Wrzesień, 2012
Dystans całkowity: | 1103.95 km (w terenie 167.50 km; 15.17%) |
Czas w ruchu: | 52:41 |
Średnia prędkość: | 20.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 11870 m |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 42.46 km i 2h 01m |
Więcej statystyk |
Z drugim bratem
-
DST
50.90km
-
Teren
1.60km
-
Czas
02:36
-
VAVG
19.58km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Podjazdy
660m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda dziś nie dopisała, w efekcie musiałem jechać do serwisu w deszczu. Długie spodnie, długi rękaw, wygodnie nie było, ale rower naprawiony. Zostawiłem w serwisie poszedłem na spacer, za niecałe pół godzinki rower był gotowy :) Drgania kierownicy wprawdzie zostały ale to pewnie wina nawierzchni i kół, jest dobrze :)
Później próba zebrania peletonu... Krzysiek nie jedzie, Marcin zajęty, cóż nie każdy się obija i ma tyle wolnego czasu co ja :) Pojechałem więc z drugim bratem, Pawłem. Dość krótka trasa, w wolnym tempie. Zeszło dobre ponad półtorej godziny, powiedziałbym prawie 2 godziny. Najpierw przez Łękawice na górę w Trzemesnej, do Zalasowej, powrót na Tuchów. Po raz pierwszy podjechałem pod Krzyż ten na górce w Tuchowie. Jeszcze objazd wokół rynku Tuchowskiego i powrót 977 do domu. Później odbicie na pola w Łękawce. W oddali widać światła dwóch rowerzystów, najpierw ich nie goniłem, przyspieszyłem dopiero pod sklepem. Wyprzedziłem ich i z grupką pod szkołą czekałem na Pawła.
Dziś można powiedzieć odpoczynek, szkoda że tak zimno bo skończy się jazda w krótkim rękawku prędko w takim zimnie:/
tu i tam
-
DST
127.40km
-
Teren
9.50km
-
Czas
05:07
-
VAVG
24.90km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
1300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podstawa to pozytywnie zacząć dzień :) Więc wybrałem się na Marcinkę do lasu, pojechałem znów polną drogą pod Kościół i dobre pół godziny spędziłem w lesie. Całkiem przyjemnie, choć bardziej mokro niż ostatnio, podjeżdżałem sobie nawet trasą chyba do DH, w dwóch miejscach na samym końcu musiałem popchać rower kilka metrów. Wracam do domu, znów polną drogą, przeczyściłem trochę rower. Wtedy skapnąłem się że ciśnienia w oponach miałem czysto asfaltowe... Ale nic nie ma to jak szybko się zorientować.
Później do Tarnowa spotkać się z kolegą i po raz kolejny odwiedzić serwis. Jutro mam podjechać to rozbiorą stery o poprawią tak jak trzeba, bieżnie przestawić czy coś, ważne żeby było ok :) Powrót przez Marcinkę, czasu tej jazdy nie zarejestrowałem.
Siedząc na kompie, niezawodnym środkiem komunikacji czyli facebookiem padł pomysł jazdy do Czchowa. Czchów mi średnio odpowiadał więc skorygowałem trasę na Gródek nad Dunajcem. Niby asfalt, ale jest kilka podjazdów i prawie jak MTB bo asfalt dziurawy jak mało gdzie w okolicy. Zebraliśmy się o godz 15:15 i w drogę. Krzysiek, Marcin, Kamil i ja. Czyli rower brata, chyba to jest treking, szosa, cross i mtb, ciekawe połączenie. Na tej trasie chyba najlepszym wyborem byłby cross ze względu na dziury ale jak się nie ma co się lubi.... Szczerze mówiąc wyjeżdżając czułem już nieco nogi, bo jednak trochę dałem sobie w kość rano, do tego w południe jeszcze chwila po mieście, a dnia odpoczynku od roweru już chwilę nie miałem.
