labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:1246.01 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:48:26
Średnia prędkość:25.73 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:12742 m
Suma kalorii:15578 kcal
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:35.60 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Niedziela wieczór

  • DST 59.58km
  • Czas 01:55
  • VAVG 31.09km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 marca 2015 | dodano: 23.03.2015

Tak jakoś się zebrałem blisko zmroku, do południa padało wiec była lipa. Niestety wilgotność powietrza mnie zniszczyła, zimno było. Do tego wziąłem zwykłe rękawiczki i zwykłe skarpety :P A ochraniacz nie zrobił tego co powinien. Najpierw na Rychwałd bo wybieram się już tam od dawna a wybrać sie nie mogłem. Wyjeżdżam całkiem mało zmęczony na górę i dzwoni Seba. Tak zeszło 20 minut, w międzyczasie rozglądam się, coś chłodno a tam śnieg pomiedzy trawą leży. No ok, jadę w dół w kierunku Lichwina, objeżdżam wieś dookoła, niby trochę cieplej, ale całkiem ciepło to się zrobiło ale jak zjechałem w normalne wysokości do Pleśnej. Dalej do Rzuchowej, na prostej ktos mruga światłami, nie wiem czy to przez lampkę czy ktoś znajomy- ale świeciła na 10% i dosyć w dół więc nie wiem o co biega :) Dojazd do Nowodworza i skręt na Łękawkę, tam podjazd i znowu w dół do Skrzyszowa. Tam leci fajnie, tylko gdyby nie te dziury. Wbijam na obwodnice i moment jestem w domu :)



Sobota

  • DST 19.87km
  • Czas 00:35
  • VAVG 34.06km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 marca 2015 | dodano: 23.03.2015

Tak jakoś nie było czasu to tylko do Rzuchowej pętelka i powrót, dziękuje dobranoc



Testując złom

  • DST 28.21km
  • Czas 01:00
  • VAVG 28.21km/h
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 marca 2015 | dodano: 23.03.2015

Najpierw na Marcinkę bo Kolos gdzieś kręci, pojechałem zobaczyłem, później jeszcze pojechaliśmy razem pod kościół. Dalej już sam posłuchać co w scottcie trzeszczy. Trzeszczy generalnie wszystko, nie mam jakoś zaufania do tego roweru teraz ale potestować trzeba. Na Słoną górę, zjazd w dół do Pleśnej i dalej wzdłuż Białej do Tarnowca i do domu



Niedokończona jazda

  • DST 34.23km
  • Czas 01:05
  • VAVG 31.60km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 marca 2015 | dodano: 20.03.2015

