labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Kraków powrót

  • DST 82.47km
  • Czas 03:05
  • VAVG 26.75km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • HRmax 137( 68%)
  • HRavg 102( 50%)
  • Kalorie 2039kcal
  • Podjazdy 680m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 lipca 2015 | dodano: 31.07.2015

Głupi pomysł, jak co drugi mój :P Powrót do domu, wyjazd jakoś około godziny 3 w nocy. Asfalt troche wilgotny, ale jadę. Fajnie bo plecak chroni plecy przed wodą. W nocy droga leci dużo lżej jak w dzień, nie ma ruchu aut, jest spokój. Przed Bochnią zaczyna mocniej padać, zatrzymuję się na chwile na stacji i jadę dalej. Dojeżdżam do Rzezawy i zaczęło prać żabami. Początkowo plan był taki by jechać bez względu na pogodę, ale jednak się zatrzymuje bo pada zbyt bardzo. Siedzę tam pewnie ponad pół godziny, przestałem ogarniać kiedy licznik bije a kiedy nie, lekko przestało padać więc ruszam dalej. Dalej to już na autopilocie, niedługo przed Tarnowem zaczyna padać coraz bardziej, do Zawady do w konkretnej ulewie dojeżdżam ale 5 km to można tak się poświęcić na koniec. Dojeżdżam jest jakoś po godzinie 6.



Kraków

  • DST 82.30km
  • Czas 02:37
  • VAVG 31.45km/h
  • VMAX 66.30km/h
  • HRmax 158( 78%)
  • HRavg 125( 62%)
  • Kalorie 2302kcal
  • Podjazdy 688m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 lipca 2015 | dodano: 31.07.2015

wyjazd jakoś kilka minut po 15, z Krzyśkiem, szkoda bo troche pod wiatr mamy. Kierunek Kraków, jakoś się toczymy. Zgodnie z planem Krzysiek zawraca w Bochni, ja dalej sam. Wiatr, widać chmury, później jeszcze zaczyna padać, ale całe szczęście przebijam się chyba bokiem chmury bo bardzo nie zmokłem. Do Krakowa zajeżdżam z przyzwoitą średnią.



Jakoś bez weny

  • DST 49.40km
  • Czas 01:48
  • VAVG 27.44km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • HRmax 163( 81%)
  • HRavg 109( 54%)
  • Kalorie 1354kcal
  • Podjazdy 687m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 lipca 2015 | dodano: 31.07.2015

Wyjazd dosyć późno, ale tak jakoś bez weny, bo w sobotę Road Maraton był, a w niedzielę byłem w górach i nogi nie te co zawsze. Zdjęcia z gór, nie z rowera, niestety tak wysoko nie umiem wjechać :/ więcej fotek pod linkami:
https://www.dropbox.com/sh/f3lsp87xibca93d/AAACQJLluFvlnWCH78Ahy6Uia?dl=0

https://drive.google.com/folderview?id=0ByoRo6LuKWNdflN6LWF2NEw0TktfdkdNVVQzRlZWa2VYcV9VclRBOG5HNXF6NjNCWXE2TFk&usp=sharing


Wyjechałem z zamiarem jazdy na Sloną Górę, ale zaczęło kropić więc zjechałem do Poręby i dalej w kierunku na Lubinkę. Zjazd w dół, miałem robić jeszcze jakiś podjazd ale mi się nie chciało i wrócilem sobie lajtowo po płaskim przez Szczepanowice :D Wyszła padaka ale kilometry są :D

Krywań
Krywań © labudu

Schodzi mgła
Schodzi mgła © labudu



Road Maraton Nowy Sacz 2015

  • DST 90.70km
  • Czas 03:02
  • VAVG 29.90km/h
  • VMAX 78.00km/h
  • HRmax 194( 96%)
  • HRavg 163( 81%)
  • Kalorie 3500kcal
  • Podjazdy 1510m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 lipca 2015 | dodano: 31.07.2015

