Tour de Cracovia
-
DST
52.10km
-
Czas
01:30
-
VAVG
34.73km/h
-
VMAX
68.00km/h
-
HRmax
177( 88%)
-
HRavg
153( 76%)
-
Kalorie 1331kcal
-
Podjazdy
552m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyścig taki że nie chciało się zbytnio jechać bo już w październiku, ale Piotrek mówił że będzie ściganie, był czas więc postanowiłem się wybrać. Z Tarnowa jeszcze jechał Krzysiek, i w niemal ostatniej chwili jeszcze dołączył do tego grona Paweł Pe. Reszta Tarnowian może się wstydzić bo są fajne wyścigi niedaleko a oni oglądają TV. jakoś koło 10:30 meldujemy się na miejscu, czyli w Więcławicach Dworskich czy jakoś tak. Jak na dobrą organizacje przystało zapewnione kilka parkingów z prawdziwego zdarzenia, nie jakieś ścierniska blisko startu tylko utwardzone równe tereny. Miasteczko startowe na dobrym poziomie, nawet kolejka do zapisów nie była tak straszna jak się wydawała. Masa znajomych, sporo osób z Krakowa, na starcie podobno 350 osób, całe szczęście spora część pojechała na runde dla dzieci 6km. Jakieś 30 minut przed startem ruszam na rozgrzewkę, jeszcze bez nogawek, jadę na wprost jakiś zjazd, okazuje się że tam będzie lecieć trasa. No fajny podjazd, nie za ostry więc będzie szło. Podjazd jadę z Wojtkiem z Krakowa, ja tak na tętnie 140, a ten się mnie pyta czy mocno jadę, on miał coś ponad 160. Mi jednak było ciut za zimno i podjechałem do samochodu po nogawki jednak, a że do startu 10 minut to wziąłem od razu żela z auta bo zapomniałem wcześniej wziać drugiego. Wojtek jeszcze reguluje siodełko i możemy jechać na start. Tam trochę tłok, jeszcze do tego opóźnienie rundy 6km także miło. Później się zrobiło dosyć tłoczno, na starcie ponad 250 osób, widzę Krzyśka gdzieś tam na samym końcu, my podchodzimy oczywiście sprzed kreski i wbijamy się do sektora od przodu. Trochę ciasno było, jeszcze jakiś Vipów przesunęli do fotek na przód i cofam się kawałek za Adama żeby można było w miarę płynnie wystartować.
Ucięte szprychy © labudu
Odliczanie do startu, wystartowane Mio i ruszamy. Adam rusza płynnie lekko z hulajnogi, ja raz się odepchnąłem i już za 2 byłem wpięty w pedał, Robert z tyłu mam nadzieje też płynnie ruszył. Ale z przodu widzę poszedł niezły ogień, nie wiem kto był taki narwany żeby przeć na początku bo takich rzeczy nie lubię, ale był to super pomysł, stawka się rozciągnęła i wszyscy słabsi od razu zostali oddelegowani na tyły więc z początku było bezpieczniej. Chłopaki dali ogień, no tak z 8-10 ich tam odjechało, patrze na koszulki i coś nie gra, nie widzę tam Piotrka ani Adama, oglądam się do tyłu widzę są za mną, dobra to gonimy, Piotrek mnie lekko pogania bo jechał mi na kole ale poszło sprawnie, ze dwie lekkie hopki i już ich mieliśmy. Tętno tam 165 max miałem chyba :D Później dojechaliśmy do nich na koło, trochę tempo wylajtowało ale no cały czas jechaliśmy. Jakieś zakręty i próg zwalniający, na szczęście ludzie wiedzą co robią i wcześniej się ostrzegliśmy. Dalej sekcja dosyć krętych i niebezpiecznych skrzyżowań, mam wrażenie że Piotrek jakby gospodarz wziął bezpieczeństwo w swoje ręce i przeprowadził peleton szybko i sprawnie po zakrętach znając drogę. Za ostatnim zakrętem w prawo mocny zryw i zakręt w lewo, oj na tym zakręcie w lewo to trochę kierownicą zatrzęsło bo dosyć nierówno było. Ludzie trochę narwani, chcieli robić ucieczki jakby mieli szanse coś odjechać. My tak z przodu kontrolujemy sytuacje, daję tam jakąś zmianę spokojnie byle kilometry szły, coś tam Grzesiek próbował pojechać mocniej na zmianie, ale jak zobaczyłem że zakręt pokonuje na hulajnogę to zwątpiłem o bezpieczeństwo w peletonie tam bardziej z tyłu. Chłopaki z Legi strasznie nerwowo jechali, kilka razy gdzieś tam zczepiliśmy się kierwonicami czy też trzebabyło hamować.
