Akademickie Mistrzostwa Małopolski #1 Lasek Wolski
-
DST
92.57km
-
Teren
29.00km
-
Czas
04:33
-
VAVG
20.35km/h
-
VMAX
61.01km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Podjazdy
600m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pobudka wcześnie rano, a przecież jest sobota :O Wyjazd z domu kilka minut po 5. Szybko na dworzec, znaczy szybko.... 13 minut jechałem. O 5:31 pociąg, siedzę sobie w pociągu - patrzę na rower, na koszyk na bidon. No właśnie na koszyk - *** *** *** gdzie jest bidon- już wiem, nie zabrałem po tym jak wczoraj rower myłem... Dobra kij z tym albo gdzieś kupię albo kupię sobie kubusia-wypadło na tą drugą opcje bo sklepy pozamykane były.
Na mieszkaniu mała przerwa, później przez ZOO do Biura Zawodów na ul Rędzina. Papierkowej roboty w zasadzie brak :) Pokazałem legitymacje i odebrałem numerek. Dziś śmigam z "70" na kierownicy. Na plecy nie ma :) Nawet jacyś znajomi się znaleźli. Chwila pogawędki i jedziemy objechać trasę- oni ją znali, ja tam śmigałem ale dokładnej konfiguracji nie znam. Szybki objazd, trasa krótka, ok 3,5 kilometra okrążenie, jeden krótki bardzo ostry podjazd, jeden długi ale przyzwoite nachylenie, i 2 takie średnio długie, lekko nachylone. To tyle co pamiętam z trasy. Ogólnie trasa szybka, sporo zjazdów, no ale żeby zjechać podjechać też coś trzeba.
Wróciliśmy pod start- przyjechali chłopaki ze Świebodzina, pojechali na objazd trasy-ja nie jadę bo za dużo kilometrów nabiję przed startem. Patrzymy, dziewczyny zrobiły kółko w około 12 minut. Jednak później jeszcze pojechałem bo osobnicy z PK jechali a pasowało się rozgrzać. Pod koniec trasy dogoniliśmy Świebodzin.
10:30, ustawienie do startu, niby mieliśmy stać jakoś uczelniami, skończyło się na wielkim chaosie, znaczy parę osób było dobrze ustawione. Na początku wszyscy pocisnęli na maxa, ja tak koło połowy stawki starałem się utrzymać coby się nie zajechać na samym starcie. Wjazd w wąwóz, już można powiedzieć sznurkiem, na tym ostrym podjeździe po korzeniach oczywiście korek, tyłek z roweru i biegiem. Gdy biegnę wyprzedza mnie bodajże Michał, szybko na rower i rura. Z przodu ktoś zamulał, myślę sobie nie powtórzę błędu z ostatniego Pucharu Tarnowa, bokiem wyprzedzone 3 osoby. Długi podjazd, staram się nadrabiać, jednych wyprzedzam, inni mnie wyprzedzają. Gdzieś pod koniec podjazdu łapię Radka z Michałem, czuję że takim tempem będzie ciężko dojechać do mety. Złapałem się i w sumie do końca zawodów dojechaliśmy w miarę blisko siebie, czasem mijając kolejnych zawodników, czasem nas mijali. Starałem się w miarę stopować żeby starczyło sił na koniec.
Chyba na drugim okrążeniu na sekwencji zakrętów wypadają mi góralki które miałem zjeść przed startem. Ale spokojnie, podjechałem sobie spokojnie je zabrać po zawodach-wszak to ponad złotówka :P Dwa razy na jednym z zakrętów można powiedzieć wylatuję o jakieś pół metra za szeroko, blisko korzenia ale nie uderzyłem. Były też zakręty pokonywane nieco bokiem. Raz na zjeździe wyprzedzam gościa dokręcając na maxa, po zawodach patrzę na licznik-vmax 61km/h, to musiało być wtedy. Raz na hopie podbija mi tylne koło, dosyć mocno, ale udało się opanować i nie było kuku do przodu, oj ciężko by mi się było po takiej glebie pozbierać. Lepiej nie myśleć.
Pierwsze kółko poszło żwawo, z tego co pamiętam około 11 minut, drugie podobnie, trzecie jakoś 12 minut. 4 albo 5 było nieco słabsze jakoś 13 minut, a to drugie 11,5. Na 4 kółku dowiedziałem się od Michała że jedziemy na 6 kółek a nie 5. Nie ma to jak wcześnie się o tym dowiedzieć jak rozłożyć siły. Na 5 kółku minimalny kryzys, ale szybko się pozbierałem. Jakoś koło 4 kółka na podjeździe z korzeni słyszę- ciekawe jak żółty teraz podjedzie, są kibice na trasie :) Koło mety chyba na 4 kółku słyszę ciśnij Dawid ciśnij. Jak to mówią " nie trąb-robim co możem " Od podjazdu z korzeniami na 6 kółku czuję że nie dam rady. Michał mi odjeżdża, każdy zdycha swoim tempem. Radek jeszcze gdzieś za mną. Ciężko oj ciężko, myślę po co mi było 2 kółka rozgrzewkowe, teraz brakuje właśnie tego jednego. Zbieram się w sobie, jakoś powoli zaczynam odrabiać, bo z przodu jedzie Michał i koleś który nas przed chwilą wyprzedził. Myślę sobie-końcówka to trzeba dać w palnik. Odrobiłem, zostało jeszcze z 30 metrów, szybki zjazd w dół i w zasadzie ostatni podjazd. Michał daje jakoś przez krzaki wyprzedzając gościa. Ja wybrałem nieco bardziej cywilizowane miejsce. Już na wypłaszczeniu wyprzedzamy kolejnego gościa, wjazd na metę, podziękowania, rower na glebę niech leży. Chwila odpoczynku, jakieś rozmowy, które miejsce-nikt nie wie, wyniki w przyszłym tygodniu. No żesz ku.... Idziemy do gości od pomiaru czasu- już zwinęli interes, bo się okazało że przyjechaliśmy już z końcówki tych co nie dostali dubla :)
I MAM JUŻ WYNIKI, 15 MIEJSCE NA 31 KTÓRZY UKOŃCZYLI
Zwycięzca miał podobno czas niewiele poniżej godziny, my na ostatnie kółko wjeżdżaliśmy w 58 minucie, zakończyliśmy w 1:08,46 przynajmniej wg mojego systemu start-stop. Ostatnie kółko było szybkie, chyba najszybsze :) Odpięcie numerków i w drogę. Ja jeszcze zawinąłem po Góralki i później pod ZOO na mieszkanie. Na zjeździe łapię chłopaków ze Świebodzina. Na mieszkaniu się ogarnąłem spakowałem i kierunek Podłęże. Wyleciałem na Wieliczkę, odbicie na Niepołomice, tam nawet fajne górki. Szybko trafiłem na miejsce Bankietu (rzeczywiście to był grill Renault Laguna Klub Polska :P ). Tam pobiesiadowałem do godziny 21 i 100 metrów dalej stacja w PKP do Tarnowa i do domu :) W Pociągu wymienione klocki na Kellys Dualstop - kupione może nie za grosze ale na pewno taniej niż na allegro-po znajomości, na razie na testach bo podobno jeszcze kilka kompletów zostało :) Gorzej bo gdy na wyścigu cisnąłem to łańcuch trochę skakał, a założyłem stary łańcuch-stawiam że w maju idzie w kosz.
Mapki dziś nie robię bo wpis i tak jest długi a z dworca do Wolskiego każdy trafi :P i do Podłęża na stacje równieżProfesjonalna bramka do pomiaru czasu
© labuduSą i moje góralki
© labudu