Kross Road Tour- Łopuszna
-
DST
112.88km
-
Czas
03:24
-
VAVG
33.20km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Kalorie 4074kcal
-
Podjazdy
1075m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tydzień po Zakopanym kolejny start w kalendarzu, tym razem to Kross Road Tour. Już przed startem odechciało mi się jechać, ale skoro już zapłaciłem to się poświęciłem. Organizacyjnie jak dla mnie porażka miesiąca, a zaczęło się to niemal tydzień przed zawodami. Było napisane w ustawienie na starcie w sektorach, jak ktoś chce lepszy to pismo co najmniej 7 dni przed startem. Żadnego maila nie pisałem, bo 1 sektora na pewno bym nie dostał, a czy jadę z 3 czy 4 to różnicy wielkiej nie zrobi, bo i tak na pierwszych kilometrach czy tam pierwszym podjeździe podjadę sobie do przodu. Wtorek przed zawodami pojawia się super informacja, start nie jest jedną grupą, tylko sektory jadą w odstępie od siebie co 2 minuty !!!! Porażka jak na wyścig szosowy. No ale wycofać się to szkoda kasy. Dodatkowo jeszcze ze 2-3dni przed zawodami informacja że w ruchu zamkniętym pierwsze 5 km, reszta przy otwartym, a za przejechanie linii środkowej dyskwalifikacja. Normalnie bomba.Tak samo jakby się zgadać z kilkoma osobami na szose i sie przejechać.
No ale nadszedł ten dzień, słońce świeci, ptaszki śpiewają :P tym razem biorę tylko dwa bidony do koszyków, nic nie kitram po kieszeniach. Bufetów na trasie nie ma :) Przyjeżdżam na miejsce, znów spotykam Mirka wcześnie przed startem. On to chyba śpi w miejscu zawodów. Zapisanie się i te sprawy, chip na widelec, zabezpieczam wpierw miejsce czarną taśmą. Kaucja za numerek- 100zł, a jak ktoś zgubi chipa to gratis 80euro do oddania, pozdro, lepiej przypiąć dwoma zipami. Mirek jeszcze jedzie autem obejrzeć trasę, ja jadę sprawdzić czy wsio w rowerze chodzi tak jak trzeba. Przejeżdżam obok startu, oddalony od biura o jakieś 1.5km. Jadę dalej, w oddali widać tatry, pogoda ok więc będzie się miło jechać. Patrzę na początek trasy, niby płasko ale pod wiatr więc średnio. Tym bardziej że plan jest aby na początku gonić 4 grupę. Okazało się że dojechałem do miejscowości Frydman, położonej nad Jeziorem Czorsztyńskim, czyli gdzieś 10-11 km trasy. Aha to miła rozgrzewka 20 km wyjdzie. Powrót tą samą trasą, ale odpuściłem ze dwa zęby z kasety. Pod startem już tłoczno od rowerów.
Widoki © labudu
Pod startem tłumy rowerów, kręcą się tam i z powrotem. Ja też trochę pokręciłem, trochę lipa bo zorientowałem się że po wczorajszym wystrzale dętki przy pompowaniu coś z obręczą nie tak, stwierdzam że chyba się przetarła od hamowania i wybrzuszylo ja na zewnątrz i przez to szarpie przy hamowaniu, więc luzuje hamulec i jadę o jednym. Może dojadę, ustawienie w sektorach- największe nieporozumienie. Ustawiamy się w ostatnim sektorze, ja z Tomkiem wyglądamy najbardziej to, jak ja to mówię poza tym same kobiety w ciąży i dzieci. No ale dobra, z przodu pierwszy sektor najlepszych, w drugim sektorze całe JMP, w trzecim trzy osoby a w czwartym jeden Pan z Nutraxu. Ktoś mądrze pomyślał i połączyli sektory 2,3,4, niby mądrze ale dla nas to oznacza to że musimy gonić cały sektor JMP. No to dziękuje można jechać z młynka całą trasę bo to i tak bezsens.
12 niby ma być start, ale jeszcze wcześniej przemowy wójta, dziadka, prezesa itp nie wiadomo w sumie po co. Ruszają dwie pierwsze grupy, my dalej stoimy na starcie. W końcu start, jak zwykle ścisk i problemy z wpięciem się w pedały. Początek myślę zobaczę jak goście ciągną. Ktoś tam wyjeżdża ale bez szału, początkowo plan był taki zeby się przebić do wcześniejszej grupy ale gonić samemu grupę JMP- nie ma szans. Wyjeżdżam na czele grupy, zakręciłem kilka razy mocniej, oglądam się i jestem sam.... Ale ktoś jedzie kilkanaście metrów za mną, machnąłem ręką poczekałem, przyglądam się- kobieta. No super grupę mam skoro żaden facet koła nie utrzymał. No ale nic, jedziemy w dwójkę, a w zasadzie to sam, bo jakoś tylko ja kręce z przodu. Tempo wydaje się być nienajgorsze, niby odjeżdzam grupie z tyłu ale jakoś nie mogę ich całkiem urwać, tam pewnie się dosyć spinają żeby nas nie zgubić. Myślę by odpuścić, ale nie, bo wyniku i tak nie będzie ale liczy się fun :D 12 kilometr, zaczyna się trochę podjazdu, ukrainka wychodzi na chwilę na zmianę, ale tylko gdzieś na pół kilometra. Kij z taką współpracą, po kolei mijamy jakiś niedobitków z grupy wcześniej. Dojeżdżamy do jakiejś dwójki i grupa się rozrosła do 4 osob. Koło Zamku w Niedzicy tragedia, niby jedzie przed nami jakaś Skoda Citigo, czy też VW UP, nie pamiętam ale co z tego jak wsio się kotłuje i jedziemy w korku. Na rondzie to trzeba się prawie zatrzymać, Dalej kawałek pod lekką górę, więcej osób jakby, kończy się na tym że dojeżdża nas grupa z tyłu ale kij, dalej nie ma kto ciągnąc. Na jednym podjeździe widać jakąś grupkę z przodu, próbuje dojechać ale się nie udaje, próbowałem szarpnąć sam bo szkoda ciągnąć darmozjazdów, ale nie było czym i po kilkuset metrach mnie doszli. Na drugim wielkim podjeździe dochodzimy gościa z JMP, pytam czy dawno został za grupą. Wygląda na to że gość się poświęcił i gonił 1 grupe. Ja już bardzo nie mam czym jechać dalej, dogonić grupę raczej nie ma szans, a raczej jada szybciej więc bez sensu się zajeżdżać.
