Lipiec, 2013
Dystans całkowity: | 1862.15 km (w terenie 394.50 km; 21.19%) |
Czas w ruchu: | 88:55 |
Średnia prędkość: | 20.94 km/h |
Maksymalna prędkość: | 77.71 km/h |
Suma podjazdów: | 18993 m |
Suma kalorii: | 18410 kcal |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 60.07 km i 2h 52m |
Więcej statystyk |
Do babci
-
DST
56.55km
-
Teren
0.50km
-
Czas
02:12
-
VAVG
25.70km/h
-
VMAX
61.60km/h
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę padało, wieczorem wybrałem się do BieniaszBike po oś bo nie ufam tej osi na nakrętke 15, jednak szybkozamykacz to szybkozamykacz. Kupiłem i wróciłem do domu. Kilka minut przerwy i z racji że z drzew padałaby jeszcze woda za kołnierz to asfalty. Pojechaliśmy z Krzyśkiem przez Tuchów na Rychwałd do Babci. Z Lichwina wyjechaliśmy o 20:30 wiec trochę szarawo się robiło. Ale tempo było dobre, po płaskim ciągle około 40 więc można było się zmachać. Podjazdy też mocno, więc niby niedużo po asfalcie ale całkiem stracony dzień nie wyszedł :D
Bardziej miastowo
-
DST
41.14km
-
Teren
7.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
22.44km/h
-
VMAX
68.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Podjazdy
200m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś jakoś nie było weny. Wyjechałem dopiero po południu, z Marcinem, czyli tylko szosa. Do Tarnowca złapaliśmy się za jakimś szosowcem, dalej w okolice Klikowskiej odebrać dyplom z Rajdu Sokołów. Błoniami i Laskiem Lipie(tam wjechałem w "teren") do Woli Rzędzińskiej i przez Skrzyszów i Łękawicę do Zawady. Bez jakiegoś mega ciśnięcia ale można powiedzieć Marcin daje radę. Później widziało mi się mało to pojechałem jeszcze do Kruku. Ogólnie kilometrowo wyszła kiszka, ale może w końcu organizm odpocznie.Zachód słońca
© labudu
Wtorek z Brzanką
-
DST
79.43km
-
Teren
30.00km
-
Czas
04:28
-
VAVG
17.78km/h
-
VMAX
53.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Kalorie 3000kcal
-
Podjazdy
1300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ciężko się było zebrać rano, ale wyjechałem o czasie, stary Python lekko bije, ale nic dziwnego bo zakładana wczoraj od tak na szybko, Ralph się za szybko ściera i zostawiłem go może jeszcze się przyda na jakiś bardziej deszczowy czas, a ostatnio balon na nim jakby się bardziej powiększył. Pod kościółkiem jestem chyba nawet przed czasem, jest tylko Mirek ale akurat Krysi i Marcina można być pewnym że przyjadą. Korzystając z chwili czasu dosmarowałem łańcuch bo wydawało mi się ze go niedawno smarowałem a jednak tak nie było ;/ Jest już nas komplet, w okolicach Tuchowa ma jeszcze dołączyć Piotrek. Jedziemy i jednak 9:30 to nie jest dobra pora na wyjazdy bo kolejny raz zamknięty przejazd kolejowy o tej porze. Podjeżdżamy na Marcinkę i skręt w kierunku Łękawicy. Wyjazd do Trzemesnej i zjazd w stronę Karwodrży. Na asfalcie gonią nas pieski, a kawałek dalej czeka Piotrek. Zjeżdżamy ulubionym singielkiem Mirka, zjeżdżam prawie do końca 1 ręką bo filmik nagrywam, zostaję trochę z tyłu.
