Maj, 2015
Dystans całkowity: | 1433.76 km (w terenie 124.00 km; 8.65%) |
Czas w ruchu: | 60:20 |
Średnia prędkość: | 23.76 km/h |
Maksymalna prędkość: | 95.80 km/h |
Suma podjazdów: | 18451 m |
Suma kalorii: | 40630 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 44.80 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
Głupi i głupszy
-
DST
101.72km
-
Czas
03:32
-
VAVG
28.79km/h
-
VMAX
62.97km/h
-
Kalorie 4356kcal
-
Podjazdy
1229m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd po godzinie 20. Pogoda taka mało pewna, ostatecznie wyjeżdżam jakoś 20:11. Wcześniej jeszcze zaklejam otwory w butach żeby przez pierwsze 15 minut było sucho. Raz pada mocniej, raz słabiej, niemal równo przyjeżdzamy z Marcinem pod Most w Kłokowej. Zaczynamy coś jechać, pogoda barowa, Marcin cos wspomina o setce. No ale Rożnów w deszczu to jeden z bardziej nienormalnych pomysłów jakie słyszałem. Wyjazd z Pleśnej na Lubinkę, trochę okulary zaparowały, ciężko było jechać po asfalcie bo ciężko wyczuć gdzie on jest :/ Dalej zjazd do Zakliczyna, prosto na Gródek nad Dunajcem, jakoś tak po ciemku podjazdy jakieś mniejsze. A i deszcz nie przeszkadza tak bardzo bo dosyć ciepło jest. Nad wodą chwila przerwy, o zdjęcia cięzko bo widać by nic nie było. Podjazd w kierunku Rożnowa trochę zamglony. Zjazd w dół, wątpliwości czy jedziemy dobrze, ja na szczęście nie nawiguje. Później podjazd do Dzierżanin. Później już tylko zjazd przez Rudą Kameralną i 15 kilometrów po płaskim do Janowic. Podjazd na Lubinkę, zjazd do Rzuchowej, już bez gadania się rozjeżdżamy i do domu. 100km po zmroku w deszczu- miło.
Środa
-
DST
46.71km
-
Czas
02:00
-
VAVG
23.36km/h
-
VMAX
70.00km/h
-
Kalorie 1813kcal
-
Podjazdy
548m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek sobie odpuściłem bo z krk wróciłem w sumie koło 22, a zajeżdżać się to bezsens. A w środe kręcenie z Olkiem, Jak zwykle po Lubince, zjeżdżaliśmy z Lubinki obok sklepu, na końcu trochę za bardzo przycisnąłem, z tyłu zblokowało Conti, dwie symulacje ABSu bo rower stawiało bokiem i na ostatnim zakręcie w lewo skończyłem w żwirze, jakieś 20 cm za drogą. Całe szczęście że pobocze było twarde.
Lubinka
-
DST
48.17km
-
Czas
01:47
-
VAVG
27.01km/h
-
VMAX
70.20km/h
-
Kalorie 2055kcal
-
Podjazdy
799m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, niby z zajęć wróciłem dosyć wcześnie, ale na rower dopiero przed 20. Wcześniej były rzeczy ważniejsze. Tak więc najpierw na Rychwałd, wydawało mi się że stoję w miejscu a na Krzyżówce jestem w 33 minuty. Później zjazd za wyciagiem w dół do Janowic. I się przemogłem na ściankę na wprost, ale ledwo to wypchałem. Plus taki że już tętno wróciło do normalnych wartości. Na szczyt wyjeżdżam po tygodniu . Od razu zjeżdżam pod dom weselny i kręce powoli w górę na Lubinke. Dalej już bez historii ze zjazdem do Pleśnej, objazd przez Rzuchową aby było więcej kilometrów. Średnia lipna ale dojeżdżam do domu.
Dworzec
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bez sił w niedziele
-
DST
27.50km
-
Czas
01:03
-
VAVG
26.19km/h
-
VMAX
63.00km/h
-
Podjazdy
294m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj w sumie nie bardzo był czas i chęci, dziś po pracy niby wyjechałem, ale nie była to dobra jazda, Zmęczenie czuć dosyć mocno, myślałem że puści, ale jak po Słonej Górze i dojechaniu do Pleśnej nie puściło to stwierdziłem że nie ma to sensu i wróciłem do domu przez Świebodzin.
