas 04:22
  • VAVG 29.68km/h
  • VMAX 84.20km/h
  • Kalorie 2500kcal
  • Podjazdy 1670m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 kwietnia 2015 | dodano: 01.05.2015

Dziś z Tarnowa startował Karpacki Wyścig Kurierów, a ja na zajęciach. Ale udało się tak wykombinować że o 11:10 byłem w Tarnowie. Szybki powrót do domu, bidon wody i w drogę. Wyjazd o 11:32, decyzja- dobra jadę w kierunku startu. Przebijam się przez Tarnów, czuć trochę wiatr, koło trasy widzę ze jeszcze nie jadą więc kieruję się w kierunku startu. Udaje mi się dojechać pod sam start i jeszcze czekam :D Dostrzegam Krzyśka z Olkiem, jak rusza peleton widzę też Piotrka i zabieram się z nimi. Jedziemy w końcówce aut, ale i tak nas przegania sędzia, więc zwalniamy i jedziemy za ostatnim busem. Mega szarpanie, ewidentnie formują grupe bo co chwila zero i ogień, do tego na prostej widzimy peleton a tak wolno to oni na pewno nie jadą. W końcu skręt na Łękawice i zaczął się ogień. Jedziemy trochę w grupie, później samochody nam odjeżdżają, w sumie chyba trzymam się najdłużej wyścigu, w pewnym momencie odpuszczam i zacząłem czekać na Krzyśka. Ale na serpentynkach widzę że auta są jeszcze blisko więc spróbowałem jeszcze gonić. W Łękawce taki mały myk tubylca czyli pojechałem przez Łękawkę- ostrzej ale ciut krócej. Wyjeżdżam na główną drogę do Tuchowa i widzę przed sobą policyjną Alfę. Czyli dalej mam wyścig w zasięgu wzroku. Alfa zwalnia i się zatrzymuje, nieprzyjemna sytuacja kolarz w betonowym rowie, przy prędkości 60-70km/h to nie wróży nic dobrego. Były jakieś podejrzenia o złamanym biodrze czy coś, skończyło się podobno mniej groźnie, głowa coś ucierpiała ale nogi całe. Ruszam dalej w dół, grupa pewnie już odjechała kawałek. Dojeżdżam do Zabłędzy, przy skręcie na Karwodrze widzę pierwsze motocykle podjeżdżają ul. Partyzantów. Kawałek przed skrętem widzę tam też grupę. Jadę w tą ulicę, zaczynam podjazd, widzę ktoś jedzie do góry, a ktoś inny na góralu zjeżdża w dół. To Piotrek, wygląda na to że wszystkich objechał a teraz robi podjazd drugi raz żeby nie czekać na resztę. Kilka słów i jadę dalej a tam Leszek Bajorek, zwolniłem do jego tempa i tak sobie dojechaliśmy do świateł w Zalasowej. Przyjeżdża Krzysiek, Olek- Piotrek już się nie pojawia. Stoimy tam chwilę, zobaczenie na rozpiske wyścigu i decyzja że czekamy na drugi podjazd w Tuchowie. Podjechaliśmy pod Galerie Tuchowską i czekamy na Partyzantów. 

