Akademickie Mistrzostwa Małopolski #2 Górka Pychowicka
-
DST
55.72km
-
Teren
27.00km
-
Czas
03:12
-
VAVG
17.41km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Podjazdy
500m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wcześnie rano wyjazd z domu, bo czas na studia a wczoraj był Rzeszów więc nie byłoby nawet czasu jechać w niedzielę. W sumie to w niedzielę jechałem do Krakowa może ze 2 razy przez cały rok. Tak więc ja na Specu a brat na Romecie pojechaliśmy na pociąg 4:40. Później dosyć szybko zajechaliśmy na mieszkanie.
Dziś byłem tylko na 1 ćwiczeniach, wykłady sobie odpuściłem, bo są ważniejsze sprawy na głowie :P Tak więc ogarnąłem się i pojechałem do Pychowic. Wczoraj pytałem kolegę gdzie są te zawody bo wiem gdzie Pychowice są ale nie wiem gdzie trasa. Jakoś udało się trafić, skręciłem w szuter tam gdzie mi radził i od razu zobaczyłem strzałki i rowery. Przy okazji zrobiłem sobie objazd połowy trasy. Raz na zjeździe prawie nie wyglebiłem, najechałem na duży kamień i mnie zamotało. Pierwsze wrażenie fajna, ale dosyć dużo płaskiego. Dojeżdżam pod biuro zawodów, tam widzę zjazd i zaraz podjazd również po trawie. Oj nie widzi mi się to, znaczy teraz na lajcie mogę podjeżdżać ale później to już nie bardzo. Zapisuję się i dostaję numerek 79. Trochę jeszcze rozmawiamy i jedziemy z Maćkiem na objazd trasy. Przejeżdżamy dosyć żwawo, już widać że w dwóch miejscach lepiej sobie pochodzić niż pojeździć. Ale ogólnie krótka się zdaje być ta trasa.
Start się zbliża, kilkanaście minut przed biorę rower i trochę kręcę po okolicy. Godzina 16, jednemu gościowi zabrakło wiatru w kole. Pompują najpierw jedną pompką, później drugą a my czekamy. W efekcie chyba pompował to koło co okrążenie a i tak dojechał na kapciu. Start, wydawać by się mogło że wszyscy podrą do przodu-no i podarli ale nie aż tak szybko aż się spodziewałem. Na całej trasie chyba jedna kałuża, oczywiście wjeżdżający tłum ochlapał wszystkich w tym i mnie. Trzymam się na nienajgorszym miejscu, gość na podjeździe się wywraca-jak on to zrobił sam nie wiem, nie potrafiłbym.
Chwila prostszego kawałka, wyprzedzam dwóch gości, pasuje chociaż na początku jechać w miarę dobrze. Bo to że później pary braknie było pewne, bo nie czułem dziś ognia i ogólnie chęci do ścigania. Zjazd w dół, do tego szutru którym podjeżdżałem, dohamowanie, lekko bokiem, wyjeżdżam na szuter, odjeżdża przednie koło. Podparłem się tylko nogą, bez gleby tak że nikt mnie nie wyprzedził. Później podjazd na którym jest kłoda tak że się muszę schylać, zresztą nie tylko ja. Chwila podbiegu. Podjazd na końcu kółka podjeżdżam, na górze stoi Michał, myslałem że na Radka czeka ale jakieś problemy z pedałami. Powoli staram się odrabiać i zyskiwać kolejne miejsca. Zakręty brane lekko bokiem, czasem się ratując przed wyleceniem z trasy, nie wiem czemu nie kleiło mi w ogóle do podłoża na zakrętach. Do przodu tył jeszcze dawał radę, ale na boki chodziły oba koła, ale przód szczególnie.