Było całkiem przyzwoicie, do Zakliczyna bardzo szybko, 51 minut chyba, jednak co w grupie to w grupie. Na podjazdach peleton nieco nam się rozjechał, przejechaliśmy z Kamilem największy podjazd na trasie w bardzo przyzwoitym tempie na przodzie i na zjeździe czekaliśmy na ponowne zebranie się grupy. Później szosowiec dawał popalić, nie próbowaliśmy go gonić bo i tak jedziemy w jedno miejsce, a cały czas był 100 metrów przed nami, a Krzysiek już był nieco zmęczony więc jechaliśmy dostosowanym do niego tempem. I tak dojechaliśmy kilka minut szybciej niż jechałem sam jeszcze na GTI, ale było to chyba tylko 4 min szybciej :)
Jakieś 20 minut nad zalewem i powrót. Jeszcze odwiedziny sklepu bo litr z bidonu zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach... Jednak drugi bidon to nie jest zła rzecz i będzie trzeba się w niego zaopatrzeć na dłuższe trasy, zaraz zaraz ja mam mtb więc mnie to nie dotyczy.
Powrót z większym zamieszaniem w grupie, różne siły były w różnych momentach, ja cały czas czułem się dobrze, może nie bardzo dobrze ale trzymałem tempo i mogłem spokojnie przycisnąć :) Powrót do domu, standardowo po zmroku. Średnia z wyjazdu bodaj 27,2 km/h moim zdaniem bardzo szybko jak na taką ekipe i rowery.
Muszę zlokalizować strzelanie w pedałach, w jednym miejscu strzela pod większym obciążeniem. Korba kręci się lekko i cicho, w pedałach też wszystko wygląda, nie wiem może to łańcuch ale też nie bardzo, jutro chyba w serwisie spytam.
Dzień na plus, choć jak zobaczyłem znak Bacówka w Jamnej 5 km to korciło mnie skręcić w kierunku Jamnej, ale nie znam szlaków więc pozostałem ze swoimi.ślady na piasku
© labuduRower oparty to słupek do siatkówki
© labuduI rowerzysta oparty o rower :)
© labudu
4.09.2012
-
DST
80.30km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:34
-
VAVG
22.51km/h
-
VMAX
62.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Podjazdy
950m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś do dentysty, później powrót, obok kościoła w Zawadzie odbiłem w polną drogę, fajna dróżka ale w jeansach, niby krótkie ale to nie jazda. Później skoczyłem na chwilę na Marcinkę, zrobiłem jedno okrążenie z 4 edycji pucharu, tyle że nie wjeżdżałem na łąke bo umówiłem się z kolegą na 17, a przed wyjazdem miałem lekkie problemy ze znalezieniem ubioru i złapałem poślizg.
Z kolegą i bratem zrobiliśmy rundkę, mapka tylko tej części dnia, do Piotrkowic, Rychwałdu, później zjazd na Siemiechów, dalej na Zakliczyn. Powrót przez Lubinkę, tu zaczęło się robić zimno i ciemno. Ogólnie dzień pozytywnie, w końcu wjechałem chociaż na chwilę w teren i jak widziałem jakieś ścieżki przy drodze to zjeżdżałem z asfaltu :) Miałem jechać do serwisu, ale długo czekałem w kolejce do dentysty i mi się odechciało, jutro może pojadę, bo strach puścić kierownicę nawet na chwile.
Szkoda że dziś nie mogłem się Wtorkować MTB bo peleton był pokaźny, ale cóż... następnym razem
bez historii
-
DST
73.00km
-
Teren
0.20km
-
Czas
03:15
-
VAVG
22.46km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Podjazdy
300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś rowerowo bez historii, 47 km po mieście i przedmieściach, trochę pojeździłem szukając celu. Byłem też w serwisie, gość poluzował mi kierownicę, trochę mniej blokuje ale jednak, to jest nowy rower tu moim zdaniem powinno wszystko płynnie. Teraz to juz nie wiem co robić czy walczyć dalej, bo ciężko mi się pogodzić z tak dzialającym rowerem.
Dodatkowo trochę zimno dziś, zjeżdżając chciałem zasunąć sobie bluzę i kierownica wpadła w mega wibracje, później sprawdzałem i zawsze tak jest po tej regulacji. Co jak co ale dla mnie to jest nie do przyjęcia, jakieś rady? da to naprawić w ramach gwarancji czy coś? W czasie powrotu chyba jakiś piasek mi wszedł w tylną oś i zaczęło piszczeć i nieco blokować koło, później się uspokoiło.
