labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Tarnów-Kraków-Tarnów

  • DST 186.00km
  • Czas 06:34
  • VAVG 28.32km/h
  • VMAX 82.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 7432kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 czerwca 2013 | dodano: 24.06.2013

Chciałem się upewnić czy zaświadczenie z AZS dotarło. Dotarło więc wf mam zaliczony :) Przed wyjazdem założyłem stare opony, coby RR nie ścierać na asfalcie. Wyjazd ok 7:30, bluza do kieszeni bo pogoda nie wyglądała na taką coby się utrzymało słońce. W Zgłobicach łapię się tira i jadę za nim spory kawałek. Most na Dunajcu 75km/h i podobnym tempem do Wojnicza, później już nie dałem rady, bo było lżej ale trzymałem dystans a przełożeń też brakuje. Ogólnie jak to na asfalcie-nudno, dłuży się i w ogóle :/ W Brzesku na Rondzie łapię się Tira i jadę aż do Rzezawy. Korba już na czerwonym polu 82,5km/h ROWEREM :) Gość z tyłu w skodzie nie wiem co sobie myślał 1. Idiota, 2. Jak to możliwe? Znak Bochnia mijam w 1h14min, no no średnia nie najgorsza. Tak jakoś przeleciałem szybko miasto i jakoś za Targowiskiem zaczęło kropić. Myślałem-przejadę, ale z minuty na minutę dawało coraz mocniej. Ale ubrałem bluzę i jedziemy dalej. Do Krakowa wjeżdżam już w konkretnym deszczu, chwilę przed autostradą oczywiście ktoś chwali się że ma klakson :O widać auto full opcja-SKODA. I tak dobrze, na taką trasę tylko raz się zdarzyło. Chciałem dogonić na światłach i się spytać ile taki bajer w aucie kosztuje ale zielone było a później już nie dogoniłem.

Aleje w Krakowie musiałem omijać koleiny bo tam rzeki płynęły. Dojeżdżam na Kamienną, pytam o zaświadczenie ok WF zaliczony :) Na hale na Kamienną dojeżdżam w 2:56, średnia jakos ponad 30km/h. No to w drogę powrotną, zawadziłem o Carrefoura na Kijowskiej dotankować wodę do bidonu-choć w sumie w kałużach tego pełno :) i niejako drugie śniadanie. Gdy wyruszałem to można powiedzieć już tylko lekko kropiło. Za Bonarką to już suche koleiny były. Przejeżdżam autostradę i kawałek dalej na drodze zawsze sporo syfu jest. ;/ Na coś się nadziałem przód przebity. Zjeżdżam na BP, standardowa procedura, otwieram klej do łatek-pusto :O Musiał się kiedyś w plecaku otworzyć, przykładam łatkę i dociskam dętkę do opony-łatanie bez kleju :) Pompuje- nie syczy, no ale trzymać to to nie będzie. Więc szybko i w drogę. Kawałek dalej już pogoda ok, znów dmucham koło w Targowisku. Przy okazji kasuję sobie licznik przypadkowo, więc zaczynamy zabawę od nowa. Średnia ponad 30 dalej była, a km to sobie policze z dystansu ogólnego. W Bochni znów zaczyna padać, pompuję koła jakoś za Brzeskiem. Już czuć że jest ciężej, ale nijak ma się tyle km po szosie, do jazdy w terenie. Niemniej jednak podziwiam osoby takie jak barteko, robi chłopak konkretne dystanse, ja bym nie dał rady chyba. Gdy widzę przejazd pod drogą z Cyklokarpat z Wojnicza czuję już się jak w domu. W Wojniczu kompresor nieczynny, do tego się glebię bo koło z przodu nie ma sterowności. Rower poszedł na przerzutkę, będzie trza prostować. Dojechałem pod Biedronkę Krakowska/Czerwona-ostatnie pompowanie i do domu. Podjazd do Zawady ciężko, aczkolwiek sprawnie. Jestem w domu-już dziś nigdzie nie jadę :P



Niedziela

  • DST 50.33km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 19.48km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano: 23.06.2013

