Marzec, 2015
Dystans całkowity: | 1246.01 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 48:26 |
Średnia prędkość: | 25.73 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
Suma podjazdów: | 12742 m |
Suma kalorii: | 15578 kcal |
Liczba aktywności: | 35 |
Średnio na aktywność: | 35.60 km i 1h 23m |
Więcej statystyk |
na siłe
-
DST
19.33km
-
Czas
00:40
-
VAVG
28.99km/h
-
Podjazdy
300m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę na siłe po 21 rundy po Zawadzie, Nowodworzu i Tarnowcu
Wtorek
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek NIE MTB
-
DST
37.70km
-
Czas
01:13
-
VAVG
30.99km/h
-
Podjazdy
150m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
No żeby nie było za pięknie nie będzie teraz śladów na endomondo czy stravie. Powód- Lumia z powodów bliżej nieokreślonych spotkała się z ziemią i nie działa :P Więc bez obaw że mnie ktoś namierzy najpierw do Piotrkowic na pętle. Dalej płasko przez Łękawice Skrzyszów i Obwodnica :D I dziękuję dobranoc bo najwyższa pora :)
Poniedziałek
-
DST
12.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
18.00km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wokół Brzanki
-
DST
74.23km
-
Czas
02:37
-
VAVG
28.37km/h
-
VMAX
75.00km/h
-
Kalorie 2881kcal
-
Podjazdy
1145m
-
Sprzęt Scott Foil Premium Di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę mnie tu nie było , było to spowodowane kilkoma rzeczami, zaczynając od elita, przez problemy z komputerem a na studiach kończąc, ale może to i lepiej. Teraz postaram się nadrobić zaległości. Ta sesja pewnie jeszcze długo się nie skończy, komputer działa ale co to za działanie :P a Zimowy Klasyk Shimano Elite był więc już też po sprawie :) Emocje minęły, więc i tekst będzie spokojniejszy i krótszy. Tylko trochę szkoda bo nijako 3 miesiące przygotowań, a teraz po jakby brakuje motywacji. Cieszy fakt, że pomimo chyba najgorszego semestru na studiach (masa projektów), nieco cięższej zimy i ograniczenia czasowego jakiego sobie narzuciłem przez dojazdy udało zrobić się lepszą formę niż rok temu, zachowując przy tym radość z jazdy. Do tego jazda na trenażerach w Bikersporcie jako super zabawa która pozwoliła się sprawdzić, ale wymuszała też kolejne przerwy w jeździe. Eliminacje w Bieniasz Bike przejechane poprawnie , robiąc niemal identyczne waty jak rok temu ale na dłuższej trasie prognozowała dobrze. Udało mi się ugrać trochę sekund nad Maksem czy Mirkiem gdzie rok temu mieliśmy niemal te same czasy. Skończyło się na finale w Swarzędzu i 11 miejscu mimo że wszystkie wskaźniki i czasy wskazywały że jest lepiej. 1100 km drogi samochodem po to żeby zobaczyć zawody na dwóch trenażerach które generowały różne obciążenie- dla mnie pomyłka. Do tego inne niedopatrzenia z wagą, 4 trenażery i rolka na rozgrzewkę- no nie popisali się, ale rok temu wgl nikt nie pomyślał o wadze i to był dopiero bezsens. Chcąc porównać czasy nie mogliśmy się połapać bo nie było żadnej proporcjonalności, gdy siadałem do startu musiałem zrobić czas chyba 8:13. Ruszyłem, trenażer bez koła a czuję jakby koło się ślizgało albo urwałbym łańcuch- czyli jednak coś co robi 3500W też idzie zaświrować nogą. Ale już nie idzie długo kręcić szybko, moment shamowało do realnej prędkości i jak się okazało przez pół minuty nie zostawiłem konkurenta na więcej niż 10 metrów. Kto mnie zna powie niemożliwe- ale jednak, pierwsza górka zostaję, nie idzie ukręcić czasu porównywalnego do pierwszego, konkurtent też minimalnie z przodu. Ostatni zjazd czas niby nie najgorszy, raptem kilka sekund do urwania ale nogi już nie ma. A ostatni podjazd dosyć długi, jadę jadę ciągnie się, ale prędkość nie ta, w pewnym momencie ledwo przepycham z blatu. Słyszę że czas na 1 miejsce upłynął - a do mety sporo oj sporo- w 10 czy 15 sekund nie przejadę 500 metrów- odpuszczam trochę bo to nie ma sensu. Jadę kawałek i mi wróciło więc końcówka jeszcze mocno- czas 9:26 czyli około 1:15 do zwycięzcy. Uczucie to co zwykle- czyli problemy z równowagą przez 20 