Gdzieś drugie kółko doganiam Maćka, kawałek z przodu jest Michał G. Wyprzedzam Maćka, jadę przed nim spory kawałek, ale później już czuję nie mam siły i to on pojechał do przodu. Staram się trzymać za resztą ekipy z PK ale kurcze co jest, ja za nimi? coś słabo im idzie. Kawałek mi odjechali, później Maciek odjechał do przodu, ja z kolei dogoniłem Michała i staram się trzymać koła. Z tyłu słyszę kolejnych zawodników, jeden nas wyprzedza. Widać Michał dziś nie w formie, na mecie przyznał że się bał żebym go nie wyprzedził, widać było nie miał dziś tempa, ale z kolei trudne podjazdy ładnie podjeżdżał. Ogólnie widzę po odległościach do innych że na podjazdach odrabiam, na zjazdach i płaskim lekko tracę. Dubla nie ma,tuż przed ostatnim kółkiem wyprzedza nas kolejny gość, staram się gonić, nie nie da rady. Z tyłu widzę ktoś ze 2 zakręty jest. Cisnę mocniej aby nie dać się wyprzedzić, w połowie ostatniego kółka Michał mi lekko odjeżdża, ja staram się trzymać dystans przed tym z tyłu i trochę odpocząć w razie W. Widzę że z nim ciężko, przyciskam lekko, zblizyłem się do Michała na jakies 20-30metrów. Na podbiegu doganiamy/dyblujemy Krzyśka z UJ.
Tuż przed metą widzę jeszcze przed nami dwóch zawodników, Michał był blisko, mnie zabrakło jakieś 40 metrów. Na mecie świadomość, że nie poszło tak jakbym chciał, czasów oczywiście nie ma, wg moich obliczeń jakaś godzina z sekundami, stoper pokazał 1:00:20 ale włączyłem go kilka sekund przed startem. Trochę gadania i z chłopakami ze Świebodzina w dół. Michał ze Świebo wpakował się do auta, ja z Radkiem aż do Mostu Zwierzynieckiego podążamy razem, tam odbijam pod Kopiec i jeszcze krótko laskiem na mieszkanie.
EDIT: Są wyniki, 12 miejsce, niecałe 6 minut straty do 1 miejsca
Po weekendzie
-
DST
9.90km
-
Czas
00:30
-
VAVG
19.80km/h
-
Podjazdy
10m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dłuższej przerwie czas wsiąść na rometa, już z dwoma pedałami. Dziś tylko na PK i po ćwiczeniach powrót na mieszkanie.
Kruk
-
DST
9.10km
-
Teren
5.00km
-
Czas
00:35
-
VAVG
15.60km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś na szybko, tylko do Kruku i powrót polami. Już przesycha trochę trasa więc jest dobrze. A teraz Jedziemy na Rzeszów, ale już nie rowerem lecz samochodem
Sobota
-
DST
10.35km
-
Teren
6.00km
-
Czas
00:36
-
VAVG
17.25km/h
-
Podjazdy
150m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota jak zwykle dzień przeznaczony bardziej na obowiązki niż na rower. Dziś poza nierowerowymi rzeczami ogarnąłem trochę błotniki w Romecie. Udało się także załatać dętkę w Specu, była jedna mała dziurka a tyle kłopotu. Inna sprawa nie wiem czy sam jej nie przebiłem wczoraj na tym szybkim zjeździe po kamieniach gdzie trochę przypałowałem. Poza tym najważniejsza rzecz-rozebrałem amortyzator. Pierwsza sprawa amor nie chciał wyjść z ramy bez pogłaskania młotkiem. Stery też nasmarowane i jak na razie nie ma tego lekko wyczuwalnego zacinania sie na wprost. Z amora wyjąłem z łyżkę piachu i ziemi, oprócz tego rdzawa woda. Ku mojemu zaskoczeniu do przesmarowania amora potrzebny jest śrubokręt i jeden klucz. Całość trzyma się w zasadzie na jednej śrubie. Nasmarowałem tym co miałem w garażu i jak na razie śmiga, niemniej jednak prawa goleń jest już starta.