Road Maraton w Sączu, różne były opinie, gorsze i lepsze, ostatecznie zdecydowałem się jechać. Fajne bo blisko więc i wyjechać można dosyć późno. Docieram na miejsce, start na miejscu jakiegoś ośrodka, miło, spokojnie, jak zawsze gdzieś tam się kręcą ludzie z BikerSportu, jest też Piotrek z Bikebrothers. Rozpakowanie, wsio wydaje się grać, mam dwa komplety kół jakby coś się jeszcze miało wydarzyć przed startem. Rozgrzewka, wracam się jeszcze do auta po batony bo coś głodny jestem. Na rozgrzewce tłum ludzi na jednej ulicy a i tak jakiś debil inaczej mówiąc kierowca autobusu miejskiego trąbi na pół miasta bo niby droga rowerowa jest na chodniku. I taki ludzi wozi. Zbliża się godzina startu, plan był taki żeby stać z przodu, bo tak radził Bartek żeby na 1 podjeździe być z przodu, ale dosyć dużo ludzi jest, staję gdzieś koło 3-4 rzędu. Sygnał do startu a jeszcze pomiar czasu i policja nie gotowa. Ostatecznie ruszamy chyba 2 minuty po pierwszym sygnale :) 


Ruszamy, ja myślę o tym by się nie wyłożyć oraz żeby  podjechać do przodu. Całe szczęście droga szeroka to szybko udaje się przejechać na przód grupy, tak do 2-3 rzędu po boku żeby było bezpiecznie :) Jedziemy po płaskim, jedyne co trzeba uważać to studzienki w jezdni, ale to w tym kraju norma. W końcu skręt w prawo i myślałem że będzie lajt bo z moją formą po przerwie trochę lipa, a tutaj dla niepoznaki Tomek zaczął ciągnąć grupe- pytanie po co :) Chyba sam nie do końca wiedział, dobre 2.5km podjazdu tam było. Już się wydawało że podjazd się kończy a Tomek odpuszcza a tutaj jeszcze kolejny mniejszy podjazd. Podobno byli tacy co im się to podobało :P Fakt faktem wyglądało jakby był rasowym pomocnikiem w peletonie. Kończy się podjazd, myślę to teraz będzie lajt, ale nie ma tak łatwo. Za duża grupa została, fakt no sporo osób było więc dalej dosyć mocno na podjazdach. Jakieś zjazdy się zaczynają, dosyć szybko i kurna jakieś płyty. Szkoda bo mam nowe koła ale jak to mówią na pełnej :D Kolejny podjazd, znów mocno, byli dziś lepsi ode mnie, ale było ich tak niewielu że załapałem się do pierwszej grupy :D  Zostało nas w niej 7 osób, 6 facetów i Ukrainka. Ma kobita krzepe. Trochę się uspokoiło w grupie, na płaskim po zmianach, takich mniej wiecęj co pół kilometra. Dziwi mnie to że Mirek nie załapał się do pierwszej grupy, Tomek też nie a tak ładnie ciągnął na początku że myślałem że to ze mną jest tak źle. W sumie było bo po krótkiej przerwie niby ale bardziej się męczyłem.

Gdzieś na poboczu mijamy jakiegoś kolarza. Patrzę broda drwala czyli Arek z Skomielnej. Macham ręką, chwilę później podjeżdża do nas do grupy i chwilę rozmawiamy aż go ktoś wygonił z grupy. Ja z kolei dzis od startu postawiłem sobie cel żeby jechać za Piotkiem z BBC, bo on i tak będzie z przodu a szkoda się szarpać i tracić siły :) Później na podjeździe dostrzegam Bartka z Tuchowa, nie startuje ale kibicuje, to się chwali. Gdzieś na 3 podjeździe nawet idzie w miarę równo, później ktoś ucieka i dosyć mocno pracuję nad tym żeby ją skasować. Gdzieś wtedy za grupą zostaje ukrainka. Jakieś mniejsze hopki, jakoś idzie, później wychodzę na zmianę, gdzieś około 60 kilometra i ścianka 15%, już czuć zmęczenie a rodzinnej jazdy dziś nie będzie, Piotrek dosyć lekko wyszedł pod tą górę, ja musiałem zamulać przepychając i trochę grupa się nam rozjechała. W sumie zostały dwie grupy po 3 osoby. Chciałem dojechać  ich, już trochę się zbliżyliśmy do siebie, ale samemu to ciężko a moi towarzysze to tragedia jeśli o współpracę chodzi. Później gdzieś na kolejnym podjeździe to ja zostaję z tyłu no i jest po ptokach. Jeszcze dojeżdża Ukrainka, coś jedziemy razem, może kilometr ale też nie mam siły, tragedia, chyba dziś nie jest mój dzień, na Tatrze przewyższeń było mniej a jechało się dużo lepiej. 

