labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1139.71 km (w terenie 284.70 km; 24.98%)
Czas w ruchu:58:46
Średnia prędkość:19.39 km/h
Maksymalna prędkość:71.58 km/h
Suma podjazdów:7710 m
Liczba aktywności:41
Średnio na aktywność:27.80 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Kapeć

Czwartek, 23 maja 2013 | dodano: 23.05.2013

Skończyło się powietrze z tyłu, w Romecie, rano było widocznie mniej, w południe to już obręcz. Dojechałem jednak tym do mieszkania :P



Do sklepu

  • DST 7.61km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:23
  • VAVG 19.85km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 maja 2013 | dodano: 22.05.2013

Dziś dzień typowy na odpoczynek ale wybrałem się do sklepu, gdzie jest może z kilometr, ale jako że wziąłem Speca a sklep jest blisko podjazdu pod ZOO to żal byłoby nie podjechać.



uczelnia

Środa, 22 maja 2013 | dodano: 22.05.2013

Kolejny dzień na uczelnię i z powrotem



Krótko po Krakowie

  • DST 26.26km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 18.98km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 maja 2013 | dodano: 21.05.2013

Tak jakoś zmęczony bez weny wyjechałem. Najpierw podjazd pod ZOO, później zjechałem sam nie wiem gdzie i okazało się że wyjechałem w Przegorzałach obok jakiegoś domu gościnnego UJ o którego istnieniu nie miałem pojęcia. Później bardzo fajny zjazd asfaltem i wzdłuż Wisły w kierunku ulicy Rędzina. Na serpentynach dogania mnie kolega i dalej jedziemy razem. Zrobiliśmy dwa kółka po Wolskim, trasą AMM, pękła mi kolejna szprycha, a w zasadzie to poszedł nypel. Sporo osób na trasie w Wolskim, raz musiałem ostro hamować aby nie wydzwonić na czołówkę. Później zjazd w kierunku Panieńskich Skał, ten ze Skandii z 3 wykrzyknikami :)



PK

Wtorek, 21 maja 2013 | dodano: 21.05.2013

Bez historii czyli na uczelnie i powrót. Zaczęło trochę kropić ale to już dziś nie pierwszy raz



Trochę tak trochę tak

  • DST 32.43km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 19.86km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 20 maja 2013 | dodano: 20.05.2013

Najpierw na 4:40 na ciapciąg. Rano szybko zakładałem lampki... W Krakowie dosyć mokro, musiało padać. Jeszcze po zajęciach wymieniłem linkę hamulca tylnego i dołozyłem brakującą szprychę. Ale po założeniu koła znów skacze ale tylko na 1 biegu przy mocnym depnięciu. Chyba koło krzywo siadło czy coś się wykrzywiło w sobotę albo po prostu za bardzo łańcuch jest koszony. Pojechałem wzdłuż Rudawy w kierunku Mydlnik, dalej asfaltem w kierunku obserwatorium i odbiłem na szuter pod autostrade, ten sam co na Skandii ale dziś się jakoś tak nie kurzyło i nie dłużyło. Później podjeździk na ul Rędzina, kawałek XC z Wolskiego, spod ZOO zjazd w kierunku Panieńskich Skał wzdłuż strumyka. na asfalcie pęka woreczek z dętką i ta spada na asfalt ale słyszalem że cos jakbym najechał albo odpadło i obracając głowę zauważyłem zgubę. Jeszcze do Delikatesów wstąpiłem i odpoczynek, no ale w sumie nie było się czym zmęczyć....

No jeszcze zdjęcie z soboty



A tak "składaczkiem"

Poniedziałek, 20 maja 2013 | dodano: 20.05.2013

Składakiem najpierw na PK, później w przerwie do Bonarki, później jeszcze wykład, po drodze wstąpiłem do Bikershopu i dalej plantami. Na końcu jeszcze biedronka i na mieszkanie. Miejscami kropiło ale z cukru nie jestem :)



Rozjazd

  • DST 10.10km
  • Teren 7.00km
  • Czas 00:33
  • VAVG 18.36km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 maja 2013 | dodano: 19.05.2013

Rozjazd po wczorajszej trasie, dzis mało czasu bo Komunia i żużel. Wstałem o 7 a na rower się zebrałem o 9. Tylko pod Kościół i do Kruku. Wyczyściłem wczoraj okolice bębenka i juz działa ok, ustawiłem koło prosto i przerzutka znów działa idealnie :) Wycentrowałem lekko koło, jeszcze 1 szpryche muszę dokupić. No i pojawił się nowy problem- linka hamulca do wymiany bo znowu sie zacina. Jechało się dobrze i w miarę żwawo bo jeszcze chłodno ale bez ciśnięcia bo dziś regeneracja. No i szyja nieco przypalona po ostatnich dwóch dniach i kołnierzyk z początku przeszkadzał.