Udało się wrócić z zajęć o czasie :) Zaleta mojego profilu dyplomowania czyli totalna olewka :) Wróciłem do domu, szybki objadek i w drogę. Jest kilka minut po 17 więc w sumie na godzinkę tylko póki jasno i ciepło :) Najpierw zjazd do Tarnowca, miałem jechać na Rychwałd ale mi się nie chciało więc myślę że krócej i ciekawiej będzie na słoną. Jadę do Pleśnej, jakoś tak bez weny, Niewyspany jestem bo po jeździe z Marcinem musiałem jeszcze robić projekty i wstałem w sumie o 4 rano żeby je skończyć. Do tego niby wcześniej jakoś bardzo mocno nie jeździłem ale czuć zmęczenie. Dotoczyłem się do Pleśnej i myślę - Słona bo podjazd mnie obudzi trochę, a słońce już dosyć nisko było to mogłoby za długo wyjść. Wyjeżdżam na Słoną serpentynami, a raczej się toczę- wrzucam młynek i największą z tyłu i toczę się do góry. Na koma nie ma co iść nawet bo bez sensu. Wyjechałem do góry i rzeczywiście zaczęło się jechać lepiej :) ja zawsze powtarzam- grzeję się 10 kilometrów a najlepiej na podjeździe. Wypłaszczenie na Słonej przelatuje z blatu i myśle sobie - jest fajnie :) Zjeżdżam pod zajazd pod Grzybem, właczam lampki bo droga od Tuchowa to droga od Tuchowa i można się spodziewać klaksonów. W dół lece dosyć szybko, później przez Porębe równo z samochodami. Na podjeździe obok kościoła już jednak nie wytrzumuje tempa aut więc zostaje. Przejeżdżam przez Nowodworze, dojeżdżam do Tarnowca, mama czeka na przystanku, machnąłem ręką i skręcam do Zawady. Jadę dobrym tempem do góry, słyszę że z tyłu męczy się stary jelcz. Dogania mnie na zakręcie 150 metrów od domu, myślę sobie - to pojadę kawałek wyżej na przystanek i wrócę równo z mamą do domu. Ostatni zakręt, autobus zaczyna mnie wyprzedzać i wtedy zza zakrętu wyjechało auto. Odbiłem w prawo, autobus też odbił, usłyszałem huk i ocknąłem się na asfalcie. Autobus jedzie ale po chwili się zatrzymał, próbuje się podnieść, patrzę za mną stoi BMW. Wstaje, patrze na rower, widzę w jednym kawałku, koła jakoś bardzo niepogięte, czyli pewnie skończy się na rysach. Patrzę na leżący rower- aż się łezka w oku zakręciła- taki fajny był, tyle zbierania, tyle składania, żadnej ryski a teraz już nigdy nie będzie jak przed wypadkiem. Noga napierdziela, więcej w sumie nie czuje, Przyszedł kierowca- niby twierdzi że się zmieści i mnie nie potrącił. Później jakoś zmienił zdanie, do tego obsłuchało mu się trochę od świadka- bo jak można wyprzedzać na zakręcie, na wąskiej drodze ... Jakbym nawet zdążył odbić to skończyłbym w głębokiej betonowej fosie. Kierowca w sumie chyba myśli że wstane i się rozjedziemy dalej, ale no way- ile razy słyszę i widzę jak mijają nas(rowerzystów) na tzw gazetę- kara musi być. Dzwonię na 112, przyjeżdża policja i pogotowie. Pierwsze- co się stało, drugie badanie alkomatem. Już to co mnie wkurzyło że pierwszy byłem badany- czyli widać stereotyp najebanego na rowerze wiecznie żywy. Jesienią miałem sytuacje że spośród całego korku aut alkomatem byłem badany tylko ja- na rowerze. Dziś badanie wykazało 3 - jak to zwykle u rowerzystów bywa- każdy narąbany. 3 zera oczywiście, za chwilę przyjechała karetka badanie czy ruszam nogami, od razu kołnierz i do karetki. Jakieś tam badania, przychodzi policjant że kierowca twierdzi że nie miałem świateł włączonych. No twierdził też że się zmieści wyprzedzając.... Na szczęście są świadkowie- światła były właczone, poza tym co za róznica, jasno jeszcze było, a już był w połowie manewru wyprzedzania czyli musiał mnie widzieć. Po prostu myślał że stary jelcz wyprzedzi rowerzystę pod górkę jak Ferrari Malucha a tak się nie stało. Chciałem zostać w Zawadzie, ale po konsultacji zdecydowałem się na pierwszą w życiu podróż karetką. Rower tata wziął do domu, a policjanci też niekumaci- numeru ramy nie mogli znaleźć w rowerze, Krzysiek im dopiero pokazał. .. W szpitalu jak się okazało trafiłem na lekarza kolarza, prześwietlenie - nic nie mam złamanego, tylko potłuczenia i o godz 20:38 wychodzę do domu. Trochę pochodzę jak kaleka ale jeszcze niejednego KOMa zrobię, czy na Scottcie - zobaczymy. Jeździjcie w kaskach, a kierowcom przypominam - metr od rowerzysty a można i więcej 



Dworzec

  • DST 12.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 marca 2015 | dodano: 18.03.2015

Na dworzec i z powrotem, rano już bez lampek :D



Obwodnica

  • DST 59.20km
  • Czas 02:00
  • VAVG 29.60km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 marca 2015 | dodano: 18.03.2015

Jeden z ostatnich dni przed zmianą czasu. Dla mnie to taka zmiana że jazda zamiast w słońcu to w świetle Mactronica jeszcze. Dziś minimalnie wcześniej powrót z zajęć to udało się wyjechać jakoś po 18, w każdym razie nie było jeszcze całkiem ciemno. Podobno Czajnik gdzieś miał jechać kręcić ale nie odbiera telefonu. Plan więc żeby nie dublować wczorajszej jazdy to najpierw z wiatrem na obwonicę a później wspinaczka na Rychwałd, bo Krzysiek dziś tam był. Z początku szybko aby jak najwięcej zrobić za dnia, ale lampka od samego początku włączona dla bezpieczeństwa. W Tarnowcu chwila w korku bo auto skręcało a to za nim jechało jakoś dziko i strach było wyrzedzać. Dojechałem do obwodnicy, wjeżdżam węzłem w kierunku zachodnim, jeszcze na pasie wyjazdowym widzę że za wiaduktem kolejowym mruga coś czerwonego. Migało ze 3-5 sekund i znikło- mocniesze od lamp samochodów- pewnie Marcin z Wallem. Więc pomijam to że jestem nie rozgrzany tylko rura do przodu. Dobrze że z wiatrem to szybciej leci, prędkość pewnie koło 50. Mijam zakręt znowu chwilę pomrugało na szczycie podjazdu i znikło. Gdy wyjechałem na równine byłem już pewny że to jest Marcin, ale nie szło go tak szybko dogonić- czyli się zagina. Dla niepoznaki wyłączyłem przednią lampkę na wypadek jakby się obejrzał i żeby się nie zorientował.

