4.12.2012
-
DST
24.20km
-
Czas
01:15
-
VAVG
19.36km/h
-
Podjazdy
20m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw PK, później Biedronka, później kolega. Raz późne żółte, zatrzymałem się bokiem metr za linią zatrzymania, ale sypało dziś po oczach strasznie. Ale nawet po godz 1 w nocy spotkałem jeszcze rowerzyste na drodze :)
3.12.2012
-
DST
25.80km
-
Czas
01:19
-
VAVG
19.59km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Podjazdy
10m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj trochę biało na drodze, korki nieco większe. Były poślizgi, ale głównie kontrolowane. Najpierw PK Podchorążych, później PK Warszawska, powrót na Podchorążych i do kolegi na Racławicką. W drodze powrotnej jeszcze małe szwędanko :)
Melsztyn po raz kolejny, ale już chyba ostatni w tym roku.
-
DST
83.70km
-
Teren
42.00km
-
Czas
04:48
-
VAVG
17.44km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Podjazdy
1000m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejna niedziela z cyklu "nie ma mnie w domu, jadę na rower". Teraz w niedziele wstaję wcześniej niż zazwyczaj w dzień powszedni, co nie jest zbytnio logiczne. Temperatura nie zachęcała ale o 8:45 wyjazd. Pierwszy zjazd-myśli niczym komentarz skoków z Zakopanego na temat temperatury. Ale po chwili kręcenia po płaskim już jest cieplej :) i o godzinie 8:59:48 melduję się na Krakowskiej przed bramą :) Zaraz zjawia się Marcin, telefon do Leszka i możemy jechać. Spokojnym tempem, a wręcz jak najwolniej bo wtedy cieplej dojeżdżamy do Wojnicza na Rynek.
Chwila oczekiwania(czekaliśmy bo z nas tylko Leszek ma licznik :P ), ruszamy i na następnym skrzyżowaniu zjawia się poszukiwany. Jedziemy nieco zmodyfikowaną trasą, Czwórka po otwarciu autostrady wygląda niczym droga osiedlowa(ale zapewne na os. Zielonym już nie mają takiej radości) Jedziemy podobnymi ścieżkami, lecz nie tymi samymi co by nie wyjechać poza Gminę Wojnicz. Na jednym z podjazdów prawie nie do podjechania w takich warunkach dostrzegam na szczycie rowerzyste, okazało się że to Piotrek który z nami już jeździł ostatnio. Trafił tam prawie przez przypadek, a z racji że nie było śladów to postanowił na nas zaczekać.
Dalej już w czwórkę. Próba zmodyfikowania trasy, ale chyba nieudana bo przebijaliśmy się przez chaszcze, były miejsca w których niosłem rower żeby nie zabrakło wiatru w dętce. Raz złapałem jakąś gałąź, dobrze że przy małej prędkości bo podejrzewam że kilka szprych z przedniego koła by ubyło. Pod altankę w lesie nawieźli jakiś kamieni(pewnie będą asfalt kłaść :P ). Później już żwawo pod zamek w Melsztynie, trasą położoną kilkadziesiąt metrów wyżej a widok lepszy :) Później oczywiście zjazd wąwozem-coraz lepiej mi to idzie :)
Dalej próba znalezienia fajniejszej trasy, przebijanie się przez strumyk, trochę mnie schlapało, ale ostatecznie wróciliśmy tym co zawsze. Tam pierwsza gleba, na podjeździe ambicje przerosły umiejętności i koło w górę i cały zestaw w bok. Dalej już tylko na ziemię, sądzę że wyglądało to dość efektownie. Trochę wyżej na tym zakręcie robi się coraz większe bagno. Gdzieś dalej w innym lesie gleba na koleinie, nie wiem jak omijałem gałąź, podniosłem koło żeby wyjechać z koleiny ale i tak było 2:0 bo przód stracił przyczepność(w sumie to chciałem żeby był w powietrzu wtedy). Na dole rower na plecy i idziemy. Później w lesie znów podczas szukania alternatywy gdzieś się wracamy.
Powoli dojeżdżamy do Wojnicza, jeszcze krótki sprint pod Szkołę i można kończyć. No ale najpierw trzeba wrócić do domu. Wracamy główną drogą, Na końcu Krakowskiej rozjeżdżamy się i dalej jadę sam. Oczywiście lans na Krakowskiej i Narutowicza, już nie chciało mi się jechać wałami i wracać na myjkę. Szybkie mycie i do domu, gdzie poczułem prawdziwe zimno panujące dzisiejszego dnia podczas odmarzania. W czasie jazdy tak tego nie czuć.