Ale jakoś jadę dalej, co chwile nerwowe oglądanie się czy druga grupa nie dojeżdża. W końcu jest jakaś dwójka kolarzy, ale patrzę do Sącza daleko, myślę sobie kij, dojedziemy i na finiszu ich zrobię. Ale patrzę jakieś znaki że 400 metrów do mety, trochę przyspieszam, ale myśle eee to chyba nie meta tego dystansu. Ale widzę chłopaki stoją kawałek za metą, to przyspieszam lekko i wjeżdżam na metę sekunde dwie przed przeciwnikami, jeszcze po mecie prawie się szczepiliśmy bo tam się naoglądali Tour de France i zrobili szybki finish. Woda się skończyła jakiś czas temu, dziękuje kolegom za jazdę, powiem szczerze chyba najcięższy z tych 3 wyścigów co jechałem w tym roku. Dalej powolny zjazd do Sącza, ze 4km jeszcze było, nawet Ukrainka przemówiła ludzkim głosem a nie tak jak w Nowym Targu co chwile był opieprz o cokolwiek. Zjeżdżam w dół, ogarniam się a ludzie jeszcze przyjeżdżają. Aha ja jechałem 2:25:48 co dało mi 7 miejsce Open, no można powiedzieć 6MOpen bo Ukrainka się nie liczy, a w kategorii miejsce 4. Czekam na dekoracje bo w regulaminie napisane jest że 1-3 medale/puchary a 4-6 to chociaż jakiś dyplom mam dostać. Srednia prękość 32.1, a przewyższeń ponad 1400 na 75km. Czekam w sumie 2 godziny, okazuje się że dekorują tylko 1-3, no nie tylko ja byłem wkurzony, po dekoracji powrót do chałupy. Poza wtopą z dekoracją, i trochę lipnym zabezpieczeniem trasy( w jednym miejscu był pisk kół bo jechało auto z naprzeciwka na naszą grupę a skrzyżowanie niezabezpieczone) myślę było w miarę ok.



Testowo

  • DST 43.50km
  • Czas 01:29
  • VAVG 29.33km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • HRmax 164( 81%)
  • HRavg 120( 59%)
  • Kalorie 1274kcal
  • Podjazdy 669m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 lipca 2015 | dodano: 29.07.2015

Plany o których mówiłem w zeszłym roku zrealizowane, w końcu mam cztery kółka :D ale nie o samochód chodzi, Laguna spisuje się dzielnie na szczęście, chodzi o koła do roweru :) Kupiony dokładnie taki sam model jak miałem czyli komplet kół Ultegra 6800. Tutaj podziękowania dla ludzi z BikerSportu w Krakowie, miła atmosfera, a do tego cena kół chyba najlepsza w Polsce, i dostępne od ręki przychodząc do sklepu. W Tarnowie o takim czymś można tylko pomarzyć. Wieczorkiem więc żółte opony na obręcze i można jechać. Oprócz tego wpadł inny bajer, mniej więcej od roku od czasów zalania sigmy na zakopanym jeżdżę bez licznika i w sumie kupować nie miałem, ale cena robi cuda. Tak więc od dziś za mierzenie dystansu odpowiada Mio 105 :D wersja, z pulsometrem, kadencją i czujnikiem prędkości z koła, czyli sklepowo HC, oprócz tego sygnał GPS, temperatura, wysokość, ciśnienie, jakies inne szpery bajery z strefami mocy(ale pomiaru nie mam ;/ ), tętna, okrążeniami i kij wie co jeszcze. Krótko mówiąc mniej więcej to co w Garminie 500 ale za dużo niższą cenę, chociaż katalogowa i tak jest wysoka, ale za katalogową to debile kupują :P ja kupiłem porównując do Garmina to za darmo :D Przy okazji poprawiłem owijkę z lewej strony kierownicy bo się zaczęła odwijać bo była za szeroko nawinięta. 