Gilotyna © labudu
Jeden to wgl był mistrz, jak wstawał z siodełka to miał amplitudę ruchów tylnego koła z pól metra, normalnie chłop pochylał się bardziej niż ja w zakrętach. Dalej chyba najdłuższy podjazd dzisiejszego dnia, ciężko na niego wyjść z zakrętu poprawnie w takim tłumie ale nie było źle. Coś tam chłopaki zaczęli szarpać, ja raczej spokojnie na kole aczkolwiek z przodu. Adam cały czas kontroluje sytuację, Piotrka widać z przodu jedzie jak zawsze mądrze więc staram się jechać podobnie nie pchając się niepotrzebnie w bezsensowne ucieczki. Mocny zjazd w dół, chłopaki dosyć mocno poszli, ale na zjeździe to każdy głupi potrafi :P a ja znowu myślę o zmianie korby na tzw nowy kompakt bo na 50 brakuje jednak. Na dole wąsko strasznie, jeszcze doszło takie lekkie rozluźnienie tempa, i te przepusty przykryte gumą. No bałem się z lekka. Znak 3 km do mety, później dosyć stroma hopka ale pokonana zgodnie z planem- nie zostałem. Dalej lekko w dół i po płaskim a ostatnie 300 metrów okrążenia pod lekką górkę. Daję mocną zmianę aby trochę rozerwać grupę a druga rzecz trzeba się pokazać przez fotografami i ludźmi w Krakusa więc 1 kółko kończę jako pierwszy :) Tętno najwyższe podczas całego wyścigu- 177 ale liczę że będzie fajna fotka :) No i jest :D
Dla takich fotek warto pracować z przodu :) koniec 1 okrażenia © labudu
Na drugim kółku myślałem że znowu zawiąże się ucieczka z sensowną grupą ale nic z tego, trzeba odpuscić, jeszcze na prostej dajmy fajne tempo z Adamem i Piotrkiem i prędkość grubo ponad 40km/h. Dalej rozluźnienie bo po co się spinać, w ucieczkę poszedł Tomek. Korzystając ze starej znajomości oraz z tego że jesteśmy z przodu grupy a Tomek lubi się pokazać to nie próbujemy kasować jego ucieczki. Może akurat uda mu się dojechać i wygra swój. Ale Tomek trochę pojechał po płaskim i dalej nie powiększał swojej przewagi a powiedziałbym nawet się zmniejszała. Nawrót i długi podjazd, chłopaki trochę naginają żeby Tomka dogonić, Adam też pod górę nie umie wolno i moment go mamy, Adam schodzi ze zmiany i dalej niemal na samą górę podjazdu prowadzę ja. Nie wyszło to najgorzej :) Ale na zjeździe poszła kolejna ucieczka i stwierdziłem że niech się chłopaki zmęczą. A w peletonie sami Kwiatkowscy co czekają na finisz bo wszystkich objadą w końcówce. Jedziemy tak lekko odrabiając ale bez przesady, przejeżdżamy obok mety, tym razem sobie jadę gdzieś na kole, chłopaki z BBC dostali lekki opierdziel i musieli wyjść trochę na przód. Dalej jakoś po zmianach skasowaliśmy ucieczkę, ale szło tempo, zjazdy nie były ostre a prędkości 70km/h. Dojechaliśmy ucieczkę i znowu uspokojenie tempa, nie zostało nic, tylko na ostatnich dwóch podjazdach trzeba pojechać w trupa a wyścig rozstrzygnie się na kresce. Ale to dobrze bo finisz taki pode mnie, delikatnie pod górkę tylko a wcześniej powinienem się utrzymać :) Jedziemy po płaskim, taki luz blus, jadę z przodu trochę na zmianie, później zjeżdżam lekko w tył i w prawo do pobocza, a Adam jedzie pierwszy. Z prawej strony przy poboczu przeciska się Daniel i momentalnie zjeżdża na środek, odbiłem lekko w bok ale i tak lekki trzask i wibracja na kole. Myślałem że koło złapało lekką centre przez to bo na kapeć to nie wyglądało. Ale centra jakby większa, ktoś mi mówi żebym zjechał zobaczyć co jest bo trochę to za bardzo bije. Myślałem że wystarczy popuścić hamulec ale nie, koło nie mieści się w widelcu, obtarło trochę karbonu, dwie szprychy z prawej strony przecięte w połowie, a pozostałe 6 maja delikatną ryse. Jechać się nie da, rower trochę na tylne koło, innym razem trochę na plecy i idę wzdłuż trasy. Po dłuższej chwili jedzie jedna grupa, druga, trzecia- co ich tutaj tyle robi :) Gdzieś tam poza grupą jedzie Krzysiek. Ja dochodzę do jakiś strażaków i pytam o drogę na skróty, skręciłem w prawo i asfaltem przez jakieś pola dotarłem na metę. Tylko 3.5km z buta, dobrze że były pętle :) Na mecie chwila plątaniny, wyjaśniliśmy sobie z Danielem całą sytuację, okazało się że szprychy uciął mi zamykacz od tylnego koła, posiłek i można się zbierać.