Było jeziorko © labudu
Dalej się wiozę w grupie, dając kilka zmian, z czasem jest ich coraz więcej i znowu spory kawałek ciągnę. Później ktoś inny ciągnie i zrobiło się trochę krzyku bo przegapił strzałkę i nie skręcił w prawo. Dobry zawodnik, ja zdążyłem skręcić na czas. Dokręcamy trochę i zaczyna się druga pętla, czyli jest sukces, nie doszła nas pierwsza grupa z krótkiego dystansu. Dalej to samo, jedziemy na zmiany, w miarę równomierne. Podjazd ciągną chłopaki w miarę równo, kawałek po płaskim i znów trafiamy w ten korek koło zamku. Taki że nie da się jechać, jeszcze policjanci zgłupieli trochę na rondzie. Nie ma co czekać na tych patałachów, przejeżdżam kostka jak kilku innych zresztą. Kręcimy po płaskim, już raczej się chowam bo zostawiam siły na końcówkę. Ukrainka próbuje atakować kilka razy, kilka razy udaje się skontrować. Po drodze mijamy gościa z krzywym kołem, czyli była jakaś przygoda z przodu. Później okazuje się że leżało z sześciu, między innymi Mirek z Matesów. Koło gościa zatrzymuje się auto pilota, my jedziemy dalej bez obstawy. Podjeżdża Tomek, mówi że zastanawia sie kiedy zaatakować, mówię że nie bardzo mam czym ale ostatni podjazd to będzie dobra okazja, ale ja się nie spinam bo i tak Was na finiszu objadę :P Niedługo przed podjazdem znowu atakuje ukrainka, myślę sobie a jedź sobie zaraz podjazd i zjazd to dojdziemy. Na podjeździe odjeżdżam od grupy tak by trzymać równy dystans do ukrainki. I to się udaje, ale podjeżdża do niej jej serwisowa Skoda Superb. Z tyłu raczej spokojnie, nie maja chłopaki czym jechac, myślałem że Tomek odskoczy ale nic z tego, więc jadę swoje równo do góry. Troszkę jakbym odrobił do Ukrainki, szczyt wyprzedza ją auto serwisowe, chyba się za nim holowała, bo kurna dokręcając z góry nie mogłem dogonić pewnie 50kg dziewczyny, w normalnych warunkach- yhy na pewno. Jeszcze zaczęło kropić na podjeździe co przerodziło się w deszcz. Dobrze że mam opony na mokre więc mogę cisnąc. Dosyć mocno podjazdy, krótko mówiąc byle do mety na pełnym ogniu. Skręt w prawo tam gdzie wcześniej przegapili, stoi auto fotografa, za nim citroen, muszę zwolnić bo z drugiej strony jedzie auto, auto przejeżdża wyprzedzam, a citroen też zaczął omijać stojące auto. Było blisko ale bez kontaktu, lekki wkurw ale jadę dalej, dojeżdżam do wsi gdzie się kończy pętla, skrzyżowanie obstawione przez strazaków, chcę skręcić w lewo ale z lewej jadą psy policjanci, musiałem shamować prawie do zera, skrajna nieodpowiedzialność z ich strony, gdyby to nie był wyścig to bym pojechał za nimi ich opierdzielić. Ostatnie 2.5 km do mety, dosyć mocno, nawet już asfalt suchy, mocny finisz i jak się okazało czas 2:15:02, 13 sekund gorzej od Mirka, miejsce 18 open, 5 w M1. Kijowo, do auta, dekoracji nie będzie, poszedłem jeszcze na wagę do diagnostixa ale coś zryty wynik wyszedł, wyszło 8.6% tłuszczu przy wadze 93.5kg a to niemożliwe że tak mało. Później lunęło deszczem, przyjechał Marcin autem więc się zwinęliśmy. Za organizacje należy się trója na szynach, bo kijowo ale plus taki że jest się gdzie pościgać, następnym razem będzie trzeba iść do 1 sektora i tyle. Nawet na fotki się nie załapałem, znaczy jestem na 1 ale rozmazany. Dziekuje dobranoc
Padało © labudu