Powrót przez las na marcince, chociaż tyle terenu dziś użyłem, wieczorem chwila z bratem, ale w Tuchowie wygiął pedało i musieliśmy wracać, mapki nie rysuję bo mi się nie chce :P
Jutro niestety nie pojadę na Wtorek MTB, mam dentyste i spróbuje jeszcze raz do BB podjechać w sprawie tej kiery, ale wątpię że coś zdziałam
2.09.2012
-
DST
64.60km
-
Czas
02:56
-
VAVG
22.02km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Podjazdy
770m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co tu dużo pisać, lipnie jak zwykle. Dodatkowo byłem dziś w Mielcu, ale samochodem, przeszedłem kilka ulic pieszo jak zobaczyłem ścieżki rowerowe w okolicy szpitala to pomyślałem, że w takim Mielcu to mógłbym sobie mieszkać, ścieżki miodzio, w ogóle miasto ładne, no ale zbyt płasko jak dla mnie. Niestety jeszcze w teren nie wjechałem z powodu łańcucha, skacze i to dość często ale jest wydaje mi się coraz lepiej. No ale 100 km to mu jednak nie wystarczy do dotarcia.
Najpierw krótka rundka z moim tatą, tata jechał GTI, tempo woooolne. Później też krótka rundka z moim "małym" kuzynem(do 5 klasy jutro idzie).
W końcu coś z bratem no ale nie docisnę bo łańcuch. Tak więc rundka Siedliska Rychwałd itd, 40 km w każdym razie wychodzi. Na podjeździe na krzyżówkę odstawiłem brata dość mocno mimo że siłowo nie da się u mnie kręcić. Byliśmy na szczycie bodaj w 57 minut, znaczy on był, ja nieco wcześniej dobrą minutę a zacząłem mu odjeżdżać mniej więcej w połowie drogi od cmentarza na szczyt, zazwyczaj było wolniej bardziej na lajcie podjazd, a po płaskim bardzie z tym że jechaliśmy cisnąc. Nie pamiętam np kiedy ostatni raz wjeżdżałem na rynek w Tuchowie z przełożeniem 2-2 tak jak dziś. Powrót do domu, czas tej trasy dziś całkiem dobry 1:28, średnia 27km/h, pamiętam że jeszcze niedawno zrobiłem tą trasę z czasem 1:36 więc jakiś postęp jest, u brata też :) Jeszcze krótka pogawędka z kolegą i jego kolegą, rowerzystą, może pojeździmy razem coś więcej, jeździ crosem, dużo w terenie ale z tego co widziałem ma power w nogach :)
Przy pogawędce bawiłem się kierownicą i wygląda, że trzeba zajrzeć do łożysk w sterach, bo tak jakby blokowały się w pozycji wprost. Tak więc czeka mnie wizyta w sklepie, a co mi tam jest gwarancja trzeba im trochę pozawracać tyłki bo przeglądy niby też darmowe mam.
ZIMNO COŚ OSTATNIO ;/
wieczorową porą
-
DST
26.00km
-
Czas
01:06
-
VAVG
23.64km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Podjazdy
200m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wyjątkowo po zmroku, cały dzień zajęty. Powoli bo jeszcze docieram ten łańcuch, wyczyściłem go, już jest widocznie lepiej, ale jeszcze z setka na dotarcie będzie potrzebna. Trochę ciemno, bo wyjechaliśmy po 20, raz prawie wjechałem w psa, wyleciał gdzieś z krzaków. Oczywiście lans po krakowskiej i wałowej, strasznie puste te ulice w naszym mieście, szkoda trochę. Dziś kilometrowo skromnie ale przyjemnie, jutro też może być mało czasu na jazdę, ale pewnie coś wygospodaruję. Dziś nie ma zbytnio o czym pisać o jeździe.
Ale za to przeserwisowałem domową flotę rowerów :) Wycentrowałem bratu koło, o ile można to tak nazwać, bo koła nigdy nie centrowałem :P ale teraz jest prawie proste. Ogarnąłem też GTI-ka, zrobiłem porządek z łożyskami w tylnym kole, wyczyściłem wolnobieg, cały wolnobieg też rozebrałem i w końcu działa jak należy, po 4 rozebraniu..., centrowanie koła, próba naprawy jarzemka. Pozostaje tylko wymienić klocki z tyłu i jarzemko i można śmigać, ale małe to, telepie się i miękkie jak materac do tego szerokie siodełki więc wiele już na nim nie pojeżdżę, pewnie teraz więcej tata nim pojeździ, przynajmniej przez miesiąc, później się zobaczy :)