labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Niedziela po czarnym

  • DST 69.40km
  • Czas 02:59
  • VAVG 23.26km/h
  • VMAX 74.90km/h
  • Kalorie 2636kcal
  • Podjazdy 1567m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 marca 2015 | dodano: 29.03.2015

Dziś pierwszy dzień lepszej pogody, pracujących zmiana czasu rano nie obowiązuje za to wieczorem każdy korzysta :D Dlatego jakoś jechało nam się bez spiny na zachód słońca. Wyjazd jakoś po 12:30, ciężko się było zebrać, do tego rękawiczki jeszcze mokre po piątku- zapomniałem o rękawiczkach przy praniu. Decyzja prosta- dziś krótkie palce, no nie był to do końca dobry pomysł, jednak wolałbym jechać w długich. Zjeżdżamy z Krzyśkiem w dół, w Tarnowcu czeka już Marcin Cezet. Po chwili przyjeżdża Olek i juz chyba nikt więcej się nie zjawi. Dziś jazda z endomondo więc można robić KOM-y. Przy okazji właczania telefonu opowiadam chłopakom historie telefonu ale chyba nikt nie zrozumiał jak to do końca było. Powoli ruszamy, rozgrzewając się jadę z tyłu obok Marcina. Nie chowam się w strumieniu bo ostatnio słyszałem że jak ktoś się chowa z tyłu to oznaka tego że jest słaby. Ale dziś faktycznie mocno wieje więc w końcu się tam schowałem ale po chwili znów się kręciłem koło grupy. W Pleśnej chłopaki zostali z tyłu, a ja z Olkiem kręcimy z przodu, zastanawiamy się czy jechać na Rychwałd czy na Lubinkę obok kościoła ale słyszymy Marcina z tyłu- krzyczy coś o prawo więc skręciliśmy w prawo. Podjazd do góry, ostatnio nie czułem się najlepiej więc dziś postanowiłem zacząć delikatnie. Tak kręcimy, Krzysiek z Marcinem oczywiście zostali z tyłu, i wtedy mój cały misterny plan odnośnie spokojnego podjazdu poszedł z wiatrem- Olek przyspieszył, stanąłem na pedała i udało się skontrować, później jeszcze kawałek mocniej żeby odjechać kawałek i już wypluwałem płuca. Wtedy zwolniłem do ludzkiej prędkości i tak kręcę do góry żeby się nie zajechać. Na górę wyjeżdżam- okazało się że KOM na tym podjeździe. Na górze wszyscy się zjeżdżaja i chwila pogawędki, śledzenie Staszka na Endomondo, ale ten już chyba wraca do pracy, ostatecznie stwierdzamy że nie gonimy grupy bo cienkie bolki trochę szybciej jeżdżą i zostałem niby mianowany Głównym Inżynierem Trasy. 

Zostaje nam kolejny raz torturowanie tej Lubinki więc może coś dziś inaczej, zjazd serpentynami w dół- tam spotykamy dwie osoby na szosie, wydawało mi się że to byli Podosowie, Olek potwierdził. Zjazd do Szczepanowic i obok sklepu podjazd. Było co podjeżdżać, tak się toczymy, już widać wypłaszczenie czyli odpoczynek a tutaj szykuje się końcowy sprint z Olkiem. Kolejny zajazd tego dnia, czekamy pod sklepem i zjazd w dół. Ciężko się zjeżdżało bo sporo piasku wymyło po ostatnich deszczach. Ale chyba prowadziłem szybko bo Olek startując chwilę później, momentalnie wyprzedził chłopaków, jak zobaczyłem że jest za mną to starałem sie jechać na tyle ile potrafie a na dole się okazało że zrobił KOMa :) Kilka metrów po płaskim i kolejny podjazd na Lubinkę :) Tym razem już było ciężko, w pewnym miejscu sztywno dosyć, ciężko było przepchać korbę- ale tak jest zawsze na podjeździe : ) Dojazd do skrzyżowania i czekanie na resztę. Tym razem zostawiłem Olka na kilka/kilkanaście sekund, czekamy czekamy chłopaków nie ma. Telefon, po chwili przyjeżdżają ale jak się okazało bez klocków hamulcowych :/ Marcinowi odkręciła się śrubka co poskutkowało wysunięciem się wkładki. Tak więc został tylko z przednim hamulcem. Dalej w kierunku głównego skrzyżowania na Lubince, tam kawałek zjazdu i w lewo na ten ostry podjazd. Ostry nie ostry- max chyba 17%, ale daje w kość, wyprzedziła nas trzy crossówki, od razu pomyslałem o projekcie naszdakar.pl. Za chwilę była ścianka gdzie Olek ostatnio poszedł do przodu, tym razem ruszyłem mocno w połowie podjazdu, Olek ruszył mocniej i nie było co zbierać, tym razem jestem z tyłu. 

Zjazd w dół do głównej drogi i podjazd łagodnym podjazdem, chyba jechaliśmy za wolno, bo już w koncówce podjazdu zorientowałem się że dalej jedziemy w czwórkę więc trzeba trochę przycisnąć. I tak została nas już tylko trójka, a końcówka to już wgl tylko we dwóch, zakończone sprintem. Tym razem znowu z tyłu. Chwila przerwy na batona i dokręcenie śrubek w hamulcach bo kolejna się odkręciła. Jedziemy w kierunku wału, zjeżdżamy w dół i widzimy jadących z naprzeciwka Adama i Piotrka. Szukamy reszty grupy- ale nie ma. Co niektórym udaje się podjechać podjazd na szosie, nie wiem w czym problem :) Dalej zjazd pod Siedliska i odbicie w prawo bardziej w kierunku Chojnika i długi płaski podjazd na Wał. Tam chciałem spróbować przywrócić przerzutke do ustawień fabrycznych ale chyba coś sknociłem bo zaczęła działać jeszcze gorzej :P Nie wiem czy czasem ostatnie rozpięcie spinki coś nie pokrzywiło wózka. Gdy wyjechaliśmy na górę to zjazd do Łowczowa i ostatni już podjazd na Piotrkowice. Ale noga już rozkręcona więc można kręcić, na koniec jeszcze oczywiście sprint na szczycie, ale z naprzeciwka jechał golf i nie było przyjemnie. Na koniec zjazd do Poręby, z prędkością 75km/h, oj byłby mandat i podjazd do Zawady obok pętli. Podjazd minął szybko, toczenie się przez wieś i pogawędka pod kościołem aż się rozjeżdżamy do domów.

Fotki były, ale się skasowały wraz z czyszczeniem telefonu ;/ to wrzucę chociaż ślad z endomondo
http://app.endomondo.com/workouts/494092685/10659371




komentarze
labudu
| 20:21 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj slyszałem ostatnio takie opinie dziwne :P
piotrkol
| 22:14 niedziela, 29 marca 2015 | linkuj eee bzdury z tym chowaniem się za kogoś. Toż to podstawa kolarstwa przecież :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iwkaz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]