Rozjazd na obwodnicy
-
DST
30.80km
-
Czas
01:03
-
VAVG
29.33km/h
-
VMAX
49.50km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Kalorie 1299kcal
-
Podjazdy
218m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rower ogarnięty po zawodach więc można jeździć :) Umyty 2 razy, godzine wyciągania trawy z każdej części, sprawdzenie klocków, czyszczenie napędu, smarowanie suportu, kółeczek przerzutki, przedniej piasty było co robić :) Najwięcej problemów stworzyła piasta bo nie wiedziałem z czym się je xtr, ale ostatecznie się udało i można jeździć całą zimę :D Wyrobiłem się dopiero po południu więc odpocząłem sobie chwilę i jakoś 21:30 postanowiłem zrobić rozjazd. Zimno jak 105 więc trzeba się grubiej ubrać, co wcale nie oznacza grubo :) Zjazd w dół i uświadomiłem sobie że mam ciśnienia z niedzielnego pucharu- no trochę za mało jak na asfalt. Wjeżdżam na obwodnice i czuję że tylna opona chce wyjechać z obręczy. Na obwodnicy rzadko spotykane uczucie- wiatr w plecy :D Więc nadrobiłem trochę czasu :) Ponad 40km/h bez większego wysiłku, ale zaczął się podjazd i dobre się skończyło ;/ Na węźle postanawiam wjechać trochę w kierunku centrum. Tam oczywiście koleiny i sfrezowany asfalt- było ciekawie :) Nawracam na rondzie koło Opla i powrót na Obwodnice. W druga stronę już pod wiatr więc zdecydowanie wolniej, ale jechało mi się dosyć dobrze więc pojechałem jeszcze w kierunku Zgłobic. Tam nawracam na węźle i do domciu :)
Setny Puchar Tarnowa MTB
-
DST
23.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
11.50km/h
-
Podjazdy
600m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś odbywała się setna edycja Pucharu Tarnowa MTB. Z racji tego że to PT, a do tego jubileuszowy więc nie mogło mnie tam zabraknąć. Bałem się że nie zdążę ale udało się zdążyć całkiem przyzwoicie. Przed startem chwila rozgrzewki, wielu nie chce się ścigać na taką pogodę. Kręcę troche z Karolem, nie za długo bo nie ma na tyle czasu. 12:05 i pasuję więc rozgrzewki nie było więcej niż 10 minut. Niby czułem się przyzwoicie ale szału nie było. Do ustawienia na starcie można mieć zastrzeżenia, wyczytywali nas po kolejności zapisów a do tego najpierw Orlików, później Elitę. Nie był to najlepszy pomysł bo było trochę szybszych osób z przodu i stworzyło się niepotrzebne wyprzedzanie. Powinna być kolejność po klasyfikacji generalnej i by było bezpieczniej. Ale chyba nic nikomu się nie stało tym razem.
Po starcie © labudu
Startujemy, po około 20 metrach zawodnikowi z Bieniasz Teamu uślizguje się koło i składa się do ziemi- muszę hamować. Ponowne rozpędzanie ale jak to na Pucharze, ciężko cokolwiek ugrać na kostce. W zakręt wchodzę chyba 5 od końca, niewiele za Olkiem, z kostki zjeżdżamy również dosyć z tyłu. Kawałek po płytkach i tam nieco nadrabiam, Olek też- się ćwiczyło kiedyś przejazd na wprost obok pomnika. Ale była też chwila stresu, na błoto zszedłem z ciśnieniem do 2.0 i wydawało mi się że tył dobił, na szczęście jak sie później okazało snejka nie było więc tylko przeć do przodu. Podjazd po betonie i w dół po głównej ścieżce, gość przede mną dosyć hamuje ale nie bardzo jest go gdzie wyprzedzić. Zjeżdżamy z szutrówki, tam to się dopiero zacznie :D Pewnie nie wszyscy wiedzą ale przed zakrętem jest tam koleinka :D Z przodu było widać chaos, ale samo wejście w zakręt sprawiło mi niemiłą niespodziankę, zwyczajny brak przyczepności z tyłu. To pewnie przez tego łysego Ralpha. To jeszcze nic, w porównaniu do tego że po płaskim cięzko jechać bo tył odjeżdża, ale jak zauważyłem nie tylko ja miałem takie problemy. Kawałek podjazdu i gość mi się wykłada przed kołami, tracimy dosyć sporo i czołówka dosyć nam odjeżdża. Zjazd do transformatora, zastanawiam się co tam ciekawego na mnie czeka, z moich przedstartowych obserwacji wiem że jest tam ślisko. Dodatkową motywacją było to że na pewno tam ludzie będą stać i głupio byłoby się wyłożyć :D Plan jest taki aby płynnie przejechać koleinkę przed zakrętem a dalej to się zobaczy.
