labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Rozjazd

  • DST 50.60km
  • Czas 02:17
  • VAVG 22.16km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • HRmax 158( 78%)
  • HRavg 111( 55%)
  • Kalorie 1897kcal
  • Podjazdy 827m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 sierpnia 2015 | dodano: 12.08.2015

Wyjazd z domu, mega gorąco już na zjeździe. Czuć zmęczenie po wczoraj więc raczej delikatnie. Dojeżdżam do Kłokowej, Marcina jeszcze nie ma więc chowam się w cieniu i tak się bawie telefonem. Po chwili przyjeżdża Marcin i niezbyt chętnie ale ruszamy w drogę. Wyjeżdżamy na Rychwałd bocznym podjazdem bo bardziej w cieniu. Wyjeżdżamy na górę i zjazd do Janowic. Bez dokręcania, tak aby odpocząć, dalej po płaskim, cieżko idzie jakby wiatr w twarz, prędkość koło 29 na płaskim. Wgl dziś jak to sobota lipny dzień do jazdy. Obok Malinki skręt w kierunku Siemiechowa. Do góry jedziemy wolno a mimo to lekko nie jest. Marcin ciągnie jak Maciek. Po długich meczarnaich wyjeżdzam chyba w 19 minut na górę. Na dziś by wystarczyło więc najprostszą drogą przez Rychwałd powrót do Kłokowej, tam się rozjeżdżamy i jadę już samotnie do domu. Kolejne pisiont wpadło



TdP Amatorów 2015

  • DST 63.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • HRmax 187( 93%)
  • HRavg 158( 78%)
  • Kalorie 1752kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 sierpnia 2015 | dodano: 12.08.2015

Po dłuższym czasie regeneracji, bo po Tatrach nie było bardzo sił na mocniejszą jazdę w piątek rano wyjazd w Tatry, a dokładniej do Bukowiny. Tym razem nie jadę autem sam więc nie jest nudno. Pełen stan - 5 osób i do tego dwa rowery- w bagażniku w liftbacku :) Pobudka- 3:40, ehh jak ja kocham te klimaty :D Jakoś po 7 dojeżdżamy na miejsce. Wypakowanie, od razu przebranie i dojazd rowerem pod sam hotel, bo auto najlepiej było zostawić poza trasą. Zapisuję się, numer 1565 no czyli jeszcze z 250 osób się może zapisać. Opłata startowa jak za zboże, wpłacona w lipcu więc i tak taniej tylko 120zł. Ludzi sporo, słyszałem że rozgrzewki nie ma co robić bo żeby nie startować z tyłu to czeka mnie godzina stania w sektorze. Tłum ludzi dosyć spory, rozgrzewam się na odcinku od Term do ronda w Bukowinie. Co chwila zjeżdżam w dół by sprawdzić ilość wolnego miejsca w sektorze. gdy robi się ciasno ustawiam się, było to jakieś 1.5h przed czasem, szczęśliwie niedaleko stoją Tomek i Łukasz więc się nie nudze. Czekanie czekanie, jakoś leci ale jak człowiek widzi osoby na góralu wchodzące do 1 sektora to dziękuje bardzo. 