Rano do kościoła na 7, rowerem a co się będe męczył na piechote. Ale jednak w jeansach na Specu i w SPD to jakoś dziwnie ;/ Powrót, chwila przerwy i zbieranie się. Miała być fajna wycieczka, ale z mojej przyczyny nie brałem w niej udziału. Wyjeżdżając z domu kropiło, ale na Przemysłowej było sucho. Dojeżdżam do mostu nad Białą i pada już dosyć mocno. Dojeżdżam pod Mytnika pusto, patrzę w uliczkę-pusto. No nic, kto w taką pogodę będzie na rowerze jeździł więc myk do domu. Gdy dojeżdżałem do skrzyżowania zaczęło się oberwanie chmury więc schowałem sie na przystanku. Chwilę tam przeczekałem, na przystanek dalej przyjechała karetka, bo ktoś zasłabł czy coś. Gdy trochę zelżało chodnikiem w kierunku centrum. Po zjechaniu z asfaltu zaczęło dawać spod kół ale sprawnie do domu. Nawet nie zdążyło mnie przemoczyć i było dosyć komfortowo.

O pada ;/ © labudu


Jeszcze jakoś wieczorem pokręciłem z mamą po Zawadzie, a dalej samotnie na Marcinkę, wzdłuż obwodnicy i na Wolę. Z Woli do Lipia, w Lipiu kilka metrów terenem. Osiedle Zielone i podjazd Szutrem na Zawadę. Nawet przyjemnie się jechało, w sumie za cały dzień wyszło 50km.



Kolarska Noc Świętojańska

  • DST 81.22km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 22.15km/h
  • VMAX 58.28km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano: 22.06.2013

Świecę :) © labudu


Z okazji nocy świętojańskiej TTC organizowało ciekawą akcje w postaci przejazdu na Kokocz, górę ok 25km od Tarnowa, tam ognisko i po wschodzie słońca powrót. Jeszcze niedługo przed wyjazdem przechodziły burze. Wyjazd jakoś koło 23:30, szybki zjazd do Tarnowa i jakoś przy Narutowicza zauważam że mało wiatru w tylnym kole. Aha zakładając dętke nie byłem pewien czy jest całkowicie szczelna-nie była. Ale powietrze spadało wolno więc na stacje dobić i będzie ok. Na Mądlu kompresor nie działał, dopiero na Lwowskiej udało się dopompować. Później Lwowską w górę i przez Wałową jesteśmy obok tramwaju. Jest już kilka osób ale myślę że jeszcze dojadą. Dojechało sporo osób więc zebrała się spora grupka, dostaliśmy kamizelki odblaskowe więc będzie nas widać. Podzielili nas na grupy, chyba dwie, trochę nierówno bo było nas 9 osób. W mojej grupie oprócz mnie i organizatora znaleźli się Iza, Krysia, Krzysiek, Miłosz, Marcin i nie pamiętam już kto, w każdym razie towarzystwo wyborowe.



Z początku no tak sobie jedziemy najpierw przez miasto a później poza. Co jakiś czas jakiś samochód przejeżdżał. Lecimy przez Skrzyszów na Zalasową, płasko więc trzeba się pilnować żeby nie kimnąć. Sam podjazd pod światła w Zalasowej nieco mocniej, myślałem że wykrystalizuje się jakaś grupka na finisz, ale było tylko chwile rywalizacji na początku górki. W Zalasowej postój i oczekiwanie na resztę. Kierowca Golfa chyba pomylił kogoś kamizelkę z kamizelką policyjną i zawinął gdzieś w bok. Druga część jazdy była nieco ciekawsza, trochę pagórków więc można było się ścignąć, nawet z karetką, ale tamci zostawili mnie w tyle. I tak jadąc szybko znaleźliśmy się na Kokoczu, jakoś przed godziną drugą.



Posiedzieliśmy trochę z komarami i żabą, słońce się pojawiło więc trzeba się zbierać. Powrót wydawał się zdecydowanie prostszy bo sporo z górki. Nie wiem tylko czemu, towarzystwo było nieco ospałe i mimo że się pilnowałem to oddjeżdżaliśmy do przodu. W Tarnowcu sąsiedzi wyjeżdżający spod sklepu mieli uśmiechnięte twarze widząc nas po 6 rano w sobotę wracających na rowerach...