Można powiedzieć zakręt poszedł zgodnie z planem, co prawda na wyjściu tylne koło chciało wyprzedzić przednie ale się nie dałem. Jak się później okazało była to dla mnie najszybsza metoda pokonywania zakrętów- bo przód trzymał, a tyłem można było wybalansować. Generalnie można powiedzieć że było trochę hujanogowania. Po zakręcie musiał być kawałek podejścia, ale to też była lepsza taktyka. Gdy w pewnym momencie Michał walczył z rowerem a ja spokojnie szedłem obok niego żal mi było jego sił. Naprawdę w takich przypadkach lepiej podejść kawałek niż się męczyć. Kawałek zjazdu, kawałek po łące, w oddali widzę Olka, chyba nie jest ze mną dziś tak źle jak miesiąc temu. Kawałek podejścia pod wiatę i zacząłem jechać, Olek nie chodzi tak szybko jak ja więc myślę że wkrótce go dogonię :) Nie ujechałem długo, na podjeździe poniżej szutrówki zaciągło łańcuch na średniej tarczy więc szybko zeskoczyłem z roweru. Kawałek bardziej płaskiego, wsiadam na rower a ten nie chce jechać ;/ Patrzę na napęd no zarypany ale żeby ze średniej spadł łańcuch z korby? Patrzę i już wiadomo, urwany łańcuch. Kurde znowu koniec wyścigu przed czasem. No to rower w krzoki, nie będę przecież tyle biegł, ba i tak bym nie biegł tylko szedł sobie na spokojnie, ale skutecznośc ukończenia wyścigu w PT 2014 jest 50%... Chwila spojrzenia na łańcuch, widzę poszedł na spince. Zaraz zaraz, może mam spinke w kieszeni :)
Na kostce © labudu
Wyjmuję całe pudełeczko z łatkami, łyżkami itp- jest spinka :) Hura, jadę dalej, ale jeszcze to trzeba spiąć. W tym błocie nie było to tak łatwym zadaniem jak w piwnicy. Nerw się lekki zrobił, wylewam na łańcuch połowę wody z bidonu, po długich próbach, trwało to pewnie z 3-4 minuty ze wszystkim udaje się spiąć, dobre sprawdzenie czy wszystko jest ok żeby się nie rozpięło od razu bo drugiej spinki już nie mam. Wygląda że jest ok więc próbuję jechać dalej, polewam łańcuch wodą z bidonu, trochę pomaga ale wiem że muszę jechać ostrożnie na podjazdach. Po spięciu łańcucha czuję się jakbym jechał 2 godziny za resztą. Na łące mega ślisko, trzeba się pilnować żeby nie wydzwonić. Na górce kogoś tam wyprzedzam, ludzie zastanawiają się co tutaj dziś robią, ktoś tam pierwszy raz przyjechał do Tarnowa, raczej miło wspominać tego miejsca nie będzie. A ja nadrabiam, bo jak nigdy dziś mam czym :) Zjazd łąką i wjazd na kostke. Podjeżdżam, szukam Krzyśka, stoi tuż za zakrętem. Krótki postój, obowiązkowo sporo wody wylanej na napęd, przygotowałem się- 5 litrowa bańka wody po płynie Borygo :) Ruszam dalej, teraz to można jechać, łańcuch nie zaciąga itp. Teraz na trasie pusto więc można wykorzystać pełen potencjał znajomości trasy. Zaraz zaraz, ja znam trasę na sucho, teraz w paru momentach przeszarżowałem i rower nieco sobie polatał poza linią trasy, ale i tak uważam szło mi całkiem dobrze. Co jakiś czas woda na łańcuch, cały czas