Lepiej nie pytać co tam robiliśmy
Lepiej nie pytać co tam robiliśmy © labudu

Runda Honorowa
Runda Honorowa © labudu

Zbliża się start, rusza sektor Vip, same Langi i inni różowi z Tauronu. Przesuwamy się kilka metrów do przodu, okazuje się że sektory z tabliczek olali i sobie sami wymyślili po podjechaniu że sektor się skończył i już jestem w drugim. Brakuje mi 3 rzędy, rusza 1 sektor, a ja na chama się przeciskam między rowerami, dalej pod taśmą i gonie 1 sektor :P Tak więc mocno w górę, wyprzedzam trochu ludzi, od ronda zjazd w dół i już widzę początek mojej grupy więc mogę zwolnić bo przecież to start honorowy dopiero :D Zjazd w dół, na poboczu widzę Barteko jako kibica, niżej jak się ludzie zjechali to zaczęło się robić bardziej niebezpiecznie, ludzie jadą jakby pierwszy raz siedzieli na rowerze, zero pewności w jeździe. Ile się da to przebijam się do przodu, i stopuję gdzieś koło 5 rzędu bo dalej już było za ciasno, w końcu ktoś tuż obok mnie z prawej strony chyba liznął koło komuś, skończyło się glebą kilku osób i podobno złamanym obojczykiem. Ja na szczęście uniknąłem zdarzenia lekko przyspieszając. Dojeżdżamy na dół, w pierwszym sektorze znalazło się pewnie z 300 osób, cwaniaki czekali gdzieś na zjeździe pewnie. Za chwilę z tyłu dojeżdża Tomek- on przecisnął się na zjeździe do mojego sektora :D Staję obok Mirka i czekamy na start,pewnie koło 5 minut, tam jest motyw z przejazdem przez tory żeby były otwarte. Rusza sektor vip, chwilę za nimi rusza jedynka czyli my :)

Na zjeździe
Na zjeździe © labudu

Gliczarów
Gliczarów © labudu

I kolejne z Gliczarowa
I kolejne z Gliczarowa © labudu



I poszło, poczatek wydawało się niepozorny, każdy chce jak najpóźniej przejechać przez pomiar bo czas liczy się netto. Duża różnica sekunda jak ktoś będzie 1200 czy tam 1201 :) Zaraz za pomiarem ktoś, chyba w koszulce strażaka poszedł pełnym ogniem że cieżko było nadążyć. Zakręt w prawo, przejazd kolejowy pełnym ogniem, zakręt w lewo i zaczyna się podjazd. Jakby trochę wystopowali ale dalej tempo idzie mocne, idę do przodu tak żeby ciągle trzymać czołówkę na odległość koła. Trzymam się w miarę z przodu, za Tomkiem, ale ten jakby zaczął zostawać więc go wyprzedziłem. Robi się kolejna luka w grupie, już dobre 5 metrów, wyprzedzam i spawam do czołówki, dogonienie ich poszło aż za lekko. Ale zaraz zaraz co się dzieje, oglądam się i zostaliśmy w czwórkę z przodu. Wow, w międzyczasie mijamy tyły, a jest ich dosyć sporo sektora Vip. Fajne uczucie, po prawej dziesiątki a nawet setki ludzi a my za motocyklem z lewej strony mijamy wszystkich :) Czołówki Vipa oczywiście nie wyprzedziliśmy. Zmęczenie już takie że najchętniej bym odpuścił, patrzę na dystans- do szczytu Zębu jeszcze 2 kilometry. Sam nie wiem jak to zrobiłem bo ledwo wiedziałem co się na świecie dzieje ale wyjechałem z pierwszą grupką :D  Dalej lekkie wypłaszczenie, w dół i znowu kawałek w górę. Tam już jedziemy po zmianach o ile jest czym jechać. Analizując stravę Ząb podjechany ze średnią prędkością 23.5km/h w tętnie 177, tylko 5 sekund gorzej niż to robił Kaiser rok temu. Do prosów to i tak jeszcze z minutę :/ Dalej zjazd do Białego Dunajca, jeden gość wydaje się jakby uciekał, albo dał mocną zmianę, próbuje lecieć za nim, jest problem bo na 50-25 już nie bardzo jest czym dokręcać. Do tego jedzie trochę vipów a ich trochę ryzykowne wyprzedzać na zakrętach. A kulminacja jest to że zablokowało nas jedno auto mavica bodajże, później jeszcze auto sędziego czy kogoś tam. W końcu na zakrętach dochodzę grupkę z 5 osobową gdzie jedzie lider mojej grupy. Co chwilę się oglądał czy jadę, w Białym Dunajcu przelot przez tory i jedziemy dalej, trochę ciasno ale zaczyna się oczekiwanie na Gliczarów. Chwilę współpracujemy ale czuję że nie mam już zbytnio siły, a dla kolegi to trochę za wolno i w końcu mi odjeżdża a z tyłu dochodzą mnie jeszcze dwóch z tej czwórki co uciekliśmy. Ktoś tam na poboczu krzyczy ile mamy straty, a co mnie to obchodzi jak ja nie startowałem z vipa. Za chwilę patrzę widać pionową ścianę- Gliczarów. Masakrycznie ciężko się jedzie a to dopiero ten fragment koło 10-15%. Dochodzi mnie kolejna osoba z mojego sektora i jestem czwarty, przed najstromszym fragmentem Gliczarowa delikatnie odpoczywam o ile można to tak nazwać. Podbiega ktoś z tyłu i dwa kroki pcha mnie od tyłu, trochę pomogło. Chwilę później dojeżdżam do ścianki, widzę masę ludzi, żeby nie było wstydu zagrałem na 1 karte, najwyżej zdechne na górze, wstałem z siodełka i ogień do góry. Ścianka poszła bardzo lajtowo- przereklamowane dziadostwo, dużo gorszy jest odsłonięty dojazd do tego czegoś. A przy okazji na tym podjeździe wyprzedziłem mojego konkurenta i znowu jestem 3 z sektora.

