Lubinka-podjazdy
-
DST
92.30km
-
Czas
04:00
-
VAVG
23.07km/h
-
Kalorie 3700kcal
-
Podjazdy
2000m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy dzień lepszej pogody po kilku dniach opadów. Plany
były takie że miałem jechać sam, ale ostatecznie pomysł Krynicy czy Gorlic nie
wypadlił i kręciliśmy wokół komina. Krzysiek początkowo nie chciał jechać przez
przeziębienie, ale ostatecznie dał się namówić. Głownym organizatorem
oczywiście Olek, myślałem że jedziemy tylko we dwóch, ale na szczęście była
większa grupa. Ostatecznie ruszamy w składzie ja, Olek, Krzysiek, Maks i Marcin
K. Marcin Cz mimo zapowiedzi się nie pojawił, czas ucieka więc jedziemy bez
niego.
Ruszamy, Krzysiek poszedł z kopyta a miał zamulać dziś. Cel
dzisiejszej jazdy to Lubinka, bez udziwnień czyli cały czas pod górkę. Dobre
tempo utrzymuje się cał czas, ja jakoś zmulony jeszzcze jestem, trzeba się
porządnie rozgrzać żeby coś mocniej pojechać. Przejeżdżamy Świebodzin i dalej w
kierunku Pleśnej wzdłuż torów. W Pleśnej skręt obok kościoła i w końcu
przestaje być nudno. Trochę się zdziwiłem że Olek jedzie dosyć z tyłu. Ja z
Marcinem z przodu, Marcin wydaje się jechać ciut szybciej, ja niby jadę równo z
nim ale delikatnie odpuszczam bo to nie jedyny podjazd dziś. Wyjeżdżamy na górę
i chwila przerwy. Zjedża się reszta peletonu i dalej w kierunku na Lubinkę,
Krzysiek został trochę ale zaraz do nas dołączy. Jakie jest nasze zdziwienie
gdy dojeżdżamy do skrzyżowania i widzimy koszulkę Gomoli. Znalazł się Marcin i
niby jedzie z nami. Ale ma jechać z Krzyśkiem. Zjeżdżamy w dół w kierunku
Janowic ale zaraz skręcamy w lewo, kawałek w dół i solidny kawałek podjazdu.
Niektórzy mają obawy co do ich młynka 39 czy da radę. Ja sobie chwalę 34 :D Na
najostrzejszym fragmencie Olek wystrzelił do przodu- nie miałem z czego
kontrować więc zwolniłem do normalnej prędkości. Zjeżdżamy w dół, oj czuć na
zjeździe dopompowane opony- dziś przed wyjazdem sprawdziłem i miałem 6 atm,
dopompowałem do 8.5 . Na dole zbiórka, ale zagubionych nie ma.
