Zakończyć miesiąc
                    
                    
          
                    - 
          DST
          50.25km
          
 
                                        -  
          Czas
          01:45
          
 
                              - 
          VAVG
          28.71km/h
          
 
                              - 
          VMAX
          66.00km/h
          
 
                                                            - 
          Kalorie  2186kcal
          
 
                              - 
          Podjazdy
          748m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Koniec miesiąca, więc wypadało by podsumować ale mi się nie chce. Jazda też taka bardziej regeneracyjna, wczoraj był odpoczynek bo jeszcze mnie ze studiów nie wyrzucili. Na początek dojazd do Lichwina i zjazd za wyciągiem na Lubince. Powolny podjazd główną drogą na górę, zjazd golgotą, oj zgrzały się klocki, Dalej przez Szczepanowice i Rzuchową do domu. Miło, krótko, wyszło niemal równo 50km, jakbym chciał to bym nie trafił tak :D A w czerwcu niecałe 1500km, średnio
Kolejne 100
                    
                    
          
                    - 
          DST
          101.51km
          
 
                                        -  
          Czas
          03:27
          
 
                              - 
          VAVG
          29.42km/h
          
 
                              - 
          VMAX
          70.00km/h
          
 
                                                            - 
          Kalorie  4473kcal
          
 
                              - 
          Podjazdy
          909m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Niedziela, wyjazd jakoś około południa, Najpierw na Rychwałd który stał się nijako centrum wyjazdu, byłem tam kilka razy. Z Rychwałdu zjazd do Chojnika i na Gromnik. Tam dalej padł pomysł jazdy przez Zakliczyn do Jadownik i powrót do domu. Jechało się całkiem dobrze, trochę za Zakliczynem zaczęło się odzywać kolano. Nie wiedziałem co zrobić więc jechałem dalej :D Ale jakoś po skręcie w Melsztynie widać było chmury idące znad Brzeska, a dodatkowo zaczęły sie pojawiać mokre samochody. Zacząłem podjazd i zaczęło kropić więc zawróciłem. Trochę musiałem się nagimnastykować żeby nie zmoknąć za bardzo. W miarę sucho dojechałem do Zakliczyna i dalej do Janowic gdzie wiało już konkretnie. Całe szczeście chmura poszła na Zakliczyn :D A ja wyjechałem na Lubinkę, Rychwałd i zjazd do Tuchowa przez Meszną. Fajna widokowa droga i znów podjazd na Rychwałd. Na dziś definitywny koniec i wyszła kolejna seta, w sumie chyba 4 w tygodniu...
Rzezawa
                    
                    
          
                    - 
          DST
          100.09km
          
 
                                        -  
          Czas
          03:12
          
 
                              - 
          VAVG
          31.28km/h
          
 
                              - 
          VMAX
          63.00km/h
          
 
                                                            - 
          Kalorie  4018kcal
          
 
                              - 
          Podjazdy
          554m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Wypadało mi oddać koledze notatki ze studiów. Miałem jechać sam ale ostatecznie pojechałem z Marcinem, trochę na mnie poczekał bo ja jak zwykle się wyrobić nie mogłem. W Zgłobicach jakiś dziwny asfalt, cały czas człowiek ma wrażenie jakby miał kapcia na tyle. Bardzo przyjemnie się jedzie, cały czas płasko można powiedzieć :) Marcin niestety jest ograniczony czasowo i musi kiedyś zawrócić. Wpadliśmy na zryty pomysł czyli sprawdzić czy Piotrek już trawe skosił. W Jadownikach więc skręt w prawo i toczymy się w kierunku Szczepanowa. Tam kawałek nowego asfaltu, dojeżdżamy do Szczepanowa, tam plebania większa od kościoła. 2 min błądzimy bo nie wiem w którą to droge trza jechać. W końcu znajdujemy kreske na asfalcie. Ale serwisówki przy A4 nie ma, szukając w telefonie mapy na zewnątrz wychodzi Piotrek z rowerem. Pojechaliśmy do Brzeska razem, tam Piotrek załatwiać swoje sprawy, Marcin na Tarnów a ja na Rzezawe z tymi notatkami. Jechało się całkiem znośnie, notatki oddałem i powrót do Tarnowa. Tempo takie lajtowe, droga znana bo na wprost. Przed Wojniczem się zorientowałem że mało km wyjdzie więc w Zgłobicach skręciłem w lewo na boisko w Zbylitowskiej bo tam jakiś festyn miał być ale już się skończyło więc udałem się do domu.
Kościół © labudu
Plebania © labudu
Linia startu © labudu
Rożnów
                    