A co do samej jazdy to więcej patrzenia na koła i licznik niż na drogę. Dojeżdżam do Tuchowa, już mam skręcać w prawo na Rychwałd ale widzę z naprzeciwka koszulkę Grupetto- całe szczęście Bartek spadł mi z nieba i jechało się milej :D Wyjechaliśmy na górę przez Meszną Opacką, zjazd do Pleśnej, dalej wzdłuż torów i ja do góry, a Bartek do Tuchowa bo sporo km ma w nogach a ja się spieszę bo ciemno się zaczyna robić. Jeszcze do poprawy obwód koła bo coś to 700C źle pokazuje, jakieś 2km za dużo na 50km ale to się zmieni. Wyszło miło a jutro ścig :)

Mio105
Mio105 © labudu

Cztery koła
Cztery koła © labudu



Obwo

  • DST 27.50km
  • Czas 00:51
  • VAVG 32.35km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Kalorie 1231kcal
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 lipca 2015 | dodano: 29.07.2015

Dłuższa przerwa spowodowana pracą i mini-remontem w domu tak więc tylko o 23:27 na obwodnice- wiem jestem głupi



Cyklokarpaty Wojnicz- na szosie

  • DST 60.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Kalorie 1246kcal
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 lipca 2015 | dodano: 29.07.2015

Długo wyczekiwany przez niektórych maraton w Wojniczu. A niech sobie jadą, ja się wczoraj ścigałem , nie mam roweru więc mam wolne :D :D ale masa ludzi, masa znajomych więc można się na starcie pokazać. Wyjeżdżam z domu niewiele ponad pół godziny przed startem, droga jak zawsze nudno, od myjki w Wojniczu większe zagęszczenie rowerzystów, w zasadzie to jeden na drugim. Podjeżdżam pod start i kto był to się pogadało. W Końcu ruszył dłuższy dystans, stanąłem na samym końcu i pojechałem po asfalcie z nimi. Co ciekawe ostatnia osoba rusza 24 sekundy po 1 osobie w sektorze. Jadę z powrotem na start bo za pół godziny jedzie hobby. Tam jedzie Paweł na Giancie, więc głownie się z nim kręce, oni ruszają to ja za nimi, i gdy asfalt się kończy to od razu w kierunku bufetu na 17/38 kilometrze w razie W z bidonem albo kluczami. Później się okazuje że stoję i kieruje ludźmi na rozjeździe bo nie miał tego kto zrobić. Z ciekawszych rzeczy ,pierwszy gość pojechał hobby startując z mega, później przyjechał Krzysiek z Andrzejem- lamy się wycofały. Później regulowałem zacisk w rowerze Kamili, komuś tam dałem magnez bo go skurcz złapał, mase ludzi zajechanych pogubiło się na rozjeździe :) A gdy drugą pętle kończyła Justyna to zacząłem zjeżdżać na metę bo zaraz miało lunąć. I faktycznie lunęło więc do Wojnicza w deszczu, Padało tak konkretnie i wiało że jak zajechałem na metę to zaczęło zrywać balony. Przeczekałem może z 10 minut, akurat jak wyjeżdzałem to przyjechała Justyna, kilka zdań zamienionych w tej ulewie i się zwijam. Na drodze tyle wody że cała obręcz jedzie pod wodą, i tak jestem przemoczony więc te 15 km mi nic nie zrobi. Dotaczam się do domu, następnego dnia ciężko obrócić kierownicą tak się stery zalały ;/ 

