labudu prowadzi tutaj blog rowerowy

longer na dwóch kołach

Wyścig Masters- Pleśna

  • DST 137.80km
  • Czas 04:34
  • VAVG 30.18km/h
  • VMAX 74.00km/h
  • HRmax 189( 94%)
  • HRavg 155( 77%)
  • Kalorie 5100kcal
  • Podjazdy 2040m
  • Sprzęt Scott Foil Premium Di2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 sierpnia 2015 | dodano: 10.09.2015

Dziś drugi dzień ścigania z dziadkami, a oficjalnie jakieś Zawody Masters Pleśna. Tak jakoś po wczorajszym dniu specjalnie ścigać się nie chce, ale jak wczoraj opłaciłem start to nijako wypada wystartować żeby te 4 dychy się nie zmarnowały. Z Krzyśkiem na start tak raczej spokojnie, ale z przepaleniem nogi, jakoś bardziej się na wyścig nastawiałem niż czasówkę, ale cały czas miałem w głowie te dziury na zjeździe z Lubinki. Na starcie ktoś tam się pojawił, rowery niezłe, widać trochę ludków jakby profesjonalnie wyglądających. Jakaś koszulka Mistrza Polski- myslę no to chyba czas wracać do domu bo szkoda sensu się zajeżdżać te 115 km. Jakaś tam niby rozgrzewka, ustawienie się na starcie i ruszamy.

Na starcie
Na starcie © labudu

Start jak zawsze z problemem z wpięciem się w pedały :) Reszta rusza tak bardziej dynamicznie lub mniej, ale to standard że tam z początku ktoś chce się pokazać, a reszta się opierdziela. Oczywiście nie było komu prowadzić to pomyślałem żeby ludzie się nie pogubili to poprowadzę pierwsze kółko- wszak wszystko for fun- ostatni czy przed ostatni na takim ogórze- bez różnicy. Przed serpentynkami ktoś tam jeszcze jechał dosyć mocno, później się schowali, zakręciłem mocno ale bez przesady, tyły widać się trochę rozciągły, z przodu słychać sapanie, ja nie pozostaję dłużny. Jakieś kawałki delikatnie mocniej żeby poszarpać trochę, Fragment na wypłaszczeniu trochę mocniej, znowu trochę luzu i znowu szybciej i udało się odjechać. Oglądam się do tyłu, nikt- za chwilę dojeżdża Grzesiek z Krzepy Tarnów, ja tam uciekać nie zamierzam- 110km w ucieczce- dziękuje bardzo więc czekamy aż reszta dojedzie i dalej równym już tempem na samą górę Rychwałdu. Eeee widać chłopoki w większości i tak się zsapały a grupka jakby się przerzedziła. Skręt w kierunku Lubinki, cały czas dosyć równo, dojazd do Lubinki i teraz jakby spokojnej bo dziury. Ale nie ma lipy, na zjeździe z Grześkiem zjeżdżamy jakby z innej ligi- co zrobić ze znamy zakręty a inni nie dają rady. Wyraźnie odjeżdżamy ale to nie miała być ucieczka tylko spokojna jazda. Trochę po płaskim i mijamy linię startu/mety- czas odpocząć. Teraz na zmianę wyszedł Grzesiek, ja się schowałem z  tyłu, aż się co niektórzy oglądali czy czasem mnie nie odcięło. Podjazd zrobiony dosyć szybko, tak przynajmniej zobaczyłem na stravie bo jadąc z tyłu to się wydawało wolno :D Czym wyżej podjazdu tym bardziej przesuwam się do przodu żeby się ustawić na premię górską :D  Na Krzyżowce byłem wystarczająco z przodu, na wypłaszczeniu ustawiam się z przodu, chłopaki chyba nie ogarnęli że jest premia górska bo lekko nie było być pierwszym na szczycie ale myślałem że będzie ciężej. 

