Wtorek MTB + Marcinka
-
DST
86.00km
-
Teren
57.00km
-
Czas
05:03
-
VAVG
17.03km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
1200m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ubiegłym tygodniu z powodu wizyty u dentysty musiałem odpuścić wtorkowe MTB. Dziś porzuciłem trochę obowiązków byle by pojechać na rower, bo to jedna z ostatnich okazji na wspólną jazdę. Od października będzie to przez dłuższy czas niemożliwe.
Wyjeżdżam więc o 8:45, 10 minut i jestem na miejscu, znajome twarze. Prezesa nie ma, dojeżdża minutę po czasie. Peleton liczy w sumie 4 osoby. Ruszamy, na początek szutrowym na Marcinkę, a jakże inaczej. W Zawadzie jakaś pani pyta czy to my jesteśmy sprawcami tych skoczni w lesie. A skądże :) Dalej na Łękawicę(tam wypadł mi klucz z kieszeni), później nowym dla mnie podjazdem na Trzemesną, całkiem przyjemny, dalej skręcamy w szlak którym w ostatnim tygodniu miałem ochotę jechać z bratem, ale ten nie był chętny. Dziś baaardzo sucho, kurzy się strasznie, myślałem że będą kałuże, po porannym smarowaniu więc mam cały łańcuch w pyle.
Szybko jesteśmy w Karwodrzy, dalej przecinamy drogę z Tuchowa do Zalasowej i w mgnieniu oka jesteśmy pod Stalbomatem. No to jak jesteśmy tak blisko to jedziemy na Brzankę. Z początku lekkie problemy, trochę mną pomiotało bo dużo luźnych kamieni. Wyjechaliśmy z Michałem, którego podobno boli kolano i się oszczędza(jakoś tego nie widać) pod Bacówkę i tam czekamy na resztę. Prezes dojeżdża 5 minut później, p. Staszek jakieś 7 minut za nami. Chwila odpoczynku i zjazd w dół. Michał prowadził, ja tuż za nim, ale później minimalnie zostałem bo moim zdaniem nieco poniosła go fantazja z tempem, chłopaki z tyłu też wydawało mi się jechali nieco wolniej. Chwilę później jakieś 5-10 metrów z przodu Michał wygląda niczym żużlowiec i bliżej zaznajomił się z podłożem Brzanki. Pogubił co można było i przetarł rękę ale strój cały :)
Dalej już nieco wolniej, szybki powrót bo czas goni. W lesie przy ul Partyzantów przydatny okazał się brak spd-ów, mogłem bez obaw o wywrotkę ominąć szlaban :) Dalej na Trzemesną i Skrzyszów, powrót wzdłuż obwodnicy. Pod basenem rozjazd- Mirek i Staszek kierunek Północ, Ja i Michał kierunek Południe. Z Michałem rozjechaliśmy się na asfalcie, powrót do domu standardowo ostatnio polną drogą.
Później siedziałem sobie w domu, bracia zajęci nauką i brak chęci do jazdy z ich strony. Jakoś po 18 wpadłem na pomysł żeby jechać na Marcinke, powoli się wybrałem i dojechałem do celu, 3 kółka po lesie. Wolne tempo na zjazdach bo nie chciało już mi się tyle telepać, poza tym boli mnie prawe ramię, sam nie wiem od czego zaczęło boleć nie wiem kiedy ale nie jeździłem wtedy w terenie. Tempo średnie, bo jednak już dziś już zmęczony trochę jestem, miałem jeździć dłużej ale zaczęło się ściemniać, ostatnie kółko już z lampką, ale to na pewno nie służy do jazdy w terenie bo niewiele widać. Skończyłem kółko, odpocząłem chwilę i powrót do domu, oczywiście polną drogą ze szczytu. Ostatnie kilka dni "przerwy" dobrze mi zrobiło.