Maks zawrócił już do domu, wcześniej kręcił a czasowo jest
ograniczony. Krzysiek jak udaje się z nim skontakować to jest na górze podjazdu
a Marcin Cz zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Ruszamy więc na podjazd, na podjeździe słychać
że coś w rowerze jest do roboty- bo nowy suport raczej tak nie powinien
trzeszczeć- może to mufa suportu, może bębenek, może piasty bo wczoraj
widziałem że wymagają serwisu ale już nie było kiedy zrobić. Takze do
sprawdzenia w najbliższych dniach. Do góry wyjechaliśmy dosyć żwawo, na górze
czeka Krzysiek i jedziemy dalej. Zjazd do Janowic i kawałek wzdłuż Dunajca i
kolejny podjazd z kolei. Taki wąski w lesie, bardzo fajny J Wyjeżdżamy na górę,
kawałek po płaskim, zatrzymujemy się na skrzyżowaniu i z góry przyjeżdża Marcin
CzJ Ten to ma wyczucie-
zobaczył Maksa wracającego do domu to pojechał z nim kawałek. Ale do nas
dołączył więc my teraz tą samą drogą w dół pod dom weselny w Janowicach. Na
zjeździe podobno niebezpieczna sytuacja, Jadę widzę przez drzewa samochód za
zakrętem, zacząłem hamować, machnąłem chłopakom że coś jedzie tylko tyle że to
był zakręt, na zewnętrznej piasek po zimie, dostawiłem się maksymalnie do tego
piasku, pochylenie jak to na zakręcie, minąłem się jak to w takich przypadkach
blisko z autem. Jak Maricn później twierdził – to był suv a do auta od ramienia
zostało mi 2cm. Nie czułem jakoś tego, ale fakt było blisko. Znowu do góry, ale
tym razem skręt w prawo, tą drogą za wyciągiem co wsześniej zjeżdżaliśmy. To
dosyć długi podjazd jest więc można było pooglądać widoki :D
Zjazd do skrzyżowania na Lubince i peleton się nam wykrusza-
Czajnik wraca do domu, a Krzysiek za długo z nim dziś przebywał i stwierdził to
samo. Żeby było ciekawiej nie pojechał z nim tylko chciał go gonić, a ten
czmychnął mu gdzieś w krzoki i ostatecznie się nie spotkali. A my w kierunku na
Szczepanowice czy gdzie to tam jest :D Zjazd w dół obok golgoty i później
podjazd pod sklep. Zjazd dosyć fajny, podjazd jeszcze lepszy, ostatnio go chyba
podjeżdżałem „lata temu” na rajdzie z okazji 11 listopada, a chyba to 2012 rok
był. Pamiętam aż cała grupa go podjechała to zrobiłem go 3 razy z Jaśkiem i
jeszcze pogadaliśmy na górze pod sklepem :D Dalej w dół i główną drogą w
kierunku głównej drogi na Lubinkę. Jechaliśmy dosyć spokojnie jednak na końcu podjazdu Marcin zaczał
narzekać że za wolno jedziemy bo tylko 18km/h. Jak przycisnęliśmy to na
liczniku pojawiło się 30 a na pulsometrze 200 :P No ale ile tak można więc
przejechaliśmy drogę na wprost bo tam było w dół. Niestety jak się okało zaraz
było pod górkę a każdy metr przewyższenia czuć już coraz bardziej. Zjazd obok
kościoła w Pleśnej i prawie na wprost na Słoną Górę serpentynami. Barzo fajny
podjazd, z fajnymi widokami ale jakoś mało tam kolarzy spotykam, ostatnio chyba
Staszka Obcego ale to też już chyba z rok temu było. Wygląda na to że to
ostatnia porządna górka na dziś. Po płaskim aż miło się jedzie i na koniec
zjazd z Piotrkowic do Poręby. Dziś bez szaleństw, jak normalnie zjechaliśmy,
ale jednego kierowcę bolało żeby przejechać dalej od nas, tym razem najbliżej
auta był chyba Olek. Ale ludzie są dziwni 3 pasy, miejsca wystarczająco a i tak
przejedzie na centymetry od roweru, nie wiem może to jakiś nowy sport czy coś.
W Porębie od razu skręcamy na przeciwstok i wspinamy się do
Zawady bocznym asfaltem. Jechaliśmy na tyle wolno że wyprzedził nas pies
biegnący za autem, ale wbrew pozorom szybko biegał. Końcówka to już zamulanie
po Zawadzie pod kościoł, akurat trafiliśmy na tłumy ludzi i samochody wracające
z Gorzkich Żali/ów czy jak to się tam odmienia. Chwila pogawędki pod kościołem
i zjeżdżamy w dół, Olek skręca na Aleje Tarnowskich a z dołu widać jadącego
Pawła Sz. On nas namawia żebyśmy wyjechali na zamek na rowerach, a my jego na
obwodnice. Ostatecznie każdy udał się w swoją stronę. Z Marcinem wpadliśmy na obwodnice to był
ogień w szopie. Auta nas jakoś powoli wyprzdzają- jechaliśmy tak 48km/h. Tuż
przed podjazdem w Koszycach postanowiłem się lekko napędzić i wrzuciłem już na
blat-ośka- prędkość była 56km/h- uff jak to dobrze że tutaj do 100km/h wolno bo
podobno na rowrze też manadat mozna dostać za prędkość. Górkę pokonaliśmy
bardzo płynnie, możnaby stwierdzić że jej nie było gdyby nie ten pożar w nogach.