ciągnę ze średniej tarczy a i tak dosyć często zaciąga. I tak sobie jedziemy cały czas po tym błocie, dyskutując z rowerem nad torem jazdy. Zakręt obok transformatora ciągle bokiem, podjazdy głownie podchodząc ale cały czas bliżej mety. Widzę doganiają mnie Paweł Chochołek i Michał Topór, dosyć szybko mnie doszli. Michał długo nie wytrzymuje tempa Pawła i później jedziemy cały czas blisko na trasie, zmieniając się kto z przodu co jakiś czas. Chyba na 3 obok restauracji słyszę spikera że Krzesiński zerwał hak i prowadzi Brich. Ale jak to? wcześniej Olek jechał z przodu ale myślałem że koło 5-6 miejsca a tu taka niespodzianka. Niestety niedługo później okazało się że to była pomyłka bo zauważam Olka na łące. Spotykam go w lesie, niestety tak mu zawaliło rower błotem że koła się nie chcą kręcić. Uroki 29 z krótkim trójkątem plus Reba. Później jakoś bardziej dbam o to by mieć rower "czysty" pod tym względem. Na zjeździe od wiaty, chyba to 3 kółko było pociągło mnie jedną koleiną, tylne koło było w koleinie, przednie poza i to w kierunku nie bardzo zgadzającym się z moim kierunkiem jazdy. Chciałem wyprowadzić, niby sie udało ale za bardzo w drugą stronę. Skończyło się na tym że rower bez możliwości kontroli bokiem podążał na drzewo, starałem się go jakoś położyć, ominąć, shamować. Skończyło sie na tym że przy bardzo malej prędkości uderzyłem przednim kołem o drzewo.
Na mecie © labudu
Na kostke wjeżdżam i łańcuch zaczyna zaciągać- kij przebiegnę te 30 metrów. Polewamy napęd wodą, bidony już się skończyły, cały wyścig przejechałem chyba na 4 łykach wody, ja bez wody ujadę, rower dziś nie bardzo chciał, zazwyczaj było odwrotnie. Czwarte okrążenie to było dla mnie wielkie zdziwienie, po przygodzie z łańcuchem i w tym błocie przygotowałem się na 3. Ale jak już wjechałem to trzeba jechać na maxa :) Tak też robię, chyba pierwszy raz mam tyle sil na 4 kółku :D Jadę jadę, już blisko końca, już prawie się cieszę ze będzie i 5 okrążenie :) ale na łące odjeżdza tylne koło i delikatnie stykam się z ziemią, szybko wstaję i dalej, podjazd na łące, widzę numer 90. No i jest super, dubel, nie muszę jechać jeszcze jednego. Trochę mocniej żeby utrzymać to co mam, ale napęd nie do końca pozwala, już nie polewam napedu bo nie ma sensu, dojazd do mety, jeszcze widzę pierwszego, koniec. Przyjeżdża Krzysiek- pytam która godzina bo przecież dziś żużel: czternasta. Masakra jechałem 4 okrążenia około godziny i 45 minut :O Trzeba się spieszyć, na myjkę już nawet nie idę, rower do bagażnika, z numerek odda mama, ja sie nie myje- wykąpie się w domu. Szybko się ogarnałem i jeszcze zdążyłem na dekoracje. Po ponownym przybyciu na Marcinkę miła niespodzianka, okazało się że dojechałem na metę czwarty. Do tego szybko policzyłem sobie w głowie ze chyba uda się wskoczyć na 6 miejsce w generalce- tak też było. Szkoda tylko tego haka w lipiu.
