Road Maraton- Pętla Beskidzka 2016
-
DST
130.00km
-
Czas
04:45
-
VAVG
27.37km/h
-
HRmax
180(101%)
-
HRavg
152( 85%)
-
Kalorie 2721kcal
-
Podjazdy
2550m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed startem na spokojnie, tym razem śpię na miejscu zawodów w Wiśle więc odpada rano podróż i można wystartować wypoczętym :) Przed startem jeszcze zawieźć żele i bidony do Rafała i można się ustawiać na starcie. Dojazdówka jest dosyć długa więc większą rozgrzewkę można sobie darować. Ruszamy w grupie, dosyć spokojnie jedzie, tylko trzeba uważać na samochody z drugiej strony z początku. Start ostry, pod górkę dosyć znośnie bym powiedział. Dopiero gdy zaczęła się ścianka pod Zameczek to trzeba było wypluwać płuca. Połowa podjazdu fajnie w czubie, końcówka była już dla mnie zabójcza. Powoli odpuszczałem po kilka metrów ale tak żeby nie stracić kontaktu z czołowką. Na górze byłem niedaleko ale po takim podjeździe wziąć to rozkręcić to masakra, kilka sekund odpoczynku i dalej lecimy ogniem żeby ich dogonić. Trochę pod górę, później długo w dół, ciężko wyprzedzać bo za szeroko nie jest, a ludzie jadą też trochę dziwnie. Jeden zakręt w lewo, widzę gość przede mną blokuje tylne koło więc trochę mocniej sobie shamowałem dla bezpieczeństwa, a widzę gość za mną przestrzelił zakręt i poleciał z Trekiem do fosy- no cóż selekcja naturalna. W końcu dojeżdżamy do pętli i długi długi zjazd. Na dole zakręt w pławo i wypłaszczenie, czołówkę mam tak na 150 metrów, dojechałem do nich i chciałem odpocząć. Ale zaczęły się hopki i tempo trochę nie dla mnie, musiałem z siebie dawać 105% żeby jechać w grupie wgl a i tak zostawałem. Kilka hopek i odpadłem minimalnie, na zjeździe znów odrobiłem ale ileż można. Puściłem grupę na dobrze mimo że jakoś bardzo mi nie odjeżdżali. Robert zrobił to samo. Oglądam się za Rafałem i Mikołajem ale żadnego z nich nie widać.
Bufecik © labudu
Podjazd pod Kubalonkę idzie mi nawet w miarę i mega sporo odrabiam na zjazdach. Ale podjazd + upał no szału nie ma. Dogania mnie jakaś grupa, jedziemy równo ale później im odjeżdżam na zjeździe i mam lekką przewagę ale muszę przed nimi uciekać, bo na długim fragmencie podjazdu przed metą mnie dojeżdżają. Na 3 kólku mam lekki kryzys, do tego przy wymianie bidonu wciąga mi patyk z poboczą pomiędzy koło a widelec i wyrzucam bidon a zostawiam żela i wyciągam patyk... Także kółko bez wody. Końcówka to już lekka wyrypa, widzę Roberta na podjeździe ale nie dałem rady już go dojechać. Ostatecznie 16 open 4 w kategorii. Upał masakryczny, zmęczenie też a jeszcze jutro czasówka...
Upał © labudu
Pudło się należy © labudu