Skandia Maraton Kraków

  • DST 94.35km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 22.83km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 550m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 maja 2013 | dodano: 19.05.2013
Uczestnicy

W piątek wieczorem obowiązkowe czyszczenie napędu, założyłem najnowszy z moich łańcuchów-ten sam w którym poszła spinka na wyścigu w Jeleniej Górze. Założyłem go z lekkim stresem powiem szczerze, do tego lekkie wyprostowanie koła, które i tak nadaje się już w zasadzie tylko do kosza bo koszt naprawy pewnie nie wiele mniejszy jak koszt koła a tutaj bębenek 7b i pod Vki-kto teraz na takim czymś jeździ.

Gdzieś tam poszła szprycha © labudu


No nic sobota, wstajemy przed godz 6, bo o tuż po 6:30 pociąg do Krk. Dojeżdżamy do Krakowa, szybko na Błonie- zapisy odbiór numerków. Jeszcze jakiś konkurs na fotkę z rowerem-i tak nic nie wygram, nie mam talentu do pozowania. W pakiecie startowym oprócz numerka żel dezynfekcyjny, podłużne, świecące w nocy odblaski na szprychy, baton, żel, dżem który ledwo się barwi, odblask Skandii który ma diody do świecenia ale nie świeci :/ Jakiś kolarz zaprasza nas na Bike Maraton do Myślenic, bo tam więcej górek niż tutaj. Jedziemy na mieszkanie i do sklepu po prowiant. Wracamy na Błonia, podjeżdżamy pod gości od pomiaru czasu-patrzę mój nr jest na tablicy, Krzyśka nie. Pytam-musi podjechać bliżej. Załadowało, dobrze bo inaczej chłopak by jechał na marne. Pierwsi ludzi ustawiają się do sektorów, też się ustawiamy mimo że jeszcze blisko 40 minut do startu. Startujemy z ostatniego sektora dla Medio - czyli tego skąd jadą wszyscy nowi.

Na liście startowej Grand Fondo jest jeden zawodnik który jechał Rajd Wyszehradzki. Ale okazało się że jednak nie jedzie, był przy starcie wesprzeć kolegów "po cywilnemu" bez roweru. W naszym sektorze coraz tłoczniej. Jakieś 10 min do startu gościowi po prawej stronie spada powietrze z koła-zdążył naprawić. Spiker mówi że że start opóźniony o 10 min-pewnie przez zapisujących się. U nas już się ludzie w sektorze nie mieszczą-podobno ponad 1500 osób w sumie jedzie. Z 5 min do startu w drugim rowerze, tym razem z lewej spada powietrze z przodu. Oni już chyba nie zdążyli naprawić, zeszli w bok z sektora. Pierwsi pojechali, nas techniczni podprowadzają pod start. Jestem w sumie w 2-3 linii.


Plan na wyścig jest prosty-spokojnie start, później jechać swoim tempem, nie patrząc na wynik, zobaczyć jak trzeba rozłożyć siły na maratonie żeby się nie zajechać zbyt wcześnie bo to mój pierwszy maraton. Jednym słowem - zobaczyć z czym to się je, swoim tempem, bez parcia na wynik dojechać do mety.

White Spec Zawada Team © labudu



No to ruszamy - jak ja nie lubię jechać po takiej dziurawej łące. Wyprzedzam kogoś tam ale jednak głównie trzymam miejsce podobnie jak wyjechałem. No paru się znalazło co pocisnęło do przodu. Wyjeżdżamy na asfalt-moja droga, tędy już nie jeden raz wracałem na mieszkanie. Wbijam na lewy pas prędkość ok 42-45 i powoli przebijam się na kolejne pozycje. Trzeba uważać bo każdy skręca jak chce... Jestem w miarę z przodu ale jeszcze spora grupka przede mną jakieś 50-100 metrów. Oglądam się-aha holuję grupkę. Trasa dobrze obstawiona więc można wykorzystywać zakręty. Gdy wjeżdżamy w "teren" czytaj leśną ścieżkę, równą prawie jak stół, zaczyna się wszystko kotłować. Spokojnie mógłbym szybciej, ale nie bardzo jest gdzie wyprzedzić bezpiecznie, ale jadą naprawdę wolniej. Powoli gdy jest miejsce przebijam się do przodu. Chyba dogoniliśmy jakieś osoby z poprzedniego sektora.

