ŻTC Bike Race Grójec
-
DST
130.00km
-
Czas
03:04
-
VAVG
42.39km/h
-
HRmax
170( 95%)
-
HRavg
147( 82%)
-
Kalorie 1339kcal
-
Podjazdy
248m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś coś nowego dla mnie, start w płaskim wyścigu. ŻTC Super Prestige w Grójcu, wow jaka nazwa jakby to faktycznie coś poważnego było. Odległość od Krakowa jakieś 250km w jedną stronę. Sam wyścig to jazda po pętlach na serwisówce drogi ekspresowej. Z mojej strony lekka głupota jechać wyścig jak w zasadzie nie jestem przygotowany do sezonu po zimie no ale. Dojeżdżamy na miejsce, całe szczęście dziś nie jestem kierowcą ale pasażerem, biuro zawodów czynne jeszcze z godzinę, ale kolejka taka że trzeba stać na zewnątrz budynku. Początkowo dostajemy komunikat że biuro zamykają o 11:30 i do widzenia, czyli zerowe szanse na zapisanie. Ostatecznie start został przesunięty o chyba pół godziny, co daje nam możliwość zapisania się co najważniejsze, w pośpiechu ogarnięcie sprzętu i przebranie się oraz podjechanie do sektora startowego na około 10 sekund. O rozgrzewce weź człowieku zapomnij, a ciepło nie jest... Przebijanie się w grupie na start ostry i jestem z Maćkiem z przodu czyli jest różowo.
Labudu na podium © labudu
Start z zatrzymania, przygotowanie do startu takie że ja coś majstruje w liczniku, Maciek pije z bidonu a ci krzyczą że start. No to jedziemy. Od początku aktywna jazda żeby podzielić peleton. Wyścigi na południu Polski pod tym względem dosyć kuleją, tu jest ciekawie, no i niestety dosyć niebezpiecznie. Sam doświadczyłem kilku zajechań drogi, raz chłop z Legii dosłownie zajechał mi drogę spychając na pobocze. Przy mocniejszych fragmentach ciężko nieraz dospawać, jakieś ucieczki były, w kilku byłem ale ciężko odjechać przy takiej grupie. Na końcu pierwszego okrążenia mocna zmiana z Maćkiem na kole i wyszły fajne fotki :) Później poszedł gdzieś mocny zaciąg i grupy się podzieliły, dosyć mocno pracowaliśmy żeby dogonić odjazd, a później samemu już będąc w odjeździe była fajna współpraca na zmianach. Szkoda że płasko to i wietrznie więc momentalnie wyprułem z siebie większość sił i później już była męczarnia. Im bliżej finiszu tym było gorzej, ale samo się nie zrobi, sam finisz lekko pod górkę ale już nie było czym jechać, poszedłem ile mogłem, starczyło chyba na 8 miejsce open i 3 w kategorii także jest pudło :)
BodyiCoach na czele © labudu
Podsumowując wyścig, trochę lipa organizacyjna z tymi zapisami, start trochę chaotyczny, jazda innych dosyć niebezpieczna, o zamiataniu trasy to chyba nie słyszeli, przez co nie jeden zapłacił kapciem, z pozytywów - aktywna jazda na zmianach, i dla mnie dobry trening patrząc na zimę :) I wpadło pierwsze podium w sezonie, chyba najbardziej szalone jak dotychczas :) Bez bazy i po dwóch nockach w pracy takze prawie 48h maraton i po tym wyścig, zdobywając podium, czuć zmęczenie na samą myśl- ale udało się i to się liczy :D