Koniec drugiego okrążenia © labudu
Wyścig zakończony na 45 kilometrze, średnia w tym momencie 38.83km/h, fajna trasa z małymi hopkami i mimo jazdy dosyć na lajcie wyszła fajna średnia, szkoda tej sytuacji bo była szansa na fajny finisz, sezon startowy chyba zakończony, rozpoczął się od kapcia, ale wyścig ukończyłem, zakończył na rozwalonym kole- tutaj już się wycofałem :/
no i jeszcze filmik jak to wyglądało na starcie :) filmik ze startu
Trochę przytarło © labudu
Ktoś za mocno skręcił klime
-
DST
42.59km
-
Czas
01:30
-
VAVG
28.39km/h
-
VMAX
58.00km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
HRmax
151( 75%)
-
HRavg
120( 59%)
-
Kalorie 1304kcal
-
Podjazdy
613m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pętla przez Rychwałd i Siedliska, Trochę zimno, w pewnym momencie termometr pokazał 2.7*C, no bez przesady.
Zimno © labudu
A dziś miła niespodzianka, wczoraj do mnie zadzwonili że nie odebrałem nagrody za top20 z TDP, dziś już paczka była u mnie :)
Taki pakiet © labudu
Dworzec
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dworzec standardowo
Dworzec
-
DST
12.00km
-
Czas
00:41
-
VAVG
17.56km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów do Tarnowa
Rozjazd
-
DST
46.65km
-
Czas
01:36
-
VAVG
29.16km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
HRmax
148( 73%)
-
HRavg
117( 58%)
-
Kalorie 1292kcal
-
Podjazdy
373m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Spokojny rozjazd po niedzieli. Pętla przez Woźniczną i Rzuchową, a dalej podjazd w Porębie- trochę mi tam zeszło, Łękawica i Obwodnica.
Mocno w górę- ale kto zgasił światło?
-
DST
226.52km
-
Czas
09:17
-
VAVG
24.40km/h
-
VMAX
76.99km/h
-
HRmax
167( 83%)
-
HRavg
121( 60%)
-
Kalorie 9530kcal
-
Podjazdy
3712m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Leszek organizował jakąś niedzielną szosę na południu, my zorganizowaliśmy własny event. Ruszamy z Tarnowa samochodem w składzie ja, Krzysiek i Olek, drugim autem z Krakowa dojeżdżają Marcin z Grześkiem. Planowany start o 8, wyszło trochę później, miejscówka już sprawdzona- parking przy kościele na Krzeptówkach. Dużo cieplej niż byliśmy w sierpniu, ale szału nie ma, dyskusje jak się ubrać, całe szczęście nie dałem się przekonać na krótki rękawek- jadę w bluzie i w nogawkach. Ruszamy w kierunku Zakopanego i dalej równym tempem przez Zakopane tak aby udać się w kierunku Łysej Polany.
Idzie atak © labudu
I tam dla nas wielkie zdziwienie- Zrobiliśmy KOMa w Zakopane jadąc na przejażdżkę :) Dalej równym tempem podjazd, zakręty na których czasami się nudzi, były fotki, było kilka mocniejszych fragmentów ale na pewno nie było nudno.