Zjazd w dół-słyszę dźwięk jakby patyk w przerzutce. Wyjeżdżam krótki podjazd, muszę pchać bo przerzutka skacze na lżejszych biegach kasety. Na górze szukam patyka-nie ma. Jadę ale dalej w zasadzie nie mam biegów 1-4 na kasecie bo przy mocnych podjazdach skacze. Powoli staram się wyprzedzać i w miarę się to udaje. Później nieco płaskiego szutru, kurzy się strasznie. Powiedziałem sobie jadę asekuracyjne coby łysego przodu na kamieniu nie przebić ale i tak większość osób wyprzedzam. Z pierwszego bufetu nie korzystam. Jest rozjazd na 1 pętle, za chwilę zjazd po płytach. 18 kilometr chyba, co chwile z niepokojem spoglądam na napęd. Teraz widzę- poszła szprycha i tak sobie lata, koło powoli się rozcentrowuje. Czyli o 5 km tak jadę bo od wtedy słychać jakby patyk.

Trzeba szamać © labudu



Za chwilę ostry podjazd po asfalcie, sporo osób prowadzi, 5 z tyłu chcę wrzucić na młynek-ale u mnie żeby wrziucić na młynek to nie tak szybko bo w zasadzie nie używam. Montując nową korbe było pięknie wyregulowane ale teraz jakby coś się zapiekło i muszę dużo wcześniej przy odpowiedniej kadencji zmieniać aby wskoczyło. Kawałek wyjeżdżam ciężko jak fix, później wskakuje młynek z przodu i można w miarę jechać. Tylko na tym podjeździe wyprzedzam z 10 osób, ale nogi mam spalone i zdecydowanie lepiej by mi się jechało na średniej zębatce z przodu.

W końcu wjeżdżamy na szutry po których kiedyś na treningu jeździliśmy, blat ośka i do przodu. W sumie to od startu z wyjątkiem tego kawałka korzeni i dwóch podjazdów łańcuch z blatu nie schodzi. Strasznie płasko. Wyprzedzam kolejne osoby, już nieco wolniej. Ktoś z giga, ktoś z energetyków i tak sobie jedziemy. Czepia się mnie ktoś z Kielc, tak jedziemy. Kurcze już tyle km w pelnym słońcu, w moim ukochanym XC już dawno byłoby po zawodach :) a tutaj się trzeba męczyć. Później jakieś zjazdy, nieco wolniej bo są szybkie a nierówne- a za cel jest dojechać na tym kole do mety. Koleś z Kielc teraz chwilę prowadzi. Za chwilę na zjeździe strażacy w ostatniej chwili pokazują że w lewo, a tablice ze strzałką trzymają w rękach. Ledwo wyhamywujemy. Długi, oj długi podjazd, powoli wyprzedzam, ledwo batona zjadłem bo nie mogłem przegryźć. Dalej nudno bo płasko i długo w słońcu, głównie po szutrach. Za mną jakiś kawałek stworzyła się grupka, przede mną też coś jedzie. Dojeżdżam bardziej do tych z przodu. Kawałek taki fajniejszy, jakieś niby techniczne zjazdy, do pokonania w zasadzie 3/4 bez hamulców. Jeden podjazd na którym nie zdążyłem zredukować na młynek- no to z buta. Doganiam koleją grupkę, gniotą się, wyprzedzam 2 z 4, drzewo na drodze więc podjazd. Jeden się zakopał i cała moja przewaga poszła w las, bo ścięli sobie z 10 metrów przeprowadzając rowery. Później wszystkich wyprzedzam. Szybki zjazd, po kamieniach- oj trzeba zwolnić. Taktyka Jacka Czachora z Dakaru-lepiej nieco zwolnić a bez awarii dojechać do mety. Mimo wszystko na podjeździe wyprzedzam dwie osoby i dalej jadę sam.

