labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:1342.55 km (w terenie 37.00 km; 2.76%)
Czas w ruchu:50:31
Średnia prędkość:26.58 km/h
Maksymalna prędkość:73.00 km/h
Suma podjazdów:16885 m
Maks. tętno maksymalne:184 (91 %)
Maks. tętno średnie:153 (76 %)
Suma kalorii:39568 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:51.64 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Chełm

  • DST 88.80km
  • Czas 03:33
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • HRmax 156( 77%)
  • HRavg 114( 56%)
  • Kalorie 2954kcal
  • Podjazdy 1597m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 września 2015 | dodano: 20.09.2015

Musiałem zawieźć dziennik praktyk do Krakowa, korzystając z możliwości zabicia nudy spakowałem Scotta do bagażnika i później wyruszyliśmy z Krakowa z Marcinem na wspólną jazdę. Mniej znane tereny to zawsze ciekawiej, Marcin robi dziś za przewodnika bo ja nie ogarniam terenu. Asfalt trochę mokry, generalnie niby ciepło, później okazało się że jest zimno ;/ Kręcimy jakimiś hopkami w kierunku Dobczyc, Marcin mi pokazuje że gdzieś tam tuż przed Tatrami to ta góra na którą jedziemy. Dojeżdżamy do Dobczyc, tutaj ciut bardziej znane tereny np stacja na której mieliśmy przerwę w drodze na TdP Amatorów. Objeżdżamy wodę po i kręcimy w kierunku Myślenic. Mnie jedzie się ciężko, chyba będę musiał odpokutować dwa zimne dni ścigania. Robi się ciemno, Marcin daje mocno po płaskim, mam problem żeby trzymać jego tempo. W końcu gdzieś skręcamy w lewo i to jest już docelowy podjazd na Chełm. Zaczyna się widać mniej uczęszczana droga w lesie, ale cały czas jest szeroki asfalt. Jedziemy w czarną odchłań, gdzieś słychać jakby jakaś zwierzyna się zagryzała :) Chwilę później Marcin odpala lampke na 100%- okazuje się że jakieś kuny się żarły na drodze :D No jadąc samemu nie zazdroszczę takich wspomnień :P Podjeżdżamy na Chełm tam gdzie się kończy asfalt, kawałek sztywnej końcówki i trzeba uważać na kanały wodne, koło szosówki może wpaść i zrobić kuku. Na górze bodaj 7 stopni, no upału nie ma. Zjazd w dół do Myślenic, przejazd przez miasto i w miarę prostą drogą kierujemy się w kierunku Krakowa. Nie powiem mega ciężko się jedzie, jutro to będzie tragedia. Jakoś staram się trzymać tempo Marcina co nie bardzo się udaje i jedziemy dosyć spokojnie. Dojeżdżamy do Zawady, ale rozglądam się i to jednak nie ta;/ Ale jeszcze tylko 20km i Kraków, jakoś się dotoczyłem ale Komów nie było ;/ Marcin dzięki za towarzystwo :) 



Wyścig Szosowy Doliną Popradu

  • DST 80.10km
  • Czas 02:23
  • VAVG 33.61km/h
  • VMAX 73.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 183( 91%)
  • HRavg 150( 74%)
  • Kalorie 2217kcal
  • Podjazdy 1240m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 września 2015 | dodano: 20.09.2015

Było taniej w pakiecie na start w dwa dni to człowiek pojechał :) Tym razem znowu z Krzyśkiem, no start dzień po dniu to może nie być najlepiej. Ale spróbować można, przed wyścigiem na parkingu znajduję miejsce obok grupy Krakowskiej i czas miło leci. Jakoś jak było blisko do startu pogoda zaczęła się psuć, Tomek dodatkowo mówi że bez sensu robić rozgrzewkę bo i tak będzie jeszcze przerwa przy starcie ostrym. Ja jednak jadę na rozgrzewkę, taką krótką 10 minut bez żadnych interwałów, jednak wczoraj się ścigałem- pasuje to rozjechać. Trochę dziurawa ta droga- samopoczucie średnio na jeża, podjeżdżam pod start. Czekamy, czekamy i lekka parodia- nie ma zgody na start od policji. Robi się coraz zimniej, w końcu po jakimś komunikacie się rozjeżdżamy a my chowamy się do złotej bo tam cieplej :) Jakiś sygnał, wychodzimy z auta- 5minut do startu. No to tyle już można poczekać.

