Puchar Tarnowa #3 Marcinka
-
DST
35.57km
-
Teren
20.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
18.09km/h
-
VMAX
58.00km/h
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Specialized Hardrock
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jechałem z nastawieniem że będzie lipa, bo ostatnio w zasadzie nie było jazdy. Pierwsza niespodzianka przy zapisach, w sumie spodziewałem się okrojonej obsady, mam numer 88, a jest przecież już około 10:30, w Lipiu o tej porze miałem numer 99. Czyli jak na razie 8 osób, ostatecznie było ich 10 w mojej kategorii. Można sobie lać IZO do woli w namiocie Bieniasz Teamu, więc korzystam, powinno być lepsze niż woda. 11:35 jadę na rozgrzewkę, wpakowałem się na Lotniczą i mogłem sobie spokojnie kręcić. Spotkałem tam tylko jednego z numerkiem i co najważniejsze nie ma tam progów, dziur i tym podobne. Kręcę sobie spokojnie, po 10 minutach już jest prawie ok, ale mimo że nastawiałem się na to że dojadę ostatni to nogi jak z waty i gdy trzeba przycisnąć to nie bardzo jest czym. Po 12 wracam na start, przychodzą Marcin z Sebastianem, bo Krzysiek z rodzicami to już w zasadzie standard na Pucharze. Schodzą się sędziowie, wykonuję sobie kilka próbnych startów z różnych przełożeń, z jednego był jeden wielki zgrzyt :| ostatecznie decyduję się na sam nie wiem co, średnia z przodu i coś na środku z tyłu, 3 albo 4. Okazuje się że startujemy razem z elitą.Obok restauracji
© labudu
Start, jak zawsze z tyłu, chyba 3 rząd, mocno do przodu, ale jestem przyblokowany przez dwóch kolarzy. Ale na spokojnie, lekko zwalniam i uciekam na prawo, na podjeździe blat nie wskakuje, udaje się to dopiero po zakręcie. Tam blat i troszkę nadrabiam. Zakręt i najostrzejszy kawałek, teraz albo nigdy. Na prawą i w stójce wyprzedzam kilka osób. Ostatecznie do lasu wjeżdżam 4 w Orlikach, czyli chyba 6 z tych co startowali. Wjazd do lasu, podjazd po betonie i dalej z górki/płasko, z tyłu słychać ktoś jest. Ostro w górę po zakręcie w prawo, ze średniej tarczy, byle nie tracić. Na zjeździe od altanki, wpadam przodem w dziurę, trochę mnie potelepało. Na zjeździe obok placu zabaw nie wiem czy jechać prawą czy lewą, ale co to za różnica. Wyjazd na łąkę i jak zwykle >50km/h. Podjazdy po łące, przejazd po łące i zaczynam się zastanawiać jak ja te 5 kółek w ogóle dojadę, dubel będzie bo sił braknie pod koniec.Podjazd
© labudu
Dojeżdżam pod restauracje, już teraz wolniej, dopiero teraz dowiaduję się że jestem czwarty. Czyli że trzeba się sprężać co też robię, ostry podjazd od 2 czy 3 kółka robię już z młynka, coby nóg nie zakwasić. Na wyjeździe na kostkę, po 2 okrążeniu, numerek się odwiązuje i gdy chcę to poprawić wypinam przypadkowo licznik, ale nie będę się zatrzymywał, powiem Krzyśkowi. Na następnym okrążeniu podaje mi go i dalej już wiem ile jadę. Na 3 i 4 kółku tracę pozycje, czyli jestem 6. Wydawało mi się że już koniec wyścigu, bo coś zaczęło syczeć, myślałem że dobiłem gdzieś na łące na zjeździe, bo ciśnienia chyba dziś za mało było, czułem że rower minimalnie pływa. Raz na podjeździe po korzeniach zarzuca mi przód i musiałem się podeprzeć lekko prawą nogą. Na ostatnim okrążeniu na łąkę wjeżdżam lekko bokiem, uciekł przód ale udało się opanować. Na mecie już prawie zgon, dłuższą chwilę zajęło mi dojście do świata żywych, ale dubla nie było i 6 miejsce jest. Paradoksalnie forma kijowa, ale przez okrojoną obsadę moje najlepsze miejsce na PT. Miejsce nieważne, ważniejsze czasy. Porównując się do elity, miałbym czas dający 3 miejsce w tamtej kategorii. No i np dzis do chłopaka który był 5 w orlikach straciłem 2 minuty, a na poprzednich edycjach było to 4. To samo do 4 miejsca, kiedyś było to 5 i 8 minut, dziś 3. Do zwycięzcy straciłem 6 i pół minuty, a ostatnio na Marcince straciłem do niego około 11 minut. No i byłem przed Mateuszem z Elity z Bieniasz Teamu :)Podium
© labudu
Dziś nic nie wylosowałem :( później powrót do domu i na żużel. Jesteśmy w PO :DWyniki
© labudu
komentarze