10.09.2012
-
DST
35.20km
-
Czas
01:24
-
VAVG
25.14km/h
-
Podjazdy
460m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw transportowo do Łękawki. Później miałem jechać z Marcinem i Kamilem, ale pół godziny przed wyjazdem okazało się że mogę jechać do Mielca, gdzie mój wyjazd okaże się bardziej pożyteczny. Trasa nieco męcząca, do tego dużo dziur.
Po powrocie, było już ciemno, wybrałem się na chwile na rower. Runda po Zawadzie dalej na Tarnów i przez Koszyce powrót do domu. Regeneracja udana, jutro może uda się coś bardziej terenowego :)
krótko niedzielnie
-
DST
24.30km
-
Teren
8.50km
-
Czas
01:09
-
VAVG
21.13km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
200m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsza niedziela z założenia nie była zbyt rowerowa, raczej żużlowa :) Mecz niby wygrany ale pozostaje niedosyt bo w Toruniu może być ciężko.
Najpierw pojechałem po bilety na mecz, pojechałem przez Tarnowiec, później wzdłuż Wątoku i dalej wałami na Krakowską. Wyjechałem po obiedzie i chciałem zdążyć na Formułę, ale cały misterny plan poszedł... Straszna kolejka do kasy, stałem 20 minut i tych 20 minut zabrakło mi na start F1, liczyłem że więcej jak 5 minut czekać nie będe musiał. Jeszcze spotkałem dziwnych ludzi, mając całe ogrodzenie wolne na oparcie roweru gość musiał oprzeć rower tak że 1/4 kół zazębiały się. Wyciągam manetkę z siatki a drugi rower bum, przejmować się nie zamierzałem, podniosłem i pojechałem dalej. Powrót tą samą drogą.
Po Formule jeszcze na chwilę przed żużlem pojechałem polami na Marcinkę. Zrobiłem jedno kółko i powrót do domu. Jechało mi się dziko, do tego nie byłem rozgrzany, ale całkiem przyjemnie. Powrót do domu, chwila odpoczynku i na speedway, po meczu już nawet wpisu nie chciało mi się robić ze względu na wynik :/ Mapki nie robię bo nie ma sensu, trasa krótka i dobrze znana
sobotni brak czasu
-
DST
15.80km
-
Teren
3.50km
-
Czas
00:39
-
VAVG
24.31km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Podjazdy
210m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj brak czasu, wygospodarowałem chwilkę wieczorem rezygnując z początku SGP, które wygrał Polak. Przegapiłem chyba 6 biegów także nie jest źle, ściemniało się, najpierw na Kruk, później przez Skrzyszów, miałem wracać przez Marcinkę do domu, ale postanowiłem jechać Tuchowską i podjechać szutrem. Dziś jazda z nieco większą kadencją niż zwykle, ale bardzo spokojnym tempem. Nawet porządnie się nie rozgrzałem...
7.09.2012
-
DST
66.30km
-
Teren
2.50km
-
Czas
02:54
-
VAVG
22.86km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
900m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś z "rana"(wakacje mam :P) silny wiatr, szczególnie wzdłuż Białej, ale na całej trasie wiało mocniej niż zwykle. Postanowiłem wybrać się do babci, trasa ta co zwykle, dojechałem dość szybko, zważywszy na taką pogodę, w 33 minuty na krzyżówkę, + niecałe 2 minuty dojazd do celu. Powrót nieco inną drogą, na krzyżówce w kierunku na Łowczów i zaraz skręt asfaltem w lewo. Taki to asfalt że prawie MTB ale asfalt. Na Pleśniankach pojechałem starą drogą, omijając asfaltowe zakręty. W Woźnicznej dogoniłem jakiegoś wiekowego kolarza, ładnie kręcił, wyprzedziłem go i jadę sobie lajtowo, okazało się że trzyma mi się na kole. Zdziwiło mnie to bo dogoniłem go bardzo szybko. Rozwinęła się miła pogawędka, w Świebodzinie skręcił jeszcze na chwile do kolegi, ja pojechałem dalej. W domu jestem w pół godziny od wyjazdu od babci. Przejazd ładny, ale jednak czuć przemęcznie mięśni wcześniejszymi jazdami.