Podjazd
Podjazd © labudu

Po jakimś czasie widać motocykle, myślimy jeszcze chwilę trzeba czekać ale kilka sekund i pojawiają się sylwetki dwóch kolarzy. Jadą w ucieczce, co prawda ich przewaga to na moje oko około 40 sekund ale zawsze. Jadą podjazd, później przejeżdża peleton, jedzie kilka aut to my w drogę. Jadę gdzieś w pierwszej 10 aut, mijam chyba ze 3 auta i zjeżdżam na pobocze bo jakieś białe chce jechać do przodu. Wracam na drogę, jadę kawałek i ktoś na mnie krzyczy. Myślę sobie pewnie przeganiają żeby tu nie jechać, ale wsłuchuje się lepiej a to jakiś włoch się pyta ile mam lat. A po kiego mu to, zamieniliśmy kilka zdań takim włosko-angielskim i pojechałem do przodu. Znowu dojechałem do świateł w Zalasowej i czekam. Zjechała się grupa, gadamy sobie i jadą jakieś niedobitki, z 10 ich było, za nimi straż, szybka decyzja- jedziemy za nimi, oni gnać jakoś bardzo na pewno nie będą. Jedziemy i faktycznie tragedii nie ma, trzeba się pilnować bo Straż ma lekkie problemy z podjazdami, i na skrzyżowaniach lekkie szarpanie ale poza tym spoko. Dojeżdżamy do Ryglic i zaczyna się podjazd na Pasmo Brzanki. Jedziemy, jakoś tak średnio szybko, W sumie to jadę sam, później dojeżdża Olek a Krzysiek jedzie gdzieś bardziej z tyłu. Później kolarze jakby zwalniają tempo, jeden widać zostaje i jedzie już naprawdę powoli. W sumie odpocząłem na tym podjeździe. Koleś się zatrzymuje na górze, nieźle go ścięło, pakują go do busa. Czyli teraz czeka nas najgorsze- auta ruszą a my zostaniemy. Zjazd w dół, jeszcze jakoś się trzymamy, później nam odjeżdżają a my kręcimy swoje. Gdzieś później widzimy auta jeszcze na podjeździe ale akurat wtedy widzę bidon w fosie, i to bidon CCC więc warto się zatrzymać Lecimy dalej, Olek jakby zostawał z tyłu, my chcemy jeszcze do Ciężkowic jechać a on mówi że już prosto do domu jedzie. Jedziemy więc z Krzyśkiem we dwóch, ale zaczynam się czuć coraz gorzej, o bidonie wody i 2 cukierkach od Krzyśka to na taki dystans trochę słabo. Ostatecznie przejeżdżamy Gromnik i do Cięzkowic. Kawałek przed łapiemy się do jakiejś grupy norweskiej robiącej rozjazd. Chwile pokręciliśmy się po rynku i w drogę powrotną. jedziemy tak sobie, ale ze mną coraz gorzej- masakra- w tym roku to mnie jeszcze tak nie sponiewierało. W Gromniku trzeba dotankować więc przerwa, w Tuchowie tak samo bo tamto było za mało. Później jest ciut lepiej tak że dało się dotoczyć do domu, w sumie nie bardzo wiem kiedy. Wniosek- jeść. Dziś w sumie znalezione 3 bidony. 

Start KWK
Start KWK © labudu



Tak o

  • DST 25.16km
  • Czas 00:53
  • VAVG 28.48km/h
  • VMAX 64.30km/h
  • Kalorie 1069kcal
  • Podjazdy 301m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 kwietnia 2015 | dodano: 30.04.2015

Tak najbliżej prawdy to można by określić to rozjazdem. Nie wiem kto normalny jedzie na rower nie śpiąc całą noc a tylko to co w autobusie, ale pojechałem. Początek ok, noga fajnie podawała, później było trochę gorzej z głową więc bezpieczniej było wrócić do domu. Wyszła Słona-Rzuchowa i Zawada, fajne tak niecałą godzinkę tempo spokojne czyli rozjazd :)



Dworzec

  • DST 12.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 18.00km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 kwietnia 2015 | dodano: 30.04.2015

Jechać o 5 na dworzec i o 5:10 spotkać pana koszącego trawę, no niecodzienny widok. 



Po wsi

  • DST 17.28km
  • Czas 00:39
  • VAVG 26.58km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Kalorie 734kcal
  • Podjazdy 413m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | dodano: 30.04.2015

Tak jakoś nie było zbyt czasu na jazdę, dosyć późno powrót do domu, wyjazd na rower o 21:45 i żeby się zbytnio nie oddalać to 3.5 raza od Tarnowca koło szkoły do Zawady pod kościół. Tempo takie żeby nie zmarznąć. i jest 4 tys w 2014 roku



Dworzec

  • DST 12.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 18.00km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | dodano: 30.04.2015

Rano zimno, później ok na dworzec.