Na starcie
Na starcie © labudu

Na bufecie
Na bufecie © labudu



Kross Road Tour- Łopuszna

  • DST 112.88km
  • Czas 03:24
  • VAVG 33.20km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Kalorie 4074kcal
  • Podjazdy 1075m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 lipca 2015 | dodano: 28.07.2015

Tydzień po Zakopanym kolejny start w kalendarzu, tym razem to Kross Road Tour. Już przed startem odechciało mi się jechać, ale skoro już zapłaciłem to się poświęciłem. Organizacyjnie jak dla mnie porażka miesiąca, a zaczęło się to niemal tydzień przed zawodami. Było napisane w ustawienie na starcie w sektorach, jak ktoś chce lepszy to pismo co najmniej 7 dni przed startem. Żadnego maila nie pisałem, bo 1 sektora na pewno bym nie dostał, a czy jadę z 3 czy 4 to różnicy wielkiej nie zrobi, bo i tak na pierwszych kilometrach czy tam pierwszym podjeździe podjadę sobie do przodu. Wtorek przed zawodami pojawia się super informacja, start nie jest jedną grupą, tylko sektory jadą w odstępie od siebie co 2 minuty !!!! Porażka jak na wyścig szosowy. No ale wycofać się to szkoda kasy. Dodatkowo jeszcze ze 2-3dni przed zawodami informacja że w ruchu zamkniętym pierwsze 5 km, reszta przy otwartym, a za przejechanie linii środkowej dyskwalifikacja. Normalnie bomba.Tak samo jakby się zgadać z kilkoma osobami na szose i sie przejechać. 

No ale nadszedł ten dzień, słońce świeci, ptaszki śpiewają :P tym razem biorę tylko dwa bidony do koszyków, nic nie kitram po kieszeniach. Bufetów na trasie nie ma :) Przyjeżdżam na miejsce, znów spotykam Mirka wcześnie przed startem. On to chyba śpi w miejscu zawodów. Zapisanie się i te sprawy, chip na widelec, zabezpieczam wpierw miejsce czarną taśmą. Kaucja za numerek- 100zł, a jak ktoś zgubi chipa to gratis 80euro do oddania, pozdro, lepiej przypiąć dwoma zipami. Mirek jeszcze jedzie autem obejrzeć trasę, ja jadę sprawdzić czy wsio w rowerze chodzi tak jak trzeba. Przejeżdżam obok startu, oddalony od biura o jakieś 1.5km. Jadę dalej, w oddali widać tatry, pogoda ok więc będzie się miło jechać. Patrzę na początek trasy, niby płasko ale pod wiatr więc średnio. Tym bardziej że plan jest aby na początku gonić 4 grupę.  Okazało się że dojechałem do miejscowości Frydman, położonej nad Jeziorem Czorsztyńskim, czyli gdzieś 10-11 km trasy. Aha to miła rozgrzewka 20 km wyjdzie. Powrót tą samą trasą, ale odpuściłem ze dwa zęby z kasety. Pod startem już tłoczno od rowerów.

Widoki
Widoki © labudu

Pod startem tłumy rowerów, kręcą się tam i z powrotem. Ja też trochę pokręciłem, trochę lipa bo zorientowałem się że po wczorajszym wystrzale dętki przy pompowaniu coś z obręczą nie tak, stwierdzam że chyba się przetarła od hamowania i wybrzuszylo ja na zewnątrz i przez to szarpie przy hamowaniu, więc luzuje hamulec i jadę o jednym. Może dojadę, ustawienie w sektorach- największe nieporozumienie. Ustawiamy się w ostatnim sektorze, ja z Tomkiem wyglądamy najbardziej to, jak ja to mówię poza tym same kobiety w ciąży i dzieci. No ale dobra, z przodu pierwszy sektor najlepszych, w drugim sektorze całe JMP, w trzecim trzy osoby a w czwartym jeden Pan z Nutraxu. Ktoś mądrze pomyślał i połączyli sektory 2,3,4, niby mądrze ale dla nas to oznacza to że musimy gonić cały sektor JMP. No to dziękuje można jechać z młynka całą trasę bo to i tak bezsens. 

