Po przerwie
-
DST
40.10km
-
Czas
01:13
-
VAVG
32.96km/h
-
VMAX
73.00km/h
-
HRmax
165( 82%)
-
HRavg
116( 57%)
-
Kalorie 949kcal
-
Podjazdy
330m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjechałem bardzo późno, coś koło 22. Jechało się dziwnie, chyba 5 dni na rowerze nie siedziałem, odpocząłem trochę od roweru bo były inne zajęcia, odpoczynek a także byłem na Rysach. Ale jak to zwykle bywa w moich wyprawach pogoda dopisała i nic nie było widać od jakiś 200 metrów od szczytu :D Na fotce widać tylko mnie i kamień. Jechałem raczej tam gdzie było jasno żeby mi nikt nie zrobił z tyłka garażu bo od sigmy to światło takie średnie. Najpierw do Rzuchowej i pętla przez Pleśną i Kłokową. Jedzie się niby bardzo fajnie ale nie ma tego powera. Tak dziwnie, niby świeży a niby zmęczony. Ale myślę jutro będzie lepiej jak się rozkręci. Z Kłokowej do Koszyc i przez Zgłobice czy tam Zbylitowską Góre. Dalej w kierunku obwodnicy i gdy jestem na wysokości węzła wyprzedza mnie tir ale bardzo powoli, wygląda jakby chciał mnie wziąć w tunel :d Korzystam przy okazji robiąc KOMa, ale jechał jakoś dziwnie wolno, koło 70. na prostej koło Skrzyszowa nie wiem co to była za akcja ale z tyłu dosyć daleko ktoś długo mrugał światłami drogowymi, aż w końcu tir zwolnił, zjechał na pobocze i nie zatrzymując się przyspieszył znowu i mi odjechał;/ Dalej nawrót obok Merkurego i dalej już w kierunku domu.
Na Rysach © labudu
Do BikerSportu
-
DST
186.80km
-
Czas
05:55
-
VAVG
31.57km/h
-
VMAX
73.11km/h
-
HRmax
159( 79%)
-
HRavg
123( 61%)
-
Kalorie 5397kcal
-
Podjazdy
1309m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd jakoś po 15, napompowałem koła i w drogę, coś się manomentr na pomce zrąbał bo w Tarnowcu strzeliła dętka, naprawiłem i podjechałem do Miłosza napompować- na oko to miałem wcześniej nabite z 12 bar. Dalej na Krakowską i w kierunku Krakowa DK94. Bardzo miło się jedzie, wiatr od wschodu czyli nic tylko rozwinąć żagiel i żeglować. Prędkości jak dla mnie kosmiczne, Po płaskim można lecieć 55km/h, przykładowo podjazd przed stacją w Sufczynie pokonałem z minimalną prędkością 46km/h. A tętno w okolicach 130... Miło, żeby tak było zawsze. Gdzieś tam ze dwa kilometry za autobusem. Za Bochnią wiało już jakby mniej, ale efekt taki że coś koło 2 godzin i jestem w Krakowie... A z ciekawszych rzeczy- w Brzesku kobita z torbami jakieś 30 metrow od przejścia pakuje mi się pod koła, hamowanie i poszła dosyć długa wiązanka, w Bochni korek bo tiry nie mogą się złożyć w ich wspaniały łącznik autostradowy. Do Krakowa dojeżdżam nawet nie wiem bardzo kiedy tak szybko zleciało, znowu widzę te szare ulice, jednak sentyment do tego miasta jest nadal. Lecę cały czas główną, niewiele wolniej niż samochody- tak 45km/h. Obok AGH skręcam w Czarnowiejską bo podobno nowy asfalt tam położyli. Ale dalej w kierunku Armi Krajowej juz nie jest tak fajnie, jednak na upałach autobusy całkiem już zniszczyły tą nawierzchnie. Obok Mercedesa skręcam w swoje strony a tam zdziwienie- ulice jednokierunkowe porobili. Dojeżdżam do Bikersportu na Balickiej, tam zakupy i udaję się w droge powrotną.