Później Piotrek wprowadza nas gdzieś w Las Tuchowski, łapię sporą gałąź w tylne koło, zatrzymuję się żeby wyjąć. Dosyć ciężko to idzie, ale udaje się, wstaje, rozglądam się nikogo nie widać a jest rozjazd dróg. Wyciągam telefon, ale słyszę piszczące hamulce Krysi po prawej czyli pojechali gdzieś w prawo. Jadę wiec w tym kierunku, gdy byłem już blisko słyszałem że zaczęli mnie szukać. Bardzo fajny kawałek trasy. Później zjeżdżamy kawałkiem trasy chyba z DH, fajne bandy pobudowane :D
Dalej prześmignęliśmy sobie na Brzankę, jakiś szlak konny był czy coś w tym stylu gdzies w lesie. Na Brzance pod Bacówkę ale wróciliśmy się żółtym w kierunku Liwocza i powrót przez Ostry Kamień. Złapałem konkretny patyk w przednie koło, ale na szczęście złamał się patyk, nie szprychy. Piotrek pokazał nam ciekawy zjazd do tego szutru co jest niżej, w efekcie dojechaliśmy do drogi od Stalbomatu pod Bacówkę więc Brzankę zdobyliśmy nijako dwa razy. Spod Bacówki Krysia z Marcinem pojechali zielonym do Burzyna i dalej na Tarnów, my pojechaliśmy żółtym do Lubaszowej. Z polany Morga piękne widoki na okolicę, sam zjazd do Lubaszowej, sprawnie, bez podpórki ale namęczyć się swoje trzeba było.
Z Lubaszowej asfaltem do Burzyna i do rynku w Tuchowie, gdzie Piotrek odłącza się i jedzie do domu. My z Mirkiem wzdłuż Białej, aby było chłodniej dojechaliśmy do Tarnowa. Ale już końcówka była ciężka, bo upał i nie byłem przygotowany na obecność Piotrka. W sumie niby było 2 dni regeneracji a jechało mi się gorzej niż przed więc nie wiem o co kaman.
Znów na fullu
-
DST
9.20km
-
Czas
00:25
-
VAVG
22.08km/h
-
Podjazdy
50m
-
Sprzęt GTI
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z racji że w Specu kapeć a musiałem jechać do Skrzyszowa to wziąłem GTI. Ciężko znów się przyzwyczaić ale dało radę przejechać, w Skrzyszowie nawaliła tylna piasta i koło zblokowało. Ciężki do niesienia ten rower, prawie 20kg, wracałem pieszo przez Kruk, spod tego domku w lesie tata uraczył mnie podwózką. Nie ma to jako pasażer na moto trzymać w rękach rower :P
Odpust
-
DST
24.82km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:04
-
VAVG
23.27km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Podjazdy
200m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś koło 5:20 wyjazd do Tuchowa na mszę odpustową, z Krzyśkiem. Wyjeżdżam na asfalt, patrzę flak z tyłu-eee tam jadę. Dojeżdżam do Tuchowa, po mszy w drodze powrotnej zachaczam o Lotos i pompuję. Powrót już bardziej terenowo przez las bo można się ubrudzić. Miałem jeszcze w południe coś pojeździć, ale była transmisja z Mistrzostw Polski, a powrót z meczu żużlowego nieco sie przedłużył i też nie było już czasu. Ale przynajmniej tyle że trafiła się regeneracja, w końcu bo po wycieczce na Liwocz nogi były już nie te.
Sobota MTB
-
DST
74.60km
-
Teren
31.00km
-
Czas
03:32
-
VAVG
21.11km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Kalorie 2500kcal
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw do sklepu do Tarnowca, a później z Krzyśkiem na Sobotę MTB. Ku naszemu zdziwieniu w Lipiu oczekiwał tylko Mirek. A tyle było pisania że wtorek to nieodpowiednia data, ale w weekend by było więcej chętnych... No nic ruszamy przez Lipie i standardową trasą na Czarną. Nie ma jakiejś super mocy w nogach, ale zatrzymywać się nie ma co bo komarów pełno. Już w drodze powrotnej na jednym zakręcie jakby bardziej luźny szuter niż zwykle. Już gdzieś za połową drogi powrotnej Mirek zauważa że niby sobie tak jedziemy rozmawiając a już ponad 1,5 godziny dobrego pedałowania bez przerw. No fajnie, mimo że średnia nie jest jakaś nadzwyczajna. Bez napinki można było zrobić to nieco szybciej. Na koniec bonus w postaci Marcinki przez Kruk. Rosną malinki, ale szybko pojawiają się komary. Zjazd szutrem do Tarnowa i jeszcze runda honorowa po Tarnowie. Odwiedziliśmy ulicę Wałową, Rynek oraz Krakowską i powrót lasem na Marcince. Przy wyjeździe na asfalt stoi piękna Yamaha R1, od jakiegoś czasu chodzi za mną ten motocykl, kiedyś na Lubince czerwono-biały, dziś taki sam model tyle że niebieski :) może kiedyś :D