Jeszcze po południu zrobiłem sobie kilkukilometrową rundę, na coś dłuższego szkoda się wybierać bo człowiek niewyspany, a jutro też trzeba coś pojeździć :)



Za zdjęcia podziękowania dla lemuriza1972 - zapożyczyłem sobie :P

za ślad podziękowania dla Tuannika
/4121522



Na dworzec

Piątek, 21 czerwca 2013 | dodano: 21.06.2013

Ostatni egzamin, niby umiałem ale pytania nie siadły, więc trzeba na dworzec. Rometem i do stojaka w Tarnowie. O dziwo w dwie strony udało się znaleźć miejsce siedzace w Voyagerze. W drodze powrotnej na Tuchowskiej na coś najechałem i kapeć ;/ trochę na chama, trochę z buta i teraz pada ;/



20.04.2013

  • DST 23.82km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 19.58km/h
  • VMAX 52.12km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 1008kcal
  • Podjazdy 224m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 czerwca 2013 | dodano: 20.06.2013

Jutro egzamin, a do tego dziś gorąco więc wyjazd jakoś po południu gdy juz nieco chłodniej. W Łękawce zorientowałem się że miałem zrobić serwis roweru bo trzeba mu poświęcić trochę czasu. Dodatkowo jakoś się skoncentrować na jeździe nie mogłem więc do Łękawki i podjazd asfaltem do Piotrkowic. Bo lasem w kierunku Karwodrży ostatnio jeździłem aż zbyt często. Zjazd ze Słonej do Kłokowej i później wzdłuż torów. Zawadziłem jeszcze popatrzeć sobie na tor motocrossowy w Nowodworzu, ale akurat Janka na nim nie było. Z Tarnowca podjazd szutrem i do domu. Dziś wyjątkowo udało się odpalić endomondo, ale dalej wskazuje z dosyć dużym rozrzutem. Jutro już powinno być lepiej, sesja czerwcowa dobiegnie końca i mam nadzieję zdążę ogarnąć rower jutro do północy i później jeszcze kupić bilet na tramwaj.
/10659371



Rozkręcenie po wczoraj

  • DST 11.83km
  • Teren 6.00km
  • Czas 00:41
  • VAVG 17.31km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 czerwca 2013 | dodano: 19.06.2013

Dziś delikatne rozkręcenie po wczoraj. Do Kruku i później wzdłuż obwodnicy na Marcinkę. Objechałem jeszcze agrafki z ostatniego Pucharu. Zjazd do domu polami, kawałek trawy wykosili, ale i tak w kółkach zebrało się trochę



Mega Wtorek MTB

  • DST 157.21km
  • Teren 50.00km
  • Czas 08:37
  • VAVG 18.24km/h
  • VMAX 61.60km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 2900m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 czerwca 2013 | dodano: 18.06.2013

O 9:45 wyjazd z domu. Zabrane sporo rzeczy między innymi konieczne 2 bidony, jeszcze camelbag by się przydał, pompka, dętka, łatki, łyżki, taśma itp itd. Ale szykowała się konkretna jazda. Dojeżdżam szybko na Statoila, jestem w zasadzie idealnie o 10, tankuję jeszcze do pełna bezołowiową 98. Nie ma jeszcze Michała ale za chwilę się zjawia. Więc wyruszamy, słońce pali ale cel jest prosty-Jamna. Zaczęło się dosyć nudno czyli asfaltem do Pleśnej. Tam skręcamy na ścieżke przyrodniczą i dalej już żółtym pieszym. Jedziemy z Michałem lekko z przodu, z tyłu coś się dzieje. Sławek zerwał łańcuch, moim zdaniem wina nieumiejętnej zmiany przełożeń. Do tego zgubiona połowa spinki, zajęło to trochę czasu. W końcu ruszamy, dalej ostro w górę, gdzie dostrzegam że z tylnym kołem jest coś nie tak. Dobicie powietrza i może jakoś to będzie do Zakliczyna. Wyjazd pod Jurasówkę i zjazd asfaltem. Na zjeździe rower wyraźnie nadsterowny więc trzeba uważać.