Z Krakowa wyjeżdżam omijając ścisłe centrum ulicą Królowej Jadwigi. Na parkingu na Bonarce jeszcze chwile spotkania z Marcinem i jadę dalej. Bałem się trochę drogi powrotnej że będzie mocno pod wiatr, okazało się że niepotrzebnie bo wieczorem wiatr minął i jechało się normalnie. Gdzieś tam przerwa na założenie lampek, później na zmianę baterii a na końcu w Brzesku na uzupełnienie bidonów i batona. Raczej bez historii, poza tym że trochę zimno się zrobilo nam tego lata :/
A i w drodze do Krakowa wpadło 7 KOMów :D
10 000km
-
DST
51.51km
-
Czas
02:08
-
VAVG
24.15km/h
-
VMAX
57.00km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Kalorie 2585kcal
-
Podjazdy
1041m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd jakoś przed 17, z Krzyśkiem a w Tarnowcu dołączył Olek. Ruszamy w kierunku Pleśnej, a mi coś świruje puls, na zjeździe z Radlnej mam 240 :D chyba bateria do zmiany, albo trzeba poprawić, poprawiam i się rozpięła opaska więc przymusowy postój. Dalej toczymy się do Pleśnej i skręt na podjazd obok kościoła. Początek pomyślałem sobie- sprawdze ile dam rady z blatu. Podjechałem spory kawałek ale zrzuciłem na młynek i kręce sobie spokojniej, ale Olek poszedł do przodu cały czas równym tempem. Myślę sobie ja się nie zajeżdżam dziś, ale jak widziałem jak się oddala coraz bardziej pomyślałem że tak nie będzie, trzeba trzymać chociaż równy dystans i przyspieszyłem. Gdy się wypłaszczyło to z tyłu ze 3 zębatki w dół i na stójke. Tak minimalnie się do niego zbliżam, nogę coś poczułem to dojechałem na koło i wystarczy, ale słyszę że Olek już lekko dyszy to pomyślałem że zajade chłopaka :D Zjechałem na bok i dalej już ciut mocniej ale równo cały czas. Chyba nigdy mi się tak lekko tego końcowego fragmentu nie jechało, poszło naprawdę płynnie, wyjechałem a górę już lekko zdyszany i dalej bardziej lajtowo.
Na Lubince znowu zostałem przez telefon, zjazd do Janowic i w górę za wyciągiem. Trochę wiało, zjazd w kierunku Siedlisk i bocznymi drogami do Tuchowa. Tam delikatnie lasem w Karwodrzy, przez Trzemesną i meldujemy się w Zawadzie pod kościołem, gdzie najpierw przyjeżdża Pan Adam, a później Wojtek i schodzi w sumie do zmroku. 10 tys km zrobione, plan wykonany :)
Lajtowo
-
DST
81.64km
-
Czas
03:26
-
VAVG
23.78km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
HRmax
172( 85%)
-
HRavg
97( 48%)
-
Kalorie 3298kcal
-
Podjazdy