To na szczęście nie mój rower :D
Generalnie to wyszedł super jubileuszowy Puchar. Trasa o jakiej można było poradzić, szkoda że podjazdy były w zasadzie nieprzejezdne ale to co się działo na zjazdach było super :D Najlepszy wynik w Pucharze Tarnowa mimo defektu, opona tez zostawiała wiele do życzenia, ale cieszę się że pojechałem dziś wszystko na co było mnie dziś technicznie stać i jak się okazało nie muszę po błocie prowadzić roweru :) Podziękowania i gratulacje dla organizatorów za już setną edycję :) Pozdrawiam, mam nadzieję widzimy się wiosną ;) Bądź uparty, jedź Cross Country :)
Generalka © labudu
Marcinka
-
DST
15.45km
-
Teren
11.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
7.99km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Kalorie 623kcal
-
Podjazdy
703m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedziele Puchar Tarnowa więc warto znać trasę :) Dziś wiec z Krzyśkiem i z Olkiem po południu warto coś pokręcić. Wcześniej zmieniłem tylną opone na Ralpha bo myślałem że będzie sucho, dziś niby sucho ale jutro ma padać i może być różnie bo ta opona łysa jest :) Tak więc o 17:15 pod basen, po chwili przyjeżdza Olek więc toczymy się do góry. Na zakręcie na kostce spotykamy amatorów zielarstwa, okazuje się że to Iza, Krysia i Tomek co ważne bez kasku. Chwila rozmowy i jedziemy dalej po chwili zjeżdżając z kostki i udajemy się do lasu, Pierwsze 200 metrów nieco niepewnie za Olkiem, później już było miło :) W dolnej części lasu spotykamy osoby znakujące trase na PT, kilka zamienionych zdan i w dalszą drogę. Trasa bardzo przeschła, można delektować się zakrętami i dosyć mocno jechać pod górkę. Spotykamy jakieś harcerki, pytają o drogę pod wiatę, później jeszcze sporo harcerstwa tam szło i też nie znało drogi. Gdy dojeżdżamy do łąki nie zjeżdzamy w dół tylko od razu do lasu bo łąka jest nudna :) Za każdym podejściem zakręt pokonany nieco lepiej więc jest progres :) Na łące bardziej mokre fragmenty, poza pierwszym razem Krzysiek miał problemy by przejechać kawałek błota, niby przez opony- usiadłem na 29er i mu pokazałem że jeszcze się da to przejechać na tych oponach. Już na swoim rowerze raz przednie koło odjechało na szybkim zakręcie, na szczęście był to tylko uskok na koleinie i po wyprostowaniu koła uchroniłem się od gleby- nie chciało mi się dziś brudzić :) Po iluś tam km pokonanych w lesie powrót do domu i teraz można siedzieć przed TV :)
Wieczorne kręcenie
-
DST
32.67km
-
Czas
01:05
-
VAVG
30.16km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Kalorie 1412kcal
-
Podjazdy
212m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wieczorem, tj zaraz po tym jak gość kręcił godzinę w kółko na rowerze- a mówią że to żużel jest nudny :P Mi niestety nie poszło aż tak dobrze więc zrobiłem w godzinkę o jakieś 20 kilometrów mniej ale myślę rożnica jest pomijalna :) Tak więc do Łękawicy, później przez Skrzyszów, Okrężną, Obwodnice i do domu. Jechało sie całkiem przyjemnie.
Obwodnica
-
DST
26.72km
-
Czas
00:55
-
VAVG
29.15km/h
-
VMAX
54.00km/h
-
Kalorie 1136kcal
-
Podjazdy
185m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie ma co dużo pisać, przed chwilą wróciłem z przejażdżki po obwodnicy
Obwodnica
-
DST
31.24km
-
Czas
01:00
-
VAVG
31.24km/h
-
Kalorie 1380kcal
-
Podjazdy
150m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wróciłem do domu, patrze na Endomondo - ooo, Wtorek MTB wraca przez Zawadę. Wziąłem Speca i po cywilnemu udałem się naprzeciw grupie. Patrze Olek, Krzysiek, Mirek i Leszek, zwyzywali mnie od amatorów, nie bardzo chcieli uwierzyć że moje buty to najwyższe Shimano XC90, ale nie znają się to pewnie przez to. Podjechaliśmy razem pod kościół i wróciłem do domu. Wieczorem jeszcze krótka obwodnica po całej długości, stwierdzam że dziur nie ma : )
Kręcić trzeba
-
DST
53.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
26.50km/h
-
VMAX
54.00km/h
-
Kalorie 1545kcal
-
Podjazdy
470m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Już nie wytrzymałem- czas na serwis bo przerzutka chodziła gorzej niż stary SIS, tak więc po pracy do BikeBrothers po nowe pancerze. Żeby nie zabierać czasu chłopakom naprawiłem sobie rower na parkingu przed sklepem :) Gdy już odjeżdżałem zjawia się Marcin- aaaa faktycznie, leżała tam z tona węgla w rogu- to pewnie jego. Ja obwodnicą do domu, w Tarnowcu widzę policję na sygnałach jadącą z Zawady, ogarnąłem się, podregulowałem tylną przerzutkę tak aby było git, a przednią zostawiłem tak aby była. W sumie to działała dobrze tylko na blacie więc jechałem na blacie :) W Radlnej widzę po prawej światła i kilku ludzi, myslałem że to jakas maszyna rolnicza, bo w Zawadzie u sąsiada jak wyjeżdżałem jeszcze działał traktor- okazało się że w Radlnej doszło do tragedii, a to światła policyjne, nie żyją dwie osoby. Człowiek przejeżdża obok i nawet nie wie, dowiedziałem się jakieś pół godziny po powrocie do domu. W sumie lepiej bo głowa spokojniejsza do jazdy. Więc kręciłem do góry Rychwałd z blatu, na szczycie zmiana baterii bo na zjazd pasuje mieć jasność przed sobą. Zjeżdżam do Pleśnej i dalej na Koszyce, Obwodnica i dotaczam się do domu. Czuć że po wczorajszej jeździe noga podaje dużo lepiej, to było do przewidzenia, sezon na jazdę w zasadzie się zakończył to zaczęło się lepiej jeździć...