W Zakliczynie zjazd na stacje i.... kompresor tymczasowo nieczynny przepraszamy... No dobra, powietrza jeszcze jest, co prawda pewnie z 1,2atm ale da się jechać. Dalej przez Wesołów i jesteśmy w Czchowie. Większość asfaltem, dopiero teraz trochę szutru. Kawałek fajnego podjazdu w górę i znów asfalt. Dojeżdżamy do Paleśnicy i tam trzeba dotankować. Już poszło ponad 1,5 litra wody, a jeszcze trochę pójdzie. Wchodzę do sklepu, proszę o wodę i widzę góralki po złotówce- no to od razu dwie sztuki :) Jeszcze szybkie pompowanie koła i na Jamną. Podjazd asfaltem, niby 1,9km było napisane ale dało w kość. Ja jeszcze nie do końca wypoczęty, upał na mnie nie najlepiej działa, powietrza mało ale powoli bo powoli jadę do góry. Michał jedzie kawałek z przodu, ostatecznie odjechał mi pewnie około minuty. Ale to nie wyścig a wycieczka. Na szczycie decyzja-zmiana dętki. Blisko 50km na kapciu więc trzeba coś z tym zrobić. Dalej już powietrze trzyma.



Powrót niby czarnym szlakiem, w pewnym momencie przejeżdżamy skręt ale jedziemy dalej na orientacje. W końcu decyzja- nie ma co kombinować, wracamy tam gdzie był szlak. Zjazd i przejeżdżamy przez miejsce w którym byliśmy przed chwilą. Tylko teraz patrzymy na znaki i wiadomo gdzie jechać. Czarnym szlakiem w kierunku Wału, każdy podjazd coraz bardziej czuć. Robimy sobie przerwe z Michałem gdzieś w fosie, czekamy na Mirka i Sławka. W końcu dojeżdżamy do drogi Gromnik-Zakliczyn. Powoli wspinamy się na Wał, zaczyna się podjazd terenowy, potrzebna przerwa. Później wydaje się że ostro ale jednak w cieniu to przyjemnie się jedzie. Wyjeżdżamy w Lichwinie, dojeżdżamy do krzyżówki na Rychwałdzie i przerwa na loda. Przyjeżdża Mirek - idzie do sklepu, Sławek zawija do pitstopu. Po chwili przerwy w końcu przyjemny zjazd do Pleśnej. Przez Woźniczną, w Świebodzinie Michał zawija do domu, z Mirkiem rozstaje się w Tarnowcu, tam też mijamy Sławka, powoli bo powoli ale jedzie do domu.



W domu ciekawa ale dosyć irytująca sytuacja, nie mogę rozpiąć klamry prawego buta. Odkręcam zapięcie i dopiero wtedy puszcza. Wypite hektolitry napoju, chwytam coś na szybko do jedzenia, włączam kompa, endomondo-Marcin jeździ na rowerze. Patrzę na mapkę- podjeżdża na Zawadę, jest tuż poniżej ruin zamku. Wlewam do bidonu Colę, bo akurat była pod ręką, szybko rekrutuję Krzyśka i jedziemy. Zjeżdżamy spod Kościoła, na skrzyżowaniu grupka bikerów. Widać Marcin nie jedzie sam. Dołączamy się do peletonu i przez widoki do Kruku. Ciekawy fragment bo jest strumyk- w końcu trochę chłodu.