12 niby ma być start, ale jeszcze wcześniej przemowy wójta, dziadka, prezesa itp nie wiadomo w sumie po co. Ruszają dwie pierwsze grupy, my dalej stoimy na starcie. W końcu start, jak zwykle ścisk i problemy z wpięciem się w pedały. Początek myślę zobaczę jak goście ciągną. Ktoś tam wyjeżdża ale bez szału, początkowo plan był taki zeby się przebić do wcześniejszej grupy ale gonić samemu grupę JMP- nie ma szans. Wyjeżdżam na czele grupy, zakręciłem kilka razy mocniej, oglądam się i jestem sam.... Ale ktoś jedzie kilkanaście metrów za mną, machnąłem ręką poczekałem, przyglądam się- kobieta. No super grupę mam skoro żaden facet koła nie utrzymał. No ale nic, jedziemy w dwójkę, a w zasadzie to sam, bo jakoś tylko ja kręce z przodu. Tempo wydaje się być nienajgorsze, niby odjeżdzam grupie z tyłu ale jakoś nie mogę ich całkiem urwać, tam pewnie się dosyć spinają żeby nas nie zgubić. Myślę by odpuścić, ale nie, bo wyniku i tak nie będzie ale liczy się fun :D 12 kilometr, zaczyna się trochę podjazdu, ukrainka wychodzi na chwilę na zmianę, ale tylko gdzieś na pół kilometra. Kij z taką współpracą, po kolei mijamy jakiś niedobitków z grupy wcześniej. Dojeżdżamy do jakiejś dwójki i grupa się rozrosła do 4 osob. Koło Zamku w Niedzicy tragedia, niby jedzie przed nami jakaś Skoda Citigo, czy też VW UP, nie pamiętam ale co z tego jak wsio się kotłuje i jedziemy w korku. Na rondzie to trzeba się prawie zatrzymać, Dalej kawałek pod lekką górę, więcej osób jakby, kończy się na tym że dojeżdża nas grupa z tyłu ale kij, dalej nie ma kto ciągnąc. Na jednym podjeździe widać jakąś grupkę z przodu, próbuje dojechać ale się nie udaje, próbowałem szarpnąć sam bo szkoda ciągnąć darmozjazdów, ale nie było czym i po kilkuset metrach mnie doszli. Na drugim wielkim podjeździe dochodzimy gościa z JMP, pytam czy dawno został za grupą. Wygląda na to że gość się poświęcił i gonił 1 grupe. Ja już bardzo nie mam czym jechać dalej, dogonić grupę raczej nie ma szans, a raczej jada szybciej więc bez sensu się zajeżdżać.