A dziś już po godz 19 na krótko na rowerek. Dziś po deszczu znaleźć coś ciekawego a blisko nie było trudno. Wiedziałem że droga do Kruku będzie konkretnie wymyta i tak było. Udało sie bezproblemowo przejechać, ale przynajmnej nie było nudno. Później zjechałem jeszcze na koniec drogi rowerowej i podjechałem pod kościół w Zawadzie. Zjechałem polami jak zwykle i tutaj o mało nie miałem kolizji z taczkami z ziemią. Gość rzucając ziemie na taczki rzucił ją w taki sposób że taczki wywróciły się na drogę a akurat jechałem tą stroną, na szczęście udało się ominąć :)
Objazd trasy Mega Cyklokarpaty Wojnicz po raz wtóry
-
DST
89.80km
-
Teren
35.00km
-
Czas
04:37
-
VAVG
19.45km/h
-
VMAX
59.09km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Podjazdy
1100m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś co chwile spoglądaliśmy w niebo jakby miało nam coś powiedzieć. W nocy obudziła mnie burza, rano patrząc przez okno dalej było bardziej deszczowo niż słonecznie. O 9 jest zbiórka pod Orlikiem w Wojniczu, początkowo miałem nie wstawać, ale się przemogłem bo tak jakby pogoda się poprawiała. Na 7 do kościoła, szybki powrót do domu, 8:15 wyjazd, w krótkim rękawku, bo wydawało mi się że w bluzie się zgrzeje. Wiedziałem że wyjechałem dosyć późno, a jeszcze musiałem kupić jakiegoś batona i przypomniałem sobie że dziś otwarte w zasadzie tylko stacje benzynowe. Tak więc bez opieprzania aby zdążyć, chwilka spokojniej na rozgrzewkę, a później żwawo ale tak aby się zbytnio nie zmęczyć i móc przejechać całą trase Maratonu. Nie patyczkowałem się, w Tarnowie na tzw obwodnice, prędkość >40km/h, później już w okolicach Koszyc na podjeździe nieco wolniej. Na końcu obwodnicy patrzę na Krakowską, żaden rowerzysta mi się nie rzucił w oczy. Na światłach w Zbylitowskiej Górze mija mnie samochód z rowerami, ale jak się później okazało oni nie jechali do Wojnicza. Za mostem na Dunajcu prawie dogoniłem trójkę rowerzystów, jak się rozbujałem z górki to do samego Orlenu >45km/h ale gdy byłem ok 50 metrów za wspomnianą trójką to odbiłem na Orlen. Tam szybkie zakupy i szybko pod Gimnazjum. Średnia pod Gimnazjum 36,5km/h, licząc z wyjazdem po podwórku, światłami i orlenem(do Orlenu była 37) nie jest źle jak na dojazd na mtb :)
Pod Gimnazjum zjawiają się kolejne osoby, rozpakowanko i jedziemy pod boisko bo tam jest reszta. Startujemy, na asfalcie odbijamy w lewo i jedziemy na jakieś wioski, tam na szutrową drogę gdzie największą frajdą było omijanie kałuż. Jakoś tak szybko zleciało i już przejeżdżamy pod drogą osiedlową numer 4. Zaraz odbijamy w polną drogę której jedna koleina jest sucha a drugą cieknie woda. Trochę asfaltem i wjeżdżamy w lasek. Swoją drogą trasa Cyklokarpat już jest oznaczona, Marcin się postarał :) Zaczął mi coś świrować licznik, ale nie tylko mi. Dwa razy w niedalekich odstępach czasu poprawiam magnes, coś pomaga ale nie na długo. Dopiero w domu zorientowałem się że w magnesie rowek na szpryche się wysunął i dlatego był on tak luźny.
