Wielka Lipa
-
DST
42.80km
-
Teren
14.00km
-
Czas
02:24
-
VAVG
17.83km/h
-
Podjazdy
550m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wziąłem rower, jakoś lekko po południu bo dosyć długo spałem a później mi się nie chciało nigdzie ruszać :P Wyjeżdżam, jakoś mało powietrza w kole, na oko tak ze 2 atm, to dlatego że zostawiając rower lekko go upuściłem ostatnio. Jadę w kierunku Marcinki, zjeżdżam asfaltem, klocki z przodu z początku trochę popiszczały ale ładnie dosyć hamują. Tyle że wymieniłem tylko przód więc tak jakbym tyłu w ogóle nie miał. Zjeżdżam brukiem obok restauracji, dosyć szybko i psssyt. Zabrakło wiatru- teraz pytanie czy opona na rozdarciu uszczypnęła czy dobiłem do felgi. Rower na plecy i do domu. No trochę mi zeszło, okazało się że dobiłem do felgi. Dla pewności jeszcze przykleiłem łatkę na rozdarciu opony, jutro i tak pewnie je zerwę i spróbuję tam łatke typowo do opon przykleić żeby już tego balona nie było tak wielkiego. Swoją drogą zauważyłem że opona ładnie do felgi się uszczelnia i z powodzeniem mogę zakładać ją bez dętki, oczywiście nie że tak normalnie, ale gdy mi łatka nie chwyciła to powietrze tylko obok wentyla uciekało, więc rant ładnie łapie. Opaska, wentyl i mleczko i można by jeździć na pusto :)
Drugie podejście było bardziej udane. Znów na Marcinkę, ku mojemu zdziwieniu dosyć mokro. Widać chłopaki starają się to osuszyć ale i tak w niedzielę sucho nie będzie. Opona-hmm no dosyć się trzyma, nie wiem czy lepiej niż nowy Python, ale na pewno trzymanie boczne ma lepsze. Zapycha się trochę wolniej, podjeżdża całkiem fajnie no ale wiadomo opona na błoto to nie jest więc nie podjechałem wszystkiego. Zrobiłem na Marcince może z 5km tak dla zabawy, ale napęd był całkiem zasyfiony. Zjechałem na Przemysłową i z Krzyśkiem wróciłem do domu.
Tak dziś zobaczyłem i niestety to prawda
W domu prowizorycznie wyczyściłem napęd, założyłem drugi łańcuch i już nieco przyzwoiciej pojechałem w kierunku Łękawki. Trzeba coś poważniej pojeździć bo studia i pogoda dały w kość-kondycja i siła już nie te. Pojechałem przez szlaban do Karwodrży, później w górę asfaltem. Kawałek goniły mnie 2 psy, jeden taki dosyć duży był. Zjechałem singielkiem i po płaskim wróciłem do Karwodrży. Podjechałem już obok domu pomocy. Zjazd do Łękawki, wpadłem w konkretną kałużę. Tak z 1/4 koła była pod wodą. Wyjechałem na asfalt i podjazdem w kierunku hurtowni lodów jechał jakiś szosowiec z Sokoła. Ja pojechałem w kierunku szkoły i później kawałkiem szutru na Zawadę. Dojeżdżam do asfaltu i znów ten sam szosowiec. Dogoniłem go i już pod sam dom dojechaliśmy wspólnie. Miło się rozmawiało, gościa już gdzieś widziałem, ale kto to był nie wiem :) Zobaczymy się na Pucharze Tarnowa na pewno :)
Licznika na wieczór nie kasowałem, w południe miałem średnią coś blisko 12km/h a za cały dzień prawie 18 więc po wieczorem nie było źle :P)
trasa