Puchar Tarnowa 2015 #Lipie

  • DST 35.17km
  • Teren 28.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 19.18km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Kalorie 1064kcal
  • Podjazdy 50m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 kwietnia 2015 | dodano: 30.04.2015

Dziś niejako pierwsze zawody w sezonie, wczoraj były zawody akademickie w Krakowie, ale niestety beze mnie. A szkoda bo Tomka nie było i moje punkty by się przydały do generalki. ale kolejne zawody są w środę więc myślę wystartuję :) A dziś Puchar Tarnowa, pierwsza edycja z okrojonego tegorocznego cyklu. Lasek Lipie czyli płasko i nudno, ale tylko pozornie. Dla mnie PT to jak zwykle na wariackich papierach, chociaż dziś udało się wyrobić bardzo przyzwoicie- zdążyłem się nawet rozgrzać. Wczoraj nie objechałem trasy więc dziś się urwałem z pracy o 8:15 i do Lipia. Zapisałem się, szybko przebrałem i na trasę. Chłopaki dopiero się rozkładają, tak wgl teraz kto inny organizuje Puchar, jak na razie w moim odczuciu bardzo pozytywnie. Wjeżdżam na trasę, sporo liści, ale to się rozjeździ. Technicznie OK, nawet wielkich problemów nie ma. Ale noga jakaś dziwna dalej po tym crossfit, Zrobiłem dwa okrążenia w tzw tlenie, czas około 15 minut. Przyjeżdżam na metę, przyjechał Krzysiek ja zwijam się, później jeszcze po 10 przywożę rower żeby było mniej rozkładania. Ostatecznie do Lipia przyjeżdżam jakoś o 11:40 czyli 35 minut przed startem. Ale rower gotowy, numerki przypięte. Spokojnie zdążyłem się rozgrzać, ludzie przywieźli nowe karbony 29, ja pożyczyłem od Pawła 15kg Revela :P Do tego chory pomysł żeby jechać na blokach szosowych :) swoje mtb sprzedałem a pożyczać nie chciałem patrząc na to że w Lipiu wypinać się dużo nie trzeba, a blok szosowy teoretycznie lepiej przekazuje siłe w korbe więc można zaryzykować. Ustawianie do startu, jadę z drugiej linii, niby byłem pierwszy na liście ale to jest dżungla, ludzie mają niewiarygodne zdolności w przepychaniu się.


Jedziemy
Jedziemy © labudu
foto Kasia Pa

Na hopkach
Na hopkach © labudu
foto Kasia Pa

Start to totalna klapa, nie mogę się wpiąć, w efekcie ze startu wyjeżdżam przedostatni... Startuje nas 13 osób. Od razu po zakręcie zabieram się za odrabianie strat po zewnętrznej po krzokach. Coś tam wyprzedziłem, zaraz koleiny po wycince drzew, tylko huk łańcuchów słychać. Dojeżdżamy do agrawek, wydaje się że dospawałem do grupy, ktoś z przodu się wyłożył, zrobiło się zamieszanie, musiałem się wypiąć i z buta. Później problemy z wpięciem, zanim się pozbierałem to ledwo widziałem kogokolwiek z przodu. Ale trzeba się spiąć bo nie zamierzam odpuszczać. Płaskie to mój sprzymierzeniec, tam akurat mam przewagę. Doganiam jakąs grupę, na korzeniach ktoś się zakopuje więc omijam, i dalej ogień. Wyprzedza mnie ktoś na pomarańczowym rowerze, moja kategoria, wcześniej jak liczyłem ile rowerów było przede mną to wychodzi na to ze jestem gdzieś koło 8-9 miejsca, startowało nas 13. Z przodu widzę stworzyła się grupka, chyba 2 albo 3 osób, z Benem na czele. Raz wydawało się że już prawie ich dogoniłem ale straciłem na technicznych fragmentach, niby problemów z nimi nie ma ale to nie jest to tempo co czołówka. Krzysiek startował kilka minut wcześniej, wyprzedziłem go akurat na prostej startowej. Na drugim okrążeniu łapie mnie kolka, muszę odpuścić. Gdzieś tam wyprzedzam Bena, na 2 albo 3 kółku, ale na korzeniach wypinam się z bloku i znowu jest lipa. Zanim się wpiałem to mnie objechali i znowu jestem z tyłu. Ale znalazłem już miejsce na płaskim gdzie zawsze dużo nadrabiam. gdy znowu im siadłem na kole to na krętym fragmencie to musieliśmy minąć kogoś wolniejszego z elity, na moje nieszczęście gość poszedł na zakręcie na liściach, a był to podjazd więc znowu kilka sekund w plecy. Biorę żel bo czuje że zapala się rezerwa w baku. Gdzieś pod koniec 3 kółka chyba ostatecznie wyprzedzam Bena, cisnę po płaskim żeby kawałek odjechać bo na zakrętach znowu stracę. 