Dojeżdżam do węzła, skręcamy na miasto, już niewiele brakuje. Skrzyżowanie i skręca znów na obwodnice. To gitara, już go mam J Oj słabo podjazdy Panie Marcinie, żeby jechał szybciej popchałem go za plecy. Ciekawe jaka była jego pierwsza myśl. Ustatliliśmy że jedziemy razem, coś tam ileś minut miał się zaginać, a później spokojnie. Nie wiem nie zauważyłem tego zaginać :D I jedziemy tak pod wiatr, no szału nie ma z prędkością, dobrze że nie mamy liczników. Jakoś tak lecimy, problemy z siodełkami, kierownicami jak zawsze, przerwa pod Taurusem żeby coś niby podregulować. Nawracamy i znów na Krakowską, ale nawrócić też nie jest tak łatwo. Wgl nie wiem co się dzieje, odkąd otworzyli autostrade z Krakowa do Tarnowa jeszcze nie spotkałem tak dużego ruchu na Obwodnicy- no raz jak całe KTA wracało z żużla był chyba większy, co ciekawe ruch wzmożony to robią pomiar ruchu w dwóch punktach na obwodnicy. Na pewno wynik wyjdzie bardzo realny. W tą stronę będzie bardziej z wiatrem więc lecimy nieco szybciej. Chwilami grubo pona 50- tak jak w Kiepskich było- Panie już grubo po 7- no faktycznie 4 po. Max chyba 55był, ale ileż tak można- znaczy no ja bym mógł ale przyczepką zaczęło nieco miotać więc musiałem zwolnić. Dalej już spokojniej chociaż tempo też złe nie było, Na Krakowskiej jeszcze decyzja o jednej rundzie po obwonicy. Ta już spokojnie żeby był czas na ominięcie kota i cegieł leżących na poboczu- ehh ta tarnowska obwodnica... Pod Merkurym tym razem nawrót wiaduktem aby było więcej podjazdów- od czegoś trzeba zacząć. Zrobić taki wiadukt nad obwodnicą 100 razy w ciągu dnia to by i przewyższenia wyszły sensowne :D Powrót na krakowską i chwila pogawędki obok sklepu. To ja już jadę do domu, samemu to spokojnie mogłem kręcić na tyle szybko ile chciałem. W Tarnowcu też jest pomiar ruchu zauważyłem a Zawada podjechana już spokojnie, a projekty się same zrobią 



Dworzec

  • DST 12.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 18.00km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 marca 2015 | dodano: 17.03.2015

Nie ma to jak wstać o 4:30(idąc spać o 2:40)  żeby zdążyć na 7:30 na zajęcia, ubrać się i przypomnieć sobie o potrzebie wydrukowania jeszcze jednej kartki z maila, zalogować się i przeczytać maila wysłanego dnia wcześniejszego że zajęć nie ma. Godzina 5:05- nie wiadomo czy to iść spać czy co ze sobą zrobić. Ostatecznie wyjazd na dworzec kilka minut po 7, a powrót około 17 jeszcze za widoku :)



Dworzec

  • DST 12.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 18.00km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 marca 2015 | dodano: 17.03.2015

Rano koło 7, powrót po 19



Wieczorem

  • DST 40.54km
  • Czas 01:20
  • VAVG 30.41km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 marca 2015 | dodano: 16.03.2015

Wyjazd dosyć późno, około 20:30 ale pasuje jechać. Najpierw do Tarnowca i w kierunku na Łękawkę główną drogą. Plan na dziś jest taki aby jeden kierunek objechać pomiędzy górkami, a w drugi ten z wiatrem obwodnicą. Zjazd do Skrzyszowa i na DK94 aż do węzła na Krakowskiej. Dalej wiaduktem do Koszyc i przez Kłokową wracam do domu :)



Lubinka-podjazdy

  • DST 92.30km
  • Czas 04:00
  • VAVG 23.07km/h
  • Kalorie 3700kcal
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 marca 2015 | dodano: 16.03.2015

Pierwszy dzień lepszej pogody po kilku dniach opadów. Plany były takie że miałem jechać sam, ale ostatecznie pomysł Krynicy czy Gorlic nie wypadlił i kręciliśmy wokół komina. Krzysiek początkowo nie chciał jechać przez przeziębienie, ale ostatecznie dał się namówić. Głownym organizatorem oczywiście Olek, myślałem że jedziemy tylko we dwóch, ale na szczęście była większa grupa. Ostatecznie ruszamy w składzie ja, Olek, Krzysiek, Maks i Marcin K. Marcin Cz mimo zapowiedzi się nie pojawił, czas ucieka więc jedziemy bez niego.

