Dookoła Wielkiej Wody
-
DST
121.22km
-
Czas
04:06
-
VAVG
29.57km/h
-
VMAX
60.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
179( 89%)
-
HRavg
141( 70%)
-
Kalorie 3232kcal
-
Podjazdy
1300m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Odespałem wczoraj- wstałem o godzinie 10 :P takiemu to dobrze :D Przed 12 zjeżdżamy do Tarnowca, zaraz przyjeżdża Olek i jedziemy na most w Kłokowej. Dosyć ładnie zacząłem ten odcinek, chciałbym żeby tak cała trasa szła ;/ Tam czekają Buria i Adam. Miał być jeszcze Bartek ale on jeszcze w domu i będzie nas gonił. Do Lubinki w miarę spokojnie, ale sam podjazd już mocno ale stabilnie. Peleton się rozjechał, ja zostałem w czołowej grupie :D ale czułem że to już jest granica- kiedy ja podjeżdżając Lubinke miałem tętno 175? Po płaskim jeszcze się trzymałem, ale na jednym z małych podjazdów chłopaki poszli do sprintu, ja zostałem - raz nie miałem czym jechać, dwa wolałem oszczędzić kolano. Jak się okazało przy późniejszym zmęczeniu nóg kolano aż tak bardzo nie przeszkadzało. Zjechaliśmy w dół i po płaskim do Zakliczyna Krzysiek pociągnął jakieś niecałe 40. Peleton się rozjechał, dobrze bo już czułem że odchodzę na drugi świat. Od Zakliczyna w kierunku na Czchów, W międzyczasie peleton się rozłączył- zostałem tylko z Krzyśkiem i Olkiem. Na szczęście niedługo później dogonił nas Bartek i ich godnie zastąpił :D
Dalej jazda DK75, fajna trasa wzdłuż wody. Zapowiadało się fajnie lecz z przodu doszło do lekkiego spięcia. Krzysiek zjeżdżał ze zmiany dosyć gwałtownie, Olek wjechał w jego koło, ja chcąc go ominąć odbiłem w prawo hamując i przetrwałem ale Bartek nie zdążył i wyłożył się obok Olka. Całe szczęście nic za nami nie jechało, straty w sprzęcie są, ale jakoś dało się jechać dalej. Chłopaki się pozbierali i jedziem dalej. Chwile później skutków ubocznych widać nie było bo Bartek doprowadził mnie do 6 strefy obok lotniska w Łososinie Dolnej. Chwila później podjazd i mnie nie ma. Na zjeździe nie nadrobiłem, później jedziemy z Krzyśkiem, z boku wyjechał gościu gadający przez telefon- musiałem się z nim rozprawić ale zapomniałem że chłopaki są z przodu. Chwile później jechał tir więc tak ich dogoniłem- ale zostałem za ten czyn zdyskwalifikowany. No trudno, może następnym razem uda się zająć jakieś miejsce.
Dalej wspinaczka pagórkami do Gródka. No ja myslałem że dziś to będzie płaska trasa- a tutaj takie urozmaicenie. No tam już brakowało i Olek z Bartkiem zdecydowanie odjeżdżali, ale wziąż byłem na podium. Piękna widokowa trasa, leciała coraz szybciej bo człowiek mniej kontaktował. Dojeżdżamy do Zakliczyna, jeszcze kawałek pociągłem ale dobra zmiana to nie była. Wata w nogach, tempo nie to, a już na pewno nie po 2 dniach dłuższej jazdy. Do tego usiedzieć na siodełku już ciężko. Na Lubince Bartek odbija na Tuchów a my "toczymy się" na Tarnów. Podjazd na Zawadę dosyć stabilnie i nawet nie najwolniej. I jest 3000km w 2014