Podjeżdżam
Podjeżdżam © labudu

Przed metą
Przed metą © labudu

Na wypłaszczeniu mocno aby dojechać do "premii górskiej", dosyć fajnie się jedzie na takim czymś po ściance, nawet z blatu spory kawałek leciałem, tuż przed którymś szczytem wyprzedzam grupkę w której jedzie Daniel z Krakowa. Kilka wymienionych słów w ramach dopingu, zbyt wiele czasu na to nie było bo leciałem z blata. Gliczarów się skończył teraz na zjazd, skrżyżowanie w lewo i przejeżdżam tuż obok samochodu, może by tak zjechać i odpocząć w aucie :) Ale nie ma takiej opcji- skręt w prawo i lecę w dół, strasznie nierówna droga, zakręty pokonuję tak że nie bardzo wiem co jest za nim, jakiś strażak pokazuje że niebezpieczny zakręt, lekko shamowałem, schyliłem się i poszło :) Dobrze że wiadomo że nic nie wyjedzie zza zakrętu. Dojeżdżam na sam dół, spory kawałek po płaskim, niby to płaskie niby do góry- w każdym razie tempa w ogóle nie mogłem złapać, jadę niewiele ponad 20. Dojazd do ronda i teraz 4 km podjazdu. Wydaje się że jest płasko, oglądam się do tyłu, nikogo nie ma, jadę ile mogę ale to ciągle 8%. Ale później ma się wypłaszczyć, 3 km myślę to teraz już będzie można mocniej, ale nie bardzo jest czym, dochodzi mnie ktoś z tyłu- kurcze bo będe 4 z grupy. Próbuję coś mocniej odjechać- nic z tego, wypłaszcza się, dalej mocno i nie daje się wyprzedzić, kilometr do mety, myślę jadę wszystko, ale nie ma czym, nogi już wysiadły, kolega wyprzedza mnie 500 metrów przed metą, próbuje jeszcze kontrować- nic to nie daje. Odjeżdża mi, ja dalej równo ale nie zaginając się ponad możliwości, dojeżdżam do mety, przeskakuje pomiar czasu. Ogarnięcie co i jak, nikt nie wie jak czas vipów ma się do 1 grupy. Ja swojego czasu nie znam bo nie kasowałem licznika specjalnie po to. Niewiele przed dekoracją pojawiają się wyniki na necie- okazuje się że 7 miejsce open, 2 miejsce w kategorii a wyścig ukończyło 1668 osób- not bad :D Mój czas- 59 minut 53 sekundy yeah- zmieściłem się w godzinę :) średnia 31.86 na 31.8 kilometra, i kilometrze przewyższeń :) ciężko będzie to poprawić za rok, okazało się że wygrał chłopak z którym uciekaliśmy z Zębu, no ma nogę, trzeba taką formę zrobić nastepnym razem. Dalej jakieś kręcenie pod samochód a później patrzenie na prosów na Gliczarowie. Na 1 runde nie zdążyłem po dekoracji ale na 2,3,4 kibicowałem razem z Kacprem i Bartkiem na najostrzejszym kawałku. Później nawet dojechali chłopaki z Tarnowa- Rafał z BBOT i Paweł z Tarnowa :P gdy się okazało że Kwiato się wycofał to wszyscy udaliśmy się w kierunku domów. 