Było jeziorko
Było jeziorko © labudu

Dalej się wiozę w grupie, dając kilka zmian, z czasem jest ich coraz więcej i znowu spory kawałek ciągnę. Później ktoś inny ciągnie i zrobiło się trochę krzyku bo przegapił strzałkę i nie skręcił w prawo. Dobry zawodnik, ja zdążyłem skręcić na czas. Dokręcamy trochę i zaczyna się druga pętla, czyli jest sukces, nie doszła nas pierwsza grupa z krótkiego dystansu. Dalej to samo, jedziemy na zmiany, w miarę równomierne. Podjazd ciągną chłopaki w miarę równo, kawałek po płaskim i znów trafiamy w ten korek koło zamku. Taki że nie da się jechać, jeszcze policjanci zgłupieli trochę na rondzie. Nie ma co czekać na tych patałachów, przejeżdżam kostka jak kilku innych zresztą. Kręcimy po płaskim, już raczej się chowam bo zostawiam siły na końcówkę. Ukrainka próbuje atakować kilka razy, kilka razy udaje się skontrować. Po drodze mijamy gościa z krzywym kołem, czyli była jakaś przygoda z przodu. Później okazuje się że leżało z sześciu, między innymi Mirek z Matesów. Koło gościa zatrzymuje się auto pilota, my jedziemy dalej bez obstawy. Podjeżdża Tomek, mówi że zastanawia sie kiedy zaatakować, mówię że nie bardzo mam czym ale ostatni podjazd to będzie dobra okazja, ale ja się nie spinam bo i tak Was na finiszu objadę :P Niedługo przed podjazdem znowu atakuje ukrainka, myślę sobie a jedź sobie zaraz podjazd i zjazd to dojdziemy. Na podjeździe odjeżdżam od grupy tak by trzymać równy dystans do ukrainki. I to się udaje, ale podjeżdża do niej jej serwisowa Skoda Superb. Z tyłu raczej spokojnie, nie maja chłopaki czym jechac, myślałem że Tomek odskoczy ale nic z tego, więc jadę swoje równo do góry. Troszkę jakbym odrobił do Ukrainki, szczyt wyprzedza ją auto serwisowe, chyba się za nim holowała, bo kurna dokręcając z góry nie mogłem dogonić pewnie 50kg dziewczyny, w normalnych warunkach- yhy na pewno. Jeszcze zaczęło kropić na podjeździe co przerodziło się w deszcz. Dobrze że mam opony na mokre więc mogę cisnąc. Dosyć mocno podjazdy, krótko mówiąc byle do mety na pełnym ogniu. Skręt w prawo tam gdzie wcześniej przegapili, stoi auto fotografa, za nim citroen, muszę zwolnić bo z drugiej strony jedzie auto, auto przejeżdża wyprzedzam, a citroen też zaczął omijać stojące auto. Było blisko ale bez kontaktu, lekki wkurw ale jadę dalej, dojeżdżam do wsi gdzie się kończy pętla, skrzyżowanie obstawione przez strazaków, chcę skręcić w lewo ale z lewej jadą psy policjanci, musiałem shamować prawie do zera, skrajna nieodpowiedzialność z ich strony, gdyby to nie był wyścig to bym pojechał za nimi ich opierdzielić. Ostatnie 2.5 km do mety, dosyć mocno, nawet już asfalt suchy, mocny finisz i jak się okazało czas 2:15:02, 13 sekund gorzej od Mirka, miejsce 18 open, 5 w M1. Kijowo, do auta, dekoracji nie będzie, poszedłem jeszcze na wagę do diagnostixa ale coś zryty wynik wyszedł, wyszło 8.6% tłuszczu przy wadze 93.5kg a to niemożliwe że tak mało. Później lunęło deszczem, przyjechał Marcin autem więc się zwinęliśmy. Za organizacje należy się trója na szynach, bo kijowo ale plus taki że jest się gdzie pościgać, następnym razem będzie trzeba iść do 1 sektora i tyle. Nawet na fotki się nie załapałem, znaczy jestem na 1 ale rozmazany. Dziekuje dobranoc

Padało
Padało © labudu



Obwo

  • DST 26.96km
  • Czas 00:51
  • VAVG 31.72km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Kalorie 1200kcal
  • Podjazdy 185m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 lipca 2015 | dodano: 24.07.2015

Wyjazd o 22:51, tylko na obwodnice :P



Zakliczyn

  • DST 70.35km
  • Czas 02:18
  • VAVG 30.59km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Kalorie 3078kcal
  • Podjazdy 525m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 lipca 2015 | dodano: 24.07.2015

Dziś wyjazd o 19:57- ehh nie chce mi się zebrać wcześniej :/ Dziś znowu na Słoną przez Łękawkę, ale wiedziałem że zaraz się ściemni więc już raczej głównymi drogami. Tak więc spokojny zjazd do Tuchowa i dalej monotonne kręcenie na Gromnik. Tam na rondzie skręt na Zakliczyn, chyba dawno tą drogą rowerem nie jechałem. Gdy dojechałem do Zakliczyna to już było ciemnawo więc trzeba wracać, standardowo serpentynkami na Lubince, końcówka znów przez Obwodnice. Przejeżdżam i melduję się w domu.