Z Olkiem
-
DST
67.30km
-
Czas
02:50
-
VAVG
23.75km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Podjazdy
1452m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Olek jak zobaczył naszą wczorajszą jazdę to aż powerbanka naładował a że ja miałem czas znowu tylko wieczorem to wyjazd po 21 i do Tarnowca. Tam niespodzianka i to niemiła, będąc przed Olkiem postanowiłem zmienić baterie w latarce i się ta sztuka nie udała. Gdy Olek przyjechał podjechaliśmy więc pod dom i tam dopiero udało się to ustrojstwo odkręcić. Wyjazd na Słoną, zjazd do Pleśnej i podjazd na Lubinkę, tym razem ten krótszy obok kościoła. Z Lubinki wyjazd na górkę za wyciągiem, zjazd do Janowic i podjazd na Siemiechów. Ciężko szło ale ciemno jest to górki nie widać :) Zjazd do Chojnika, podjazd na Rychwałd, na Rychałdzie Olkowi pada lampka i dalej jedziemy do jednej latarki :) No ciekawe przeżycie, w sumie nie jest źle ale trzeba bardziej uważać. Podjazd na Słoną, już toczymy się po Zawadzie, zatrzymujemy się pod szkołą, godzina jakoś pół godziny po północy a widać ktoś na rowerze zjeżdża z góry. Jakiś czerwony rower, coś tam mówie, podjeżdża bliżej okazuje się że to Wojtek, tak ten sam który był z nami w Zakopcu. Czyli z tej ekipy nikt normalny nie jest :) Ja wracam do domu a Wojtek oświetlał droge Olkowi.
Z Marcinem
-
DST
64.60km
-
Czas
02:22
-
VAVG
27.30km/h
-
VMAX
70.00km/h
-
Podjazdy
1046m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bo czasem w głowach rodzą się głupie pomysły. Jakoś nie bardzo miałem czas żeby jechać wcześniej więc wyjazd o 20:10. Marcin chyba czekał z godzine na mnie bo się wybrać nie mogłem. W sumie to było tak dawno temu że już nie bardzo pamiętam jak się jechało. Na pewno nie jakoś super dobrze bo tak to się już dawno nie jechało. Najpierw w kierunku Rychwałdu, podjazd od Łowczowa, dziś bez KOMów ale też było fajnie. Zjazd pod Kościół w Lichwinie i podjazd tyłem wsi pod przekaźnik. Zjazd do Pleśnej i podjazd na Lubinkę, ten dłuższy. Tam zjazd do Szczepanowic i aby było więcej kilomtrów to znowu do Pleśnej i podjazd na Słoną. Zaczęło się robić coraz zimniej, zjazd do Poręby i tam się rozjeżdżamy każdy w swoją stronę. Ja w kierunku domu, końcówka wolniej ale do domu się dotoczyłem.
Akademickie Mistrzostwa Małopolski
-
DST
52.46km
-
Teren
46.00km
-
Czas
02:53
-
VAVG
18.19km/h
-
VMAX
48.20km/h
-
Podjazdy
1124m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zawody w środę, mnie niedawno złapało przeziębienie, po próbach jazdy na rowerze musiałem odpuścić bo nie było sensu- ważne by się wykurować na środę na AMM. We wtorek wiele wskazywało że będe musiał odpuścić ale nie mogłem tego zrobić bo nie byłem na pierwszym rzucie AMM a pasuje się pokazać żeby jechać na AMPy, poza tym znając forme mojej uczelni to nawet chorym była szansa na załapanie się do piątki najlepszych osób z PK. Rano rower Pawła do bagażnika, po drodze jeszcze zebrałem rower Olka i pojechałem na zajęcia. O 14:15 koniec zajęć, rowery spokojnie czekały na parkingu strzeżonym , Voyager się lekko spóźnił więc Olka zbieram spod AGH i jedziemy do Zabierzowa. Pojechałem obok IKEI bo na Balickiej wahadło jest i zamyślony pojechałem nie tam gdzie trzeba :P Nie ma to jak zgubić się w Krakowie :) Całe szczęście z Balic do Zabierzowa też jest dogodny dojazd. Wjazd na miejsce zawodów, znajome twarze. Wypakowanie rowerów- kurcze jaki mój ciężki... Siadłem na niego, zdawało mi się że przerzutka prawie wgl nie chodzi, a ostatnio na Brzance było normalnie. Dałem spróbować Marcinowi i stwierdził że DI2 to nie jest ale chodzi dobrze. Dojeżdżamy na miejsce, są wszyscy :P Jedziemy z Marcinem i Olkiem na objazd trasy. Ja trase niby znam ale rozgrzać się trzeba. Jadę z przodu, staram się nie zamulać ale strasznie się mecze. Marcin też mówi że ciężko było. Trasa ogólnie spoko, kilka kałuż, w drugiej części trasy trochę rowów których nie widać w ciemnych okularach. Dojazd pod metę a tam liście na asfalcie- no może być różnie. Pojechałem zmienić okulary na przeźroczyste i znowu pod start. Próba ustalenia szczegółów odnośnie AMPów- generalnie w tym roku szykuje się lekki syf. Drugie okrążenie zapoznawcze już podczas wyścigu dziewczyn, mimo trudnej dla mnie jazdy żadna mnie nie objechała. W wyścigu czuję będą dwa okrążenia i padnę bo nie ma sił. W jasnych okularach dużo lepiej, przynajmniej widzę dziury na końcu trasy.