Pełen luz :P
Pełen luz :P © labudu

Wyścig na plus, wynik cieszy chociaż zlamiłem ostatni podjazd na Bukowinę, ale w kategorii +90kg to chyba 1 byłem :)



Odmulenie

  • DST 19.60km
  • Czas 00:39
  • VAVG 30.15km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Kalorie 625kcal
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 sierpnia 2015 | dodano: 08.08.2015

Miało być co innego ,wyszło jak zwykle krótko na przepalenie nogi do Kłokowej i dalej mocno serpentynka w Koszycach. Dotoczyłem się do obwodnicy, a później do Zawady i do spania..  Dziś nawet opaski nie wziąłem dziś... Pełny spokój :D  Jutro może się coś ścignę bo noga nie najgorsza dziś była.



9 tysięcy

  • DST 35.40km
  • Czas 01:10
  • VAVG 30.34km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • HRmax 141( 70%)
  • HRavg 111( 55%)
  • Kalorie 884kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 sierpnia 2015 | dodano: 08.08.2015

Oryginalnie znów na obwodnice. Ale pod koniec wpadłem na pomysł żeby mi nie zarzucono że mi się nudzi to wróciłem przez Zgłobice i Koszyce. Wpadły kilometry, no może do weekendu wypocznę.



Obwo

  • DST 27.60km
  • Czas 00:54
  • VAVG 30.67km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • HRmax 151( 75%)
  • HRavg 109( 54%)
  • Kalorie 659kcal
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 | dodano: 08.08.2015

Wyszedł super trening czyli krótko na obwodnice, tempo takie wczorajsze.



Zakliczyn

  • DST 58.60km
  • Czas 02:18
  • VAVG 25.48km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • HRmax 150( 74%)
  • HRavg 109( 54%)
  • Kalorie 1719kcal
  • Podjazdy 765m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 sierpnia 2015 | dodano: 08.08.2015

Plany były bardziej ambitne, ale organizm je zweryfikował. Pierw dwie godziny jechałem na Rychwałd, później godzine zjeżdżałem do Janowic, dojechałem do Zakliczyna i skapitulowałem. Nawrót na rondzie i już po płaskim co mi się często nie zdarza powrót wzdłuż Dunajca do domu. Tuż za rondem w Zakliczynie mija mnie auto z rowerem na dachu, wszystko wskazuje na to że to Piotrek z Łękawicy, odmachane i jadem dalej. Dalej nie pamiętam już nawet co się działo, wiem że wracałem koło DPSu w Nowodworzu. Tempo trochę trzepackie.



Dookoła Tatr

  • DST 211.30km
  • Czas 08:18
  • VAVG 25.46km/h
  • VMAX 77.00km/h
  • HRmax 159( 79%)
  • HRavg 114( 56%)
  • Kalorie 7526kcal
  • Podjazdy 3240m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 sierpnia 2015 | dodano: 08.08.2015

Pojawił się pomysł, byli chętni więc nie pozostało nic tylko go zrealizować. Pobudka o 2:45, szybkie pakowanie ale i tak wyszło zbyt długo, wyjazd z domu jakoś kwadrans po 3, samochodem, bo rowerem to trochę nieludzka pora :D Do Krakowa, tam przepakowanie tak aby nie było ryski na rowerach i dalej z Marcinem do Zakopanego :D Tam oscypki i wolne pokoje- jak to w polskich górach. Dogodny parking znajdujemy jakoś tuż po 6, wychodzimy z auta - ale zimno. Okazało się że jest 6-7 stopni, ubieram kurtkę no bo bez przesady :P Rowery gotowe, my też, no to w drogę :) Kurtkę zostawiam, zbędny balast mi niepotrzebny, dwuosobowy peleton- ja i Marcin, reszta siedzi przed TV. Na początek kręcenie nawet z góry żeby było cieplej. Później jakby ciut cieplej się zrobiło, to w Zakopanym ktoś stwierdził że umyje asfalt, droga cała mokra a nam chlapie po rowerach. Akurat dziś, pewnie nie myli od zimy ale akurat dziś musieli. Pierwszy kierunek to Łysa Polana, przejeżdżamy mokrym asfaltem i dalej w górę. Jeszcze gdzieś na płaskim poprawiam czujnik od licznika bo coś się przestawił w transporcie. Na podjeździe zdecydowanie lepiej jedzie Marcin, ja się dosyć męcze, ta wczorajsza Krynica to jednak nie był dobry pomysł. Staram się jechać równo i chyba mi to wychodzi, ale jak Marcin będzie tak jechał całą trasę to ja padnę. Wyjeżdżamy na górę i zjazd serpentynkami w dół, można powiedzieć że się rozgrzałem i na zakrętach mogłem się pobawić :D O tej porze nawet dużej kolejki nad Morskie Oko nie ma :) Przed granicą upewnienie się ze transfer danych w telefonie wyłączony i jedziemy dalej :)