Końcówka już zdecydowanie wolniej, co nie znaczy że wolno J Marcin zostaje
wypucować rower na bezdotykowej a ja jeszcze kręcę w kierunku Merkurego. Tutaj
już niestety było pod wiatr wiec i prędkości mniejsze. Dodatkowo czułem nogi po
tym sprincie i tym dzisiejszym przewyższeniu, bez obawy można stwierdzić że na
Lubince zrobiliśmy blisko 2000metrów przewyższenia na dystansie coś koło 60km z
Tarnowa. Z moją obwodnicą i podjazdem do Zawady na koniec wyszło właśnie coś
ponad 2000m. Przy okazji że wolno na obwodnicy było to sobie zjadłem batona,
nawrót na węźle i znów z wiatrem w kierunku Tuchowskiej. Dziś to był
zdecydowanie dzień do jazdy na zachód bo z wiatrem, tylko ciekawe jak później
wrócić. Skręcam w kierunku Tarnowca i dalej spokojny podjazd na Zawadę nijako
będący rozjazdem na koniec dnia.
Świetna niedziela, zdjęć nie ma :P bo metalową obudową nie
zrobiłem. Komów też nie ma bo nie było endo. Współczuję tym co dziś cały czas
musieli się zmagać z wiatrem na płaskim :P
Deszczowa Obwodnica
-
DST
26.73km
-
Czas
00:50
-
VAVG
32.08km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Była dłuższa przerwa, wtorek nauka, środa też mało czasu, czwartek deszcz, piątek serwis w Bieniasz Bike a też padało więc bez sensu było. Na rolkę nie siadałem, bo codziennie liczyłem że chociaż na chwile przestanie padać. Serwis w BB polegał na zmianie suportu na Dura Ace BB92-41B jakoś tak :P wcześniej był BB 91 :P czyli też DA, sam się za to nie brałem bo pressfit- lepiej nie walić młotkiem bez wyczucia. Do tego coś nie trybi z przerzutką, pod dużym obciążeniem gubi mi największe przełożenie z tyłu, wizualnie wygląda na ok, sprawdzenie prostości haka- był minimalnie krzywy, sam nie wiem od czego :) ale naprostowany tak jak ma być, przerzutka zaczęła fruwać po tych zębatkach :) nawet nie czuć kiedy zmienia, do tego niedawno zmieniłem tryb pracy przerzutki z normalnego na very fast :) i jest very fast :D Ale dziś po testach okazało się że trzeba zrobić tak jak ustaliliśmy czyli od nowa wyregulować przerzutkę od zera. Kto wie, może ktoś oglądając rower skasował mi ustawienie do do fabrycznych. Nie wiem, ale w najbliższym czasie mam nadzieję będzie tak jak ma być :D
Była promocja w lidlu, teraz jest nowa jakość serwisu- wszedłem w posiadanie drogą kupna stojaku serwisowego i rower sobie teraz wisi :) Coś pięknego, polecam, może w serwisie się nie sprawdzi bo stojak dosyć szeroko i można się potknąć, pedało jak się nieodpowiednio rower złapie wadzi o słup- no jak ktoś ma platformy to za każdym razem :) Trochę się buja- ale i tak bardzo fajna sprawa :) Teraz trzeba przeserwisować wszystkie graty w domu, bo u mnie nie bardzo jest co robić :P Albo inaczej- sprzedam Scotta i kupie inne graty do serwisu :)