Później wolno z braćmi, najpierw na Słoną Górę, tam spotkani kolarze ze Świebodzina, oni jechali laskiem, my asfaltem, zjeżdżamy ze słonej, pod górkę kręci ktoś z sokoła. Pewny nie jestem ale to chyba Pan Staszek znany mi z zdjęć z wtorku mtb. Później podjazd w Plesnej obok kościoła, dalej na stadion żużlowy, chwilę obejrzeliśmy trening, głównie szkółka+kilku zawodników. Później powrót już wałami przez Tarnowiec do domu.
Z drugim bratem
-
DST
50.90km
-
Teren
1.60km
-
Czas
02:36
-
VAVG
19.58km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Podjazdy
660m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda dziś nie dopisała, w efekcie musiałem jechać do serwisu w deszczu. Długie spodnie, długi rękaw, wygodnie nie było, ale rower naprawiony. Zostawiłem w serwisie poszedłem na spacer, za niecałe pół godzinki rower był gotowy :) Drgania kierownicy wprawdzie zostały ale to pewnie wina nawierzchni i kół, jest dobrze :)
Później próba zebrania peletonu... Krzysiek nie jedzie, Marcin zajęty, cóż nie każdy się obija i ma tyle wolnego czasu co ja :) Pojechałem więc z drugim bratem, Pawłem. Dość krótka trasa, w wolnym tempie. Zeszło dobre ponad półtorej godziny, powiedziałbym prawie 2 godziny. Najpierw przez Łękawice na górę w Trzemesnej, do Zalasowej, powrót na Tuchów. Po raz pierwszy podjechałem pod Krzyż ten na górce w Tuchowie. Jeszcze objazd wokół rynku Tuchowskiego i powrót 977 do domu. Później odbicie na pola w Łękawce. W oddali widać światła dwóch rowerzystów, najpierw ich nie goniłem, przyspieszyłem dopiero pod sklepem. Wyprzedziłem ich i z grupką pod szkołą czekałem na Pawła.
Dziś można powiedzieć odpoczynek, szkoda że tak zimno bo skończy się jazda w krótkim rękawku prędko w takim zimnie:/
tu i tam
-
DST
127.40km
-
Teren
9.50km
-
Czas
05:07
-
VAVG
24.90km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
1300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podstawa to pozytywnie zacząć dzień :) Więc wybrałem się na Marcinkę do lasu, pojechałem znów polną drogą pod Kościół i dobre pół godziny spędziłem w lesie. Całkiem przyjemnie, choć bardziej mokro niż ostatnio, podjeżdżałem sobie nawet trasą chyba do DH, w dwóch miejscach na samym końcu musiałem popchać rower kilka metrów. Wracam do domu, znów polną drogą, przeczyściłem trochę rower. Wtedy skapnąłem się że ciśnienia w oponach miałem czysto asfaltowe... Ale nic nie ma to jak szybko się zorientować.
Później do Tarnowa spotkać się z kolegą i po raz kolejny odwiedzić serwis. Jutro mam podjechać to rozbiorą stery o poprawią tak jak trzeba, bieżnie przestawić czy coś, ważne żeby było ok :) Powrót przez Marcinkę, czasu tej jazdy nie zarejestrowałem.
Siedząc na kompie, niezawodnym środkiem komunikacji czyli facebookiem padł pomysł jazdy do Czchowa. Czchów mi średnio odpowiadał więc skorygowałem trasę na Gródek nad Dunajcem. Niby asfalt, ale jest kilka podjazdów i prawie jak MTB bo asfalt dziurawy jak mało gdzie w okolicy. Zebraliśmy się o godz 15:15 i w drogę. Krzysiek, Marcin, Kamil i ja. Czyli rower brata, chyba to jest treking, szosa, cross i mtb, ciekawe połączenie. Na tej trasie chyba najlepszym wyborem byłby cross ze względu na dziury ale jak się nie ma co się lubi.... Szczerze mówiąc wyjeżdżając czułem już nieco nogi, bo jednak trochę dałem sobie w kość rano, do tego w południe jeszcze chwila po mieście, a dnia odpoczynku od roweru już chwilę nie miałem.