Ktoś się zlał
Ktoś się zlał © labudu

Nie chce się spać
Nie chce się spać © labudu

Zimno
Zimno © labudu

Łyso mi
Łyso mi © labudu

Kawałek jakby podjazdu, później długi długi zjazd ale łagodny więc prędkość bez przesady. W końcu dojeżdżamy do bardziej znanych mi fragmentów. Jakoś szło bo ciągle w dół :D W końcu skręcamy w prawo i zaczyna się lekki ale długi podjazd. Redukuję na młynek i trach. Przypomniałem sobie że miałem wyregulować ogranicznik ale zapomniałem i łańcuch spadł. Zakładam i chce jechać dalej ale skacze. Dziwne, oglądam co się dzieje, nic w sumie nie widzę, dopiero Marcin stwierdza że łańcuch skrzywiony. Pomysł na wyprostowanie też miał dobry, a co najważniejsze skuteczny, dwa imbusy i skręcać w przeciwnym kierunku. Jeden z imbusów idealnie pasuje w łańcuch 11s :D I dało się jechać dalej :D Dalej więc lekko pod górkę a gdy się zrobiły lepsze widoki to przerwa na batona.

Patrz jakieś hopki, może jakiegoś koma zrobimy?
Patrz jakieś hopki, może jakiegoś koma zrobimy? © labudu

Ta fotka lepsza bo beze mnie

Znowu góry
Znowu góry © labudu

Nudno na szosie
Nudno na szosie © labudu

Asfalt pierwsza klasa
Asfalt pierwsza klasa © labudu

Później spokojna jazda dalej, gdzieś w międzyczasie jakieś klaksony nie wiadomo w sumie dlaczego ale to standard. Mijamy Smokowiec i skręcamy w prawo na wisienke dzisiejszej jazdy- podjazd na 1670m n.p.m. czyli pod Sliezsky Dom. Jest to chyba najwyżej położona droga "asfaltowa" w Tatrach, chociaż miejscami to sprawa dyskusyjna czy to asfalt czy nie. Zaczęliśmy podjeżdżać z lekkim niedowierzaniem, ale i zapałem, pierwszy raz jedziemy tak długi podjazd. Od zjazdu z głównej drogi to jakieś 700 metrów przewyższenia na 7 kilometrach. Ten zapał dał się nam we znaki, bo jechało się nadspodziewanie fajnie, jednak kolejne spojrzenia na wysokość dały do zrozumienia że jeszcze sporo góry zostało. W końcu podjęliśmy mądrą decyzje- zwalniamy bo jeszcze sporo km przed nami, dalej równym tempem mijamy kolejne osoby, sporo turystów z buta przechodziło. Zdecydowanie wolę podjeżdżać  niż podchodzić po asfalcie. Najpierw mocne serpentyny, później trochę droga się wyprostowała to znowu sie zaczęły dziury, przepusty itp. Droga stała się bardziej Polska niż Słowacka. W sumie z metra na metr jechało mi się coraz lepiej, nogi co prawda czułem bo kawał górki jest, to trzeba zwolnić bo zaczął się konkretny szuter. Ale na szczeście po otoczeniu widać ze do celu już blisko, co chwile spojrzenie na mio żeby sprawdzić wysokość, wychodzi na to że jego auto ustawienie kłamie o jakieś 16 metrów- niedużo. W końcu docieramy do celu- jakiś hotel, jeziorko, fajnie, wysokość 1670m n.p.m. wyżej w Tatrach szosą chyba wjechać się nie da :) Kilka fotek, chwila odpoczynku taka dłuższa i zjeżdżamy w dół. Na zjeździe było co robić, aż ręce zaczęły boleć, przynajmniej mnie. Dalej podjazd w kierunku Strybskiego Plesa, jedziemy jednak już czuć tą górke co jechaliśmy przed chwilą, Dojeżdżamy jakiegoś gościa w fluo koszulce, mijamy go dosyć lajtowo, ale gość sie chyba epo nażarł i zaczął się ścigać.

