Piękna mi to wiosna
-
DST
90.30km
-
Czas
03:52
-
VAVG
23.35km/h
-
Podjazdy
560m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dłuższym zastanowieniu postanowiłem jechać dziś do domu. Początkowo miałem jutro wrócić też rowerem ale patrząc za okno chyba będę zmuszony na PKP. Wyruszając, po całym dniu słońca gdzie niegdzie leciały jakieś krople. Brat mówi mi że kropi- tyle to może kropić, nie będzie z tego deszczu. No trochę się myliłem bo coraz bardziej kropiło. Przed Wieliczką jakiemuś burakowi nie podobało się że jadę środkiem pobocza i próbował mnie zepchać do fosy. Wydawało się że swój chłop bo KBC ale jednak nie :P
W Bochni padało już łagodnie mówiąc nieco bardziej niż dopuszczalne do przyjemnej jazdy na rowerze. W Brzesku zaczęły pojawiać się płatki śniegu. Tam też zrobiłem sobie przerwę na ogrzanie stóp bo zaczęły marznąć. Jakby nie było w porównaniu do Krakowa gdy wyjeżdżałem różnica temperatur spora. Dojeżdżając do Dębna zastanawiałem się czy jest sens jechać dalej bo zaczęło sypać już konkretnie i obawiałem się o moją widoczność. Ale zacisnąłem zęby i pojechałem dalej. Od Wojnicza już biało a w Zawadzie to już z 2-3 cm śniegu było...
Czasu dokładnie nie zmierzyłem, bo miałem jeszcze dwie dłuższe rozmowy przez telefon w trakcie. Ogólnie jechałem sobie spokojnie, czas na pewno dłuższy jak ostatnio, gdy było ślisko to zdecydowanie zwolniłem bo laptop w plecaku. Miałem lekkie obawy czy się uchowa bo nie owinąłem go w folie ale odpalił :) Parę papierów lekko się na rogach zamoczyło ale poza tym bez strat. Ubrania oczywiście się suszą a ja sam wyglądałem jak murzyn.
Ale pozytywnie, kolejne 90km wpadło :) Co prawda nie trafiłem na warunki ale następnym razem będzie lepiej, musi być lepiej bo gorzej być nie może.
Fotek nie ma bo ciężko było by telefon z kieszeni pod plecakiem wyciągać co chwila, przy zmarzniętych rękach dodatkowo.