Gorszy dzień
-
DST
53.62km
-
Czas
01:57
-
VAVG
27.50km/h
-
VMAX
68.40km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Kalorie 2300kcal
-
Podjazdy
906m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś szczęśliwe wyjechałem jeszcze za dnia :) jakoś przed 14, chociaż i na tą porę nie mogłem się zebrać od rana- tak jakoś zimno się wydawało. Zjazd do Tarnowca, spory ruch na drodze na Tuchów więc chwilę musiałem poczekać. Ale płynne włączenie się i jedziem dalej- kierunek na Tuchów. Oczywiście nie będę jechał główną drogą więc odbijam w Nowodworzu w dół. Ale jakoś pierwszy podjazd ciężko już idzie, krótki zjazd i dojeżdżam do przejazdu w Kłokowej. Tam skręcam na Rzuchową i dalej kierunek Lubinka. Równym tempem z młynka wytoczyłem się na górę, dojazd do skrzyżowania i górą podobnie jak wczoraj zjeżdżam w okolice domu weselnego. Podjazd główną drogą, wyciąg na Lubince stoi w miejscu, liny z kilofami leżą na śniegu- chyba coś poszło nie tak. Wyjazd, kawałek po płaskim i zjazd do Pleśnej obok kościoła. Tam jakby zmrożony deszcz czy co to było, mnie to nie przestraszyło bo już w głowie miałem ułożony plan że jadę na Rychwałd. Koma może nie było ale na szczyt wyjechałem, od razu zjazd w dół i na Słoną. Słona dziś bardzo dała w kość nie wiem czemu, do tego utwierdziłem się w przekonaniu że czeka mnie wizyta w BieniaszBike bo ostatnio odnosiłem wrażenie że ogranicznik się przestawił- dziś już jestem tego pewien(albo przerzutka nawala pod obciążeniem w co wątpię :) w każdym razie czasem gubi mi największą zębatkę z tyłu, też kwestia włożenia koła w ramę pewien. Dobrze że akurat największa zębatka w szosie to jest takie coś czego sporadycznie używam :) Do tego utwierdziłem się w przekonaniu że czas wracać do domu bo jakoś dziś mi wybitnie nie idzie ta jazda. Przeleciałem górą do Zawady, dodatkowo w Zawadzie też kropiło to nie wiadomo co. W domu byłem zdziwony- wyszło 53km, w niecałe 2 godziny czyli średnia 27.4km/h jak na taką słabą końcówkę to jestem zadowolony i 900 metrów przewyższenia- ale tego akurat się spodziewałem