Tatry © labudu
Kiedy zbliżyliśmy się do zjazdu na Łysą Polanę zastał nas korek, samochody były już w sumie od samego ronda zaparkowane, a na dole korek, podobno jeden z ostatnich ładnych weekendów w Tatrach. Mijamy granicę i od razu jakby mniej aut.
Podjeżdżają © labudu
Kawałek podjazdu a później sporo zjazdu. Na zjeździe dosyć mocno wieje. Przejeżdżamy charakterystyczną wioskę i skręt w prawo w górę. Krzysiek się trochę za mocno wziął za zmianę ale go ostrzegliśmy że czeka go 50km podjazdu to znormalniał :P Dojeżdżamy do Tatrzańskiej Polanicy i po krótkich namowach udajemy się pod Śląski Dom, czyli najwyżej położony asfalt w Tatrach :)
Początek podjazdu na Śląski dom © labudu
Bez jakiejś napinki, raczej spokojnie jedziemy metr po metrze. Jakoś tak przyjemniej się jedzie do góry jak się pamięta trasę, nie wydaje się że jeszcze kilometry na górę tylko wiadomo gdzie jest cel. Początkowo jechaliśmy na końcu z Olkiem, później Grzesiek zdejmował nogawki, i się w sumie wszyscy zrównaliśmy aż na końcu wyjechaliśmy z Marcinem jako pierwsi.
Podjazd © labudu
Labu na podjeździe © labudu
Śląski dom © labudu
Ekipa © labudu
Ekipa2 © labudu
Ale na górze wiatr konkretny, telefon dwoma rękami trzeba było trzymać bo inaczej mogło wywiać go z rąk. Na górze nie było sensu zbyt długo stać bo zimno więc zjechaliśmy w dół. My dosyć spokojnie, oszczędzając koła, Olek dziś na SCRze więc dosyć szybko zjechał. Na dole wszyscy się zjechaliśmy i dalej spokojnie do kolejnego celu.
Popradzkie Pleso © labudu
Dojeżdżamy do skrętu na Popradzkie Pleso, trochę nierówny asfalt ale jedziemy w górę. Olek zostaje na dole żeby się nie zajechać. Ja podjeżdżam początkowo z Grześkiem, później złapałem fajne tempo i samotnie podjechałem pod Popradzkie. Trochę fotek i slalom w dół między ludźmi, sporo ich tam szło. Dalej podjazd na Strbskie Pleso, najkrótszy podjazd, jedzie się całkiem fajnie, nawet z przodu jechałem, już niemal jak się wjechało do miasteczka, jadę z blatu i największa z tyłu, coś napęd ześwirował jak jechałem ze stójki i gleba. Pierwsza myśl rower, wyratować od gleby się nie udało, udało się tylko wpiętą jeszcze nogą i ręką w miarę podnosiłem rower od asaltu, do tego tam jeszcze taki betonowy rów był. Podniosłem się trochę obolały, porysowany zamykacz, przerysowany pedał i przytarte siodełko. No trudno, ja trochę biodro, bark i rozwalona rękawiczka.
Zwarty szyk © labudu
Ważne że rower bez większych strat, po chwili przyjeżdża reszta, znajdujemy też Olka który już czekał nie wiadomo gdzie. Mała przerwa, zakupy w sklepie i jedziemy dalej. Podjazdy się skończyły a w dół trochę wieje, jedziemy jedziemy, Grzesiek gubi bidon i wraca po niego, my jedziemy dosyć spokojnie, ale dogania nas dopiero za autostradą. A prędkość do autostrady koło 30km/h, ostatnio było pod 50 :P Dalej jedziemy płaskim, Marcin robi lekką ucieczkę albo mocną zmianę - jak zwał tak zwał. Ale nie udało mu się odjechać całkiem, gdzieś w polach przerwa, dzielę się z Grześkiem wodą, potem okazało się że tej wody mi zabrakło.
Widok przed nami © labudu
Ostatni konkretny podjazd, Krzysiek widać ma już mało sił, więc jedziemy z Marcinem obok niego, Olek z Grześkiem jadą szybciej chociaż niekoniecznie. Krzysiek robi przerwy na podjeździe, my logiczne że też, w końcu dojeżdża nas jakiś gość na szosie - góral spod samiutkich Tatr, pogadaliśmy trochę, przejechaliśmy razem kawałek i na szczycie spotykamy resztę i dojeżdża też drugi góral kolega pierwszego górala. Zjeżdżamy w dół, dosyć szybko i znowu jedziemy w dwójkę. Na dole dojeżdżają nas chłopaki i Grzesiek trafia na otwarty sklep. Ja nie wstępuję- błąd. Dalej do kolejnego rozjazdu jedziemy w sumie w dwójkę z Marcinem.