W końcu start, jakieś 25 minut po czasie, nie byłoby źle gdyby nie to że jakieś 30 sekund po starcie zaczęło padać :D Najpierw chyba 7 km startu honorowego za Toyotą. Kierowca miał talent, co prawda utrzymywał równą prędkość ale nie bardzo rozróżniał nachylenie. W efekcie peleton został rozerwany jeszcze na dojazdówce :D Ja jadę zsapany myśląc że chyba lepiej dziś odpuścić skoro już na dojazdówce mam problem z podjazdami. Generalnie ścisk i kilka mocnych dohamowań bo droga jeszcze nie naprawiona przed wyborami. Dojeżdżamy w okolice startu, coraz bardziej pada i jest jakby zimniej. Tam mały konflikt interesów- tym na rowerach zimno i chcą przyspieszyć żeby się rozgrzać a sędziowie chcą aby grupa się zjechała- to po co tak wcześniej gnali tym autem? W końcu kilka osób się wnerwiło i pojechali przed auta sędziów aż w końcu Ci odpuścili i wszyscy ruszyli swoim tempem. Początek mega mocny, chłopaki głównie z BBC dali w palnik i prędkość 50km/h to takie minimum. Dwa ostre zakręty w dół, woda leje się strumieniami, wszyscy jadą w miarę bezpiecznie więc obyło się bez gleb. Rozsądek podpowiadał aby jechać naprzód bo będą się robić przerwy. Gdy o tym pomyślałem i zacząłem przebijać się do przodu już zrobiły się lekkie luki w pociągu- także trafiony manewr i dalej jechałem spokojnie gdzieś w czubie. W międzyczasie ogon się przerzedził i było na pewno bezpieczniej. Z przodu nie ma potrzeby ciągnięcia zbyt długiego bo chłopaki z Czaji są na posterunku. Przed Korzenną skręt w prawo i w górę, pierwsze spojrzenie kto jest mocny na podjazdach, no nie jest źle. Kolejna próba zmniejszenia liczby kolarzy w czołowej grupie, chyba się udaje. Szybki zjazd w dół, formuje się jakby mini ucieczka, tak jakby ich dojeżdżamy, gdzieś przy ostrym skrzyżowaniu w prawo dojeżdżamy gości, i do tego zaczyna mocno padać. Chyba jednogłośny werdykt że odpuszczamy w ulewie bo tempo wyraźnie spadło. Teraz już tylko jakieś 6 km i koniec okrążenia. Ja 1 kółko traktuję jako zapoznanie sie z trasą, aby wiedzieć gdzie zaatakować na finisz. 

Cały czas mocno idą chłopaki z BBC, ja też daję dużo zmian, za dużo, formuje się jakaś ucieczka, dwóch z przodu, później ich dochodzimy, z tyłu ktoś jedzie, później nas łapią- ciężko się połapać co się dzieje na świecie w każdym razie nie jest nudno. Tylko pytanie na ile sił starczy w takim zamieszaniu. Na jednym z podjazdów mijam Piotrka, jakoś widać dziś bez sił, pewnie nie lubi zimna. Na drugim okrążeniu idzie ucieczka, w której znajduje się Adam i jeszcze inny zawodnik. Dużej przewagi nie mieli, jakieś 100-200 metrów, puściliśmy ich na podjeździe w Korzennej. Zjazd w dół, zbliżamy się do skrzyżowania w prawo, gdy jesteśmy blisko widać poruszenie wśród strażaków więc zwalniamy. Okazało się że Adam przesadził na skrzyżowaniu i zaliczył glebę. Całe szczęście wylądował w kupce piasku :) Woda, piasek- prawie jak na plaży tylko słońca brakuje :) Chwilę później Toyota zwalnia i żółte flagi, gdy Adam dojechał do grupy ruszamy dalej w normalnym tempie. Kolejne próby ucieczek coraz mocniejsze, już straciłem rachubę ile ich było i w ilu jechałem. W każdym razie jak w niej nie jechałem to raczej ją kasowałem :P Na płaskim ewidentnie nie ma komu jechać, daję dosyć długą zmianę. W międzyczasie trochę pogadane z Adamem, ciekawe jak to działa na chłopaków z tyłu widząc że ktoś sobie normalnie rozmawia z przodu. No nie powiem siły jeszcze są, ale w pewnym momencie było tak zimno że ręce zaczęły cierpnąć, nie mogłem kierownicy utrzymać, jakieś ratujące ruchy czy klaskanie żeby się trochę rozgrzać. W Korzennej próba mocniejszego ruszenia, jednak zauważając że cała ok 15 osobowa grupa się trzyma to odpuściliśmy bo szkoda sił.