minut. Dobrze że ten trenażer stoi sztywno bo inaczej przez pierwsze pół minuty po mecie byłaby gleba. Później jakoś obserwuję co się dzieje na zawodach. Analizujemy- zdecydowanie lepsze czasy są na lewym trenażerze, ja jechałem na prawym. Później jedzie osoba startująca ze sklepu Bikersport- jedzie na lewym trenażerze- wyprzedza mnie mniej więcej o minute, ostatecznie zajmuje 3 miejsce. Wtedy już byłem pewny- coś jest nie tak, jechałem nieoficjalnie w Krakowie eliminacje, paradoksalnie zrobiłem tam najlepszy czas ze swoich prób 8:09, było to w czasie gdy w Tarnowie zrobiłem czas 8:22. Później jeszcze w Tarnowie urwałem 11 sekund, w Krakowie już nie startowałem. Zarówno tu i tu trenażer działał prawidłowo, a Jacek miał w Krakowie czas coś 8:2x czyli jakieś 15 sekund gorzej, a teraz tyle mnie zostawił. Z sklepu Fogt Bikes było podobnie, różnica coś koło 2 minut pomiędzy dwoma zawodnikami mającymi podobne czasy elimiacji- klucz- zależy kto z której strony wystartował. Także już się utwierdziłem w swoim- prawy a lewy trenażer to osobne zawody powinny być rozgrywane- ale co zrobić, już za późno. Na prawym trenażerze miałem chyba 2 czas, ale tylko kilka sekund zabrakło więc może wiedząc w końcówce że o coś się jedzie dałoby się nadrobić. Nie wiem, wiem że 11 miesce nie oddaje tego jak pojechałem, oczywiście wszyscy uważają że mogę pojechać szybko tylko 2 minuty no ale... wygrał ten co miał wygrać. Następna okazja na odegranie się- za rok.
W niedzielę więc w powoli klarującej się stałej grupie czyli ja, Olek, Krzysiek i Marcin K. wybraliśmy się na szoskę :) Wyjazd jakoś 13:30 bo nie każdy może się wyrobić na 10 a miało być krócej bo chłopaki coś jeździli. Ja jakoś tak jechałem bez weny, nie mogłem się skupić na jeździe, myślami ciągle byłem gdzieś indziej. Najpierw w kierunku Łękawicy i do góry na Trzemesną. Jakoś się nie szarpię bo czuć kwas po wczoraj, czyli znak że nie było w tlenie... Na górze pogawędka, bo jakoś nikomu się nie chce jechać dziś :) Dobra w końcu ruszamy, do Tuchowa główną drogą prowadzę peleton. Takim dobrym średnim tempem, skręcamy w Lubaszowej tak jak na Brzankę i prowadzenie obejmuje Marcin. Nie będę się ciągle targał pod wiatr, tempo delikatnie spada. Zaczyna się łagodny podjazd- no leci jak zwykle, nawet łagodniejszy się wydaje niż ostatnio- czyli chyba dobrze :) Skręcamy na skrzyżowaniu na końcowy fragment podjazdu na Brzankę. Bez jakiejś mega spiny wyjeżdżam na górę samotnie, od skrzyżowania w jakieś 7 minut, strava ześwirowała i nie zaliczyła Koma bo kij wie gdzie jest koniec :D Wyjechałem na górę, usiadłem na betonie i czekam, przyjeżdżają Olek z Marcinem i przy rozmowie czekamy na Krzyśka. Czekamy czekamy nie ma, patrzę na telefon - aha sms sprzed kilkunastu minut że Krzysiek nie jedzie na górę tylko dalej w kierunku Ołpin- no to fajnie :) Możemy czekać a teraz musimy gonić. Zjazd w dół, Olek chyba chciał zrobić ślad na masce Civica jak mnie wyprzedzał, i dalej po płaskim w kierunku Ołpin. No trochę mnie poniosło goniąc Krzyśka więc musiałem odpuścić bo bym jechał sam :P Nie no noga nie podaje, ale i tak jestem nienormalny:P Skręt w lewo obok szkoły i w górę. Z początku spokojnie, później jechał jakiś skuter czy co i trochę jakby się zacząłem ścigać, oczywiście wyprzedził mnie gdzieś na płaskim ale tak zostało że już bardzo nie zwolniłem do samej góry. Cały podjazd zrobiłem ze średnią coś ponad 24km/h ale strasznie mało miarodajne bo tam raz w górę raz po płaskim . Na górze zastanawiam się czy dobrze skręciłem ale zdzwaniamy się z Krzyśkiem i jednak dobrze skręcilem. Po chwili przyjeżdża reszta i jedziemy dalej. Dosyć szybki zjazd do Ryglic, czyli jednak na dziurach też można pomykać. Końcówka do Tuchowa aby bliżej i żeby nie główną drogą to skręt na Piotrkowice i obok kościoła w górę. Taka górka to nie górka idzie się przyzwyczaić. Zjazd w dół do Poręby, pocisnąłem trochę, średnia 60 czy tam 62km/h (zależy na którym odcinku) i kom :) Dojazd do Tarnowca, znowu gadane i do domu :)