Puściło :) Na 90km :)
-
DST
169.00km
-
Czas
06:22
-
VAVG
26.54km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Podjazdy
1842m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po powrocie z pracy szybkie ogarnianie. Jest 12:15 a o 12:30 z Olkiem umówiliśmy się w Tarnowcu :P A u mnie łańcuch niezałożony, linka przerzutki ma ze 2 metry itp itd :P 12:42 wyjeżdżamy z domu, zjeżdżamy w dół - Olek już czeka. I powtórzyła się sytuacja gdzie Olek kazał mi znów jechać pod górę... Tym razem jedziemy po imbusy, ale schodzi sprawnie i ruszamy w dół. Standardowo przez Rzuchową i Lubinkę. Masakra, na płaskim nie jest to co powinno być, a pod górę to już wgl tragedia. Zjeżdżamy do Janowic, tam z naprzeciwka wyjeżdża Leszek, czyli jest nas czterech, można kręcić- byle nie za szybko. Dojeżdzamy do Zakliczyna i dalej na Czchów. Jak Krzysiek wyszedł na zmianę to brakowało sił, w takim tempie to ja tych kilometrów nie zrobię. Na zmiany nawet nie próbuję wychodzić bo to by mnie dobiło. Ale później trochę odpuszczają i da się jechać. Dojeżdżamy do zapory i dalej główną drogą. Pytam Olka dokąd tą drogą- do Łososiny, no to jedziemy, wyszedłem na przód, jakoś starałem się nie zamulać. Przed Łososiną jednak zjeżdżam na tył grupy. Zaczęła się męczarnia, nie mogę usiedziec na siodełku do tego w butach mega ból i trzeba sobie radzić tak aby nie stwarzać zagrożenia. Odbijamy z głównej drogi i kierujemy się na Laskową.
Śmietnik © labudu
Zaczęło się lekkie czarowanie, każdy chce chwilę odpocząć bo wiadomo co nas czeka :) W sumie objechaliśmy sporą część pasma tego z Jaworzem. Dojeżdżamy do Laskowej i z przodu ukazują się nam domy na skarpie. Krzysiek oznajmia że tam jedziemy- no chyba Cię p... Na dole obok przystanku dłuższy postój. Trzeba się przygotować mentalnie, bo na zrobienie nogi już za późno. W końcu próbujemy podjechać. Ja mam dodatkowy przywilej :P przełożenie 22/32 :) Się gra się ma, muszę mieć lepiej, w końcu przyjechałem tutaj na rowerze MTB z oponami 26x2.1 więc miałem nieco ciężej niż inni, teraz sobie odbije :) Zaczyna się coś ostrego, ale to tylko 18% a ścianka jak nie wiem co. Powoli ustawia się kolejność, Olek odjeżdża, dalej ja, z tyłu Krzysiek z Leszkiem. Zaczęło się robić coraz ostrzej, w najgorszym momencie chyba 27%, ja jechałem na młynku, mocniej można było i to sporo ale po co ;) Wolałem się skupić na właściwej pozycji na rowerze. Powoli swoim tempem sobie podjeżdżam, z tyłu widzę już tylko Leszka, Krzysiek najwidoczniej odpuścił. A z przodu- kolana bolą na sam widok Olka przepychającego korbę w takim tempie.
