Jamna, czyli zimno jak diabli
-
DST
114.99km
-
Teren
35.00km
-
Czas
06:21
-
VAVG
18.11km/h
-
VMAX
60.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Podjazdy
1900m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw do kościoła- rowerem. Później chcieliśmy wstąpić do Biedronki albo do Leadera po jakąś wodę i batony. Ale jakby nie było w Tarnowie wszystko przed 9 jeszcze zamknięte. Dojeżdżamy na Okulickiego i zaraz się wracamy do Leadera. Wracamy, ostatecznie wyjeżdżamy w 10 osobowym składzie. Najpierw do Rzuchowej i na Lubinkę. Już tam czuć że dziś jest bardzo gorąco. Dlatego staram się nie szarpać żeby dotrwać do końca. Dalej w kierunku Wału i zjazd do Siemiechowa. Tam zaczyna się ciekawsza droga, sporo fajnych podjazdów, w końcu na Jamną można tylko podjechać, zjechać się nie da. Na którymś postoju wyciągam Marsa, a w zasadzie żel z Marsa bo baton to już nie jest. Wnerwiają mnie trochę klocki z przodu, założyłem jakiś nawet nie wiem jakiej firmy. Jeśli chodzi o hamowanie są całkiem dobre, ale lubią sobie czasem popiszczeć. Czuć że Jamna coraz bliżej, kojarzę niektóre fragmenty z poprzedniego wyjazdu.
Dojeżdżamy i obowiązkowo przerwa. Jeszcze zrobiliśmy pętelkę na Bukowiec, 40 min + 20 minut sklepu. W sklepie nawet klima jest :) Fajnie się siedzi, ale trzeba jechać. Dojeżdżamy do Bacówki, tam kolejna przerwa. Nawet Dychtoniowie są, ale tym razem przyjechali na szosówkach. Wyruszamy w drogę powrotną, po chwili fajny zjazd w dół. Tam troszkę niebezpieczna sytuacja, wymyty rów na środku drogi, zjazd pewnie z 30km/h, koło mi się uślizgnęło i już myślami byłem w rowie. Ale trochę bokiem, trochę balansowania i udało się nie wpaść, nawet bez zbytniego zwalniania. Czuję że rower by tego rowu nie wytrzymał w sprawności. Ogólnie dziś pojechałem w kombinacji Ron przód/Ralph tył, ron jest węższy i pierwszy raz na nim jechałem. Do tego sucho bardzo i opony nie bardzo miały się czego łapać, także minimalne uślizgi były. Ogólnie dziś sporo osób na przyczepność narzekało. Mi jeszcze później na zjeździe z Zakliczyna o mało drogi nie zabrakło na zakręcie przez to. Były kamienie, ale na szczęście na poboczu trochę trawy się znalazło.
Na dole rozłączamy się i z 10 osobowego peletonu w górę szutrem pojechało 5. Reszta wcześniej lub później zdecydowała się w przytomności powrócić do domu. Podjazd szutrem długi, ze 2 km i 120m w górę, ale chociaż było trochę cienia. Kilka momentów kojarzę z Wtorku MTB, no i z dzisiejszej trasy na Jamną rzecz jasna. Zjazd do Zakliczyna, gdzie nie ma Transita, krótki postój pod sklepem i do Tarnowa. Im bliżej domu coraz ciężej, widać chmurę na wschodzie ale niestety nie padało. W Tarnowie koniec wycieczki, ja wracam wzdłuż obwodnicy. Godzina 17:20 dojeżdżam do domu, a o 18:30 żużel. Do tego 15 min wcześniej przecież prezentacja. Ale szybkie mycie, obiad i w drogę, ale niestety już stanie na szczycie łuku zostało(no albo kurz na dole). Ogólnie dziś mega wysiłek, hektolitry potu i wypitej wody, no i 3 kg na wadze mniej zaraz po przyjeździe do domu.
Dzięki wszystkim za wspólną jazdę i towarzystwo :D