tu i tam
-
DST
127.40km
-
Teren
9.50km
-
Czas
05:07
-
VAVG
24.90km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
1300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podstawa to pozytywnie zacząć dzień :) Więc wybrałem się na Marcinkę do lasu, pojechałem znów polną drogą pod Kościół i dobre pół godziny spędziłem w lesie. Całkiem przyjemnie, choć bardziej mokro niż ostatnio, podjeżdżałem sobie nawet trasą chyba do DH, w dwóch miejscach na samym końcu musiałem popchać rower kilka metrów. Wracam do domu, znów polną drogą, przeczyściłem trochę rower. Wtedy skapnąłem się że ciśnienia w oponach miałem czysto asfaltowe... Ale nic nie ma to jak szybko się zorientować.
Później do Tarnowa spotkać się z kolegą i po raz kolejny odwiedzić serwis. Jutro mam podjechać to rozbiorą stery o poprawią tak jak trzeba, bieżnie przestawić czy coś, ważne żeby było ok :) Powrót przez Marcinkę, czasu tej jazdy nie zarejestrowałem.
Siedząc na kompie, niezawodnym środkiem komunikacji czyli facebookiem padł pomysł jazdy do Czchowa. Czchów mi średnio odpowiadał więc skorygowałem trasę na Gródek nad Dunajcem. Niby asfalt, ale jest kilka podjazdów i prawie jak MTB bo asfalt dziurawy jak mało gdzie w okolicy. Zebraliśmy się o godz 15:15 i w drogę. Krzysiek, Marcin, Kamil i ja. Czyli rower brata, chyba to jest treking, szosa, cross i mtb, ciekawe połączenie. Na tej trasie chyba najlepszym wyborem byłby cross ze względu na dziury ale jak się nie ma co się lubi.... Szczerze mówiąc wyjeżdżając czułem już nieco nogi, bo jednak trochę dałem sobie w kość rano, do tego w południe jeszcze chwila po mieście, a dnia odpoczynku od roweru już chwilę nie miałem.
Było całkiem przyzwoicie, do Zakliczyna bardzo szybko, 51 minut chyba, jednak co w grupie to w grupie. Na podjazdach peleton nieco nam się rozjechał, przejechaliśmy z Kamilem największy podjazd na trasie w bardzo przyzwoitym tempie na przodzie i na zjeździe czekaliśmy na ponowne zebranie się grupy. Później szosowiec dawał popalić, nie próbowaliśmy go gonić bo i tak jedziemy w jedno miejsce, a cały czas był 100 metrów przed nami, a Krzysiek już był nieco zmęczony więc jechaliśmy dostosowanym do niego tempem. I tak dojechaliśmy kilka minut szybciej niż jechałem sam jeszcze na GTI, ale było to chyba tylko 4 min szybciej :)
Jakieś 20 minut nad zalewem i powrót. Jeszcze odwiedziny sklepu bo litr z bidonu zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach... Jednak drugi bidon to nie jest zła rzecz i będzie trzeba się w niego zaopatrzeć na dłuższe trasy, zaraz zaraz ja mam mtb więc mnie to nie dotyczy.
Powrót z większym zamieszaniem w grupie, różne siły były w różnych momentach, ja cały czas czułem się dobrze, może nie bardzo dobrze ale trzymałem tempo i mogłem spokojnie przycisnąć :) Powrót do domu, standardowo po zmroku. Średnia z wyjazdu bodaj 27,2 km/h moim zdaniem bardzo szybko jak na taką ekipe i rowery.
Muszę zlokalizować strzelanie w pedałach, w jednym miejscu strzela pod większym obciążeniem. Korba kręci się lekko i cicho, w pedałach też wszystko wygląda, nie wiem może to łańcuch ale też nie bardzo, jutro chyba w serwisie spytam.
Dzień na plus, choć jak zobaczyłem znak Bacówka w Jamnej 5 km to korciło mnie skręcić w kierunku Jamnej, ale nie znam szlaków więc pozostałem ze swoimi.ślady na piasku
© labuduRower oparty to słupek do siatkówki
© labuduI rowerzysta oparty o rower :)
© labudu