Do mety coraz mniej kilometrów a grupa wciąż dosyć duża. Pewnie ktoś wyskoczy z ogona i ogoli ten wyścig. Chłopaki z BBC widać się tego obawiają, po kolejnych próbach ucieczek widać odpuścili i schowali czekając na ostatni podjazd. 4 km do mety, znów z przodu z Adamem, chwila taktyki robimy szarpnięcia aż w końcu uda się kogoś urwać. Pierwsze dosyć nieskuteczne. drugie jakieś 2.5 km przed metą poszło dosyć dobrze, już udało się zrobić kilkanaście metrów przewagi, wydawało się że urwiemy peleton, ale nic z tego, dojechali. Za dużo tych czerwonych :/ Dalej takie czekanie, nikt nie chce zbyt wcześnie ruszyć, tym razem pierwszy rusza Adam, niecały kilometr do mety, ja za nim, teraz już nie ma żartów, nóg się nie czuje, ale do maxa Adama to nawet nie mam co startować, kawałek mi odjeżdża, z tyłu wyskakuje jeszcze chyba 4 z BBC i 2-3 innych gości co mnie wyprzedza. 

Przed startem
Przed startem © labudu

Nie no Panowie- tak się bawić nie będziemy, się nie pracowało w peletonie - się nie ma nagród :P Nie mając już sił wrzucam kolejny bieg, nogi powoli tracą czucie, wiedzą aby kręcić. Adam już sporo z przodu, dwóch z Czaji się udało minąć, i poza Adamem został jeszcze jeden gosć z Ziemi Brzeskiej, nie mylić z Brzesko Pro Cycling Team. Czyli jestem 5, co najgorsze wszyscy z tej kategorii co ja. Przypomniałem sobie że jeździmy do 3 wyrzygu, a to dopiero był pierwszy, pedałuję coraz mocniej, dojeżdżam gościa z Ziemii Brzeskiej, zdziwiony byłem że tak spuchł na tym podjeździe. Jestem 4 i ostatnia ścianka, Adam raczej pierwszy niezagrożony, ale tych dwóch z Czaji to bym z chęcią wyprzedził. No ale nie ma siły trzeba się pogodzić z 4 miescem. Ale nie tutaj, dwa zęby w dół i ze stójki. Teraz to już nie bardzo wiem co się dzieje na świecie, najważniejsze że czerwoni robią się coraz więksi. Złapałem całkiem dobre tempo, już liczyłem że dojdę ich przed samą metą- jednak zabrakło kilku metrów. A do Adama 12 sekund, no można powiedzieć wyścig sezonu. Ale wynik to i tak 4 miejsce, ale naważniejsza jest strata i satysfakcja że nie jechałem na kole tylko pracowałem i był fun w ucieczkach :) Największy minus to pogoda- na mecie mocno padało a temperatura 10 stopni. No jak na wrzesień to i tak chłodno. 

Na mecie doczepili się do mnie sędziowie, że nie potwierdziłem startu, ale spisali sobie nazwisko i wszystko załatwione pozytywnie. Swoją drogą dziwne zasady- człowiek zapłacił, kazali pozostawić numerki to wiadome że człowiek przyjedzie bo to Polska i szkoda każdych 10zł :P Później podszedł do mnie jakiś gość, pogadaliśmy trochę o przebiegu wyścigu i tak ogólnie bo gość z deka zdziwiony bo podobno mocny jestem a chyba 1 raz mnie na oczy widzi. Był to kierownik czy tam drugi trener WLKS Krakus BBC Czaja. Pogadaliśmy z chłopakami o wyścigu, zimno nikomu nie chce się wracać, nikomu też marznąć na górze. Ale w końcu ruszamy, do Sącza jest dalej niż myśleliśmy, o mało nie zamarzliśmy a przy mecie pogoda jakby lepsza, nawet później się słońce pokazało. Dekoracja o chorej porze więc zwijamy się wcześniej, w sumie i tak nie miałem na co czekać bo będąc 4 open nie załapałem się nawet na podium w kategorii. Mimo to z wyścigu jestem zadowolony - odegrałem się za wczoraj :) Ze zdjęciami marnie bo padało ;/ 



Kryterium Uliczne Nowy Sącz

  • DST 63.40km
  • Czas 02:01
  • VAVG 31.44km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • HRmax 184( 91%)
  • HRavg 153( 76%)
  • Kalorie 1376kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 września 2015 | dodano: 17.09.2015