1223m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Schodzę do piwnicy, kapeć z przodu, ale byłem już przebrany więc tylko zmieniłem koło na wyścigowe i w drogę. Zjechałem w dół i do Tarnowa na oględziny. Na Narutowicza spotykam Marcina więc chwile jeszcze porozmawialiśmy. Wracam z Tarnowa patrzę na Endo gdzie Wtorkowcy, A gdzieś w okolicy Pleśnej. Podjeżdżam na Zawadę obok basenu, powoli bo dziury, poszło gładko ale powoli. Zjazd do Nowodworza i na Pleśną. Chłopaki pojechali zjazdem Kolosa na podjazd więc ja pojechałem na Słoną i podjechałem prostą. Zacząłem równo ale bez zaginania, na szczycie się okazało że chyba to był mój max na dziś :) Do Olka zabrakło 10 sekund. Dojechałem do Łękawki, na Zawadę i w gdzieś z pól wyjechali Wtorkowicze. W Okrojonym składzie bo tylko Olek i Mirek, miło się jechało, rozstaliśmy się w Tarnowie. Ja pojechałem jeszcze dokręcić kilometrów na Rychwałd, na górze spotykam Krzyśka który zabłądził i zjechaliśmy razem do Lubinki i już wolniejszym tempem dalej do samej Zawady. Nie wiem po co im te górale na asfalty :D
A i znalazłem fajny filmik z Gliczarówa :D i nawet na nim jestem :D jakoś w 3:10 widać mnie jak przepycham Gliczarów :D
https://youtu.be/YzUo6gIEtw4
na rozkręcenie
-
DST
41.95km
-
Czas
01:42
-
VAVG
24.68km/h
-
VMAX
57.00km/h
-
HRmax
134( 66%)
-
HRavg
95( 47%)
-
Kalorie 1079kcal
-
Podjazdy
440m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na rozkręcenie nogi, pierw na Mościce, później Szczepanowice Pleśna i więcej mi się nie chciało :D
Czysta
-
DST
305.80km
-
Czas
11:10
-
VAVG
27.39km/h
-
VMAX
62.00km/h
-
HRmax
174( 86%)
-
HRavg
100( 49%)
-
Kalorie 8458kcal
-
Podjazdy
2789m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd o 9:30, wcześniej pewnie bym się nie zebrał po ostatnich dniach. Zjeżdżam do Tarnowca gdzie czeka już Olek. Chwila rozmowy i jedziemy dalej. Ja jak to zwykle bywa z początku lekka zmuła, przepaliłem się lekko na Lubince gdyż cała poszła w siodełku z blatu :D Przerw z początku więcej niż zwykle, Olek nie może siodełka w scrze dopasować. Dojeżdżamy do Zakliczyna i na zapore w Czchowie. Tam wbijamy na głowniejszą drogę, wszystko mijało dosyć fajnie do czasu gdy z kilometr przed skrzyżowaniem w Wielogłowach tir minął nas na tzw gazetę. Debilom powinni prawo jazdy pozabierać za takie coś. A wcześniej spory kawałek gość osobówką wyprzedzał auta z naprzeciwka gdy jechaliśmy z drugiej strony... W Wielogłowach bufet, jak to jeden z klientów stwierdził- w lodówkach same piwo, a jak kierowca albo dziecko chce kupić wode to tylko ciepła. Nie no coś tam było normalnego do picia ale niewiele z lodówki. Wyjazd serpentynkami na górę, zjazd w dół, chwila przerwy nad Rożnowem, wody jakoś nie ubywa znacznie. Do Dojeżdżamy do Zakliczyna, w Janowicach kolejny postój i dalej już do domu. Lubinka średnim tempem, zjazd po dziurach do Rzuchowej, w Tarnowcu chwila rozmowy i jadę do domu. Tam dobra godzina przerwy, musiałem skoczyć na chwile do Tarnowa, zjadłem sobie obiadek i później znów się zebrałem koło 18, plecak na plecy i w drogę.