Gonię :P
Gonię, ale to z innej kategorii © labudu

Kopny piasek
Kopny piasek © labudu



Co ciekawe gość na pomarańczowym rowerze cały czas jedzie komuś na kole, teraz odjechał od Bena i wozi się za mną. Trochę wnerwiające takie coś, ale gość drobniejszy, myślę sobie byle go nie puścić do przodu to może na finiszu dam radę. Wyprzedził mnie raz ale zaraz skontrowałem. Gdzieś tam pod koniec kółka po raz kolejny pojawia mi się koszulka Bieniasz Bike Team z numerkiem orlika. Teraz jakby był bliżej, pod koniec 4 okrążenia jestem już w zasadzie na kole, był to Paweł Chochołek. O pomarańczowym trochę zapomniałem, wiedziałem że z Pawłem to raczej szans nie mam ale gonić trzeba :) Mijam go na prostej za startem, orientujemy się że ścigamy się w tej samej kategorii i sru do mety. Wiedziałem że skończy się to na wożeniu i sprincie na mecie, ale odpuścić było ciężko bo pomarańczowy siedzi nam na kole, a reszta też pewnie niedaleko z tyłu. Jedziemy równym tempem, co ciekawe było to chyba najszybsze okrążenie nie licząc pierwszego bo ono to zawsze rządzi się swoimi prawami. Przed końcowym odcinkiem trasy już się robi trochę nerwowo, tam gdzie szerzej to ogień żeby nie wyprzedzili. Ale ostatecznie kawałek płaskiego szutru, z pół kilometra przed metą, ogień zza zakrętu, Paweł się ze mną zrównał, wyszedł na pół długości koła do przodu i musiałem odpuścić bo szybki zakręt w prawo a ja byłem z lewej. Myślę- nie zgubić i na ostatnim sprincie go zrobię. Straciłem na zakrętach z 3 metry ale przed końcem wyprzedzam, na kawałku trawiastej drogi nie udało się wyprzedzić więc został tylko ostatni sprint. Prosta startowa dosyć długa, ale pod górkę i trochę nierówna. Początek sprintu ciężki, ciężko odrobić te 2 metry żeby się zrównać, ostatecznie się udaje i dosyć jeszcze do mety, wyjeżdżam na prawą stronę aby wyprzedzić i to był błąd. Z kolei z lewej strony mało miejsca, ale może lepiej byłoby się pchać po lewej? nie wiem teraz już za późno, w każdym razie gdy jechałem z prawej i moje przednie koło było na wysokości Pawła tylnego koła to zmieniła się nawierzchnia, koło zamieliło, poszło pewnie z 30cm w bok i na tym zabawa się skończyła. Paweł piąte miejsce, ja szósty, co nie zmienia faktu że progres jest bo przyjechać w zasadzie równo z Pawłem, do tego po problemach ze startem, blokami do szosy i rowerze pewnie za 20% wartości jego roweru to nie jest źle, tym bardziej że zazwyczaj mijali mnie razem z Kubą Zamroźniakiem gdzieś w okolicach 3 kółka. Cieszy też fakt że ostatnie kółka były równie szybkie, a nawet szybsze niż te początkowe. A w zeszłym roku w Lipiu urwałem hak, więc w tym roku chociaż jakieś punkty są :) 

Bo liczy się fun :)
Bo liczy się fun :) © labudu
foto Adam Winczura

Przed Pawłem
Przed Pawłem © labudu
foto Kasia Pa

Wyniki
Wyniki © labudu

Podium
Podium © labudu
foto GoPro AGH



Komfort

  • DST 13.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 17.33km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 kwietnia 2015 | dodano: 25.04.2015

Ładna pogoda to można i do pracy rowerkiem



Marcinka

  • DST 12.92km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 12.30km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Kalorie 1141kcal
  • Podjazdy 469m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 kwietnia 2015 | dodano: 24.04.2015