Było całkiem przyzwoicie, do Zakliczyna bardzo szybko, 51 minut chyba, jednak co w grupie to w grupie. Na podjazdach peleton nieco nam się rozjechał, przejechaliśmy z Kamilem największy podjazd na trasie w bardzo przyzwoitym tempie na przodzie i na zjeździe czekaliśmy na ponowne zebranie się grupy. Później szosowiec dawał popalić, nie próbowaliśmy go gonić bo i tak jedziemy w jedno miejsce, a cały czas był 100 metrów przed nami, a Krzysiek już był nieco zmęczony więc jechaliśmy dostosowanym do niego tempem. I tak dojechaliśmy kilka minut szybciej niż jechałem sam jeszcze na GTI, ale było to chyba tylko 4 min szybciej :)
Jakieś 20 minut nad zalewem i powrót. Jeszcze odwiedziny sklepu bo litr z bidonu zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach... Jednak drugi bidon to nie jest zła rzecz i będzie trzeba się w niego zaopatrzeć na dłuższe trasy, zaraz zaraz ja mam mtb więc mnie to nie dotyczy.
Powrót z większym zamieszaniem w grupie, różne siły były w różnych momentach, ja cały czas czułem się dobrze, może nie bardzo dobrze ale trzymałem tempo i mogłem spokojnie przycisnąć :) Powrót do domu, standardowo po zmroku. Średnia z wyjazdu bodaj 27,2 km/h moim zdaniem bardzo szybko jak na taką ekipe i rowery.
Muszę zlokalizować strzelanie w pedałach, w jednym miejscu strzela pod większym obciążeniem. Korba kręci się lekko i cicho, w pedałach też wszystko wygląda, nie wiem może to łańcuch ale też nie bardzo, jutro chyba w serwisie spytam.
Dzień na plus, choć jak zobaczyłem znak Bacówka w Jamnej 5 km to korciło mnie skręcić w kierunku Jamnej, ale nie znam szlaków więc pozostałem ze swoimi.ślady na piasku
© labuduRower oparty to słupek do siatkówki
© labuduI rowerzysta oparty o rower :)
© labudu
4.09.2012
-
DST
80.30km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:34
-
VAVG
22.51km/h
-
VMAX
62.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Podjazdy
950m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś do dentysty, później powrót, obok kościoła w Zawadzie odbiłem w polną drogę, fajna dróżka ale w jeansach, niby krótkie ale to nie jazda. Później skoczyłem na chwilę na Marcinkę, zrobiłem jedno okrążenie z 4 edycji pucharu, tyle że nie wjeżdżałem na łąke bo umówiłem się z kolegą na 17, a przed wyjazdem miałem lekkie problemy ze znalezieniem ubioru i złapałem poślizg.
Z kolegą i bratem zrobiliśmy rundkę, mapka tylko tej części dnia, do Piotrkowic, Rychwałdu, później zjazd na Siemiechów, dalej na Zakliczyn. Powrót przez Lubinkę, tu zaczęło się robić zimno i ciemno. Ogólnie dzień pozytywnie, w końcu wjechałem chociaż na chwilę w teren i jak widziałem jakieś ścieżki przy drodze to zjeżdżałem z asfaltu :) Miałem jechać do serwisu, ale długo czekałem w kolejce do dentysty i mi się odechciało, jutro może pojadę, bo strach puścić kierownicę nawet na chwile.