W Kruku łapiemy się czerwonego szlaku, trochę chaszczy było ale udaje się przejechać. Kawałek drogą na Szynwałd i odbicie na Ładną. Lekko natrętne psy no ale z takimi psami chyba nie da się już nic zrobić. Przyjęło się i tak jest, z Ładnej do Pogórskiej Woli Czwórką i skręt na Wolę Rzędzińską. Tamte ścieżki już bardziej znajome, bo tym czerwonym szlakiem nigdy jeszcze nie jechałem. Kawałek przez Lipie i znowu konkretna trawa. Przy Nowodąbrowskiej jesteśmy świadkami jak starszy Pan Polonezem delikatnie mówiąc wymusił pierwszeństwo kierowcy Laguny. Dobrze że nie było bum, no ale co się dziwić skoro sprzęgło w Polonezie od tego ruszenia to raczej tylko do wymiany się nadaje. Tarnów omijamy od północy, a sam deszcz omija nas. Sucho, ale w końcu już nie tak gorąco. Dojeżdżamy do Białej, przejazd przez kładkę i Chemiczną nieco mocniej. Od skrzyżowania Krakowska/Czerwona wracamy już tylko w dwójkę z Krzyśkiem. Do Tarnowca za jakąś Ładą, do Zawady też udaje się żwawo podjechać i zasłużony odpoczynek. Kilometrów niby sporo, upał straszny, przewyższenia dobre 2,5km ale asfaltu, zbyt dużo asfaltu.

Zarówno linkami do tras jak i zdjęciami posłużę się cudzymi :P
/2885379
/4121522



Brzanka w słońcu

  • DST 48.12km
  • Teren 17.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 20.92km/h
  • VMAX 66.81km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 1856kcal
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 czerwca 2013 | dodano: 17.06.2013

Wczoraj był Puchar więc dziś nogi nie te, chociaż w sumie dziś lepiej podawały jak wczoraj ;/ Jakieś fotki z wymiany dętki dziś jeszcze znalazłem. Wyjechałem o 15:15, fotek nie ma bo endomondo włączyłem i powiedziałem sobie że musi być tempo coś więcej niż wycieczkowe, bo jak tak dalej pójdzie to w sierpniu dubel będzie jak nic. Rano przesmarowałem łożyska w kołach, najwyższy czas bo jakby nie było przejechały 7000km bez smarowania, znaczy kiedyś tam lekko trochę dołożyłem ale bez czyszczenia. Smar był, ale już nie taki jak być powinien.
Z początku kawałek delikatnie, a później już solidnym równym tempem. Gdy zjeżdzałem polami do Łękawki wydawało mi się dziwnie wolno ale to chyba tylko moje odczucie. W Łękawce oczywiście poparzyłem się na pokrzywach obok drogi, bo jechałem sobie krajem drogi. Co najlepsze w drodze powrotnej poparzyłem się w tym samym miejscu... Wyjechałem dosyć sprawnie, miejscami jeszcze trochę wody zostało. W Karwodrży podjazdem asfaltowym, strasznie się dłużył. Kawałek singielka, po płaskim, przestawił się czujnik i licznik przerwał. Kilka sekund postoju i jest git więc jedziemy dalej.

Po strumyku jak zawsze trochę gruzu wymytego wodą i cieżko podjechać ale się udaje. Kolejny dosyć męczący podjazd, standardową trasą i już jestem pod Stalbomatem. Przy zjeździe z asfaltu ten kawałek ostrzejszego czułem że nie bardzo jest czym podjeżdżać ale w lesie cień i było dobrze :) Trochę piasku na drodze nasypanego bo drzewa ścinali i droga się poniszczyła. Wyjazd pod Bacówkę i bez przerwy w dół zielonym szlakiem. Zjazd bardzo szybko, prędkości pod 60km/h, chyba trójka ludzi spacerujących do góry nieco się przestraszyła widząc taki pocisk. Ale wszystko pod kontrolą, pełna koncentracja i przemknąłem obok nich bez hamowania. Dojazd po asfalcie do głównej drogi na Tarnów i kawałek się nią wiązłem. Na moście w Tuchowie mijam Piotrka, wczoraj na Pucharze jeszcze na mtb, dziś zaprzęgł szosę do jazdy. Wyjazd ulicą Partyzantów i dalej standardową trasą wtorku mtb. Na dole w Karwodrży ku mojej uciesze szlaban otwarty. A dalej to już bez zbytniej historii, szuter w Łękawce jakby nieco bardziej kopny niż zwykle.