Prawie u celu
Prawie u celu © labudu

Sobie stoi
Sobie stoi © labudu

1670 nad Bałtykiem
1670 nad Bałtykiem © labudu

Zasłaniam panorame
Zasłaniam panorame © labudu

Jestem wysoko
Jestem wysoko © labudu

Znaczy w sumie to on się ścigał, my nie, ale zrobił nas obu i teraz żyje w chwale że jest prosem. My wyjechaliśmy i dalej kilometry zjazdu , zjazd sie skończył i miłe płaskie było, ale takie jakieś dziwne- chyba z wiatrem, w każdym razie lecieliśmy 45 miejscami nawet 50km/h i to bez większego wysiłku. Ale trzeba zrobić pitstop, zjeżdżamy do Wawrzyszowa i udajemy się do jakiegoś baru na bufet. Siedzimy chwilę pod namiotem i ruszamy dalej, dojeżdżamy do autostrady ale mijamy ją i lecimy przez jakieś wsie. Tam trzeba uważać bo dużo dziur, poza tym mandaty podobno wysokie i płatne na miejscu więc trzeba patrzeć na licznik. Dalej ciężki odcinek, jakby pod wiatr, znowu mijamy dołem tą zaniedbaną autostradę i dojeżdżamy do jakiegoś Liptowskiego Mikołazu. Z 5 razy chciałem skręcić w prawo ale to jeszcze nie tu, w końcu jakieś jezioro i kierujemy się już jakby bardziej na północ. Marcin mnie ostrzega że jeszcze jeden czy dwa mocne podjazdy. Jedziemy gdzieś w prawo, klimaty jak typowa słowacka wieś. Sklepu chyba żadnego nie ma, dodatkowo Marcina złapały skurcze i się walnął gdzieś w trawie pod krzakiem, to ja też znalazłem miejsce w cieniu i tak zleciało trochę czasu na kolejny odpoczynek. W końcu ruszamy i do góry, z początku niepozornie, później już było co kręcić. Kręciłem tak by nie robić ucieczek, ale też już czułem kilometry w nogach, inteligentnie poprowadzona droga, fajnie zboczami i nawet się to wiło miło. Później jakiś niebezpieczny zjazd, pokonany z dosyć niebezpieczną prędkością, przejazd przez kamieniołom i dojeżdżamy do Zuberca. Tam gdzieś zapaliła mi się rezerwa , sklepy pozamykane ale coś znaleźliśmy i dotankowałem Coli i jakiś fajny miętowy baton był. Czułem się jak po vervie więc ruszyliśmy dalej. Znowu jakaś fajny podjazd, tym razem bardziej w cieniu i był mniejszy chyba, przynajmniej tak wyglądał, wyjeżdzamy z lasu i zaczyna się znowu płasko. Kręcenie, fotki jakieś porobiłem, na jednym z podjazdów zrobiłem pokaz mocy- eee nawet jeszcze noga jest. Chwilę później jakiś gość na motorowerze i to takim prawdziwym nas zaczyna wyprzedzać, dokręciłem mocniej ale cwaniak mi drogę zajechał i musiałem zwolnić, ale jak się zorientował że go wyprzedzam to zaczął dokręcać pedałami. Myślałem że padnę ze śmiechu, ciekawe ile koni mu dodało to kręcenie :D W końcu znak Polska, czas właczyć transfer w telefonie.

