Puchar Tarnowa 2015 #2 Marcinka
-
DST
30.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
20.00km/h
-
VMAX
52.00km/h
-
Kalorie 1081kcal
-
Podjazdy
800m
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wow, tyle wolnego czasu :P Mogłem spokojnie iść do kościoła, jeszcze podjechać się zapisać, a jeszcze czasu zostało żeby na spokojnie w domu posiedzieć. Wszystko ma swoje zalety, w każdym razie pierwszy Puchar Tarnowa od długiego czasu na który nie muszę się spieszyć tylko przyjeżdżam jak człowiek. Wyjazd z domu o 11:15, numerek przypięty, rower umyty po ampach i tyle z nim robiłem. Jak jeszcze dziś wytrzyma to będzie dobrze :P Podjazd na Zawade i melduje się obok basenu. Widać trochę świeci pustkami- ludzie to na Trophy, to na Pucharze Polski albo jeszcze gdzieś indziej np w Honolulu. Jadę się coś rozgrzać, w sumie na rozgrzewce tylko Piotrek, więc trochę kręcimy razem. W Orlikach startuje 5 osób, chociaż z początku myślałem że 6. Chociaż ludzie i sędzia się schodzą już chyba po czasie, 3 min do startu było to koło linii startu pustki. W końcu ludzie się złażą, jest nas na tyle mało że startujemy razem z Elitą. Na starcie stoję dosyć z tyłu, wgl głupie zasady że elita jest ustawiana przy kresce a orlicy z tyłu, sorry ale czołówka orlików jedzie tempem podobnym jak czołówka elity. Dobrze że ja nie jestem czołówka więc mogę sobie spokojnie kręcić na tyłach. W końcu ruszamy i totalna niemoc, nie mogę utrzymać tempa nawet tyłów grupy, w sumie to sam tworze tyły. Widać nie jestem sam bo obok jedzie Piotrek, ale on nadrobi, a z tyłu jeszcze ze dwóch niedobitków i tyle. Czyli dobra znaczy że jestem ostatni z Orlików, ale wciąż piąty :P
Po starcie z Piotrkiem z tyłu © labudu
Łąka © labudu
Gorąco © labudu
Wjeżdżamy do lasu, z początku dosyć wolno bo trasy nie znam, znaczy Marcinke dosyć znam ale nawet na mapke nie patrzyłem jak ta trasa leci, o objeździe trasy nie wspominając. Początek po szerokiej alei więc spoko, później skręt w lewo i w dół a tam korzenie i cosik mokro więc też ślisko. Dalej chwila zawahania gdzie jechać, okazało się że w lewo ale tylko połowa trasy otwarta. Dalej zakręt obok transformatora, poszedł bardzo szybko, powiedziałbym na granicy przyczepności. Szybko dosyć po sekcji technicznej i na wyjeździe najeżdżam na coś kołem i trochę rower mi podrzuca, wypiąłem się ale bez gleby. Dalej już spokojniej, zjazd zakrętami i jestem na łące. Tam można zobaczyć ile mam straty, eee nie jest źle, widzę jeszcze Chochołka czy Michała także gitara :) Trochę mocniej podjazd aby się utrzymać w miarę blisko. Kawałek łąki minął i znowu do lasu, tam znowu ciut wolniej bo nie wiadomo co mnie czeka. Nie jest źle, łatwe fragmenty, na zjeździe "na końcu lasu" źle sobie pojechałem i musiałem znacząco zwolnić aby wrócić na trasę, Na samym końcu po nawrotce kawałek podjazdu, niestety muszę prowadzić bo nie wiem co te lamy z przodu zrobiły ale zablokowali całą drogę, przecież to się ze średniej jedzie na lajcie... wyjazd na łąkę i teraz już tylko smażenie się w słońcu. Swoją drogą dojechałem gościa na pomarańczowym rowerze który w Lipiu potrafił się tylko wozić. Zjazdy na łące cieżkie, niby technicznie żadnych trudności ale trawa śliska i trzeba uważać, ze dwa razy odjechało mi delikatnie koło. Dojazd do kostki, trzeba sobie odpocząć, myśle sobie tym razem to ja się troche powioze na kole i zaatakuje na końcu bo i tak z czołówką nie mam co dziś walczyć. Jedziemy po tym wypłaszczeniu i jakoś mi się wolno wydaje. Tak sobie myślę że może by jednak zaatakować, bo można tak zamulać cały wyścig ale po co, Zakręt niżej restauracji i postanowiłem spróbować swoich sił, dwie zębatki w dół i ze stójki. Udało się odjechać ze 20 metrów i dalej też mocno aby tego nie zaprzepaścić. Zjazdy jakby prostsze, zakręty łagodniejsze i udało się odjechać. Dalej tak jadę aby dojechać, bo widzę że Pawła dogonić będzie bardzo ciężko. Chociaż tam gdzieś nadzieja jeszcze jest bo w Lipiu wjechaliśmy na mete w odstępie długości roweru, ale tutaj są górki to co innego. Chwile później Krzysiek mi mówi że jestem ostatni, no faktycznie widziałem kogoś z numerem Orlika co się wycofywał ale co z tym którego wyprzedziłem. Później się okazało że gdzieś wyglebił i skończył w karetce, pewnie za bardzo chciał mnie gonić. Pomyślałem przez chwile że teraz mogę jechać spokojnie bo i tak już nikt mnie nie wyprzedzi, ale Paweł się jakoś nie oddalał więc znowu dosyć na maxa jazda. Na łące po 3 okrążeniu dojechałem mu na koło i tak się wieźliśmy spokojnie po kostce, nie atakowałem bo wiedziałem że pewnie znów Paweł zostawi sobie siły na koniec i zrobi mnie na mecie.
Gorąco © labudu
Upał © labudu
Ale tak jedziemy po tej kostce, jakoś nie cisne bardzo a Paweł jakby zostawał, teraz już bez ataku tylko zacząłem kręcić delikatnie szybciej i z metra na metr moja przewaga się powiększała. Koło altanki już miałem 2 zakręty i podjazd przewagi więc mogłem być dosyć spokojny. Tak już do mety, w międzyczasie zmiana bidonu, ostatnie kółku ja wjeżdżam do lasu, Piotrek w zasadzie już wyjeżdża ale to inna kategoria :P Pod Altanką widzę przewaga urosła o kolejne kilka metrów więc Paweł już chyba nie ma sił na wiecej, łąka pojechana ostatkiem tego co się dało, noga już w zasadzie całkowicie wyjechana. Na łące jeszcze się obejrzałem, Pawła nie widać więc już lajcik, ale żeby nie było że zamulam to dosyć żwawo starałem się jechać. Jest drugie miejsce, ale co to za podium jak ukończyło 3 osoby. Można powiedzieć gratis... Ale cel zrealizowany bo kiedyś obiecałem sobie że w końcu stanę na podium w Tarnowie :P i się udało. Do Zbyszka zabrakło ponad 2 minuty, ale ten trzymał nas na dystans. Fajnie bo do generalki wpadło sporo punktów które innym będzie ciężko odrobić.
W cieniu © labudu
Po zawodach jak zwykle gadanie, dekoracja, tym razem nie udało się nic trafić w losowaniu, ale za 2 miejsce wpadły okulary force, ale zastanawiam się czy się przydadzą bo chyba polaryzacji nie mają, a ja bez polaryzacji to mam za 6zł z chin... Powrót to domu jakoś ciężko w tym upale pod górę, jeszcze musieliśmy czekać bo był bieg i droga zamknięta.
Podium © labudu