Tarnów rządzi
Tarnów rządzi © labudu

Teraz już bardziej odpuszczam, celem na dziś była premia górska, teraz opalanie się w tym słońcu :D Na zjeździe już większy luz, w sumie z tego co pamiętam to jedziemy w 6 osobowej grupie, ale nie bardzo jest komu ciągnąć. Jazda przeradza się w taki większy lajt, coś tam Grzesiek pociągnął, coś ja  i tak jakoś szło. Jeden Pan z M40 stwierdził że on się z nami nie ściga więc nie ma interesu w współpracy :P Gdzieś później został ale znowu nas złapał. W okolicy mety widać Leszka z aparatem na Lubince ekipe z Tarnowa wspierających Grześka. Ja powoli czuje że chyba za dużo dałem z siebie na początku wyścigu i braknie sił w końcówce. Na 3 kółku znowu trochę za dużo pracuje z przodu, ale w sumie w porównaniu do reszty to nie jest źle.

Na Krzyżówce
Na Krzyżówce © labudu

Gdzieś od 3 okrążenia wielkie zdziwienie - na szczycie tam gdzie była premia górska jest bufet- pół litrowe butelki wody rozdają. Powiem szczerze pierwszy raz widziałem żeby wode w takich butelkach rozdawali :) i to zakręconych :) Nie bardzo wiedziałem co z tym zrobić, czy przelewać do bidonu czy wypić jednym tchem pół litra wody. Troche wypiłem, trochę się polałem, zostało pewnie z połowe i poszło w rów. Na 4 albo 5 kółku wypuściliśmy na Rychwałd kolege w czarno- zielonej koszulce zeby prowadził. Mam nadzieję że się trochę zajechał :D Na Ostatnim okrążeniu wiadome było że zacznie robić się ciekawiej, każdy się czaił jakby miał atakować- jakby mieli jeszcze czym. Jedyne co się udało odjechać to Grześkowi, na tym wypłaszczeniu w połowie Rychwałdu. Robiłem co mogłem ale niewiele to dało i odjechał już za daleko, z tyłu niby była przerwa ale dojechał mnie jeszcze jeden kolega. I tak gonimy we dwójkę, ale w sumie niewele to daje, dystans delikatnie się powiększa. Po którymś ogniu w miesniach stwierdziłem że nie ma już czym jechać i trzeba powalczyć o 2 miejsce. Dojeżdżając na Krzyżówkę widzę że z przodu jedzie Krzysiek. Wolno musi jechać skoro go nie widziałem na prostej, Obok niego dostrzegam Marcina i Maćka- wygląda że jadą towarzysko bo na starcie ich nie widziałem. Krzysiek daje mi bidon bo dotankował gdzieś na stacji a ja mam prawie pusto i jedziemy dalej. Jemu się specjalnie nie spieszy wiec zostaje z tyłu. Dziś to niby ja się ścigam ale tempa Marcina utrzymać nie mogę, ciekawe jakby było na starcie bo jak tak samo to lipa z takim ściganiem. Jedziemy po dziurach do Rzuchowej, Grześka już dalej nie widać a kolega w czerwonym wdzianku dalej się trzyma. Mniej więcej od Rzuchowej zostajemy tylko w dwójkę żeby czasem jakiś sędzia nie miał wontów. Trochę pojechałem z przodu, później chciałem się schować z tyłu, udało się może na 100 metrów. Stwierdziłem- i tak Cię objade cwaniaku :P Jadę powoli z przodu, gdzieś na wysokości cmentarza w Pleśnej ogień i tak już delikatnie z przodu do samej mety. Kolega końcówkę już ciut odpuścił bo widzał że to nie ma sensu. Także udało się 2 miejsce na finiszu i 1 miejsce na premii- cel wykonany, chociaż samo zadowolenie z pojechanego wyścigu średnie. 

Krzyżówka
Krzyżówka © labudu

A dekoracja- może lepiej byłoby przemilczeć. Jedno mozna stwierdzić- Mistrzem Polski jest Legia, ludzie z klasyfikacji cykloturystów przywieźli sobie pucharki dla siebie. Normalnie z 10 Mistrzów Polski było w Pleśnej. A reszta- nie ma żadnej dekoracji za miejsca na mecie, są za to za premie górską- nawet nagrody rzeczowe- można sobie wybrać przykładowo smyczke Lotto :) Jednym słowem parodia i w moim( w sumie nie tylko) wyścig dostał miano Ogóra roku 2015 :) Więcej pisał nie będę, kto był ten się uśmiał :) Coby nie było szacun za chęci do organizacji :D




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ocztw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]