                    
          
                    - 
          DST
          104.28km
          
 
                                        -  
          Czas
          03:52
          
 
                              - 
          VAVG
          26.97km/h
          
 
                                                                                - 
          Podjazdy
          1240m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Piątek, jak zwykle jakiś pomysł z jazdą, ja wracam z Krk i się zbieramy. Skład- Olek, Krzysiek, Marcin i ja. Początek dosyć mocno do Kłokowej gdzie spotykamy się z Marcinem, w sumie nie mógł się nas doczekać więc wyruszył w naszym kierunku, a później się chwiali ile to ma przebiegu :) 
Kolejny © labudu
Spokojnie już dojeżdżamy do Pleśnej gdzie zaczyna się podjazd, tam tworzy się grupa wzajemnej adoracji, ja z Marcinem z przodu, Olek z Krzyśkiem tam sobie pedałują z tyłu. Po wyjechaniu na górę oczywiście zjazd w dół i po płaskim do Zakliczyna. Założenie było takie żeby za długo nie ciągnąć grupy, okazało się że większość trasy byliśmy z Marcinem z przodu- a miało być spokojnie. Z Zakliczyna na wprost na Gródek. 
Podjeżdżam © labudu
Patrzymy © labudu
Musze przyznać fajnie się jedzie, na końcu podjazdu ruszam mocno na szczyt, myślałem że Olek ruszy ale jakoś nie miał nastroju, a Marcin pojechał gdzieś na trase mtb więc ostatecznie na górze byłem pierwszy. Zjazd w dół i jakoś się toczymy do Gródka gdy okazuje się że nie skręciliśmy tam gdzie trza i Olek czeka na właściwym skrzyżowaniu. 
Pod sklepem © labudu
Bufet © labudu
Olek i Krowa © labudu
Zaczyna się jakiś podjazd, tam zostaliśmy z tyłu, co się będziemy szarpać. A na górze fajne widoki :) Zjazd już mniej ciekawy bo kilka razy zgrzałem opone bo sie asfalt skończył i zaczęły płyty ażurowe. W Gródku jeszcze przerwa na dotankowanie skutera, w międzyczasie jeździ kolarz na Looku :) Na koniec najkrótszą drogą udajemy się w kierunku domu, tempo takie wolniejsze już ale setka wpadła :D
Jazda © labudu
I jeszcze trochę po trzepacku, okulary kijowe bo spadywują więc wylądowały w Lagunie bo tam nie ma takich ruchów
Trzepak na podjeździe © labudu
Rychwałd
                    
                    
          
                    - 
          DST
          61.00km
          
 
                                        -  
          Czas
          02:25
          
 
                              - 
          VAVG
          25.24km/h
          
 
                              - 
          VMAX
          63.00km/h
          
 
                                                            - 
          Kalorie  2269kcal
          
 
                              - 
          Podjazdy
          906m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Najpierw do Bike Brothers, później przyjechał Olek i pojechaliśmy. Głowną drogą na Lubinke, później zjazd pod dom weselny, podjazd za wyciągiem- jakoś płaski się wydaje od tej strony. Z Rychwałdu do Chojnika i od Siedlisk znowu na Rychwałd bo dawno nie jechaliśmy tam. Na koniec zjazd do Łowczowa i przez Słoną Górę można się w domu meldować. Tempo raczej spokojne
Endo padło
                    
                    
          
                    - 
          DST
          114.00km
          
 
                                        -  
          Czas
          04:00
          
 
                              - 
          VAVG
          28.50km/h
          
 
                                                                                - 
          Podjazdy
          1100m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Dziś z Marcinem, niestety Endomondo nawaliło, ale to akurat wielkim problemem chyba nie jest :) Najpierw na miejsce spotkania, oczywiście jestem spóźniony, dalej przez Rychwałd toczymy się na górę i zjazd do Gromnika. Od Gromnika dalej trasę ogarnia Marcin, ja tak jakoś nie jestem pewny na tamtych terenach, im później to coś tam kojarzę trase z Jamnej jak się jechało. Przejeżdżamy przez Paleśnicę, dalej Ruda Kameralna i przez Zakliczyn w kierunku domu. Wracam do domu i pisze Olek czy jadę na rower, w sumie nie zdążyłem się jeszcze przebrać na cywila więc mogę jechać. Tak wyszła setka bo z Olkiem choć jazda całkiem spokojna nie była, to kilometry nabiło :D
Rychwałd
                    
                    
          