Tysiące komarów lubi to
-
DST
52.21km
-
Teren
19.00km
-
Czas
02:50
-
VAVG
18.43km/h
-
VMAX
66.81km/h
-
Kalorie 2000kcal
-
Podjazdy
800m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od dawna z Krzyśkiem nie jeździłem, dziś się udało. Powietrze było trochę schłodzone więc było fajnie. Najpierw do Łękawki i podjazd standardowo lasem. Trochę więcej błota niż ostatnio ale da się jechać. Przeszkadzały niżej położone gałęzie, ale przynajmniej schładzały wodą :) Dalej na Trzemesną i zjazd singielkiem Mirka. Tam wolniej bo nie byłem pewien dziś nawierzchni. Później w lewo i w górę do Zalasowej, tam się obawiałem czy uda się wyjechać. Dwa razy musiałem się podeprzeć ale to raczej kwestia techniki niż niemożności wyjechania. Wyjeżdżam na górę, chcę się napić-ni ma bidonu. No nic, wrócimy tą samą drogą a my w dół szutrem pod Stalbomat. Do góry i w dół zielonym do Burzyna. W Tuchowie skręt na Ryglice i asfaltem pod klasztor. Tam kupione cukierki i asfaltowy podjazd na ul. Partyzantów :) Zeszło nam tam z pół godziny-nie no żartuję :P i dalej powrót podobna trasą. Bidon się znalazł na singielku, jeszcze do Trzemesnej i nowo poznanym zjazdem, dziś po deszczu była frajda :)
Brzanka i zjazd Kolosa
-
DST
52.93km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:25
-
VAVG
21.90km/h
-
VMAX
72.97km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Kalorie 2012kcal
-
Podjazdy
666m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan był prosty- trasa około 50 kilometrów w średnim tempie. Trasa do ustalenia, pierwotny plan zakładał Łękawkę, Słoną i Wał/Lubinkę, ale gdy już dojechałem do drogi Tuchów-Zalasowa pomyślałem że już tak blisko Brzanki że żal nie jechać. Widać zachorowałem na to samo co Mirek. Sam podjazd na Brzankę dosyć ciężko z początku bo w słońcu, później w cieniu było ok. Zjazd do Burzyna jak zwykle szybko i dalej już asfaltem przez Tuchów do Piotrkowic. Pod sklepem jak zwykle zbiegowisko, na samej Słonej już tylko zjazd Kolosa. Nie wiedziałem czy dobrze zjadę ale się udało. Miałem jeszcze na Lubinkę jechać, zobaczyłem na licznik, ale na dziś już wystarczy i dojazd do domu. Tragedii nie było, udało się kilka podjazdów mocniej podjechać, przerw brak więc nic tylko jeździć dalej :) Szatańskie przewyższenie :) A prędkości nie wierzyć, tylko 72 było z górki :P
Podwieczorek MTB
-
DST
60.18km
-
Teren
20.00km
-
Czas
03:18
-
VAVG
18.24km/h
-
VMAX
60.00km/h
-
Podjazdy
500m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopiero dziś odczułem zmęczenie Liwoczem, nie było tragedii ale rewelacji też nie. Umyłem rower, nasmarowałem łańcuch i pojechałem na Podwieczorek MTB. Na miejsce dojechałem dosyć wolno, skład dziś skromny: Krysia, Iza i ja. Nie każdy ma czas, ale nic ruszamy w kierunku Koszyc. Z Rzuchowej fajnym skrótem do Szczepanowic, przez pole ziemniaków. Dalej zielonym szlakiem, najpierw zjazd, później strumyk i zaczęły się schody. Od samego strumyka ostro w górę, później kawałek łagodniej i znów ostrzej. Decyduję się zrzucić na młynek, nie zdarza mi się to często, dodatkowo muszę wykonać rundkę w dół aby bieg się zmienił. Dalej siedzę już maksymalnie z przodu siodełka, z jednym uślizgiem i ruszeniem z miejsca udaje się dojechać jakieś 20 metrów przed końcem lasu.
