Wtoryk eMTeBe
-
DST
99.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:00
-
VAVG
16.50km/h
-
Podjazdy
1900m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wtorek, ja nienasmarowany łańcuch ani nic, rano jeszcze byłem w firmie, ale jakoś się zebraliśmy, lekko po czasie pojawiamy się na Tuchowskiej. Skład skromny ale fajny :) Mirek i Łukasz, no i Krzysiek oczywiście. Ruszamy do góry, ja jakoś nie mam sił i weny na jazdę. Podjeżdżamy szutrem na Marcinkę, bez szału, byle się wytoczyć. Dalej w kierunku Łękawicy lasem. Tam się wydaje być mokro, mnie tam specjalnie podłoże nie przeszkadza ale nie lubie przemieszczać się pomiędzy mokrymi gałęziami. Dalej dziura w drodze, myślę sobie przejade albo będzie spektakularna gleba :) Udało się przejechać :) Dalej dojeżdżamy do asfaltowej drogi i wstępuję do sklepu bo czuję się zmęczony. Zaopatruję się w TurboBatony i jedziemy dalej. Wyjeżdżamy hopkami i stwierdzam że po tym kokoczu to chyba od razu wrócę do domu bo żadnego funu z Brzanki nie będzie w takim stanie. Jedziemy dalej, w międzyczasie jakiś pseudo zjazd, nawet Mirek zjechał wiec nie ma się czym podniecać. Dalej toczymy się w kierunku Kokocza, dalej idzie dosyć ciężko, dopiero na samym podjeździe na Kokocz zaczął się jakiś wyścig, z początku nie startowałem. Dopiero gdy było bliżej końca postanowiłem pojechać mocno równym tempem, tak też zrobiłem i w efekcie obok wiaty na Kokoczu zameldowałem się pierwszy i to nawet bez sapania. Chwila przerwy i jedziemy na Brzankę :) Zdecydowałem się jechać, nie mogę tak po prostu odpuścić.
Jedziemy dalej przez jakieś wsie, fajne zjazdy były, ja trenowałem sobie technikę na takich asfaltach bo uważam nieco tam brakuje jeszcze. Zaczął się podjazd na Brzankę, i tam jakby coś puściło. Zaczęło się jechać miło i przyjemnie, znane szlaki, nic tylko czerpać radość z jazdy. Zabawa na zakrętach i korzeniach czyli to co rowerzyści lubią najbardziej :) Mijały kilometry, jadę cały czas z przodu co chwila czekając na chłopaków. Nowo wymyte korzonki, można hopać. Dojeżdżam do bacówki, tam z pół godziny przerwy, trzeba było odpocząć a ja sr...szukałem WC :P Koniec przerwy jedziemy, w dół na Klasztor. Tam już trzymam się bliżej chłopaków bo nie pamiętam drogi jak tam się jechało. Skręcam w prawo i tym razem pierwszy ostrożnie, rozwaliłem tego lata tam Nobby Nica na kamieniu i to siedzi w głowie. Zjazd obok klasztoru i chłopaki obmyślają jakąś trasę. Szczerze to nawet ich nie słuchałem, nie wiem gdzie chcieli jechać, ja skręciłem w lewo w drogę obok szkoły, czy co to tam jest takiego dużego. Reszta po jakimś tam seplenieniu skręciła za mną. Czyli jedziemy na Nosalową :)
Kawałek do góry zleciał szybciej niż ostatnio, pewnie jechaliśmy tak samo ale już wiedzielismy gdzie jechać :) Piękne odcinki i zjeżdżamy w dół, zaczął się ten najtrudniejszy fragment. Powiedziałem sobie że muszę go dziś zjechać w całości, początek za gałęziami zjechany, dalej wąwozik całe szczęście bez patyków w kole, ostatni fragment, chwila zastanowienia czy lewa czy prawa. Wybrałem lewą po korzonkach bo prawą już jechałem. Udało się zjechać więc czekam na resztę, nagrywam jakiś filmik, generalnie Tarnowski OTR :P Tym razem otwieramy furtkę i nie jedziemy przez strumyk. Dojeżdżamy do asfaltu i i dalej przez Meszną Opacką i Pleśną dojeżdzamy do obwodnicy. Krzysiek odłącza się i jedzie do domu, a ja, Łukasz i Mirek jedziemy dalej przemysłową. Skręcamy w boczną ścieżkę jak zwykle i przypominamy sobie że są remonty i może być nieprzejezdne. Jedziemy dalej i faktycznie nieprzejezdne. Jedziemy jakąś znalezioną ścieżką, okazuje się że wyjeżdżamy przez magazyn obok Blachdachu na ulicę Tuchowską. Miny magazynierów były niecodzienne :P Dalej powrót przez Marcinkę do domu.
Dzięki za wspólną jazde.