Tego mi było trzeba :)
-
DST
110.90km
-
Teren
35.00km
-
Czas
06:00
-
VAVG
18.48km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Podjazdy
1900m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj z rowerowania nici, dziś trzeba było nadrobić. Pobudka jakoś 5:30, kościół ogarnięcie, ubranie w cebulkę i kilkanaście minut po 8 w drogę. Jeszcze do sklepu po batony, jedzie się ciężko, ciężej, co jest, mięśnie chyba się zastały. Dojeżdżam do Zakliczyna, nie wiem w 55min jazdy chyba, czyli jednak nie jest tak źle. Wstąpiłem jeszcze na stację w celu dobicia kół, kompresor trochę świrował ale udało się. Dopompowałem i na rondo, spojrzenie na telefon, sms, odpisałem dzwonię, zero odzewu, kurcze pewnie dzis znowu peleton mi przejechał. Ale za chwilę jest, jednak zdążyłem. Za chwilę podjeżdża cała ekipa, 4 samochody, 12 osób i 12 rowerów. Wzrok ludzi z przejeżdżających samochodów obok klasztoru na 13 przygotowujących się rowerzystów do jazdy-bezcenne.
Po 2 dniach ubierania się i pakowania wszyscy byli gotowi do jazdy więc zaczynamy Wariacje na temat Jamnej. Początkowo tempo powolne, bo wszyscy poza mną byli nierozgrzani. Później tempo nieco wzrosło, później nawet straciło miano wycieczkowego. Nie pamiętam gdzie, nie pamiętam jak dokładnie jechaliśmy, momentami było nieco ciężej, ale znośnie. Poza początkiem trzymałem się w pierwszej połowie stawki. Faktem było że nikt nie musiał na mnie czekać, to ja czekałem :D Były fajne zjazdy i podjazdy, raz kawałek pchałem bo przede mną nie dali rady jechać i zacząłem pchać, ale wtedy za mną mnie uświadomili że jednak się da, i dało się bez większych problemów.
Obyło się dla mnie można powiedzieć bez gleb, bynajmniej nigdy nie dotknąłem niczym ziemi niż butem, jadąc na rowerze. Na mostku przednie koło chciało jechać do wody, ale udało się zatrzymać, na krzywej drodze gdzie niemal wszyscy jechali niczym na żużlu też miałem bardzo mały kąt z poziomem. No i najciekawsze, na jednym ze zjazdów źle najechałem na drewniany przepust, przód lekko zarzuciło, gdy najechałem tylnym rower oszalał i dążył do gleby, nie wiem jak mi się to udało, ale wypuściłem go spod siebie i złapałem tylko prawą ręką. Ja bez styku z podłożem, rower też. I jeszcze poza rowerowa gleba idąc z tymbarkiem po schodach koło bacówki? w Jamnej zaliczyłem pięknego orła, ale również obeszło się po kościach, a dokładniej ogonowej bo nie wyrżnąłem głową o schody.
Pod koniec na dosyć ostrym podjeździe chciałem po raz pierwszy wrzucić młynek na korbie, ale sprzęt odmówił posłuszeństwa, a że nie chciało mi się zatrzymywać żeby zrzucić w miejscu to depnąłem mocniej coby dać radę na średniej tarczy. Byli tacy co dziwnie się patrzyli na szczycie. Zjechaliśmy pod Klasztor. Pytam Leszka ile kilometrów zrobiliśmy-Czekaj bo 30 metrów zostało do 50km i kręci kółka żeby było to 50... Podziwiam zapał :) Te 50 km w bodaj 3:50 zrobiliśmy.
A podczas trasy kierowniczka wyjazdu widziała jakiegoś tira mijającego osobówkę na bocznej drodze, nie wiem, przecież prawie każdy ma 197cm wzrostu
Ludziki się popakowali do samochodzików, a ja nie będę Speca woził tak blisko domu więc w drogę. W Janowicach spotkałem innego rowerzyste z Zakliczyna, razem spokojnym tempem wyjechaliśmy na Lubinkę. Dalej już sam pojechałem dalej, na myjkę. Jestem w Tarnowcu, z lewej wyjeżdża S-Works - cholera dziś ich już było chyba 6, co to jakaś mega promocja w BB, ale jechał nim typowy szpaner, nie spinałem się specjalnie, ale widziałem że ja po przejechanych 100km jadę tempem szpanera dającego z siebie wszystko, przynajmniej było ciekawie :) Dalej już woda i dom, plany były inne ale jednak traska trochę dała mi w kość i jedyne co widziałem przed oczami to obiad w domu.
Jadąc już w drodze powrotnej, jak i pod koniec jeżdżenia po okolicach Jamnej zauważyłem pozytywną rzecz- tak jakby minęła ta niemoc w nogach, tak dobrze mi się jechało ostatni raz pewnie z miesiąc temu-wniosek: z nogami podobnie jak z autem, jeśli zamula to trzeba porządnie przepalić i później jest lepiej :) I druga pozytywna rzecz - ręce prawie w ogóle nie bolą, czyli wszystko idzie w dobrą stronę, a mój sposób na nudę w Krakowie nie idzie na marne :)Gdzieś na trasie, gdzie? sorry ale nie ogarniam terenu
© labudu
komentarze
A z tym Wojniczem to ciekawa sprawa, nawet trasa przelatuje po dobrze znanych mi fragmentach :) jak rower przetrzyma zimę to pomyśle nad startem, a co :)
Podobnie jak Wariacje na temat Jamnej.
Warto jechać z Krysią i Adamem, bo znają różne ciekawe ścieżki w tych okolicach.