Wyjechałem i co ciekawe jechało się jeszcze całkiem przyjemnie. Leciało nawet, woda była, jedzenia nie miałem ale sił nie brakowało. Zaraz za Targowiskiem spotykam Marcina, ten nawraca i dalej jedziemy razem. Trochę z początku głupawka się włączyła, w nogach 180km i szarpania na hopkach się zachciało :D Przynajmniej nie było nudno, w Wieliczce skręcamy na pętle żeby dokręcić trochę kilometrów. Robi się ciemno, jedziemy przez jakieś Książnice, Świątniki i kij wie gdzie jeszcze. Nawet hopki fajne, mijamy jakiś sakwiarzy. Na koniec ciekawy zjazd w kierunku Krakowa, dojeżdzamy do Marcina do mieszkania, gdzie pakuję w plecak, no dobre 6-7kg i dalej już sam do Tarnowa. 21:45 była gdzieś. Jadę ale coś lampka świruje i na dziurach przerywa. Nie wytrzymałem tak długo bo w głowie się dziwnie robiło od tego mrugania :) Gdzieś na tej długiej prostej z dwoma stacjami benzynowymi zatrzymuje się i czyszcze styki, dalej już było ok :) Dojeżdzam do Bochni gdzie trochę zgłodniałem i przerwa na hotdoga na orlenie. Jadę dalej w Brzesku jeszcze dokupiłem batona, ale nie sądziłem że to powiem, zimno się zaczęło robić. Z tym plecakiem to power na zjazdach dobry, gorzzej na podjazdach bo jazda ze stójki raczej odpadała. Minąłem Brzesko to zleciało już bardzo szybko, Wojnicz, Tarnów i melduję się w domu. Jakoś kilka minut po 1 były bo w Zawadzie oświetlenie wyłaczone. I sumarycznie wyszło 300km jednego dnia :)
https://www.endomondo.com/users/10659371/workouts/581305728
https://www.endomondo.com/users/10659371/workouts/581305684
Rożnów
-
DST
109.36km
-
Czas
04:04
-
VAVG
26.89km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
HRmax
138( 68%)
-
HRavg
102( 50%)
-
Kalorie 2773kcal
-
Podjazdy
1049m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjechałem tuż przed burzą której ostatecznie nie było. Jechało się cieżej niż zwykle ale nie ma się co dziwić :D Najpierw do Zakliczyna, tam mnie zmuliło na rondzie i 2 razy objechałem w kółko. Później pojechałem sprawdzić zapore w Czchowie ile tej wody już upuścili. Głowną drogą i skręciłem w Witkowicach sprawdzić czy w Rożnowie też wody mniej. No ubyło jakieś 20 cm także sporo :P Dalej na Bartkową gdzie tuż przy wodzie nieplanowany 15minutowy postój. Super Mega Opony Conti a mi już drugi raz się zdarza że w Conti druty odchodzą- pierwszy raz w szosie. Ale drut odszedł centralnie pod napisem Made in China więc myslę to nie przypadek. Załatałem, napompowałem moją rakietą i jadę dalej :d Gdzieś z 2 km dalej z przodu widzę grupkę 4 szosowców, już miałem nadzieję że to Brzesko ale jednak nie, skręcili w prawo w jakąś drogę. Podjazd strasznie wolno, generalnie to dziś mnie trochu zajechało bo czysta woda i 1 corny :) Dojazd do Zakliczyna, Lubinka znowu wolno, zjazd i melduję sie w domu :D Jeszcze później wyjechałem po Krzyśka do Tarnowca
Krynica
-
DST
205.50km
-
Czas
07:04
-
VAVG
29.08km/h
-
VMAX
68.00km/h
-
Temperatura
38.0°C
-
HRmax
161( 80%)
-
HRavg
117( 58%)
-
Kalorie 6233kcal
-
Podjazdy
1830m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plany były bardziej ambitne ale 38 stopni zweryfikowało plany i wyszła tylko Krynica. Droga tam jak zwykle, mozolne kręcenie korbą. Pierwsza przerwa przed Berestem jakoś nie ma nic z lodówki. Tankuję co nieco i jadę dalej. Podjazd zaskakująco lekko, na szczycie w Krzyżówce spotykam Arka z Gorlic, odmachane i zjazd do Krynicy. Na wysokości skrętu do Słotwin niemiła niespodzianka- sfrezowany asfalt i uskok przed nim, żadnego znaku nie raczyli ustawić. Dobrze że zauważyłem wcześniej, wjazd do Krynicy po żwirze. Tam sporo przerwy na jakieś picie, loda i wracam. Wyjazd na Krzyzówkę i zmiana planów- powrót przez Nowy Sącz. Zjazd zleciał zaskakująco miło, no może poza jednym .... wyprzedzającym inne auto gdy ja jechałem z naprzeciwka. W Saczu kawałek drogą, później zjechałem na ścieżkę chociaż wyraźnego zjazdu na nią nie zrobili z drogi. Od Sącza obok Rożnowa- droga znana jak własna kieszeń. W sumie chyba 3 albo 4 postoje na wode, w Zakliczynie patrzę na czas i kilometry- czasu dużo- kilometrów mało więc pojechałem jeszcze przez tereny Brzeskie, jakieś Gwoździec, później na Dębno i można wracać, wyszło 200 z kawałkiem i jeszcze jak było jasno :D
Rozjazd z Krzyśkiem i Marcinem
-
DST
50.70km
-
Czas
02:04
-
VAVG
24.53km/h
-
VMAX
62.00km/h
-
HRmax
170( 84%)
-
HRavg
110( 54%)
-
Kalorie 1704kcal
-
Podjazdy
787m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udało się zebrać grupkę na wieczorną jazdę. Więc wyszedł rozjazd dwa razy po pętli Rychwałd Lubinka, cały czas na wciśniętym hamulcu .