Z góralem © labudu
Tatry w Chmurach © labudu
Czekamy na Krzyśka bo z Grześkiem nie znają trasy, a Olek udał się w pościg za nami. Skręcamy już w kierunku PL, z Marcinem mijamy górali i Olka, chłopaki juz myślę dojadą, mnie powoli zaczyna odcinać. Mijamy granicę i szukam jakiegoś otwartego sklepu- do samego Zakopanego nie widzę nic, chłopaki podobno znaleźli jakiś odido przy knajpie- no my przegapiliśmy. I kilometry w Polsce to istna męczarnia, dawno mnie tak nie odcieło, ewidentnie brak wody i jedzenia już, ciężko było po płaskim dokręcić z blatu. Jakimś ruchem już nie do końca pewnym dotaczam się za Marcinem do żabki obok Parkingu, wychodzimy z żabki i pod samochody. Chłopaki przyjeżdżają za jakieś 10 minut. Pakowanko i do Tarnowa, odwaliliśmy dziś kawał dobrej roboty, wg stravy koło 4500 przewyższenia, jak na roztrenowanie :P nie jest źle, dzięki chłopaki
Poważne rozmowy © labudu
Taki widok utkwił w pamięci © labudu
Rozkręcić
-
DST
21.45km
-
Czas
00:44
-
VAVG
29.25km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Kalorie 707kcal
-
Podjazdy
237m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bardzo późno bo dopiero jakoś po 22:30 wyjazd na krótko na rower, tylko po to aby rozkręcić nogę. Do Poręby, później Kłokowa, Koszyce i standardowo obwodnica.
Zakliczyn
-
DST
62.05km
-
Czas
02:11
-
VAVG
28.42km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
HRmax
161( 80%)
-
HRavg
117( 58%)
-
Kalorie 1915kcal
-
Podjazdy
774m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wyjazd jeszcze za dnia, kierunek raczej na płaskie, dlatego też pojechałem dosyć nielubianą przez siebie drogą wzdłuż Dunajca przez Rzuchową i Szczepanowice, Janowice. Dotoczyłem się do Zakliczyna, skręt na Siemiechów, nawet zapomniałem ronda dookoła objechać. W Siemiechowie w rowie stoi E46, bez dwóch lewych kół- no poniosło kogoś ;/ Z Siemiechowa spokojnie w górę na Wał i górą przez Lubinkę powrót do Zawady.
P.S. Nowy fotopstryczek, powoli się ucze jak to obsługiwać
Panorama © labudu
Widok na Wał © labudu
Dworzec
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Powrót do szarej rzeczywistości bo 1 października więc na dworzec. Rano zimno, a wieczorem powrót po zmroku a miałem tylko tylną lampkę bo przednią gdzieś zawieruszyłem. Myślę przejadę do latarki z telefonu, a telefon padł w połowie drogi między Tarnowem a Tarnowcem więc dalej w ciemnościach tylko z tylną lampką. Minąłem obwodnicę i wjechałem na chodnik bo i patrzyłem coby nie było niebieskich. Nie róbcie tego w domu :P
Kończę wrzesień
-
DST
30.82km
-
Czas
01:10
-
VAVG
26.42km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
HRmax
143( 71%)
-
HRavg
116( 57%)
-
Kalorie 950kcal
-
Podjazdy
404m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wrzesień zakończony, tak bym powiedział tyłka nie urwało. Tylko 30 km, niby ubrałem się ciepło ale trzeba się przyzwyczaić do temperatur rzędu 6*C, oczywiście jazda w nocy żeby się zbytnio nie opalić. Z własnoręcznie naprawionym Mactroniciem aż lepiej się kręci :) W miarę krótko i płasko czyli do Pleśnej ale wcześniej skręt na Rzuchową i dziurami po serpentynach w górę. Tempo spokojne, spokojny zjazd do Pleśnej i powrót po płaskim przez Rzuchową. A na koniec Zawada i tyle na ten miesiąc, kilometrów raczej średnio ale liczy się fun :)