Szkoda że dziś nie mogłem się Wtorkować MTB bo peleton był pokaźny, ale cóż... następnym razem
bez historii
-
DST
73.00km
-
Teren
0.20km
-
Czas
03:15
-
VAVG
22.46km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Podjazdy
300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś rowerowo bez historii, 47 km po mieście i przedmieściach, trochę pojeździłem szukając celu. Byłem też w serwisie, gość poluzował mi kierownicę, trochę mniej blokuje ale jednak, to jest nowy rower tu moim zdaniem powinno wszystko płynnie. Teraz to juz nie wiem co robić czy walczyć dalej, bo ciężko mi się pogodzić z tak dzialającym rowerem.
Dodatkowo trochę zimno dziś, zjeżdżając chciałem zasunąć sobie bluzę i kierownica wpadła w mega wibracje, później sprawdzałem i zawsze tak jest po tej regulacji. Co jak co ale dla mnie to jest nie do przyjęcia, jakieś rady? da to naprawić w ramach gwarancji czy coś? W czasie powrotu chyba jakiś piasek mi wszedł w tylną oś i zaczęło piszczeć i nieco blokować koło, później się uspokoiło.
Powrót przez las na marcince, chociaż tyle terenu dziś użyłem, wieczorem chwila z bratem, ale w Tuchowie wygiął pedało i musieliśmy wracać, mapki nie rysuję bo mi się nie chce :P
Jutro niestety nie pojadę na Wtorek MTB, mam dentyste i spróbuje jeszcze raz do BB podjechać w sprawie tej kiery, ale wątpię że coś zdziałam
2.09.2012
-
DST
64.60km
-
Czas
02:56
-
VAVG
22.02km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Podjazdy
770m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co tu dużo pisać, lipnie jak zwykle. Dodatkowo byłem dziś w Mielcu, ale samochodem, przeszedłem kilka ulic pieszo jak zobaczyłem ścieżki rowerowe w okolicy szpitala to pomyślałem, że w takim Mielcu to mógłbym sobie mieszkać, ścieżki miodzio, w ogóle miasto ładne, no ale zbyt płasko jak dla mnie. Niestety jeszcze w teren nie wjechałem z powodu łańcucha, skacze i to dość często ale jest wydaje mi się coraz lepiej. No ale 100 km to mu jednak nie wystarczy do dotarcia.
Najpierw krótka rundka z moim tatą, tata jechał GTI, tempo woooolne. Później też krótka rundka z moim "małym" kuzynem(do 5 klasy jutro idzie).
W końcu coś z bratem no ale nie docisnę bo łańcuch. Tak więc rundka Siedliska Rychwałd itd, 40 km w każdym razie wychodzi. Na podjeździe na krzyżówkę odstawiłem brata dość mocno mimo że siłowo nie da się u mnie kręcić. Byliśmy na szczycie bodaj w 57 minut, znaczy on był, ja nieco wcześniej dobrą minutę a zacząłem mu odjeżdżać mniej więcej w połowie drogi od cmentarza na szczyt, zazwyczaj było wolniej bardziej na lajcie podjazd, a po płaskim bardzie z tym że jechaliśmy cisnąc. Nie pamiętam np kiedy ostatni raz wjeżdżałem na rynek w Tuchowie z przełożeniem 2-2 tak jak dziś. Powrót do domu, czas tej trasy dziś całkiem dobry 1:28, średnia 27km/h, pamiętam że jeszcze niedawno zrobiłem tą trasę z czasem 1:36 więc jakiś postęp jest, u brata też :) Jeszcze krótka pogawędka z kolegą i jego kolegą, rowerzystą, może pojeździmy razem coś więcej, jeździ crosem, dużo w terenie ale z tego co widziałem ma power w nogach :)
Przy pogawędce bawiłem się kierownicą i wygląda, że trzeba zajrzeć do łożysk w sterach, bo tak jakby blokowały się w pozycji wprost. Tak więc czeka mnie wizyta w sklepie, a co mi tam jest gwarancja trzeba im trochę pozawracać tyłki bo przeglądy niby też darmowe mam.
ZIMNO COŚ OSTATNIO ;/