Panowie Dzięki za jazdę i do następnego razu. Grudzień rozpoczęty jakby nie było z wysokiego C jak na takie warunki :) Aha i nowy smar(FL zielony) można powiedzieć sprawdził się, nawet smarować nie trzeba przed następną jazdą :)Ruiny w Melsztynie
© labuduDruga strona medalu, czyli bufet i rozmyślanie nad strategią, spoglądając na zjazd
© labuduDrzewo się położyło, rower na plecy
© labuduTo On mnie wozi
© labuduOrlen Tuchowska-po myciu, mam nadzieję nie ostatnim w sezonie 2012
© labudu
Drogą powrotną na PK
-
DST
11.10km
-
Czas
00:33
-
VAVG
20.18km/h
-
Podjazdy
10m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś nieco zmodyfikowana trasa na PK, a to z powodu że kupowałem po drodze bilet na PKP. Koniec rowerowania na listopad, przejechany dystans 818km, a w zasadzie było to tylko tyle co PK i w weekendy jakieś wypady
29.11.2012
-
DST
24.60km
-
Teren
0.20km
-
Czas
01:13
-
VAVG
20.22km/h
-
Podjazdy
20m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś 2xPK, trochę popadało, powrót z lekkim zapętleniem
28.11.2012
-
DST
20.20km
-
Czas
01:00
-
VAVG
20.20km/h
-
Podjazdy
10m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś nawet trochę popadało, po nawierzchni widać że nawierzchnia spada, ale jest znośnie i akceptowalnie przyczepnie. Dziś na zakończenie "maratonu kolokwiowego" na PK i później do kolegi. Puste są ulice po północy, ale innego rowerzystę spotkałem co nie zdarza się mi często podczas powrotów.
27.11.2012
-
DST
20.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
20.00km/h
-
Podjazdy
20m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś ciężki dzień na PK i później do kolegi.
26.11.2012
-
DST
22.90km
-
Czas
01:10
-
VAVG
19.63km/h
-
Podjazdy
10m
-
Sprzęt Romet Agat(zezłomowany)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś tylko sprawy PK i Racławicka
Objazd trasy Maratonu Wojnickiego po raz drugi
-
DST
89.60km
-
Teren
49.00km
-
Czas
05:05
-
VAVG
17.63km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Podjazdy
1270m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Powtórka z 21 października 2012, a w zasadzie bardzo zbliżona czyli objazd trasy Maratonu Wojnickiego 2013. Przed 9 rano wyjazd, wałami Białej i szybko jestem na miejscu zbiórki tarnowskiej ekipy. Do Wojnicza ruszamy w 7 osobowej grupie. W Wojniczu czeka na nas reszta grupy, w sumie wystartowało nas chyba ponad 15 osób(już nie pamiętam dokładnie). Startujemy, najpierw po płaskim, tam chłopakowi uszło powietrze z amora i zmuszony był zawrócić. Początkowo było trochę asfaltów i szutrów, mnie irytowało sporadyczne skakanie łańcucha. Później zaczęła się nieco ciekawsza trasa, w lesie oczywiście przegapiliśmy skręt. Jeden podjazd w polach pokonany z buta, jak zwykle ślisko, dodatkowo chciałem sobie zrobić nieco więcej miejsca na nabranie minimalnego rozpędu to jeden chłopak z Wojnicza wpakował mi się przed koła i za ok 2 metry rzuciło go na minimalnej nierówności i tak skończył się podjazd dla niego i dla mnie zmuszonego się zatrzymać, ruszać już nie było po co.
Dalej jazda coraz bardziej lasami i jak dla mnie nawet przedwcześnie dojeżdżamy do ruin w Melsztynie. Tam jakaś fotka, tak w ogóle to Marcin nagrywał kawałki do jakiegoś krótkiego filmiku o tym maratonie. Zjazd spod zamku powoli bo po pierwsze hamulce już są nieco zjechane, a po drugie metr przed sobą miałem Sławka który nie oszukujmy się zjeżdżał powoli. Później kawałek asfaltu, szutru i wąwóz :) To tam gdzie ostatnio jechałem dosyć chaotycznie, dziś już dużo płynniej, pewniej, szybciej i na dłużej związanym z rowerem bez jakiś wygibasów. Także jest postęp :) Na dole chwile czekania bo Sławek podobno wywinął orła. Zaraz po wjechaniu w las dosyć spory kawałek rower-walking-cóż czasem trzeba. Dalej już powrót podobnymi trasami. Jeszcze "zrywanie jabłek" koło żywopłotu w jakiejś miejscowości no i minuta osiem jesteśmy w Wojniczu. 56 km w 3:49. Powrót również grupą, ale z kilometra na kilometr coraz mniej liczną-w efekcie od Plantów jechałem już sam. Myjka i do domu :)Gdzieś w lesie, obok szlabanu
© labuduW lesie są i takie cuda kontrukcyjne
© labuduGdzieś na podjeździe
© labuduCzasem wypada spojrzeć w dół
© labuduPomiędzy liśćmi
© labudu
24.11.2012
-
DST
23.30km
-
Teren
9.80km
-
Czas
01:04
-
VAVG
21.84km/h
-
Podjazdy
250m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak zwykle przy "krótkim dniu" mało czasu ale coś wygospodarować się udało. Najpierw na Łękawkę i trasą co standardowo jeździmy na Brzankę. Wiedziałem że na Brzankę za widoku nie da rady więc po wyjeździe na szczyt zjechałem w dół. Sam podjazd dość ciężki bo ktoś chyba choinki ścinał i mocno buksowały koła. Dalej na Skrzyszów i podjazd od Kruku do Zawady po czym przed domkiem odbiłem w prawo na zielony szlak. I tamtą trasą już przez "widoki" do domu.Podjazd w Łękawce
© labuduPrzejazd przez strumyk
© labudu