Kryterium w Sączu dosyć znany wyścig, ale w tym roku pogoda średnio się zapowiadała więc kilka osób odpuściło. Rano tak jakby zachmurzenie, pakujemy się z Krzyśkiem do auta i do Nowego Sącza. Im bliżej Sącza tym bardziej deszczowo, zapisujemy się i oczekujemy jak najdłużej na wyjęcie rowerów bo kropi raz mocniej raz słabiej. Jako pomoc w organizacji i fotograf jest Michał P. z Tarnowa, Max, Łukasz i Arek z Krakowa, chłopaki z Gorlic- no przynajmniej są znajome twarze. Rozgrzewka po trasie wyścigu, trasa zamknięta godzine przed startem więc jest spokój- tak powinno być, a nie tak jak na Road Trophy że grzejemy się na jednej ulicy jadąc przy prawej krawędzi a każdy idiota z miejskiego autobusu wali klaksonem. Zbliża się start, ustawiamy się na kresce, obowiązkowo w 1 lini żeby być na fotkach- taka zasada marketingu :) Wcinam Cornego- Łukasz się śmieje żebym sobie jeszcze do Maca podskoczył.

Suplementacja to podstawa
Suplementacja to podstawa © labudu
Na starcie
Na starcie © labudu
Bliżej startu oddaje mamie kurtkę- marznąć wcześniej nie zamierzałem. Ruszamy, chłopaki z lewej tzn Whistle i Łukasz poszli mocno, ja w czele reszty grupy. Teraz już wiem- chłopaki ruszyli trzymając się za barierki i temu ta przewaga. Ale to jeszcze 12 kółek, miało być 20 ale ze względu na opady deszczu zmniejszony dystans. Swoją drogą ciekawe co stylówa potrafi zrobić z ludźmi- chyba jedyny jadę w przeźroczystych szkłach, o ile tych jadących w żółtych można zrozumieć to tych jadących w ciemnych jak jest ciemno to nie rozumiem. Mnie by oczy od tego bolały bo byłoby zbyt ciemno ale co kto lubi. Ale wracając do wyścigu to dohamowanie do pierwszego zakrętu- kolega z Whistle hamuje, jak wszyscy inni w sumie, ale Łukasz jadący przede mną zbyt mocno wciska tylną klamkę i zaprezentował efektowny uślizg tylnego koła zakończony szorowaniem tyłka o asfalt. Całe szczęście chłopakowi nic się nie stało, no poza przetarciem uda i spodenek. A za zakrętem dosyć mocna zmiana. Z resztą przez cały dzień tych mocnych zmian było kilka. Ucieczek było sporo, co do ich powodzenia już bywało różnie. Ja sam byłem w kilku, jedna wyglądała nawet sensownie, jechaliśmy w 4, później Wojtek odpuścił, ja jak zobaczyłem że ta ucieczka nie ma szans też zwolniłem, Max zaczął nas dochodzić ale skończyło się że zjechaliśmy się wszyscy do jednej grupy. Po kilku takich ucieczkach schowałem się z tyłu gdyż stwierdziłem że żadna ucieczka dziś nie ma szans powodzenia- wszystko kasuje Arek. 

Po starcie
Po starcie © labudu

Rozkręcamy w ucieczce
Rozkręcamy w ucieczce © labudu



Im bliżej do mety, zaczęło się robić bardziej nerwowo. Coraz więcej ucieczek, gdzieś na 3 kółka przed metą zrobiła się jedna taka sensowna. Miałem pomysł dojechać do nich jak Max, ale za późno się zorientowałem a samemu to spory wysiłek jednak, a i tak przecież grupa ich dogoni. Ale coś ten nasz peleton miał chyba zbyt duże chęci na mocny finisz, ale co z tego jak byliśmy dobre 200 metrów za resztą. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce, na ostatnim kółku wyszedłem na zmianę, wydaje się że powoli gonimy, nawrót, tym razem już szybciej, jestem przed grupą jakieś 10 metrów. Wyjeżdżam z nawrotu, patrzę nie gonią więc chyba będe musiał sam gonić. Rozpędzam się ale za chwilę z prawej wyprzedza mnie Krzysiek pędzący prawie 60km/h a za nim jeszcze z 10 osób. No ja miałem trochę mniej i mnie urwali zanim zdążyłem dorównać prędkość. W efekcie chęci na fajny finisz przerodziły się w gonienie grupy. Chłopakom szybko udało się dojść ucieczkę, ja zanim dojechałem do kogokolwiek to było już za połową prostej, zanim wyprzedziłem kolejne osoby z pociągu też mijało sporo czasu. Ale widać było jestem szybki i mijam kolejne osoby. Krzysiek z Arkiem widać już padli, a ja gonię kolejne osoby, tuż przed kreską było już ciężko ale dalej czułem że jestem minimalnie szybszy. Starczyło na 7 miejsce, czyli chyba pierwszy z peletonu, szkoda bo mogło być lepiej, ale to rozprowadzenie raczej takie słabawe było. Za rok będzie lepiej.