Ruszamy, Krzysiek poszedł z kopyta a miał zamulać dziś. Cel dzisiejszej jazdy to Lubinka, bez udziwnień czyli cały czas pod górkę. Dobre tempo utrzymuje się cał czas, ja jakoś zmulony jeszzcze jestem, trzeba się porządnie rozgrzać żeby coś mocniej pojechać. Przejeżdżamy Świebodzin i dalej w kierunku Pleśnej wzdłuż torów. W Pleśnej skręt obok kościoła i w końcu przestaje być nudno. Trochę się zdziwiłem że Olek jedzie dosyć z tyłu. Ja z Marcinem z przodu, Marcin wydaje się jechać ciut szybciej, ja niby jadę równo z nim ale delikatnie odpuszczam bo to nie jedyny podjazd dziś. Wyjeżdżamy na górę i chwila przerwy. Zjedża się reszta peletonu i dalej w kierunku na Lubinkę, Krzysiek został trochę ale zaraz do nas dołączy. Jakie jest nasze zdziwienie gdy dojeżdżamy do skrzyżowania i widzimy koszulkę Gomoli. Znalazł się Marcin i niby jedzie z nami. Ale ma jechać z Krzyśkiem. Zjeżdżamy w dół w kierunku Janowic ale zaraz skręcamy w lewo, kawałek w dół i solidny kawałek podjazdu. Niektórzy mają obawy co do ich młynka 39 czy da radę. Ja sobie chwalę 34 :D Na najostrzejszym fragmencie Olek wystrzelił do przodu- nie miałem z czego kontrować więc zwolniłem do normalnej prędkości. Zjeżdżamy w dół, oj czuć na zjeździe dopompowane opony- dziś przed wyjazdem sprawdziłem i miałem 6 atm, dopompowałem do 8.5 . Na dole zbiórka, ale zagubionych nie ma.

Maks zawrócił już do domu, wcześniej kręcił a czasowo jest ograniczony. Krzysiek jak udaje się z nim skontakować to jest na górze podjazdu a Marcin Cz zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Ruszamy więc na podjazd, na podjeździe słychać że coś w rowerze jest do roboty- bo nowy suport raczej tak nie powinien trzeszczeć- może to mufa suportu, może bębenek, może piasty bo wczoraj widziałem że wymagają serwisu ale już nie było kiedy zrobić. Takze do sprawdzenia w najbliższych dniach. Do góry wyjechaliśmy dosyć żwawo, na górze czeka Krzysiek i jedziemy dalej. Zjazd do Janowic i kawałek wzdłuż Dunajca i kolejny podjazd z kolei. Taki wąski w lesie, bardzo fajny J Wyjeżdżamy na górę, kawałek po płaskim, zatrzymujemy się na skrzyżowaniu i z góry przyjeżdża Marcin CzJ Ten to ma wyczucie- zobaczył Maksa wracającego do domu to pojechał z nim kawałek. Ale do nas dołączył więc my teraz tą samą drogą w dół pod dom weselny w Janowicach. Na zjeździe podobno niebezpieczna sytuacja, Jadę widzę przez drzewa samochód za zakrętem, zacząłem hamować, machnąłem chłopakom że coś jedzie tylko tyle że to był zakręt, na zewnętrznej piasek po zimie, dostawiłem się maksymalnie do tego piasku, pochylenie jak to na zakręcie, minąłem się jak to w takich przypadkach blisko z autem. Jak Maricn później twierdził – to był suv a do auta od ramienia zostało mi 2cm. Nie czułem jakoś tego, ale fakt było blisko. Znowu do góry, ale tym razem skręt w prawo, tą drogą za wyciągiem co wsześniej zjeżdżaliśmy. To dosyć długi podjazd jest więc można było pooglądać widoki :D