Chwilę dalej podjazdy w lesie, ostatnio wydawały mi się krótsze i ciągle wydawało mi się że ten szlaban to już. Ku mojemu zdziwieniu nie podjeżdżamy pod zamek tylko już na starcie odbijamy na zjazd wąwozem. Zjazd poszedł bardzo gładko, przynajmniej dla mnie :) W czasie powrotu deszcz tak jakby był coraz bliżej, oczywiście zaliczyliśmy długi podjazd asfaltem (chyba w Olszynach). W lesie Marcin chciał znaleźć jakąś swoją trasę, skończyło się na tym że dodatkowo zrobiliśmy małą pętle, ale coś tam trasy odnalazł. Od dłuższego czasu przyczepił się do nas jakiś mały pies, później chyba gdzieś odpadł na zjeździe. Jakieś 5 kilometrów przed metą łapie nas deszcz, na szczęście szybko udało się nam schować pod drzewami. Dobrze że już liscie są :) Gdy tylko lekko kropiło, pojechaliśmy dalej, ostatecznie przestało padać ale asfalty dalej wilgotne zostały. Na samej mecie jeszcze mały sprincik, w sumie to wygrałem :) prędkość była ok 52.
Jeszcze chwilka pogawędki pod gimnazjum i się rozjeżdżamy. Ruszam, coś nie gra, stery? ok ale coś jest nie tak. Już wiem, flak z przodu :/ zapas gdzieś mi kiedyś się odlepił i go nie przyklejałem spowrotem. Szybko na Orlen i z racji że oponkę mozna dobić do 5,5bar myślałem że dojadę. Ale ten kompresor jakiś lipny i wbiłem jakoś niewiele ponad 4. Szybko uderzyłem w Tarnów, tym razem Krakowską bo tam stacji więcej. Dojeżdżam pod Statoil Krakowska/Czerwona, dobijam na fulla. Jadę na koszycką, wzdłuż obwodnicy i jestem na Orlenie na Tuchowskiej. Patrzę na wiatr, jest więc jeszcze myjka i bez pompowania jadę do domu. Burza coraz bliżej ale udało mi się schować w domu zanim zaczęło padać :)
Ogólnie cały wyjazd na plus :) Nawet z pogodą się udało, trasa ciekawa bo nie było całkiem sucho. 12 maja mam nadzieję będzie ciekawie na cyklo, mnie raczej nie będzie dane wystartować ale myślę że Tarnowscy i nie tylko rowerzyści zadbają o frekwencję i fair rywalizacje :)
Jeszcze taka mała mapka z gps Lucjana, bo endomondo kolosa siódmego to nas co najmniej na Gubałówkę wysłało
Mokra Marcinka 10km
-
DST
12.80km
-
Teren
11.50km
-
Czas
01:16
-
VAVG
10.11km/h
-
VMAX
51.40km/h
-
Podjazdy
300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw brak czasu, później deszcz no ale około 19 wyjechałem. Szybko polami pod kościół i już po chwili byłem w lesie na Marcince. Ostatnio tam było dużo liści, dziś było dużo liści i to mokrych, poza tym wierzchnia warstwa błota. Trzeba było bardziej uważać coby się nie wyłożyć, były fajne uślizgi. Poślizgać się na korzeniach też jest fajnie :) Podjechałem sobie kawałek trasą do DH, ale w jednym miejscu źle dociążyłem koło i mnie uślizgnęło-musiałem się zatrzymać. Raz co mnie zdziwiło łańcuch wpadł mi między kasete a szprychy, a dokładniej tę osłonę, którą jeszcze mam. Pokręciłem się tam trochę, wyjechałem dopiero gdy licznik wskazał 10 km w samym lesie. Spokojnie do domu, dalej mokrym jeszcze asfaltem, oczywiście skracając sobie drogę spod cmentarza pod przystanek.