                    - 
          DST
          31.78km
          
 
                                        -  
          Czas
          01:06
          
 
                              - 
          VAVG
          28.89km/h
          
 
                              - 
          VMAX
          71.00km/h
          
 
                                                            - 
          Kalorie  1388kcal
          
 
                              - 
          Podjazdy
          444m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Jak nie bardzo nie ma pomysłu i czasu na jazdę to godzina na Rychwałd zawsze spoko :)
Niedzielnie
                    
                    
          
                    - 
          DST
          61.57km
          
 
                                        -  
          Czas
          02:15
          
 
                              - 
          VAVG
          27.36km/h
          
 
                              - 
          VMAX
          61.00km/h
          
 
                                                            - 
          Kalorie  2451kcal
          
 
                              - 
          Podjazdy
          1081m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Najpierw do Tarnowa do Mirka z mlekiem od Krowy. Później powrót na właściwe tory czyli na południe od Tarnowa. Ale jakoś wielkich chęci do jazdy nie było, przeleciałem do Rzuchowej i spokojny podjazd na Lubinke. Wyjechałem i zjechałem później do Pleśnej i dalej na Rychwałd. Na górze jeszcze pętla przez Lubinke, zjazd za wyciągiem i wyjazd głowną drogą po czym znów na Rychwałd. Niedaleko Wału przy przekaźnikach zatrzymuje mnie gość stojący koło auta na KBR, myślałem że coś chce konkretnego a tu się okazało że jacyś znajomi do pijaczka przyjechali i im się rozmowa trzymała, szybko wiec się ulotniłem, zjazd do Łowczowa i podjazd na Słoną i do domu.
Kolarska Noc Świętojańska 2015
                    
                    
          
                    - 
          DST
          61.00km
          
 
                                        -  
          Czas
          02:14
          
 
                              - 
          VAVG
          27.31km/h
          
 
                                                                                - 
          Podjazdy
          480m
          
 
                              - 
          Sprzęt Scott Foil Premium Di2
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                              
    
      Najdłuższy dzień w roku więc tradycyjnie na Kokocz. Chyba to już trzeci raz, trzeba przyznać Paweł robi świetną robote. Zbiórka tuż przed północą obok tramwaju. Zebrało się dosyć sporo osób, pewnie to dzięki temu że nie ma żadnego maratonu, chociaż w sumie towarzystwo maratonowe stanowiło mniejszą cześć. Z Krzyśkiem w sumie mamy prowadzić grupę, najpierw przez miasto Wałową, później skrzyżowania ze światłami, tam mała grupka została i dalej już raczej bezproblemowo- byle nie za szybko. Kilka razy zwalniam i jadę na tył grupy żeby się zorientowac jak jechać- generalnie to tempo tak 23-24 po płaskim. Końcówka podjazdu na Zalasową sprintem, dalej czekanie żeby wszyscy skręcili i wyprzedzanie grupy po kolei. Czekamy na skrzyżowaniu i już tylko ostatni podjazd na Kokocz, spodziewałem się napinaczy którzy pocisną na ostatnim podjeździe ale nikt się jakoś nie wyrywał. Może to dlatego że dosyć skutecznie z Kaśką blokowaliśmy z przodu asfalt i ciężko było wyprzedzić. Tak więc chyba po raz pierwszy w historii imprezy ekipa dojeżdża w miarę w jednej grupie i jako pierwsza szczyt dociera kobieta. No nie licząc Pawła ale on był samochodem :P 
Cała grupa © labudu
Baner © labudu
To gdzie jedziemy © labudu
Na Kokoczu się paliło, smażyło i co kto jeszcze zamarzył. Trochę zimno było ale wystarczyło zmniejszyć odległość od ognia i robiło się lepiej. Nad ranem towarzystwo zaczęło się rozjeżdżać bo przyszły jakby chmury i cieżko by było zobaczyć słońce. Najwytrwalsi to jest Olek, tata Olka, Krzysiek, Paweł organizator i ja dotrwali do wschodu słońca  który dało się zobaczyć i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Początkowo w czwórkę, później już w trójkę bez taty Olka mknęliśmy na Szczecin. Wyprzedzaliśmy wszystkich po kolei, miły to musiał być widok, w sumie ciągnąłem peleton od Zalasowej do Tarnowa. Średnia z tego odcinka wyszła coś ponad 42km/h, bez tragedii ale trochę mnie zniszczyło przed Skrzyszowem kawałek. Dalej bliżej centrum i powrót do Zawady. 
Kokocz © labudu
Wschód na kokoczu © labudu