Dojeżdżam do rozjazdu na drugą pętle, czuję prawą stope że mnie boli, mój stłuczony palec oj. Poprawiam zapięcie buta ale niewiele pomaga. Na rozjeździe strażak krzyczy MEDIO prosto, FONDO w lewo, jeszcze jestem na tyle przytomny że popatrzyłem na znaki :) Biorę łyk wody, reszta służy jako schładzacz. Jadę spory kawałek sam, w zasadzie do autostrady, dopiero tam na serwisówce wyprzedza mnie nie wiem z 4 kolarzy. Pzejazd nad autostradą, znowu bufet. Biorę butelkę-co będę z bidonu pił jak dają. Swoją drogą myślałem że coś lepszego jak czysta woda rozdają ;/

Już czuję że blisko do mety, na podjeździe pod ulicę Rędzina nieco odstaję od grupki, zaciskam zęby z powodu bólu palca. Pod obserwatorium jakoś wyjeżdżam, tam ludzie kibicują. Szutrem przez Wolski, spory podjazd, nadrabiam, na asfalcie jestem już blisko. Czyli został zjazd spod ZOO i ciśnięcie do mety. Na rozjeździe widziałem dwie możliwe drogi do jazdy, to był błąd w oznaczeniu, chciałem jechać wzdłuż strumyka ale myślę sobie niemożliwe żeby tam maraton puścili bo za wąsko. Tam też wyprzedza mnie jeden kolarz. Na zjeździe ktoś krzyczy zwolnić bo ostro. No bez jaj, patrzę a tam zwykły zjeździk do pokonania z lekkim przyhamowaniem bo głupio by rozwalić tylne koło tuż przed metą. Wyjeżdżamy na asfalt, wyprzedzam dwie-trzy osoby i dalej już w zasadzie sprintem do mety. Jedną osobę biorę już na trawniku na błoniach, z tyłu widzę spokojnie bo odstawiłem tych z tyłu. Oj dłuży się dojazd do bramki. Słychać sygnał, jest meta, stoper stop 2:23,25.

Dzwonię do domu że dojechałem, kończę rozmowę SMS. Nadawca SKANDIA2013 wtf? Czytam ble ble ble 51 miejsce w Medio Open, 20 w M2, czas 2:23,16. Niezły bajer. Ogarniam co się dzieje, idę do bufetu, makaron i pod metę patrzeć jak inni jeżdżą. Tak sobie jem ten makaron i jedzie Krzysiek. O mało się nie zadławiłem, liczyłem że przyjedzie po 30-40 minutach na takim upale, a on jakieś 20 minut tylko później. Oj trzeba przyspieszyć bo czuć oddech na plecach. On tak szybko smsa z wynikami nie dostaje.

Balony © labudu


Ogólnie do trasy- za mało podjazdów a oznaczenie wykrzyknikami to w ogóle jakaś parodia. Normalnie jeden korzeń na drodze i już wykrzykniki. Nie wiem jak było w Wojniczu ale jeśli tutaj zjazdy miały po 3 wykrzykniki to przykładowo ten zjazd w wąwozie w Melsztynie powinien mieć z 30. Park Paulinum w Jeleniej Górze to cały powinien być oznaczony na wjeździe że sa wykrzykniki i tyle. No parodia, człowiek zwalnia a się okazuje że nie ma po co.

Ku mojemu zdziwieniu poszła tylko 1 szprycha, przerzutka na pierwszych przełożeniach przeskakuje, ale to pewnie przez złe ustawienie koła się przestawiło bo wieczorem przy centrowaniu przestawiłem koło i wygląda że jest lepiej-jutro test. Szprychy nowej nie włożyłem, bo w domu nie mam na tyle długiej. Aha-zajechany mam bębenek i kaseta chce się kręcić razem z kołem. Po dotyku to chyba jedna kulka pękła i to jest powodem. Wyczyściłem ten syf spod nakrętki kasety i wydaje się że będzie lepiej, ale jutro test.