Gdzies w tłumie
Gdzies w tłumie © labudu
Prowadząc grupe, kółko 1
Prowadząc grupe, kółko 1 © labudu

Jedno kółko rozjazdowe po trasie i można wracać, nawet na podium w zastępstwie Maxa się załapałem :P No chyba największy wnerw po wyścigu od dawna.

Finisz
Finisz © labudu

Zamiast Maxa
Zamiast Maxa © labudu



Obwodnica

  • DST 24.14km
  • Czas 00:49
  • VAVG 29.56km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • HRmax 138( 68%)
  • HRavg 111( 55%)
  • Kalorie 610kcal
  • Podjazdy 216m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 września 2015 | dodano: 10.09.2015

Nic specjalnego do opisywania-obwodnica tam i z powrotem



Burza

  • DST 28.03km
  • Czas 01:04
  • VAVG 26.28km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • HRmax 149( 74%)
  • HRavg 109( 54%)
  • Kalorie 810kcal
  • Podjazdy 494m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 września 2015 | dodano: 10.09.2015

Wyjazd wieczorem, niby nie padało, jak wyjechałem to zaczęło delikatnie kropić. Stwierdziłem że kilka kropel mnie nie przestraszy i tak do Tuchowa, raz padało mocniej raz słabiej, najgorzej chyba było w okolicach centrum Tuchowa. Wzdłuż torów dojechałem do Łowczowa, tam zobaczyłem że konkretna burza gdzieś za Pleśną. Postanowiłem że jadę w kierunku domu przez Piotrkowice. Jadąc od Łękawki do domu widziałem że w Zawadzie sucho a w Tarnowie pada :)



Rożnów

  • DST 116.71km
  • Czas 04:41
  • VAVG 24.92km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • HRmax 160( 79%)
  • HRavg 110( 54%)
  • Kalorie 3912kcal
  • Podjazdy 1589m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 września 2015 | dodano: 10.09.2015

Wyjazd ciut wcześniej, coś po 17 było. Najpierw do bankomatu pod Biedre, później wnerwianie jakie to drogi w Tarnowie dziurawe w końcu się dotoczyłem pod sklep do Kinka, a tam zamknięte :) A chciałem sobie lampke kupić na tył, no nic wpadne jutro a tymczasem Krakowską pojechałem do Zgłobic. Przejazd kawałkiem żwiru przy zjeździe z obwodnicy ale myślę obejdzie się bez flaka. Dojeżdżam do Koszyc, po chwili przyjeżdża Marcin i ruszamy w trasę. Najpierw do Pleśnej, wzdłuż rzeki i spokojnie podjazd na Rychwałd. Zjeżdżając do Gromnika obręcze się przygrzały, lepiej kół na hopkach nie pokrzywić. Dalej podjazd na Polichty? Trochę tego było, szkoda bo tereny zupełnie mi nieznane. Trzeba będzie więcej eksplorować te asfalty. W bidonie jakaś kijowa woda, robimy bufet w sklepie, który wygląda jakby jutro mieli zamykać, połowa pułek wolna. Jedziemy dalej, Mijamy Paleśnicę- w końcu jakiś teren który kojarzę. Lampka coś mruga i kijowo się jedzie, dobrze że Marcina Mactronic daje radę. A ja lampke w domu rozebrałem i wydaje się że na 16 lutów jeden puścił i chyba temu te cyrki. Teraz będzie trzeba to jakoś lutownicą naprawić. Jedziemy przez jakieś wsie w kierunku Rożnowa aż w końcu zjeżdżamy do Gródka nad Dunajcem.  

Stamtąd wrzucamy piąty bieg i w kierunku Tarnowa znów, podjazdy spokojnie, do tego dzwonił telefon więc było jeszcze wolniej. Zakliczyn minięty, już czuć nie ma szału z nogą. Jakoś podjeżdżam tą Lubinkę, zjazd do Zgłobic i dalej już samotnie do domu ,tempo wyraźnie spadło, ale kilometry się zgadzają :)