Wieczorkiem
-
DST
24.04km
-
Teren
10.00km
-
Czas
01:16
-
VAVG
18.98km/h
-
VMAX
54.90km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś niby wolne ale jakoś ten czas szybko na obowiązkach zleciał i było późne popołudnie. No i Romet w końcu ma dwa pedała :) Wziąłem się też za regulacje przerzutek, przód wyregulowałem że jest ok, tył no niby działa ale zdecydowanie wymaga jeszcze regulacji bo nie jest to co powinno być. Nawiasem mówiąc reguluję to na tzw czuja bo konkretnej wiedzy na ten temat nie mam żadnej, ale wszystkie biegi 1-8 przerzuca i zrzuca ale nie tak jakbym chciał, i gdzieś tam w okolicach 4 biegu jakby nie było równo i ustawione i się zmieniało przy mocniejszym naciśnięciu.
No ale jakoś po 18 wyjechałem na asfalt, ujechałem kawałeczek i myk w pola aby sie przebić pod cmentarz. Zjechałem w dół i w liście, czyli w las. Pokręciłem trochę po lesie, tam mase liści i powalonych gałęzi ale jeździło mi się bardzo dobrze. Później wyjechałem na łąkę i nie byłem świadomy że tam się prędkości rzędu 50km/h osiąga :) Dalej jeszcze chwila w lesie i zjechałem na Aleje. Myślę sobie co mi tam, trochę już zmęczony ale może by tak się ze Świętą Górą spróbować no i zaraz byłem pod progiem. Start wjeżdżam na wiadukt, z góry jedzie rowerzysta, podjeżdża bliżej- Kamil, nie ma uproś musimy pogadać. No i jak dwóch ludzi zacznie rozmawiać o pedałach to 20 minut zleciało. Później podjechałem z nim jeszcze pod przejazd i wróciłem .
No i w sumie to byłem niezbyt rozgrzany tym kawałkiem ale ponownie stanąłem przy progu. Stoper i start, nie jest źle, rewelacji też nie ma, trochę się sapię na podjeździe. Dojeżdżam do restauracji, o fajny motocykl na parkingu :) Nawet dosyć lajtowo udało się wyjechać na asfalt, czas 3:57. Tutaj będzie trzeba ustalić pierwszy punkt kontrolny dla porównania czasów. Na płaskim trójeczka i na wolnych obrotach, później do góry lekko odpoczywając i ostatnią prostą pełny ogień. Czas pod schodami 7:30 i 2 dziesiąte sekundy. Później pokręciłem w kierunku Kruku i wzdłuż obwodnicy podjechałem pod basen.
Próbowałem jeszcze drugi raz zmierzyć się z podjazdem, ale już koło basenu czułem że nogi na podadzą tak jak trzeba. Wyjechałem na asfalt i czas był 15 sekund gorszy więc skasowałem stoper aby się nie dołować swoją bezsilnością. Wyjechałem na górę, czas pewne byłby w okolicach 8:00-8:30 ale i tak już nie mierzyłem i zjechałem polną drogą do domu.
