14 tys w sezonie 2013, 200 km jednego dnia
-
DST
203.17km
-
Czas
07:10
-
VAVG
28.35km/h
-
VMAX
62.57km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Kalorie 8528kcal
-
Podjazdy
2100m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być inaczej, wyszło tak jak zwykle. Wstałem nieco za późno, później pojechaliśmy z Krzyśkiem do Tarnowa na Lwowską. Musiałem podpisać papier w firmie. Po drodze jeszcze przygoda z gościem jadącym na zakazie- no i dowiedziałem się że nie mogę jechać drogą dla rowerów :D Po powrocie do domu powrócił pierwotny plan. Wszak miała być Krynica 2013, miała być w lecie, ale prawie w ostatnim momencie okazała się mało możliwa więc dziś ostatnia okazja. Pytam Krzyśka czy jedzie, no w sumie by pojechał, mówiłem mu już o tym wcześniej. Start się trochę opóźnił, wyjechaliśmy jakoś około 12:20. Ja oczywiście Specem, Krzysiek wziął HardRocx`a - jednak na szose lepsza szosa.
Z dooopy strony na podjeździe © labudu
Jedziemy oczywiście przez pętlę w Zawadzie od razu na Słoną Górę- bez sensu zjeżdżać do Tarnowca, a później wspinać się w Porębie. Założenia co do tempa były proste- lajtowo aby starczyło sił na powrót. Tak półżartem w domu mówiłem Krzyśkowi by nie przekraczał 35km/h. Tak też było, szybko dojechaliśmy do Tuchowa, droga niby trochę się dłużyła, ale jechaliśmy na zmiany mniej więcej co 2km więc jakoś to szło. Gdzieś na ulicach miejscowości o prawach miejskich zwanej Tuchowem robię swój 14 tysięczny kilometr w sezonie 2013. W Gromniku krótka przerwa- Krzysiek podnosi siodełko o 0,5cm w górę. Tam mija nas koleżanka Katarzyna- też nieładnie, takie wielkie auto, w sam raz na wóz techniczny- a ta od tak pojechała sobie dalej. My też pojechaliśmy dalej, jakoś tak bez historii to szło, raz jeden z przodu, raz drugi, próba odtworzenia sobie zakrętów z pamięci. W Bobowej premia górska na wiadukcie nad torami :D Ogólnie Bobowa to ciekawe miasto, przynajmniej nie jest płasko cały czas :D
Jeden z zakrętów © labudu
W Stróżach z bocznej drogi wyjeżdża jakiś szosowiec. Widać nie jechał daleko, raczej wracał skądś z pracy albo coś, w każdym razie jechał za nami tylko do Grybowa. Z początku lekko nas doganiał, ale później wyszedłem na zmianę, robiłem swoje no i gościowi zabrakło pary w nogach :) W Grybowie widać już było trzeba zrobić sobie bufet, bo utrzymać te 35 było coraz ciężej. Ale gdzie tam jest sklep? albo jakieś mięsne, albo z innymi pierdołami. W końcu znajdujemy Delikatesy Centrum, na parkingu spojrzenie na średnią prędkość- ponad 34km/h- no tragedii nie ma. Trza jechać dalej, w ogóle od Grybowa jak widzimy Voyagery no to lekko się uśmiechamy- te co jeżdżą na trasie Tarnów-Kraków to przy tych są limuzyny, tutaj jeżdżą takie małe starsze busiki.
Drugi zakręt © labudu
Od Grybowa dla mnie droga coraz dłuższa, ciągle wypatruję tego podjazdu :D O i nowy mostek zrobiony jest. Tuż przed tym jak zaczął się podjazd Krzysiek robi kolejną przerwe. Z tego powodu podjazd był dla mnie bardzo lajtowy, trzymałem Krzyśka tempo, na średniej tarczy- mogę tak aż na koniec świata :D Porobiłem nawet zdjęć kilka, zawsze mi się wydawało że ten podjazd jakiś mega jest, a teraz poszedł lajtowo. Zjazd do Krynicy i tutaj mega zdziw- korki na ulicach. Powoli się przepychamy, nie ma za bardzo pomysłu co robić- a może akurat kuzyni w domku są. Przy deptaku mamy czas jazdy 2:43, no tragedii nie ma, ale postoje były a to się nie liczy. No tam do tego domku kawałek górki jest, w zasadzie jest to na czerwonym na Jaworzyne. Podjeżdżamy prawie pod domek- patrzymy jacyś ludzie są, ale auto się nie zgadza. Podjeżdżamy bliżej- kuzyni są, a ich auto schowało się za choinkami. No byli lekko zdziwieni naszą wizytą, siedzimy tam chwilę, ja wiem gdzieś do pół godziny i wracamy.
Trzeci zakręt © labudu
Jeszcze fotka przy deptaku i w drogę. Jednak wyjazd już po południu nie może wróżyć nic innego niż powrót po zmroku. Wyjeżdżamy na Krzyżówkę, zjazd w lesie. Ciekawie się jechało bo człowiek nie pamięta każdego zakrętu tak jak np zjeżdżając z Rychwałdu. Droga powrotna leci jakoś szybciej, ciemno jest nie widać gdzie się jedzie, powietrze jakby rzadsze no i droga bardziej nam sprzyjająca bo im bliżej domu tym bardziej znajome miejscowości. W Grybowie drugi bufet i w dalszą drogę. No szło to, ale z każdym kolejnym kilometrem coraz ciężej utrzymać się po płaskim. Staram się jeszcze coś pociagnąć ale to już nie jest to, jeszcze zatrzymujemy się na jednym przejeździe kolejowym bo jedzie pociąg.
Obok fontanny © labudu
Ostatnie kilometry to już w 80% Krzysiek z przodu- na płaskim nie wyrabiam, 30km/h tak, ale 35 to już lekko za dużo na dłuższą metę będąc z przodu. Przewagę odzyskuję dopiero na podjazdach- te idą mi całkiem ok, Krzysiek już jednak czuje zmęcznie i jedzie wolniej. Dojeżdżamy do domu, jakoś po 19, średnia z całej dzisiejszej jazdy do Krynicy ponad 30km/h. Obiadek, chwila odpoczynku i pomysł by dokręcić do 200km jednego dnia :D Takie trochę poza statystykami bo czysta dwusetka to nie była, powiedziałbym że trasa na 3 razy ale pojechałem jeszcze na Kłokową, Woźniczną i Rzuchową. Jechało się całkiem spoko, nawet po obiedzie i odpoczynku prędkości przelotowe calkiem przyzwoite. W domu na liczniku pokazuje 203km :D No to był dobry dzień, miała być Krynica 2013 i była. 14 tys w sezonie to też nie jest mało, co prawda było trochę asfaltu ale góralem ciężej, poza tym baza sama się nie zrobi :)
Krzysiek © labudu
http://www.endomondo.com/workouts/281032531/10659371
komentarze
No, ale tak to już jest.
Tę trasę zrobiłam tylko raz w życiu... i to w jedną stronę.
Z Krynicy do Tarnowa, więc wariant Łatwiejszy.
No ale za to z dosć ciężkim plecakiem.
Ale to było dawno, nie wiem, czy teraz by mi się jeszcze chciało:)
Dobry pomysł z tą Krynicą. Przy powrocie temperatura w okolicach 0 też nam nie sprzyjała.