Dziś wahałem się - rolka czy zewnątrz. Wziąłem umyłem Krossa, GTI i Pawła Gianta, tak patrzę przestało prawie wgl kropić, było już późno, koło 16 więc szybko w ciuchy, zakleiłem otworki w butach :D :D i na obwodnice :) Nie wykręciłem może Vmaxa chociaż nie wiem, ale przełożenia były bardzo spoko czyli leciało się fajnie :) Asfalt niby wilgotny, z góry lekko kropi ale nie ma cieków wodnych na asfalcie i to najważniejsze. Spojrzenia ludzi trochę dziwne :) Najpierw pod Merkurego, czuję że noga zastana trochę. Jakby wiatr za mocny, ale z czasem było coraz lepiej. Na węźle podjazd z dobrego przełożenia podjechany, nawrót i na Krakowską :P W tą stronę to leciało się bardzo fajnie, poniżej 35 to chyba nie zszedłem a może i 40 :P przełożenie tak średnio 50-12(13). Zredukowałem dopiero na podjeździe obok Koszyc ale i tak nie jakoś bardzo wiele. Nawrót na węźle żeby się nie wyglebić bo slisko. Droga powrotna już z górki i z wiatrem. Ochraniacze o dziwo nie puściły wody, czyli zaklejenie otworów pomogło- zacząłem się zastanawiać czemu całą zimę jeździłem z otwartymi :P Gdy byłem w Tarnowcu zaczęło mocniej padać, ale tyle to wytrzymie : ) No i smar Shimano Wet dosyć wytrzymał takie warunki, ale to tylko 25km po wodzie więc bez szału :P
sroda
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sprawunkowo
-
DST
58.68km
-
Czas
02:00
-
VAVG
29.34km/h
-
Podjazdy
200m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw najkrótszą drogą do Bieniasz Bike umówić się na serwis suportu. Tak - też czasem trzeba coś koło roweru zrobić a suportu na razie się nie tykam bo to pressfit. Później do Topicaru na cmentarnej a później jeszcze w Skrzyszowie. Później pojechałem jeszcze pod tą tamę na Wątoku :) i do Zalasowej pod światła i spowrotem do domciu :)
Niedziela
-
DST
59.00km
-
Czas
02:40
-
VAVG
22.12km/h
-
Podjazdy
1126m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem niedziela, jedziemy w kierunku Rychwałdu bo tam się kręci Gomola. Peleton 4 osobowy- Olek, Krzysiek, Marcin i ja. Nic skomplikowanego na Rychwałd główną drogą, jedziemy z Olkiem równym tempem tak że zostajemy we dwóch, czas wyszedł w sumie nienajgorszy, na górze czekamy i lokalizujemy resztę. Dalej w kierunku Siemiechowa i zjazd w dół. Na zjeździe nawracamy bo w górę wspina się grupa Adama który zrobił noge przez zimę :) Gdy wszyscy wjechali na górę dłuuuuższa przerwa i zjazd do Wróblowic. Tam jedziemy po płaskim a z tyłu nas jakaś motorynka wyprzedziła ale nie zajarzyłem że chłopaki chcą gonić i później już się nie udało. Przejazd przez Dąbrówkę Szczepanowską, kilka hopek, nie byłem ostatni. Później skręt na Golgotę, bo tam pojechał Adam :D ale grupa Gomoli się nie skusiła i pojechaliśmy tam już w czwórkę. Oj ciężko było, czuję jakby przeziębienie mnie brało po wczoraj. Powrót przez Pleśną i Kłokową gdzie dłuuuuuuuuuższa przerwa, chyba ze dwie godziny i wracamy do domu ;)
Otwarcie BikeBrothers
-
DST
66.53km
-
Czas
02:46
-
VAVG
24.05km/h
-
Podjazdy