Puchar Polski XCO Lubaszowa
-
DST
18.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
9.00km/h
-
Temperatura
38.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Głupi pomysł, na góralu nie siedziałem od czasu Pucharu Tarnowa czyli gdzieś od początku czerwca. A w Lubaszowej chłopaki z Bieniasz Bike zorganizowali Puchar Polski XCO, tak blisko żal by było niestartować. Ale dwa dni po zawodach, bez znajomości trasy i bez obycia z góralem- pozdro. Do tego ten upał, pewnie blisko 40 stopni. W sobote po 23 zszedłem zobaczyć co z Pawła rowerem, przerzutki nie działają wcale, łańcuch do czyszczenia i jeszcze kilka mniejszych pierdół do poprawy. Jakoś o 1 rower był gotowy :) Rano wstałem jakos o 6, koło 8 melduję się w Lubaszowej, mega kolejka do zapisów, a trenować teoretycznie na trasie można tylko z numerkiem. Dostałem numerek chyba 171, zbieram się i na trasę. Początek górka, czuje że dziś nie mam dnia na górki. Później jakieś zakręty pagórki i dojazd do słynnego wąwozu. Zjeżdżam powiedziałbym nawet że prostszy niż rok temu. Dalej gdzieś na trasie jakieś fragmenty z objazdami jadę objazdami. Strasznie dużo nawrotów na trasie, małe hopki idą lajtowo, schodki omijam objazdem jak można. Gdzie cos się czuje niepewnie jadę dwa razy. Na końcu 3 hopki, zatrzymuję się patrze jakie są, no bez tragedii bym powiedział, Jelenia Góra robi swoje. Na łące jeszcze 3 hopki ale to banał, zjeżdżam w dół, generalnie to żałuje że nie objechałem trasy kilka dni w cześniej bo wtedy by był pełen fan z jazdy :D Jadę jeszcze na drugie kółko z Piotrkiem Zającem, jest lepiej i czekam na start. Po liście startowej widać że będe dziś 3 więc gitara.
Na pudle © labudu
Start, Mateusz poszedł jak z procy :) Ja za nim tylko trochę wolniej :P Leszek jeszcze coś jechał, czekałem na Dudzina, później w lesie wsio się ułożyło tak jak miało być. Ja zawadziłem korbą o ziemie i mi rower poleciał :D na skarpie też mi odjechało koło lekko i się podparłem więc lipa. Na zakrętach trafiłem na jakąś lame z mastersów i musiałem sprowadzać bo przejechać się nie dało. Później dosyć spoko objazdami ale szło, hopki z marszu oglądam się przewaga jest więc można jechać spokojnie 3 miejsce będzie :) Bo liczy się fun, jadę co się da choćby była gleba, objazdami oczywiście :D , Krzysiek podaje mi drugi bo 1 szybko poszedł, Marcin leje wodą - daje fajny efekt :D Na koniec jeszcze Rafał i moja mama polewają mnie wodą, hopki i dojeżdam do mety- jestem trzeci- jak na trzepaka który jeździ na szosie, a sprawdzając filmiki zjechałem wiecej niżeli Dudzin czy Jarek M, Piotrek Z- są emtebowcy :P a ja dalej będe klepał swoja nudną szose od czasu do czasu startując w XC :P A na podium było całkiem fajnie :D 3 miejsce w amatorach :D
Foto zwij.pl © labudu