Coś chodziły słuchy że Marcin ma kręcić wieczorem po Marcince. Wróciłem z szosy- 3 min odpoczynku, telefon - faktycznie kręci. To do piwnicy, przekręciłem pedały szosowe do Gianta, nasmarowałem łańcuch i w drogę. Pod kościół zeszło szybko, zjazd w dół to wcześniej dogrzanie klocków bo jakiś syf założony tam jest co po myciu w zasadzie nie hamują. Dobrze chociaż że nie piszczą :) Dojeżdżam do lasu i w ścieżkę w dół, pod transformator, kawałek dalej łapie patyk w przerzutke, ustawiam się gdzieś w miarę centralnej części lasu, rozglądam się i zaraz przyjeżdża Marcin z Krzyśkiem. Grupa Kolosa nie dała się namówić jeszcze na jazdę. Zaczęliśmy coś kręcić, masakra nie pamiętam już trasy jak to jechało. Ale całe szczęście raczej jazda szła bardzo płynnie, aż byłem zdziwiony, niemal całkowicie wrócił luz :) Co prawda Marcinkę to by na szosie przejechał bo trudne specjalnie to to nie jest ale tam specjalnie poza Lipie i Marcinkę w tym roku wybiegał nie będe ze startami. Pojeździliśmy chwilę- Krzysiek stwierdził że wraca do domu, my z Marcinem kręciliśmy w zasadzie do zmroku, do domu wracałem z lampką z telefonu



Szczęście w nieszczęściu

  • DST 48.97km
  • Czas 01:43
  • VAVG 28.53km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Kalorie 2122kcal
  • Podjazdy 695m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 kwietnia 2015 | dodano: 24.04.2015

Dziś pogoda taka fajna, ale rano byłem na wykładzie więc na rower dopiero po południu. A jakoś tak mnie ciągło na górala dziś, ale wcześniej chciałem lajtowo pokręcić po szosie. Wczoraj był jakiś dzień studenta na PK i były jakieś zawody CrossFit czy jakoś tak, czuje mega kwas w nogach po tym dziś. Wyjechałem jakoś 16:45, jeszcze problemy ze złapaniem sygnału w telefonie więc się trochę przedłużyło. Jakieś chmury się kręciły ale to zignorowałem, ujechałem ze 2 kilometry i już kropi. Ale taki deszcz to nie deszcz, kręciłem dalej : ) Trochę wiało, wyjechałem na Słoną i zjazd do Łowczowa. Gdy podjeżdżałem przez Buchcice na Rychwałd chmury nie wskazywały nic dobrego. Na Rychwałdzie na wprost tak aby zjechać na Lubinkę. Gdy byłem w okolicach wież nad Siemiechowem była chmura, ale nie udało się przejechać na sucho bo przywiało ją na mnie. Trochę mi się zmokło, na szczęście były to drobne krople a sam deszcz motywował to szybszego kręcenia, tyle że dziś to taki tylko rozruch miał być. Zjazd w dół po mokrym asfalcie- no było 2 razy trochę za szybko na zakręcie ale ciągle w asfalcie się udało. Co ciekawe boczny wiatr sprawił że jednego buta miałem suchego a drugiego całkiem w wodzie. Ale zjechałem w dół i tam już było sucho :) Kawałek po płaskim w kierunku sklepu w Janowicach i widzę sylwetke kolarza z przodu. A nie gonię, pewnie jedzie na Zakliczyn a ja skręcam w prawo. Trochę zmniejszyłem dystans i też skręcił w prawo. Ale zatrzymał się - myślę sobie jeszcze na Marcinkę pojade później to tylko machnąłem ręką i jadę dalej. Ujechałem z 3 kilometry i czuję że za miękko z tyłu- kapeć, oczywiście pompki czy łatek nie mam. Wyjmuję telefon patrzę do kogo by zadzwonić, przyjeżdża kolarz i zatrzymuje się z pomocą. Szybka zmiana dętki i ruszamy dalej. Wojtek wielkie dzięki :) A co do samego kapcia- oczywiście był on na tyle, w oponę wbił się kamyczek jakich wiele na polskich drogach. Opona- Continental Grand Sport- jej przebieg jakieś 2300km, wskaźnik TWI prawie na zerze, no Hutchinson wytrzymał dłużej. Jutro zmieniam i zakładam kolejne Conti bo szkoda jak leżą. Wojtek pojechał na Golgotę ja na wprost do domu. Rzuchowa, Tarnowiec i Zawada.