Nie opłacało się męczyć z ruszaniem pod górkę więc podprowadziłem i zacząłem kręcić kółka bo one już tam były... komary. Dalej asfaltem i zjazd do Doliny Izy, z prawej strony szlabanu na zjeździe niebezpieczny rów. Na dole całkiem przyjemnie, prawy but mokry po niezbyt udanej przeprawie przez strumyk. Podjazd lekki ale ciągnie się strasznie. Jedzie się już lepiej, zawsze potrzebuję długiej rozgrzewki gdy jestem zmęczony po długiej trasie. Dalej w kierunku Wału i zjazd do Pleśnej żółtym szlakiem. Przypomniało mi się że w drodze na Jamną już tam jechałem na pół-flaku. Objazdem podjeżdżamy na Lubinkę, jest łagodniej ale nie płasko, dalej zjeżdżamy na Błonie i do Mościc. Powrót wałami Białej.
Jeszcze taki filmik z neta
Wtorek MTB na żółtym szlaku
-
DST
128.25km
-
Teren
50.00km
-
Czas
06:45
-
VAVG
19.00km/h
-
VMAX
77.71km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Kalorie 6000kcal
-
Podjazdy
1800m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
O 9:30 na start. Szykuje się bonus do standardowej Brzanki. Pod kościółkiem zjawił się oczywiście Prezes ze Staszkiem oraz Olek, Wojtek, Mateusz i ja:) Ruszamy i szutrem, dalej przez Łękawkę. Zjazd singielkiem Mirka dosyć szybki-nie ma to jak w końcu dwa sprawne heble :) Standardowo obok Stalbomatu w górę, w międzyczasie coś nagrywam, już widać że tworzą się peletony bo nie każdy może nadążyć za czekającym na nas Olkiem. Przed szczytem odbijamy w kierunku Ostrego Kamienia i dalej zjazd asfaltem na Żurową. Tam oczywiście szybko, ponad 70km/h. Dojeżdżamy do Delikatesów, przerwa i jedziemy dalej. Sporo asfaltu, jedziemy przed siebie. Gdy ostatnio jechaliśmy na Liwocz to kręciliśmy nieco po tych drogach tuż przed Liwoczem więc sądziłem że jadąc cały czas prosto dojedziemy tam gdzie potrzeba. Myliłem się i dojeżdżamy do drogi Biecz-Jasło. Mirek się nieco przeraził widząc znak Jasło 10km, ja osobiście myślałem że dojechaliśmy do tej drogi na Pilzno.
Jesteśmy w Skołoszynie, pytamy miejscowego ale młody jest i terenu jeszcze nie zna. Ratujemy się techniką, Wojtek ma GPS na ramie, wracamy się z 300 metrów i odbijamy na Lisów. Była jeszcze druga opcja by jechać główną drogą do Kołaczyc. Dalej trochę asfaltami, był fajny pagórek i dojeżdżamy blisko Kołaczyc. W oddali widać wielki Krzyż, pokazuje się też żółty szlak. Czyli jesteśmy u celu, początek Drogi Krzyżowej i żółtego szlaku-Jedziemy na Brzankę. Koniec asfaltu- podjeżdżamy do góry. Mały bufecik, czekamy na Kicaja. Dalej w górę, dosyć szybko ta droga na Liwocz leci i już jesteśmy na szczycie. Z początku nie dowierzałem bo kiedyś ta droga była dłuższa ale narzekać nie zamierzam. Na Liwoczu oczywiście odpoczynek i lecimy dalej bo nas noc złapie.
Z Liwocza już na początku fajne zjazdy, niby sucho ale woda zrobiła swoje i jest trochę dziur. Taktyka na najbliższe kilometry jest prosta-trzymać się żółtych plamek na drzewach. W kilku miejscach trzeba dobrze patrzeć gdzie one są ale dajemy radę. Mateuszowi już ciężko przychodzi każdy kilometr, Staszek miał kryzys ale po żelu przeszło. Aż później gdy Mateusz odbił na asfalcie do domu to Staszek pojechał na przód, nie odbił na żółty szlak i w efekcie do Bacówki dojechał sam, jakieś dobre 20-30 minut za nami. Więc na Brzance zdążyliśmy sobie odpocząć. Pojawił się pomysł jazdy żółtym szlakiem aż do Lubaszowej, ale nie wszyscy mieli jeszcze ochotę i postanowiliśmy odpuścić. Zjazd do Burzyna i od Tuchowa wzdłuż Białej aby nie było podjazdu. W Tarnowcu odbijamy z Wojtkiem na Zawadę a Mirek z Olkiem lecą Tuchowską na Tarnów. Staszek pojechał wzdłuż torów. Mateusz również szczęśliwie dojechał do domu i tak zakończył się chyba najdłuższy w historii wtorek MTB, w domu byłem kilka minut przed godziną 19.