Później na mieszkanie się umyć, powrót na Błonie na dekorację Grand Fondo i do pociągu-tylko 2,5h podróży. W Zawadzie jakies 100 metrów przed domem zaczęło mocniej padać, ale się udało :)

Wyjazd na plus, wiadomo z czym to się je, doświadczenie zdobyte, w domu patrzę jestem 48 w open, bo 3 osoby wystartowały z nie swojego sektora i 10 minut kary, ale i tak jakby nie było to pojechałem wolniej więc nie ma się z czego cieszyć. No i Tuan ładnie, robi chłopak postępy :)

Wyniki Medio



Wtorek MTB w Piątek + PNZNC

  • DST 34.04km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 20.42km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 maja 2013 | dodano: 17.05.2013

Cały dzień zajęty, głównie koszeniem trawy, jakoś po 16 jadę samochodem do motoryzacyjnego po część, dzwoni Mirek. Odsyłam go do Krzyśka bo ten jest na rowerze, a ja załatwiam co mam załatwić i wymieniliśmy pasek. Szybkie zebranie się, jadę w kierunku Buczyny. Zatrzymuję się koło mostu na Białej. Dzwonię do Krzyśka, shit nie w tą stronę. Oni są w Pogórskiej Woli. No to nawrót i szutrowym pod Marcinkę, wzdłuż obwodnicy. Kolejny telefon- widzimy się pod Mercury Marketem.

Przyjeżdżam nieco wcześniej więc najeżdżamy na siebie po północnej stronie czwórki. Obok Mercurego spotykamy całą kolumnę wojskowych Hummerów. Udajemy się w kierunku Skrzyszowa. Na podjeździe przed Krukiem Mirek jak zawsze podpuszcza. Ja się tak nie bawię - ogień i tyle mnie widzieli :) W lesie jakby ktoś pozamiatał liście, woda fajne korytka powymywała pomiędzy nimi. Podjeżdżamy już na asfalt, fajne manewrowanie pomiędzy cegłami i gruzem, udało się nie przebić kół. Im bliżej kościoła zastanawiamy się co ze sobą zrobić bo Mirka czas goni. Ale pojawił się pomysł Podjazdu na Zawadę na czas :) No kurcze, nie chce mi się bo czuję cały dzień w nogach. Zjeżdżamy w dół, lasem. Jadę, fajnie się jedzie, odbijam wcześniej niż zwykle na te stromsze korzenie, gładziutko. Później nieco woda wymyła kamieni ale da się jechać. Na dole lasku doganiam jakiś rowerzystów. Wyjeżdżam na kostkę i myślę sobie-coś za gładko to poszło. Aha chyba wiem, Jelenia Góra... zmieniło się patrzenie na świat.

Ustawiam się na starcie, przyjeżdża reszta peletonu, odjechaliśmy trochę Mirkowi. Wszyscy gotowi, robię za czasowego. 54321 start ruszamy, już na starcie zyskuję lekką przewagę, pod basenem myślę sobie odpuszczam, już czuję nogi a podjazdu jest jeszcze trochę. Ale jadę dalej, ale tak bardziej normalnie, bez mega ciśnięcia, aby żwawo do góry, swoim tempem. Podjeżdżam pod Restauracje, rzut oka na stoper-nie jest źle. Najstromszy kawałek jak zawsze, czuć że stromo. Na asfalcie jestem jakoś w 3:43- co? no to teraz już nie mogę odpuścić. Chcę przycisnąć na płaskim ale nie bardzo jest z czego.
Patrzę na licznik 10km/h? bez zatrzymywania poprawiam czujnik, no teraz lepiej 29,5 :) Szykana, mocno w górę. Chwila lżej bo takim tempem to zabraknie koło cmentarza. Końcówka bez finiszu jakiegoś mega ostrego, mocno, czuję takie dziwne zmęczenie organizmu. W końcu meta 7:12. Zatrzymuję się na szczycie i chwila na łyk wody.

Czekam na resztę, ludzie wychodzą z majówki. eee tam, wyjeżdża ktoś zza zakrętu- myślę Krzysiek. Za chwile wyłania się Krzysiek. Aha czyli Mirek z przodu. Są już blisko, patrzę na licznik 9:40-dajesz Mirek dajesz w 10 minut. Za chwile Krzysiek się zrywa do finiszu i wyprzedza Mirka w samej końcówce. Czas Krzyśka ok 10:00, może to było 9:59, Mirek w 10:04 tak plus minus 5 minut można przyjąć i wtedy będzie dokładnie :P

Zjazd w dół - szutrem i jeszcze Tuchowską i drugi raz podjazd obok basenu-tym razem bardzo spokojnie.

Meta podjazdu © labudu