Zjazd do skrzyżowania na Lubince i peleton się nam wykrusza- Czajnik wraca do domu, a Krzysiek za długo z nim dziś przebywał i stwierdził to samo. Żeby było ciekawiej nie pojechał z nim tylko chciał go gonić, a ten czmychnął mu gdzieś w krzoki i ostatecznie się nie spotkali. A my w kierunku na Szczepanowice czy gdzie to tam jest :D Zjazd w dół obok golgoty i później podjazd pod sklep. Zjazd dosyć fajny, podjazd jeszcze lepszy, ostatnio go chyba podjeżdżałem „lata temu” na rajdzie z okazji 11 listopada, a chyba to 2012 rok był. Pamiętam aż cała grupa go podjechała to zrobiłem go 3 razy z Jaśkiem i jeszcze pogadaliśmy na górze pod sklepem :D Dalej w dół i główną drogą w kierunku głównej drogi na Lubinkę. Jechaliśmy dosyć spokojnie jednak na końcu podjazdu Marcin zaczał narzekać że za wolno jedziemy bo tylko 18km/h. Jak przycisnęliśmy to na liczniku pojawiło się 30 a na pulsometrze 200 :P No ale ile tak można więc przejechaliśmy drogę na wprost bo tam było w dół. Niestety jak się okało zaraz było pod górkę a każdy metr przewyższenia czuć już coraz bardziej. Zjazd obok kościoła w Pleśnej i prawie na wprost na Słoną Górę serpentynami. Barzo fajny podjazd, z fajnymi widokami ale jakoś mało tam kolarzy spotykam, ostatnio chyba Staszka Obcego ale to też już chyba z rok temu było. Wygląda na to że to ostatnia porządna górka na dziś. Po płaskim aż miło się jedzie i na koniec zjazd z Piotrkowic do Poręby. Dziś bez szaleństw, jak normalnie zjechaliśmy, ale jednego kierowcę bolało żeby przejechać dalej od nas, tym razem najbliżej auta był chyba Olek. Ale ludzie są dziwni 3 pasy, miejsca wystarczająco a i tak przejedzie na centymetry od roweru, nie wiem może to jakiś nowy sport czy coś.

W Porębie od razu skręcamy na przeciwstok i wspinamy się do Zawady bocznym asfaltem. Jechaliśmy na tyle wolno że wyprzedził nas pies biegnący za autem, ale wbrew pozorom szybko biegał. Końcówka to już zamulanie po Zawadzie pod kościoł, akurat trafiliśmy na tłumy ludzi i samochody wracające z Gorzkich Żali/ów czy jak to się tam odmienia. Chwila pogawędki pod kościołem i zjeżdżamy w dół, Olek skręca na Aleje Tarnowskich a z dołu widać jadącego Pawła Sz. On nas namawia żebyśmy wyjechali na zamek na rowerach, a my jego na obwodnice. Ostatecznie każdy udał się w swoją stronę. Z Marcinem wpadliśmy na obwodnice to był ogień w szopie. Auta nas jakoś powoli wyprzdzają- jechaliśmy tak 48km/h. Tuż przed podjazdem w Koszycach postanowiłem się lekko napędzić i wrzuciłem już na blat-ośka- prędkość była 56km/h- uff jak to dobrze że tutaj do 100km/h wolno bo podobno na rowrze też manadat mozna dostać za prędkość. Górkę pokonaliśmy bardzo płynnie, możnaby stwierdzić że jej nie było gdyby nie ten pożar w nogach. Końcówka już zdecydowanie wolniej, co nie znaczy że wolno J Marcin zostaje wypucować rower na bezdotykowej a ja jeszcze kręcę w kierunku Merkurego. Tutaj już niestety było pod wiatr wiec i prędkości mniejsze. Dodatkowo czułem nogi po tym sprincie i tym dzisiejszym przewyższeniu, bez obawy można stwierdzić że na Lubince zrobiliśmy blisko 2000metrów przewyższenia na dystansie coś koło 60km z Tarnowa. Z moją obwodnicą i podjazdem do Zawady na koniec wyszło właśnie coś ponad 2000m. Przy okazji że wolno na obwodnicy było to sobie zjadłem batona, nawrót na węźle i znów z wiatrem w kierunku Tuchowskiej. Dziś to był zdecydowanie dzień do jazdy na zachód bo z wiatrem, tylko ciekawe jak później wrócić. Skręcam w kierunku Tarnowca i dalej spokojny podjazd na Zawadę nijako będący rozjazdem na koniec dnia.

Świetna niedziela, zdjęć nie ma :P bo metalową obudową nie zrobiłem. Komów też nie ma bo nie było endo. Współczuję tym co dziś cały czas musieli się zmagać z wiatrem na płaskim :P