Tarnów w Krakowie © labudu
Chwila przerwy, głupie gadanie i ustawienie się na starcie. Start jak zawsze kawałek niżej niż meta po to by było trochę zamieszania. Politechnika startuje z prawej strony, ja ustawiam się drugi, tuż za Tomkiem, później się okazuje że nie była to dobra decyzja bo kolejność startu nie do końca pokryła się z formą. Ze startu nie liczę na wiele, ale z asfaltu udaje się zjechać jakoś pod koniec pierwszej dziesiątki. Lekko zabrakło miejsca, ale jakoś bokiem jadę. Jak nie lubię zamieszania na starcie, coś tam przejechałem ze dwa miejsca w przód. Próba chwili odpoczynku wożąc się na kole bo widzę jestem już w towarzystwie w którym powinienem być. Jest Olek z Marcinem, chłopaki z AGH, ktoś z UEK. Na początku jest dosyć długi podjazd, jadę chyba 4-5, prowadzi Artur, później Wojtek i reszta. Miejscami ciężko utrzymać tempa, ale jak jest po płaskim to jest łatwiej. Kręcimy w górę, patrzę do przodu, Wojtek zostaje a Artur odjeżdża. Pomyślałem że zagrywka taktyczna żeby miał dalej spokojną jazde, bo ludzie lubią się wozić na kole. Odbiłem w prawo i wyprzedziłem chłopaków. Artura dogonić będzie ciężko ale nie ma co zamulać. Też chyba nikt nie będzie na pierwszym kółku gnał ile sił w nogach. Wyjeżdzamy na szuter, trzeba uważać na tyły bo różnica raptem kilku metrów, ale Artur jakoś daleko nie odjechał. Plan jest taki by początek pojechać mocno bo później zdechne i tak. Zjazd w dół, o dziwo poszedł płynnie ale słyszę z tyłu inne rowery. Na prostą startową wyjeżdżam drugi, nie ma wielkiej straty. Dokręcam żeby nie stracić, ale na podjeździe znowu nie jest tak kolorowo można się zsapać. Najgorsze to że chyba przez chorobę nie mogę wejść w wysokie tętno tylko ciagle jest niskie, a próba mocniejszego kręcenia kończy się nogami jak z waty i ciemnością przed oczami. Plus z tego taki że nogi nie pieką w ogóle. Drugie kółko to jakby rozjeżdżanie się stawki, z tyłu widać jakby więcej osób niż jedną. Niestety dla mnie, osoby pilnujące trasy mówią jakieś tam straty ale to jakieś chore wartości dla mnie. Trochę dokręcenia po szutrze i dalej po płaskim, dosyć szybki zjazd i na końcu drugiego okrążenia udało się złapać koła Arturowi. Niestety jak to zobaczył to wrzucił drugi bieg i tyle chłopaka widziałem :) nie no gdzieś tam jeszcze mi mignął. Ale jak zaczął się podjazd to już czułem że mam dość, na podjeździe Marcin sprowadza rower z kapciem, szkoda pewnie byłaby między nami walka w końcówce wyścigu. A ja na zjeździe omijając zawodnika z końca stawki przejeżdżam blisko drzewa, gleby nie było ale ręka porysowana.