Jutro szykuje się Jamna więc muszę powoli kogoś szukać kto nauczy się za mnie na egzamin na Piątek :)



Puchar Tarnowa #2 Marcinka

  • DST 32.89km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 16.18km/h
  • VMAX 56.36km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013

Przed Startem © labudu


Długo wyczekiwany Puchar Tarnowa na Marcince. Jednak gdyby te zawody były ze 3 tyg wcześniej to byłbym bardziej zadowolony. Pogoda + Sesja dała się we znaki i w czwartek zobaczyłem że jest tragedia. Coś udało się polepszyć przez te 3 dni ale jak zobaczyłem dziś to słońce to zwątpiłem. Na XC w takim słońcu jednak jestem zbyt potężny. Wyjazd jakoś po godzinie 10, rower wydaje się być dograny na ostatni guzik. Dojeżdżam spokojnie pod Restauracje, zapisy, mocowanie numerków. Słyszę jakieś syczenie, szukam dookoła co to taki odgłos wydaję. Patrzę na rower, no i jest winowajca, powietrze z przedniego koła zlatuje. Wysyłam Krzyśka po dętkę i pompkę, bo nie mam kompletnie nic. Okazało się że gdzieś piasek się dostał do opony i chyba to on był winowajcą. Dętka spokojnie wymieniona na nową, opona napompowana. Do startu pozostało dużo czasu więc pozostaje oglądanie innych i jakieś kręcenie coby nie usnąć. Ku mojemu zdziwieniu Mirek Bieniasz przegrał na ostatnim okrążeniu z Larym Zębatką. Przez 2 kółka trzymał niewielką przewagę a na finiszu to Lary wyjechał pierwszy z zakrętu. Po wyścigu widziałem że Mirek jechał na Geax Aka, co moim zdaniem nie dawało rady. Mirek niemal wszędzie na Aka jeździ, a dziś mówi że się lekko na końcu przykopał i na tym trochę stracił.



Ja już na starcie byłem dosyć z tyłu. Sygnał startu i ruszyli :) Start był zlokalizowany wyżej niż ostatnio. Chłopak przede mną nie może się wpiąć w blok i podpiera się w lewo-no i jestem zblokowany. Większość pojechała, jeszcze mnie domknęli do krawężnika i w efekcie na zjeździe z bruku byłem 3 od końca ;/ Po wjeździe w las staram się gonić, ale już widzę odstępy spore się porobiły. Na betonowym podjeździe mijam jednego, na zjeździe kocioł, ale ja byłem trochę za nim. Trasa wygląda całkiem inaczej niz wczoraj, po nawrocie dosyć ciężko podjechać. Udaje się ale jak nie ma nikogo blisko kto przymuli. Zjazdy szybko ale nieco niepewnie bo jakby trasa rozjeżdżona była bardziej śliska. Utknęliśmy w 4 za dosyć wolno jadącym chłopakiem. Wyprzedzam, chyba nawet dwóch na raz. Co z tego jak gdzieś później na trasie mnie wzięli. Na początku łąki również można trochę nadrobić i później zjazd, prędkości rzędu 45-50km/h. Później łąką do góry, oj ciężko dziś podjazdy idą. Nie ma co zbytnio się szarpać bo 5 kółek do przejechania jest. Wjazd do lasu, masakryczna różnica światła, w lesie spoko. Trochę zawijasów, tam dosyć miękko ale odrobina uwagi i da się jechać. Ostatni nawrót to chyba a każdym razem bokiem, jak i sporą część zakrętów.



Tuż obok placu zabaw dosyć miękko i muszę się natrudzić aby to przejechać na RR. Zjazd do bruku, zakręt pod kątem 90 stopni, chcę go przejechać tak jak to robiłem w tamtym roku. W efekcie jak każdy porządny budowlaniec osobiście sprawdziłem jakość położonej nawierzchni. Szybko się pozbierałem i do góry. Przypomniało mi się jak niedawno Majka się wyłożyła w taki sposób przed metą. Dojazd do mety, czas nie najgorszy, coś niecałe 11 minut było o ile dobrze pamietam. Dalej juz jakoś szło, starałem się jechać w miarę szybko a zarazem równo aby starczyło sił do mety. No nie sprawdziło się bo tak jak ostatnio zauważyłem że nogi wysiadły. W efekcie chyba od 4 kółka zdarzało mi się zredukować na młynek.