800m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota 7 marca dzień otwarcia nowego sklepu BikeBrothers. Chłopaki przenieśli się z Krakowskiej na Przemysłową. Odczucia bardzo miłe, budynek większy, trochę nieporozumień ale generalnie bardzo ok. A dzień wcześniej byłem w Częstochowie na finale Bkool, miało być ok 15 zawodników, zjawiło się 6 osób. Dlatego też wydłużyła się nieco trasa. Tutaj też lipa bo dwa trenażery no ale co zrobić. Nie chciałem startowac w pierwszej parze bo długo się rozgrzewam. Poza tym pierwsza para miała ten minus że nie wiadomo było jak jechać. W pierwszej parze pojechał Filip z Twomarku i Jarek który był też w Swarzędzu na Elicie. Chłopaki jechali a ja się grzałem, Filip zrobił coś około 23 minut, Jarek coś około 29 minut. Bałem sie trochę przejazdu bo to prawie pół godziny jazdy. Ruszyłem mocno, zdecydowanie za mocno,na szczęście po kilku minutach się zorientowałem że długo tak nie pociągnę i zszedłem do rozsądnych watów. Lekko nie było, na szczęście Krzysiek stał obok i informował mnie jaką mam różnice na danym odcinku i mogłem kontrolować czas tak aby kolejni startujący nie wyprzedzili. Ostatecznie zrobiłem coś około 22 minut co dało mi pierwszy czas i w zasadzie pewność startu w finale. Kolejny zawodnik jechał na moim rowerze, co przy takiej kadencji utwierdziło mnie w przekonaniu że najwyższa pora zmienić suport. Później chwila przerwy i finał. To już była masakra, coś koło 15 kilometrów i ciągle pod górę. Start i coś się zacięło, powtórka. Ruszamy drugi raz, staram się spokojnie i tak jadę. Zrobiłem coś przewagę koło minuty i wtedy zacząłem tracić. Chyba Filip już się rozgrzał. Wyprzedził mnie i tyle go widziałem. Kondycyjnie niby ok, ale nogą już nie było co kręcić. Przegrałem ponad 5 minut, jechałem 38 minut, masakra- polecam wszystkim takie zaginanie się :D Okazało się że w Polsporcie pracują świetni ludzie i w końcu udało się skombinować adapter do mojej baterii w sztycy :) Także już nic nie powinno spadać, co prawda jest to adapter ritcheya na sztyce 30.9-31.6 ale dedykowanego do Foila nikt nie robi :P
A po otwarciu sklepu z dziadkami na dziadach. Fajnie było, przynajmniej się wyspałem, niestety trochę przy tym zmarzłem ;/ Najpierw Przemysłową, straciliśmy sporo na przejeździe kolejowym, sorry ja nie chcę rozwalić sobie koła :) A reszta się śmieje :P Ale moment ich dogoniliśmy i dalej z młynka na Zawadę. Przejazd przez Łękawkę i Trzemesną, tylko Kinek trzyma jakiś poziom jazdy, reszta dno :) Oni jadą lasem, my z Krzyśkiem objeżdżamy przez Karwodrżę i Tuchów. Spotykamy się przy szlabanie niemal idealnie. Ja jechałem spokojnie, Krzysiek mówi że zrobił swoją życiówke na partyzantów- nie wiem nie patrzyłem do tyłu :P Dalej przez Zalasową i zaczęło się robić zimno, a oni sobie jeszcze Wałki wymyślili. No to pojechaliśmy wszyscy, powrót przez Marcinkę bo do góry a zimno ;/ jutro pewnie będzie nieciekawie tzn przeziębienie
Czwartek
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem rano
-
DST
20.10km
-
Czas
00:45
-
VAVG
26.80km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem przed zajęciami, ale też ciężko się zebrać tak z rana i tylko 20 km zrobiłe do Woźnicznej i Rzuchowej i tyle na dziś :)