Zawody © labudu
Dalsza część wyścigu to już nie gonienie Artura ale bronienie się przed Tomkiem z UEKu. Od 4 okrążenia wyraźnie osłabłem, on jechał bardziej równo i próbowałem walczyć ale jakoś nie mogłem się w 100% skoncentrować na jeździe i próba szybszej jazdy zazwyczaj kończyła się jakimś błędem technicznym. Na szutrze po płaskim nie mogłem dokręcić tak aby odjechać. ostatni zjazd- zakręt w lewo, jadę za Tomkiem i wylatuję z tegoż zakrętu. Na szczęście strata nie była duża i wystarczyło nawrócić i wrócić na trase dalej na 3 miejscu. Ostatni zjazd to raczej ześlizgnięcie niż zjazd bo o mało do rowu nie wpadłem. Za niedługo udało się znów siąść na koło i plan aby odpocząć i zaatakować w 2 części 5 okrążenia. Plany planami ale kręcić już nie było czym. Na płaskim nie dałem już rady, na zjeździe też było cięzko, ostatecznie w sumie już spokojnie wjeżdżam na mete na 3 miejscu. Można powiedzieć dobry wynik, przed startem brałbym w ciemno bo jednak chory byłem. Może bez przeziębienia objechałbym Tomka? tego się nie dowiem i szkoda też kapcia Marcina. Na mecie jeszcze Filip przyjechał na szosie. A my tj Olek, Marcin, Maciek i ja po zawodach i obgadaniu sprawy AMPów udajemy się w kierunku Lasku Wolskiego aby zrobić rozjazd.
Na starcie © labudu
Startujemy z okolic Obserwatorium, wyjeżdżamy w kierunku ZOO, lekko nie było, jednak noga już nie ta. Spod ZOO zjazd w kierunku Singielka BikeBoardu, ale skleroza 50 lat za wcześnie i nie udaje się wjechać za pierwszym razem. Ale jak już trafiliśmy to było fajnie, w Tarnowie tego nie ma :D Podjazd do góry szutrówką znowu jesteśmy pod ZOO. Tam Maciek decyduje się że odpocznie i na nas poczeka. My zjeżdżamy w dół spotykając sporą grupe biegaczy, w sumie nie wiem co to była za zorganizowana akcja. Od asfaltu kawałek brukiem i górą transportujemy się w kierunku Kopca Kościuszki. Przejazd standardową drogą przez las. O mało nie było gleby zaraz na początku przez jakiś patyk. Zjazd do Wilczych Dołów, kawałek stromych podjazdów. Spojrzenie na ścianke do zjazdu, jakaś stromsza się wydaje, a kiedyś się to zjeżdżało od święta. Już jesteśmy blisko asfaltu, zjazd singielkiem, przejazd przez drogę udany, chociaż z początku się bałem czy się uda po takiej przerwie. Na 29 jednak jakby łatwiej. Od asfaltu główną ścieżką i dotaczamy się pod ZOO gdzie czeka Maciek. Na koniec zjazd do aut, pakowanie i dojazd do Tarnowa, szkoda że ten Wolski teraz tak daleko bo można by pojeździć i technika byłaby lepsza...
Gadanie © labudu
Dworzec
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dworzec, ciężko pod Zawade było podjechać nawet...
Chory
-
DST
35.04km
-
Czas
01:24
-
VAVG
25.03km/h
-
VMAX
67.50km/h
-
Kalorie 1476kcal
-
Podjazdy
601m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela więc pada- standard. Był plan żeby jechać na Podhale Tour, ale samopoczucie rano na to nie pozwalało. Złapało mnie konkretniej przeziębienie, nie ma sensu jechać godzine za grupą. Wieczorem zrobiło się okienko pogodowe więc musiałem to wykorzystać. Najpierw do Poręby na petle i podjazd na Słoną. Dalej zjazd do Piotrkowic- nowy asfalt więc można szybciej. Podjazd na Rychwałd od Łowczowa to nie był dobry pomysł, generalnie to dziś miałem lekki problem by żwawo korbe przepychać co widać po średniej. Jakoś się wytoczyłem, zaczęło się robić ciemno więc powrót do domu. Kolejny głupi pomysł- podjazd serpentynami na Słoną Górę, zjazd do Poręby i znowu podjazd od pętli w górę. Nie padłem ale tragedia....