Zdarzyło się też zaznajomić z Tarnowską Ziemią, raz na kamieniach na dohamowaniu, koło uciekło w rowek a ja nie opanowałem, mój błąd. Było to gdzieś koło 3-4 kółka. Wcześniej też gdy wyprzedziłem jednego z kolarzy w lesie to jechałem od altanki w dół. Chciałem przycisnąć i nieco mu odjechać, jednak było za szybko i rower wyjechał mi spod tyłka. Ale gleb by było na tyle. Gdy kończyłem 4 okrążenie ucieszyłem się że znów udało się przejechać Puchar bez dubla :) Krótkie okrążenia więc może to mnie uratowało. Organizatorzy podawali 3,5 km okrążenie, ja dalej upieram się że ma to 3 kilometry. Jest i meta, mocno ostatni podjazd, niech wygląda że mam siły :P Zajęło mi to godzinkę z lekkim zadatkiem.



Zawody zakończone, następne dopiero za 2 miesiące. Pojechałem jeszcze przepłukać rower, nie wiem dlaczego ale wszyscy wraz z Mirkiem Bieniaszem jednoznacznie stwierdzili że baliby się jechać tą trasę na XCT :P Jeszcze wziąłem sobie przejechałem rundkę na Krzyśka 29er(km nie wpisuje bo mi się dystans roweru pochrzani), no jest lepiej, wrażenie jakby nie było tyle dziur na trasie. Ale jednak na razie wolę swoją korbe i spd bo jakoś nie mogłem się w tym rowerze wpiąć w pedały :P W losowaniu trafiły mi się oczywiście skarpetki, nagrody wręczał Buria. Czas do domu, oj ciężko pod górę, ale jakoś się dojechało.

Wyniki © labudu



Objazd trasy Pucharu Tarnowa

  • DST 24.19km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 12.84km/h
  • VMAX 58.28km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 1911kcal
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 czerwca 2013 | dodano: 15.06.2013

Opona doprowadzona do stanu używalności, ideału nie ma ale spokojnie mogę jeździć :) Wieczorem znalazł się czas na rower, z racji tego że jutro Puchar Tarnowa, a wczoraj była Czarna nie ma sie co forsować więc padło na Marcinkę. Trzeba zaznajomić się z warunkami na trasie, bo to co zastałem ostatnim razem do przyjemnej jazdy średnio się nadawało. Zaraz po wjechaniu w las spotykam chłopaków znakujących trasę, ale niedawno zaczęli więc pojeżdżę sobie trochę z głupa. Ogólnie trochę przeschło ale w wschodniej części lasu nie jest już ciekawie. Ale ogólnie udawało się podjechać więc tragedii nie ma, inna sprawa szybciej byłoby pieszo... Jeszcze się wyglebiłem bo za mało podniosłem koło na przejeździe przez rowek. Skrzywiłem hak lekko bo rower wylądował na prawo.

Chłopaki byli już bliżej z znakowaniem, przyjechał tez Bieniasz Team, zatrzymaliśmy się i obradowania nad trasą. Jednak nie będzie taka jak planowano bo mokro, a jest jedna trasa dla młodszych i dla starszych. Później kawałek pojechałem na objazd z Bieniasz Teamem. Na bruku zostałem a oni pojechali, starałem się tymczasowo ogarnąć przerzutkę. Pojechałem dalej, w lesie spotkałem Piotrka Z, z początku go nie poznałem, dobrze że on mnie poznał. Pojeździliśmy trochę razem, nawet dłuższe trochę. Strzeliła mi szprycha ;/ będzie zabawa na wieczór, koło+prostowanie przerzutki i regulacja. Obaj stwierdziliśmy że Racing Ralph to nie opona na błoto, ale w sumie można przejechać na takiej oponie jutrzejszy wyścig :) Przy końcu trasy jest kilka zawijasów, poza ścieżkami, ale trochę innowacji nie zaszkodzi. Na koniec jedno kółko z Sławkiem i jeszcze później z Olkiem. No i trzeba do domu, bo co się człowiek zatrzyma to komary nie dają żyć.