WielkaWoda © labudu
Podjazd jak szybko się zaczął tak też się skończył, docieram na górę a Olek z rozczarowaniem stwierdza że go oszukali, bo nie było 30% a sam podjazd szybko się skończył. No ja tam nie wiem, dobrze że się już skończył bo niewiele brakowało i to ja bym się skończył. Dojeżdża Leszek, po chwili też Krzysiek. Leszek podjechał całość, z dwiema przerwami, Krzysiek podprowadził najgorsze fragmenty bo łańcuch jęczał jak podjeżdżał i żal było urwać. Zjeżdżamy powoli w dół tak by Garmin zapisał całość podjazdu. Tarcze mi się zgrzały a chłopakom te obręcze to nie wiem czy jeszcze do jazdy się będą nadawać. Zjeżdżamy w dół i poszukiwanie Lewiatana który był tuż tuż Laskowej. To tuż tuż się trochę ciągło i czekając na Leszka zrobiliśmy sobie bufet. Dojeżdżamy do Łososiny i chwila spojrzenia na deszczowe chmury i narada co do powrotu. Ostatecznie wracamy przez Wielogłowy. Tam ten długi dosyć płaski podjazd, czuję jakby jechało się lepiej, w końcówce nawet już dosyć mocno przykręciłem. No dobrze, zjeżdżamy serpentynami w dół i lecimy do skrzyżowania. Dostrzegam kamieniołom o którym mówił Leszek- nigdy wcześniej go nie widziałem :) Skręcamy na Wojnicz, nie ma jeszcze Leszka ale widać jakąś sylwetkę przed zakrętem. Jedziemy z Olkiem, Krzysiek czeka na Leszka, ten podobno nie skręcił i pojechał na Sącz więc Krzysiek pojechał go gonić. Z Olkiem czekamy na serpentynkach i po chwili przyjeżdża....- Leszek, a Krzyśka nie ma. Okazało się że Leszek to nie Leszek, a Krzysiek jest taki zajechany że nie poznaje nie Leszka że to nie jest Leszek. Ostatecznie znów w czwórkę jedziemy do góry, teraz już bardzo miło, w butach nieco wygodniej, tyłek już się przyzwyczaił.
Przerwa © labudu
Powoli widać wilgotny asfalt, ale chmura już przeszła więc może tym razem nie zmokniemy. Na przerwie na szczycie dostrzegam butelkę Oshee w worku na śmieci, może jest poprawa, ale my jedziemy dalej na Gródek. Tam zamknięta droga z powodu remontu, ale nie ma takiego zakazu coby rowerem nie przejechał :) Chwilę później robię zdjęcie, Leszkowi należy się 200zł i 5pkt za linie ciągłą, w dodatku wcześniej zakaz ruchu więc teraz musi się pilnować. W okolicach Paleśnicy czuję się już świetnie, wygląda na to że wróciło samopoczucie z tamtego lata gdy rozgrzewałem się 20km, a fajnie jechać się zaczynało na 50. Fajnie idą podjazdy, po płaskim też nie zostaje. Zrobiło się już ciemno, dojeżdżamy do Zakliczyna i znów czekamy na Leszka. Tam decyzja że trzeba się lekko pośpieszyć tak też jedziemy kolejne kilometry. W Janowicach Leszek jedzie wzdłuż Dunajca, my sie wspinamy. Sama wspinaczka przebiegła bardzo miło, nie było widać ile jeszcze górki człowiek ma to można było jechać. Zjeżdżamy do Rzuchowej, tam powoli czuję że zaczyna brakować paliwa ale jedziemy dalej, dopiero kilka minut po 20 :P Na koniec jeszcze z Olkiem do Tarnowa, mały bufet i wracamy przez Marcinkę do domu.
Słońce © labudu
W końcu jakieś sensowne kilometry, jechało się całkiem fajnie, od setnego kilometra :) Szkoda że dzień coraz krótszy i czasu coraz mniej. Dzięki za wspólna jazdę
Komfort
-
DST
11.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
16.50km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano do pracy, wydawało się chłodno ale wybrałem rower. W południe gdy wracałem chyba ktoś chciał skoczyć z bloku, ale nie wiem czy skoczył czy nie bo mi się spieszyło do domu
Komfort
-
DST
11.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
16.50km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano do pracy, tym razem nie było Maksa z alkomatem, po pracy wracając przez Aleje dostrzegam rower wyjeżdżający z ul. Lotniczej, okazało się że to Kasia Pasula więc w miłym towarzystwie wyjeżdżam na Marcinkę. Niestety trochę zaczęło kropić deszczem ale jeszcze bez tragedii.