Mozna ogladać
Mozna ogladać © labudu

Widoki dwa
Widoki dwa © labudu

Dojeżdżamy do głownej drogi i już spokojniej w ramach nijako rozjazdu podróżujemy do Zakopanego. Gdzieś w połowie drogi natrafiamy na jakąś kolumnę furmanek, dorożek czy coś tego typu, jakieś wesele chyba. A za nimi korek na kilometr albo więcej. Wyprzedzanie po jednym aucie i powrót na swój pas. Męczące ale jak wyprzedziliśmy to już był luz do samego Zakopanego. Tuż przed miastem robię ucieczkę i końcowy sprint, a tak na poważnie to pojechałem auto otworzyć. Na miejscu świadomość solidnie wykonanej roboty, pakowanie i powrót do domu :)  

https://www.endomondo.com/users/10659371/workouts/572824954

Koniec
Koniec © labudu



Krynica- 10 tys na Di2

  • DST 163.20km
  • Czas 05:20
  • VAVG 30.60km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 159( 79%)
  • HRavg 115( 57%)
  • Kalorie 4263kcal
  • Podjazdy 1360m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 lipca 2015 | dodano: 31.07.2015

Pomysł siedział w głowie od dawna, realizacja dziś o 14:40, tuż po obiedzie bo na głodniaka to nie wypada. Wyjechałem i kierunek Krynica, czas wyliczony tak że bez spiny powinienem zdążyć przed zmrokiem. Jadę dosyć spokojnie żeby na jutro zachować siły. W sumie wszystko leci zgodnie z planem tylko ten niekończący się wiatr trochę spowalnia. I tuż za Grybowem jakiś palant na KDA wyprzedza na żyletki. Poza tym jeden miejscowy się ścigał przed Gromnikiem, jechał niecałe 40 skubany. Trochę go przeciągnąłem żeby się zsapał uciekając a później dobiłem go dobrym 45 i został :P Podjazd w Bereście nadspodziewanie łatwo, ale narzekał nie będę. Dojechałem do Krynicy, zrobiłem kilka fotek i wróciłem tą samą drogą do domu. Zjechałem serpentynkami i dzwoni Marcin, 20 minut zleciało więc trzeba bardziej gonić bo o 21 będzie ciemno. Ale lajtowo się udało bo droga powrotna raczej z górki była :D

A tak wgl dziś na liczniku Scotta minęło 10 tys km. Pora na zmianę filtrów, oleju i okresowy przegląd :P A tak na poważnie to baterie muszę doładować bo boje się żeby w trasie zabrakło :) Poza tym gra gitara, Di2 jak działało na początku tak działa nadal, A jak założyłem ostatnio łańcuch Dura-Ace to już wgl kosmos jest, strzały jak na wojnie :) jedno jest pewne- na linkę wracać nie zamierzam :) Ale lipiec z braku czasu kończę raczej z lipnym wynikiem kilometrowym :(

Krynica
Krynica © labudu



Jeździjcie w kasku

  • DST 39.90km
  • Czas 01:35
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • HRmax 180( 89%)
  • HRavg 109( 54%)
  • Kalorie 1242kcal
  • Podjazdy 713m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 lipca 2015 | dodano: 31.07.2015

Jakoś tak bez motywacji, ciężko się skupić na jeździe, najpierw na Rychwałd, później zjazd obok wyciągu na Lubince i przez Rzuchową powrót do domu. Kilka dni temu wszedłem w posiadanie drogą kupna nowego kasku - Giro Aeon w kolorze Garmin Blue, Jeździjcie w kaskach, dobrze dopasowanych do głowy i nie oszczędzajcie bo dobry kask ratuje życie, a zdrowie to na pewno. A szosowcy w swoich czapeczkach będą jeździć tylko do 1 poważnego wypadku.

Kask3
Kask3 © labudu

Kask1
Kask1 © labudu
Kask2
Kask2 © labudu



Dokręcić

Środa, 29 lipca 2015 | dodano: 31.07.2015

Taki byl plan by jeszcze wieczorem dokręcić kilometry do setki, Olek też jechał więc pojechaliśmy w dwójkę, podjazd obok kościoła w Pleśnej, zostaję z tyłu, jakoś nie ma siły na mocniejszą jazde już. Dalej na Lubinkę i Rychwałd...