Kilometrów w sumie mało ale po nocy nie chciało mi się jeździć
Złomkiem
-
DST
8.50km
-
Czas
00:30
-
VAVG
17.00km/h
-
Podjazdy
50m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nadeszła pora aby złomka zwieźć na warsztat aby przyspawać ramię korby :) ale to nie dziś :P
Króciutko
-
DST
5.10km
-
Teren
0.30km
-
Czas
00:16
-
VAVG
19.12km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
120m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wróciłem z żużla i szkoda tekstu na blogu. Ostatecznie zabrakło niewiele, ale konkurencji nie było żadnej, na poziomie nie pojechał w zasadzie nikt, poza Kasprzakiem i Iversenem ale to nie nasi ;/ Musiałem chociaż chwilę odreagować na rowerze, dodatkowo szykuje się większa przerwa bo jakby nie było dziś, jutro i prawdopodobnie wtorek bez roweru, gdyż zostaje on w domu a ja jadę studiować. Więc dziś krótko zjechałem do Tarnowca, podjechałem obok zamku na Marcinkę i zjechałem drogą polną już pod dom. Jechało się lepiej niż ostatnio a to dlatego że wczorajszy wieczór Spec spędził w garażu, a w zasadzie tuż przed nim Przed garażem
© labudu
Taki suport wyjąłem z roweru, że też to się w ogóle kręciłoStary suport
© labudu
Zostały dokonane zmiany:
manetka prawa Shimano noname 7b----->Shimano Alivio SLM430 9b
Suport ChinHaur ze zdjęć, na kwadrat------>Shimano BB-51
Korba Suntour XCT 42/32/22-----> Shimano Deore FC-M590 44/32/22
Kaseta SRAM-PG730 7b----->SRAM PG-980 9b, z czego założone tylko 8, bez przedostatniej zębatki
Łańcuch KMC------>SRAM PC-971Korba Deore :)
© labuduŻe też to się w ogóle trzyma kupy
© labuduPod płotem
© labuduSpec z prawej
© labudu
Jeszcze trzeba przerzutke podregulować bo już mi się nie chciało
Sobota-tereny nieznane
-
DST
82.04km
-
Teren
20.00km
-
Czas
03:47
-
VAVG
21.68km/h
-
VMAX
61.01km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
900m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
W związku z tym że sobota-rower. W związku z tym że w Krakowie to rower po nieznanych mi terenach. O 10 zbiórka w Cichym Kąciku, zebrało się tam pewne ze 3 ustawki bo byli zarówno szosowcy jak i górale a z nami pojechała może 1/3. Swoją drogą na Błoniach jakiś bieg. Ruszamy, najpierw wzdłuż Rudawy do Mydlnik a stamtąd udajemy się w kierunku Balic. Chwytamy się jakiejś ciężarówki za koło i spory kawałek przejeżdżamy małym nakładem sił.
Odbijamy gdzieś w bok i wjeżdżamy do lasu. Trochę polnych dróg, szutrów. Później kawałek bardzo ostrym zjazdem w lesie i podjazd asfaltem. Później jedziemy ciągle w kierunku zachodnim. Dojeżdżamy do jakiegoś parkingu z stolikami, tuż obok zamek, udajemy się do sklepu i chwila przerwy. Okazuje się że miejscowość nazywa się Rudno. Droga powrotna już głównie asfaltami, jak się rozpędziliśmy to dognaliśmy szosowca. Prędkość przez dłuższy czas nie spadała poniżej 40km/h, po płaskim na MTB :) Z góry max miałem 61.
Gdzieś już blisko Krakowa Michał mówi mi że na moim miejscu już dawno by ten rower w krzaki wyrzucił, spokojnie :) No bo jednak z tyłu tylko 1,2,7 to trochę mało biegów jak na górala. Dojechaliśmy chyba do Kryspinowa i tam się rozdzielamy. Częśc jedzie w lewo, część w prawo, część prosto.
Ja z Michałem i Dawidem jedziemy prosto, bo spora cześć grupy wraca asfaltem przez Tyniec a my udamy się przez Wolski na Błonie. Bardzo ciekawa trasa, najpierw przejazd ul Rędzina, później podjazdem tak jak trasa ostatniego XC, tam odbicie w prawo, koło ZOO odbijamy w prawo i jesteśmy przy zjeździe asfaltem od ZOO. Tam już sprawnie na Błonia, ja odbijam w kierunku mieszkania.
Szybko zabieram spakowane wcześniej rzeczy i jadę na dworzec. Coś jakby się na Prądniku paliło, okazało się że zakład wulkanizacyjny. myślałem że pociąg jest 14:39 a jest 14:21, zaraz która jest 14:21, biegem na drugi peron, wchodzę do pociągu i odjeżdżamy. W Tarnowie zaczęło padać, poczekałem 2 minuty na dworcu i przestało. Mimo to w drodze do domu jeszcze ze 3 razy zaczynało i przestawało padać.
A jeszcze ze stronki dioblina.pl wrzucę zdjęcie zamku :)