Góralem pośród szos
-
DST
137.13km
-
Czas
05:15
-
VAVG
26.12km/h
-
VMAX
74.00km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Podjazdy
2000m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstało mi się za późno, miałem wyjechać o 7 a wyjechałem coś koło 9. Najpierw pojechaliśmy z Krzyśkiem do firmy, żeby wypłata była trzeba zostawić podpis. Powrót przez Marcinkę, chwila przerwy, Krzysiek zmienia rower i jedziemy do Tarnowca spotkać się z Olkiem. Dałem się wpędzić w Pogoń za Króliczkiem. Olek i Krzysiek na szosie, jedziemy do Kłokowej gdzie spotykamy się z Piotrkiem - też na szosie. Czyli ekipa w całości, ja przynajmniej będę miał lepsze tłumienie, carbon w szosie może się schować w porównaniu z Epiconem.Jamna
© labudu
Ruszamy, najpierw dosyć spokojnie, podjazd na Rychwałd. Da się żyć, trzeba się skupić aby trzymać koło i jest git :D Na szczycie sprint, już na początku byłem z tyłu i można krótko podsumować- nie ta liga. Dalej zjazd do Siemiechowa, tam to sobie można jechać >70 spokojnie. W Siemiechowie na Zakliczyn, po jakimś czasie wyjeżdżam na zmianę, z początku miało być 35-36 tak przez 2km, skończyło się na tym że doprowadziłem peleton do Zakliczyna, no i byliśmy szybciej niż planowano :D Od Zakliczyna raczej schowałem się z tyłu i tak dojechaliśmy do Jamnej. Końcówka asfaltem, ja mam lepiej bo młynek 22 :) który i tak się nie przydaje. No ale jest sukces- widziałem Olka wjeżdżającego na szczyt :D Piotrka też :D
Na górze chwilka przerwy i w dół, skończył się asfalt ale tylko na kawałek. W pogoni za króliczkiem
© labudu
Powrót asfaltowy przez Siekierczynę, Kąśną, Jastrzębie, Polichty. Ogólnie to z kilometra na kilometr jakby ciężej, ale tragedii nie ma. Od Gromnika bokiem na Rychwałd i tam Piotrek odbija na Tuchów a ja z Krzyśkiem na Tarnów. Wracamy, w Tarnowcu rozstajemy się z Olkiem ale ten na hasło a może jeszcze na zakończenie sobie Marcinkę objedziesz nie zastanawiał się ani chwili więc dojechaliśmy razem pod sam dom.
Później kolejna spora przerwa, byłem w Paczkomatach, odebrałem uchwyty do lampki :D i później jeszcze dostawczo pojechaliśmy z Krzyśkiem do Babci. Dosyć zimno, znaczy ok ale odczuwalna jakoś dziwnie nisko. Wilgotność czy coś takiego, do tego już dosyć rozładowaną lampkę mam ale jakoś objechaliśmy, no i wyszła kolejna już w tym sezonie składana setka. Sprawdzałem łańcuch no już się sporo wyciągnął, w przyszłym tygodniu chyba muszę pojechać po nowy, tym razem chyba Connex. A teraz ma nadzieję będą nieco lepsze zdjęcia bo Avila się już rozsypała i teraz rolę fotografa na potrzeby bloga pełni Wildfire, zawsze to kilka pikseli więcej. No i październik pod względem km wyszedł całkiem ok, ale trzeba patrzeć że to głównie szosa, widać nauki na studiach dużo jest i się nie chce to trzeba na rower :P